Pupa Bardotki – totem burżuazji. Być może dzięki niej świat ostatni raz zachwycił się francuską (Francuzką) modą. Padł na kolana nie przed rozkraczonymi nóżkami mebli a la Ludwik XVI, ale przed dziewczyną z najlepszej rodziny, od dziecka przyuczanej do baletu, fortepianu i savoir vivre’u. Niebezpieczne związki były związkami arystokracji. Mieszczaństwo żyło porządnie, czyściutko, według konwenansów. Rok 68 i rewolucja obyczajowa obaliły mieszczańskie tabu, uznając za normę to, co było dotychczas tajemnicą dekadenckich buduarów. Lewica przysłużyła się zepsutej obyczajowo prawicy, jak zawsze.
Bardotka – na starość Marianna Frontu Narodowego broniąca zacnej Francji, nie mówi niczego innego niż w swej młodości. Tyle że wtedy nikt jej nie słuchał, gapiąc się na nagą pupę.
27 XI
Z satysfakcją czytam nagłówek tekstu Gretkowska do lamusa, no, wreszcie jestem klasyka pisarzy mojego pokolenia. Co prawda, wzmianki o tym pojawiają się przy obrzucaniu błotem, a nie nagrodach, ale to zawsze cieszy. Niestety pełen buńczucznych haseł felieton o nowej prozie nie jest nawet na jej poziomie. Autorzy (czy trzeba odwagi za dwoje, żeby wymyślić mądre i głupie opinie?), chcąc skreślić starych pisarzy, powołują się na zdanie starca Ranickiego, niesprawiedliwego w ocenie książek Tokarczuk i Stasiuka. On nie jest nieomylny. Facet nie czuje bluesa, z czego skwapliwie korzystają rodzimi głusi na literaturę. Tym bardziej się mylą, przytaczając mylną ocenę. Ranicki gustujący w innym typie wrażliwości nie przekona mnie, że Dukla czy Prawiek to wsiowe dyrdymały.
W tym „Przekrojowym” tekście pohukiwanie, że młode zmiecie stare, bo nadchodzi i jest genialne. Po pierwsze, musi nadejść i to nie klęska poprzednich pokoleń tylko normalność, nawet jeśli zaćpana i zarzygana, z czego się tak cieszą autorzy felietonu. Ale niekoniecznie nowe musi mieć jedną mordę pozszywaną przez krytykę. 1 tak jak poprzednie pokolenie nie musi być na jeden temat, ważne, żeby było dobre. Po drugie, problemy rocznika 60. nie są unieważnione kłopotami ludzi z lat 80. Po trzecie, nieważny jest temat i te pokrzykiwania socrealistyczne, że nastała prowincja i beznadzieja. Ważny jest poziom tego, co napisane, a nie traktor i przodownica ustroju.
Najzabawniejsza jest konkluzja tekstu, że teraz to będzie na ostro, gdyż na spotkaniu autorskim młody autor obrzucał publiczność kiszonymi ogórkami.
29 XI
Dziecko, prosząc, zagląda przez oczy w nie-opancerzony środek dorosłego. Mówi takim tonem, jakby urodziło się tylko dla tej chwili, bo tylko nią żyje. Tym mocniej, im większe pragnienie. Nie odmawia się ostatniej prośbie skazanego na dzieciństwo: – A może ciuciusia?
30 XI
Zapaliłam w oknach adwentowe światełka i gwiazdy, mające przywoływać największą – betlejemską. Trochę te błyski w szybie są dla innych, na czarną drogę przy naszym domu i żeby ktoś jak lusterkiem odbił słaby blask w swoich oknach.
GRUDZIEŃ
1 XII
Wieczór, Piotr puścił jedną ze swoich transowych płyt. Jemy wszyscy makaron z garnka, palcami. Błysk, nie od rozpalonego kominka, ale z wnętrza rzeczy: piłki na dywanie, lalki, kanapy, nawet ścian. Rosną, wirują jak bańki mydlane i zaraz pękną, nie dotrwają następnej chwili, bo już nie mogą bardziej być, z nami.
Czy zrobiła się ze mnie czechowowska Nina z Trzech sióstr! Chcę połączyć wiarę w sztukę z poszukiwaniem siebie i innych? Kupie se samowar, zaparzę samą siebie.
Teatr Telewizji: 19 południk Machulskiego. Podwójnie śmieszny, ze względu na kontekst (coś jakby „bohaterów Lepperem?”) i niepuszczanie tego przez rok z powodu cenzury, której oficjalnie nie ma, więc tym bardziej jest. Człowiek czasami się czuje Bronisławem Malinowskim wśród nadwiślańskich plemion. Ich problemy z seksem, z polityką.
Późną nocą film o Leni Riefenstahl. Wywiad ze stuletnią reżyserką. Równie dobrze mogłabym patrzeć na rozmowę z mumią Nefretete. Historycznym tłem największych pasji ich obu jest już piach. Twarz Leni jest rozsypującym się na zmarszczki tłem dla oczu. Tylko one wydają się żywe i ludzkie. To, co zostało ze „sprawy Riefenstahl”, jest właśnie ludzkie, nie historyczne. Procesy, oskarżenia. Tamta historia jest już prawie w lamusie. Nic złego nie robiła, kręcąc film o faszystowskim parteitagu, to była jej praca bez agitki. Wierzę. Ona nawet nie zauważyła, że zrobiła makijaż potworowi. Przycięta go i skadrowała na bohatera. Próbuje wmówić, że była tylko artystką, owszem, ale artystką Hitlera. Bez apoteozy jej Triumfu woli wojna potoczyłaby się z tym samym okrucieństwem, nie przeceniajmy sztuki. Nie wydano by mniej rozkazów, za to może mniej niemieckich żołnierzy umierałoby w patriotycznym znieczuleniu. Riefenstahl nie miała wrażenia, że łamie tabu epoki, o co oskarżano ją po latach. Wychowana w kulcie niemieckiej, solidnej roboty, inaczej niż najlepiej, najstaranniej nie umiała pracować. Siła woli była takim samym hasłem reklamowym jej czasów, jak naszych: żyj zdrowo, nie pal, schudnij. Nie skazuje się za normalność całego narodu, chyba że wydziela się celę wielkości NRD.
Po wojnie Niemcy się jej wyparli. Dla równowagi tak samo potraktowali Marlenę Dietrich za bojkot faszyzmu i zagrzewanie aliantów do walki z Rzeszą. Riefenstahl komentuje emigrację Dietrich jednym zdaniem: „Ona miała dużo przyjaciół Żydów, nie mogła inaczej”.
Po latach procesów Leni nauczyła się bezpiecznie kluczyć między słowami? Wojna była wyłącznie przeciwko Żydom?
4 XII
Wracam z zakupów, ciemno, zimno. Trasą na Kalwarię pędzą karetki, policja. Czekam w korku. Dzwonię do Piotra, czy to coś nie u nas. Mam matczyną paranoję.
– Spoko, dwie wioski dalej spadł helikopter z premierem.
Fizyczny odpowiednik upadku jego popularności? Równie katastrofalny.
5 XII
Podczas kursu na przedszkolaka, gdzie Pola spędza dwie godziny tygodniowo, ma być Mikołaj. Namawiam Piotra, żeby go podpuścił.
– Niech jej powie: Dzieci śpią w swoich łóżeczkach, nie z rodzicami. Dla niej Mikołaj to zastępstwo Pana Boga, posłucha.
– O nie, nie. Nie wciągaj w nasze sprawy Świętego Mikołaja.
Siedzę na To właśnie miłość nie mam syndromu kina – nie chcę uciec z ciemnej sali. Przynajmniej pół godziny. Rozluźniam się, uśmiecham, robię miny Hugh Granta. Przerażenie: czy ktoś to zauważył w ciemnościach? Jak w hipnozie, nie czuję, że unoszę rękę w ten sam sposób co on. Wytrwałam do końca. To właśnie ja, nie portugalska służąca, nie Hugh Grant. Zaczynam się śmiać dopiero w drodze do domu, już w lesie.
Budzę Piotra i opowiadam mu film i siebie. Wyśmiewa moją teorię nadmiaru osobowości, nadwyżek zamieniających się w obcych ludzi, wcielających w nich.
– Masz raczej zaniki tożsamości.
– Jeżeli to normalne? Żeby być sobą, trzeba oddzielić się od innych, a ja nie widuję innych poza ekranem i stąd moje naśladowanie. Przecież rozmawiając z ludźmi, reagujemy na ich miny, robimy podobne z sympatii.
– Będąc trochę Hugh Grantem, jesteś bardziej sobą? – powątpiewa.
– Pytasz mnie o to o trzeciej nad ranem, czy ja śnię?
6 XII
Polowałam na to od roku, miałam intuicję, że znajdę coś ciekawego pośród głupawych samouczków genialności. Ta książka nagradza moje przeczucia, nazywając je naukowo częścią strategii Rozjemcy. Style myślenia dzielą pracę mózgu ludzkiego na cztery rodzaje. Z testu i opisu nie ma wątpliwości: należę do natchnionej większości kobiet rojącej o harmonii, przyjaźni i duchowości. U mężczyzn przeważają powolni Myśliciele. Są jeszcze oryginalni Konceptualiści obojga płci.
Kilka razy miałam do czynienia z czwartą kategorią: tewopółkulowymi Znawcami pozbawionymi emocji. Większość z nich, kobiety i mężczyźni, jest na dyrektorskich stanowiskach. Czemu usterkę psycholi komplementować osobną kategorią myślenia zamiast jednostką chorobową?
7XII
Szukam bajek dla Poli i znajduję Muńka w konkursie telewizyjnym: kto zna lepiej jego osobowość. Gdyby zamiast swoich kumpli zaprosił mnie – stuprocentowa wygrana.
Lewa, logiczna półkula mózgu zawiadująca mówieniem jest pesymistyczna. Prawa, ta, która ma wyobraźnię, ale jest niemotą, to wieczna optymistka.
Wynikałoby z tego, że bezwzględna logika prowadzi do determinizmu, ze wszystkimi jego smutnymi konsekwencjami? Natomiast nielogiczna wiara w nadprzyrodzoną interwencję (np. Zmartwychwstanie, nirwana) wyciąga ze smutnego bagna przyczyn i skutków, domeny lewej półkuli. Co jest prawdziwe – determinizm lewej czy przeczucie prawej? Zależy, na jakim poziomie. Na poziomie grobu rację ma logiczna lewa półkula, na poziomie życia pozagrobowego prawa.
Wyjaśniła mi się przedziwna retrospekcja pojawiająca się u znajomych podczas pierwszych tygodni jedzenia prozacu. Lek, pompując im serotoninę szczęścia, działał na prawą półkulę zmartwiałą z przerażenia wyczynami lewej. Lekarstwo było krecikiem przepychającym nie rury, ale zwoje mózgowe. Dlatego przypominały się im rzeczy sprzed lat pochowane w nieczynnej z depresji prawej połówce, przechowującej wspomnienia i wyobraźnię. Może wyobraźnia to psychologiczna nazwa nadziei?