– Jess Barrow. Tu się nie mylisz.
– Podczas poprzedniego przesłuchania dowiedziałeś się o przysługujących ci prawach, prawda?
– Jasne, przeszedłem musztrę. – I bardzo na niej skorzystałem, pomyślał, poprawiając się ostrożnie na krześle. Kutas rwał go jak gnijący od środka ząb.
– Czy rozumiesz wszystkie swoje prawa?
– Zrozumiałem wtedy i dalej rozumiem.
– Czy w tej chwili chcesz skorzystać z prawa do adwokata lub osoby reprezentującej twoje interesy?
– Nie potrzebuję nikogo.
– W porządku. – Eye usiadła, splatając dłonie. Uśmiechnęła się.
– Zatem możemy zaczynać. W poprzednim zeznaniu przyznałeś się do zaprojektowania i użytkowania sprzętu zbudowanego w celu manipulowania indywidualnymi schematami fal mózgowych i zachowaniami.
– Do niczego się nie przyznałem.
Nadal się uśmiechała.
– To kwestia interpretacji. Czy zaprzeczasz, że podczas spotkania towarzyskiego, które miało miejsce wczoraj wieczorem w moim domu, używałeś programu mającego wywrzeć pewne sugestie na podświadomość mojego męża Roarke”a?
– Jeżeli twój mąż zarzucił ci spódnicę na głowę i cię przeleciał, to twoja sprawa.
Jej uśmiech był niewzruszony.
– Oczywiście. – Musiała go przyskrzynić właśnie na tym, reszta powinna się wtedy udać. – Peabody, być może Jess nie wie, jaką karę przewiduje się za składanie fałszywych zeznań podczas przesłuchiwania przez funkcjonariusza policji.
– Kara ta – odparła spokojnie Peabody – przewiduje maksymalnie pięć lat więzienia. Mam odtworzyć odpowiednie fragmenty poprzedniego zeznania, poruczniku? Pamięć przesłuchiwanego mogła zostać nadwerężona wskutek urazu, jakiego doznał w czasie próby zaatakowania przesłuchującego oficera.
– Zaatakowania! – parsknął. – Myślicie, że wam się uda? To ona uderzyła mnie bez żadnego powodu, a potem wpuściła tego gnoja swojego mężusia i…
Urwał, przypomniawszy sobie groźbę, jaką Roarke wyszeptał mu prosto do ucha. Groźbę, której towarzyszył przeszywający, niemal słodki w swej intensywności ból.
– Chcesz złożyć oficjalną skargę? – spytała Eye.
– Nie. – Na jego górnej wardze zalśniła kropelka potu i Eye znów zaczęła się zastanawiać, co Roarke mógł mu zrobić.
– Wczoraj byłem trochę zdenerwowany. Straciłem kontrolę. – Odetchnął, by się uspokoić. – Posłuchaj, jestem muzykiem. Jestem dumny ze swojej pracy, ze swojej sztuki. Lubię myśleć, że to, co robię, działa na ludzi, że ich porusza. Być może to było powodem, że wycia.gnęłaś złe wnioski co do znaczenia mojej pracy. Właściwie nie wiem, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi
Znów się uśmiechnął, zmieniając się z powrotem w czarującego gwiazdora i rozłożył swe piękne ręce.
– Nie znam tych ludzi, o których mówiłaś wczoraj wieczorem. Jasne, o niektórych słyszałem, ale żadnej z tych osób me znam osobiście ani nie miałem nic wspólnego z ich decyzją o samobójstwie. Sam jestem przeciwny samobójstwu. Uważam, że życie i tak jest zbyt krótkie. To jakieś ogromne nieporozumienie, ale jestem gotów o nim zapomnieć.
Eye oparła się na krześle i posłała spojrzenie swojej asystentce.
– Peabody, on jest gotów o tym zapomnieć.
– To bardzo wspaniałomyślnie z jego strony, poruczniku. W tych okolicznościach to zupełnie zrozumiałe. Po pierwsze, surowa kara za pogwałcenie prawa prywatności przy pomocy elektroniki. Po drugie, zarzut opracowania i używania urządzenia do działania na indywidualną podświadomość. W sumie więc masz przed sobą co najmniej dziesięć lat pudła.
– Nie możecie mi nic udowodnić. Nic. Nie macie nic przeciwko mnie.
– Daję ci szansę, żebyś sam się przyznał. Zawsze traktują cię lepiej, jeśli przyznajesz się do winy. Co do sprawy cywilnej, jaką mamy prawo wytoczyć ci z mężem, oświadczam, i jest to rejestrowane, że jestem skłonna zrezygnować z tego prawa, jeżeli tylko przyznasz się do stawianych ci zarzutów kryminalnych i jeżeli zrobisz to w ciągu najbliższych trzydziestu sekund. Pomyśl o tym.
– Nie będę o niczym myślał, bo nic nie macie. – Pochylił się do przodu. – Nie tylko za tobą stoją jacyś ludzie. Jak myślisz, co będzie z twoją wspaniałą karierą, gdy opowiem o wszystkim prasie?
Nie odpowiedziała; przyglądała mu się w milczeniu. Rzuciła okiem na licznik czasu na rekorderze.
– Propozycja unieważniona. – Wskazała głową kamerę wizjera.
– Peabody, otwórz kapitanowi Feeneyowi.
Wszedł rozpromieniony Feeney. Położył na stole dysk i teczkę i wyciągnął do Jessa rękę.
– Muszę ci powiedzieć, że nigdy nie widziałem lepszej roboty niż twoja. To naprawdę przyjemność móc cię poznać.
– Dzięki. – Jess zmienił ton, jakby rozmawiał z fanem i serdecznie uścisnął wyciągniętą dłoń. – Uwielbiam swoją pracę.
– Och, to widać. – Feeney usadowił się wygodnie. – Od lat nic nie sprawiło mi takiej przyjemności jak rozłożenie na części twojej konsolety.
W innym czasie i miejscu zmiana, jaka zaszła w twarzy Jessa, mogłaby wyglądać komicznie. Z uprzejmości gwiazdy, przez szok, do prawdziwej furii.
– Coś ty, kurwa, zrobił? Rozebrałeś ją na części? Nie miałeś prawa jej w ogóle dotykać! Dostanę cię! Już jesteś martwy!
– Przesłuchiwanego zawiodły nerwy – wyrecytowała spokojnie Peabody. – Groźby pod adresem kapitana Feeneya mają więc charakter bardziej emocjonalny niż rzeczywisty.
– W każdym razie to pierwsze ostrzeżenie – rzekł pogodnie Feeney. – Musisz uważać na to, co mówisz, przyjacielu. Jeżeli za dużo takich słów znajdzie się w zapisie, bardzo się zdenerwujemy. Do rzeczy. – Oparł łokcie na stole. – Pomówmy o sprawach zawodowych. Zabezpieczenia miałeś naprawdę fantastyczne. Złamanie ich zabrało mi dłuższą chwilę. Ale potem byłem już w domu. Niezłe cacko z tego skanera mózgu. Taki maleńki i precyzyjny, taki miły w dotyku. Oceniłem jego zasięg na dwa jardy. To cholernie dobry wynik jak na taki mały, przenośny instrument.
– Nie dobrałeś się do mojej konsolety. – Drżał mu głos. – To bluff. Nie mogłeś dostać się do środka.
– Trzy podwójne zabezpieczenia były faktycznie podstępne – przyznał Feeney. – Drugie zabrało mi prawie godzinę, ale ostatnie to już był pic. Chyba nie przypuszczałeś, że może być w ogóle potrzebne.
– Przejrzałeś dyski, Feeney? – zapytała Eye.
– Zacząłem. Jesteś na nich, Dallas. Nie ma na nich Roarke”a. To cywil. Ale znalazłem ciebie i Peabody.
– Mnie? – Peabody zamrugała zdumiona.
– Szukam nazwisk, o których mi mówiłaś, Dallas. – Znów uśmiechnął się do Jessa. – Napracowałeś się przy zbieraniu próbek. Masz niezłą pamięć i cudowną kompresję danych. Myśl, że zniszczę to cudo, łamie mi serce.
– Nie możesz tego zrobić! – wybuchnął. W jego głosie brzmiał szczery ból i rozpacz. Oczy zaszły mu mgłą. – Włożyłem w to wszystko, co miałem. Nie tylko pieniądze, ale czas i wszystkie siły. Prawie trzy lata życia, bez jednej przerwy. Zarzuciłem karierę, żeby to skonstruować. Masz pojęcie, co mógłbym dzięki temu osiągnąć?
Eye postanowiła uderzyć.
– Może nam o tym opowiesz, Jess? Bardzo chcielibyśmy posłuchać.
17
Zacinając się co chwila, Jess Barrow mówił o swoich badaniach eksperymentach, o zafascynowaniu wpływem zewnętrznych bodźców na mózg; o zmysłach i metodach modyfikacji wrażeń zmysłowych przy użyciu techniki.