Выбрать главу

Nie powiało mi od Tu i teraz herezją. Zaleciało zbytnią lekkością, uniwersalizmem niemającym twarzy. Wiem, to, co nieosobowe, bez oblicza, w katolicyzmie nie istnieje. Od dawna, od pierwszych synodów.

Zanim Jager dostał zakaz, pisałam do „Rzepy” przy okazji poprzedniej jego książki, parafrazując cytat z księdza Twardowskiego: Spieszcie się go czytać, bo niektórzy tak szybko odchodzą (z Kościoła).

Jager wziął urlop od (instytucjonalnych) wyobrażeń na temat Boga, nie od samego Boga.

Miał ochrzcić Połę, na co się zgodził, ale nie mógł wtedy przyjechać. Chrzest jest ważny z powodu sakramentu, nie udzielającej go osoby. Wydawało się nam jednak, że prosząc go o ten sakrament, będziemy uczciwsi. Nie żebyśmy zamierzali wychować dziecko w „obrządku jagerowskim”.

Gdy słyszę „katolik”, mam ochotę zapytać: Jakiego wyznania? Tego z parafii obok czy innej diecezji? Co kruchta, zakon czy kraj ten rzymskokatolicki Kościół zmienia się nie do poznania. Jakby wkraczał w inne strefy czasowe i mentalne.

Na pytanie Ojca Wojciecha, dominikanina chrzczącego Połę, czy zobowiązujemy się do wychowania jej w wierze katolickiej, powiedzieliśmy: Tak, nie traktując innych wyznań jako herezji. Korzystając z nich, dla ubogacenia dogmatów.

Absurd? Raczej Fala jest morzem - moja ulubiona książka Jagera. Z którą też się nie do końca zgadzam, ale mój Boże – czy do zbawienia potrzebna jest czyjakolwiek zgoda?

Z najnowszej płyty Nosowskiej: „Wieczność to tunel kończący się dupą”.

17 XII

Dawniej ludzie też dużo pisali, stąd użyteczne skróty staropolszczyzny. Dostaję SMS-a od Piotra: „Zdrowszaś?”, po rannej gorączce.

Nie rozumiem pruderii, tej udawanej przyzwoitości, z jaką rzucili się w normalnych, żadnych tam rodzinnostworowatych pismach na Portera i Lipnicką. Nic o fajnej płycie, którą wspólnie nagrali. W zamian wypominanie człowiekowi żon, dorosłych dzieci. Sto lat po miłosnych zdjęciach Lennona z Yoko oburzenie nagością kochanków? Chyba nie chodzi o ładną goliznę ani brzydkie obyczaje. „Dojrzała miłość seksualna – doświadczenie i utrzymanie wyłącznego związku miłosnego z drugą osobą, związku, w którym łączą się czułość i erotyzm, w którym istnieją głębia i wspólna skala wartości – znajduje się zawsze w jawnej lub ukrytej opozycji do otaczającej grupy społecznej. Bunt jest wpisany w jego naturę” – podręcznikowe zdanie ze Związków miłosnych Kernberga.

18 XII

Szukamy kolęd. Jedne za wolne, drugie urozmaicone murzyńskimi rytmami (do cholery, czy ludzie muszą być tak twórczy?!). Łapiemy gazetową deskę ratunku: wkładkę z Golcami. Ale gdzie tam, góralski Jezusek za triumfalny.

Jager – mędrzec Wschodu, protestant, benedyktyn, Niemiec. Pewnie cieszy się, gdy jest rozpoznawany pod jakąkolwiek z tych twarzy, chociaż jedna śmiałaby się z drugiej. On pod zakonnym kapturem chowa prawdziwą, o której zen mówi, że jest jedyną autentyczną: twarzą sprzed naszych narodzin.

19 XII

Chleb kruszony po kątach – trutka na anioły wymysł Poli, żeby mieć jednego z nich na choince.

20 XII

Prezent na święta od Muńka: zabawny teledysk Polish boyfriend. Poprzedni, Chłopaki nie płaczą, też super. W obydwu niby parodiuje siebie, ale wygrywa autentycznością podmiejskiego sznytu. Może nie będąc sobą, trzeba siebie udawać i z tego robić sztukę?

Próbuję patrzeć oczyma Poli. Pojawić się na obcej planecie i pierwszy raz w życiu zobaczyć bombkę, durszlak czy kota na trzech łapach. Podsłuchuję jej ostrożności słów, nazw dobieranych staranie niczym biżuteria czy dodatki do stroju. Dekoruje nimi swój świat, jakby zawieszała imiona i nazwy na choince, żeby się mieniły.

21 XII

Piotra połamało. Chodzi w perwersyjnym gorseciku, jęcząc. Nie uniosę domu sama. Modlę się o lewitowanie chałupy, chociaż dwa centymetry nad ziemią, żeby było lżej. Ręce mi opadają od noszenia drewna, Poli.

Zapadamy we wczesny sen zimowy. Piotr z bólu, ja ze zmęczenia. Z radia lecą kolędy, więc na pobożnych motywach roimy sobie o boskiej psychoanalizie. O Chrystusie – jedynym bez kompleksu Edypa. Oczywiście schodzi nam na powiązania rodzinne, skoro grzech pierworodny jest dziedziczny. Czemu Adam i Ewa zgrzeszyli? Byli kiepskimi rodzicami, jeśli wychowali Kaina mordercę. Dziećmi też nie byli najlepszymi: on głupawy, ona naiwnie przekorna. Co się dziwić, chowani bez matki z autorytarnym Bogiem Ojcem. Jedno pokolenie i z tej kombinacji patologicznej rodziny wyrósł bratobójca. A potem to już konsekwencje do dzisiaj i materiał dla psychoterapeutów.

24 XII

Wigilię w słoikach przywieźli rodzice z siostrą. Wystarczy wyjąć, podgrzać i upiec. Że jeszcze nikt nie wpadł na pomysł świątecznej konserwy. Otwiera się i jest Boże Narodzenie w pierogach, kapuście i karpiach.

Przyjazd rodziny przypominał trochę wezwanie ambulansu. Zjawili się na sygnale czułości, ratując nas w chorobie i moim gospodarskim matołectwie. Zadekretowali Piotrowi zastrzyki, domięśniowe. Po ich wyjeździe mam je robić sama. Piotr się broni, nie wierzy, że córka pielęgniarki i inspektora higieny, szczepiącego kiedyś masowo przeciw epidemiom, potrafi zrobić zastrzyk. Przekonuję go: moimi pierwszymi zabawkami były strzykawki i sterylizatory. Ojciec w posagu nauczył mnie „strzykać”, bo „ta umiejętność zawsze się przyda, zwłaszcza za granicą można na niej dorobić”.

Nie słuchamy protestów chorego. Fachowo dyskutujemy, gdzie wbijać igłę, dzieląc pośladek na cztery. Piotr nie pozwala narysować sobie długopisem ściągi, trzymając kurczowo spodnie. Dajemy mu spokój. Nie ma co przed Wigilią pogłębiać podziałów: na służbę zdrowia i pacjenta.

Siostrzeniec przebrał się za Mikołaja, rozdał prezenty. Pola zaniemówiła, wykonała w transie piosenki, ukłony i z emocji czerwieńsza od stroju Świętego zajęła się zabawkami.

My, naiwni rodzice, kręcący to kamerą na pamiątkę słodkiego dzieciństwa, oglądamy jeszcze raz Wigilię z wideo. Połcia, już na zimno, analizuje taśmę. Podchodzi do siostrzeńca w cywilu, mówiąc mu z wyrzutem: Ti, ti Mikołaju.

Mikołaj z czerwonym nosem klauna, stojący niby anioł z ognistym mieczem na straży raju dzieciństwa, został przegnany przez dwuletnią dziewczynkę. Kiedy kolej na bociana?

25 XII

Zdzieliła mnie po głowie muzyka. Płyta włączona przypadkowo podczas poszukiwań: dzyń, dzyń beli, Merry Christmas! Usłyszałam kilka taktów renesansowych. Chłodnych, prawie krystalicznych. Tak powinno się świętować Boże Narodzenie. W chłodzie proporcji, bieli i soplach szkła.

Mam dość uroczych świąt. Przytulnych, staro-polsko-wiejskich.

Zobaczyłam siebie przebraną za Wigilię: z siankiem w uszach i ustach, świecidełka we włosach, w ręku jodełki, a bombki na biodrach kręcących się w rytm kolęd. Brakuje mi tylko ukulele.

Boże Narodzenie przerobiono na szopkę, a jest dostojeństwem. Stało się pretekstem do narodzin bosko ego cent rycz n ej dzieciny we mnie samej. Kolędy plumkające niby kołysanki do snu na jawie. Na pamiątkę narodzin Zbawiciela dezodorancik albo komórka.

Odpadam od czerwonych wstążeczek, dzwoneczków, gałązek jodły. Chcę metalicznego lodu rozcinającego tkliwość. Wyjąć z niej bóstwo, obmyć z flegmy sentymentalizmu i czcić diament zamiast laleczki w pieluchach.

Nie ma świątecznego obiadu. Sądziłam, że będziemy jeść resztki z Wigilii, ale nic nie zostało. Wyszliśmy na jakąś bohemę. Proponuję placki z jabłkami, żeby było świątecznie, poleje się alkoholem i podpali a la Suzette. Wódka jest, bo jej nie pijemy. Mąki nie ma. Piotr zwleka się z podłogi, na której leczy kręgosłup, i jedzie do swojej rodziny po posiłki.

26 XII

Rodzice wracają do Łodzi szybciej, niż planowali, może chcą się najeść i nam ulżyć.

Wyrzucam papiery po prezentach i jednorazowy strój Mikołaja. Zastanawiam się nad różnicą między ofertami. Bóg zapewnia: wszyscy grzeczni, chociaż grzeszni, zasługują na Niebo. Święty Mikołaj obiecuje o wiele mniej: tylko niektórzy i to raz do roku.

Nie jest u nas najgorzej. W Szwecji większość dzieci uważa, że świętuje się narodziny Kaczora Donalda, skoro puszcza się o nim film na Gwiazdkę.

Ze świątecznego ogłupienia patrzę na disneyowską Królewnę Śnieżkę i widzę uderzające podobieństwo krasnoludków do Świętego Mikołaja. Te same białe bródki, te dźwigane przez nie latarenki, kilofy, książeczki – zupełnie jak wór noszony przez tatusia? Mamusią byłaby Królewna Śnieżka wychowująca potomstwo samotnie w lesie. Widocznie Mikołaj wyznający filozofię miłości i drogi, hippisowsko owłosiony święty wiecznie w podróży, ma swoją rodzinę gdzieś – w disneyowskim lesie.

27 XII

Długi spacer ze śpiącą Połą w wózku. Szumi w głowie od drzew. Im jestem starsza, tym bardziej rozrastają się w moim życiu. Dawniej widziałam tylko korę, pień wyrastający z fundamentów korzeni. W dzieciństwie wyobrażałam sobie, że ich wiek liczy się ze słojów odkładanych co rok, a w tych słojach konserwuje się czas jak ogórki w słojach ze spiżarni. Czy zakochanie się w drzewach jest normalne dla każdego, kto zaczyna się starzeć i docenia maestrię roślinnego trwania?