Выбрать главу

Spod jego opalenizny wyzierała bladość.

– Przy pomoście nie było żadnej obcej łodzi? – spytał Gösta.

Mårten pokręcił głową.

– Nie, tylko motorówka Anny.

– I nie kręcił się tu nikt obcy?

– Nie. – Ebba patrzyła przed siebie szklanym wzrokiem.

– Kto to wszystko robi? – Mårten z rezygnacją spojrzał na Patrika. – Kto nas prześladuje? Czy to ma coś wspólnego z pocztówką, którą wam dałem?

– Nie wiemy.

– Z jaką pocztówką? – spytała Erika.

Patrik zignorował to pytanie, ale spojrzenie Eriki mówiło mu, że później będzie musiał jej powiedzieć.

– Od tej chwili nikomu nie wolno wchodzić do kuchni. To teren zamknięty. Oczywiście musimy przeszukać wyspę. Najlepiej by było, gdybyście pojechali na ląd i znaleźli sobie jakieś mieszkanie, dopóki tu nie skończymy.

– Ale… zaczął Mårten. – My nie chcemy.

– Owszem, tak zrobimy. – W głosie Ebby słychać było determinację.

– A gdzie znajdziemy pokój w szczycie sezonu turystycznego?

– Możecie mieszkać u nas. Mamy pokój gościnny – powiedziała Erika.

Patrik drgnął. Czy ona oszalała? Proponuje, żeby zamieszkali u nich podczas dochodzenia?

– Możemy? Naprawdę? – Ebba spojrzała na Erikę.

– No pewnie. Przy okazji pokażę ci, czego się dowiedziałam o twojej rodzinie. Wczoraj znów wszystko przeglądałam. To naprawdę bardzo ciekawe.

– Mimo wszystko uważam… – Mårten urwał. Opuścił ręce. – Zróbmy tak: ty pojedziesz, a ja zostanę.

– Wolałbym, żeby żadne z was tu nie zostało – powiedział Patrik.

– Zostanę. – Mårten spojrzał na Ebbę.

Nie zgłosiła sprzeciwu.

– Okej, w takim razie proponuję, żeby Ebba, Erika i Anna wyruszyły od razu. My w oczekiwaniu na Torbjörna weźmiemy się do pracy. Gösta, sprawdź ścieżkę prowadzącą na brzeg. Może są ślady, może ktoś tamtędy przechodził. Paulo, mogłabyś przeszukać teren wokół domu? Ja sprawdzę trochę dalej. Będzie łatwiej, jak przywiozą wykrywacz metali. Na razie robimy ile się da. Jeśli będziemy mieli szczęście, może się okazać, że wrzucił broń w krzaki.

– A jeśli będziemy mieli pecha, już leży na dnie morza – zauważył Gösta, bujając się na piętach.

– Możliwe, ale spróbujmy. – Patrik zwrócił się do Mårtena: – A ty się za bardzo nie wychylaj. To nie jest dobry pomysł, żebyś tu został. Zwłaszcza w nocy, jak nas już nie będzie.

– Mogę pracować na piętrze. Nie będę wam przeszkadzał – powiedział Mårten bezbarwnym głosem.

Patrik przyglądał mu się chwilę, w końcu dał spokój. Jeśli nie chce, nie zmusi go. Podszedł do Eriki. Stała w drzwiach, gotowa do wyjścia.

– Zobaczymy się w domu – powiedział, całując ją w policzek.

– Tak jest. Anno, chyba popłyniemy twoją łódką, co? – powiedziała do siostry. Zagarnęła swoją trzódkę jak pies pasterski.

Patrik nie mógł się nie uśmiechnąć. Pomachał im, a potem spojrzał na dziwaczną grupkę funkcjonariuszy. Będzie cud, jeśli coś znajdą.

Drzwi otworzyły się powoli. John Holm zdjął okulary do czytania i odłożył książkę.

– Co czytasz? – spytała Liv, siadając na brzegu łóżka.

Podniósł książkę, żeby mogła zobaczyć okładkę. Race, evolution and behaviour Philippe'a Rushtona.

– Dobra. Czytałam kilka lat temu.

Chwycił ją za rękę i uśmiechnął się.

– Szkoda, że urlop już się kończy.

– O ile w ogóle ten tydzień można nazwać urlopem. Ile godzin dziennie pracowaliśmy?

– To prawda. – Zmarszczył się.

– Nadal się przejmujesz tym artykułem?

– Nie, masz rację. Nic z tego nie wyniknie. Za tydzień, dwa wszyscy o nim zapomną.

– Chodzi o Gimle?

Spojrzał na nią z powagą. Nie powinna w ogóle o tym wspominać. Tylko najściślejszy krąg wiedział o projekcie. Gorzko żałował, że od razu nie spalił kartki z notatkami. To był niewybaczalny błąd. Chociaż właściwie nie miał pewności, że wzięła ją ta pisarka. Równie dobrze mógł ją porwać wiatr albo mogła się zapodziać gdzieś w domu. Mimo wszystko wiedział, że przed wizytą Eriki Falck leżała na stercie papierów i że kiedy po nią sięgnął, gdy wyszła, już jej nie było.

– Uda się. – Liv pogładziła go po policzku. – Wierzę w to. Sporo już osiągnęliśmy, ale jeśli nie poczynimy drastycznych kroków, istnieje ryzyko, że dalej nie zajdziemy. Musimy rozszerzyć pole działania. Dla dobra wszystkich.

– Kocham cię. – Powiedział to najszczerzej jak mógł. Nikt nie rozumiał go tak dobrze jak ona. Dzielili myśli i przeżycia, wzloty i upadki. Była jedyną osobą, której się zwierzał, która wiedziała wszystko o jego rodzinie. Historię tę znało wiele osób, od lat o niej plotkowano, ale tylko jej powiedział, co wtedy przeżył.

– Mogłabym dzisiaj spać tutaj? – zapytała nagle, patrząc na niego niepewnie.

Targały nim sprzeczne uczucia. Niczego tak nie pragnął jak tego, żeby poczuć bliskość jej gorącego ciała, zasnąć z nią w objęciach, czuć zapach jej włosów. Wiedział, że to niemożliwe. Bliskość rodziła wiele oczekiwań, przypominała niespełnione obietnice i rozczarowania.

– A może byśmy spróbowali? – powiedziała, głaszcząc go po ręce. – Od ostatniego razu minęło sporo czasu. Może coś się… zmieniło?

Odwrócił się, gwałtownie cofnął rękę. Dusiło go wspomnienie własnej niemocy. Nie miał siły przechodzić przez to jeszcze raz. Wizyty u lekarza, małe niebieskie pastylki, jakieś dziwne pompy i spojrzenie Liv, gdy znów kończyło się porażką. Nie, mowy nie ma.

– Idź, proszę cię. – Złapał książkę i trzymał ją przed sobą jak tarczę.

Patrzył na kartki niewidzącym wzrokiem, słyszał kroki Liv zmierzające do drzwi. Słyszał, jak się za nią zamknęły. Okulary do czytania zostały na nocnym stoliku.

Patrik wrócił do domu bardzo późno. Erika siedziała na kanapie przed telewizorem. Położyła dzieci spać i nie miała siły po nich sprzątać, Patrik musiał krążyć między porozrzucanymi po całej podłodze zabawkami.

– Ebba śpi? – spytał, siadając obok niej.

– Tak, zasnęła koło ósmej. Była kompletnie wyczerpana.

– Nic dziwnego. – Patrik położył stopy na stoliku. – Co oglądamy?

– Talk-show Lettermana.

– Kto jest gościem?

– Megan Fox.

– Ooo… – Patrik westchnął i zapadł się w kanapę jeszcze głębiej.

– Chcesz się podniecać fantazjami o Megan Fox, żeby się potem wyżywać na swojej biednej żonie?

– Właśnie – powiedział, wtulając głowę w jej szyję. Erika go odsunęła.

– Jak poszło na Valö?

Westchnął.

– Kiepsko. Przeszukaliśmy całą wyspę, na tyle, na ile się dało, zanim się ściemniło. Pomogli nam Torbjörn i jego ekipa. Zjawili się jakieś pół godziny po waszym wyjeździe. Ale nic nie znaleźliśmy.

– Nic? – Erika ściszyła pilotem telewizor.

– Nic. Żadnych śladów strzelca. Pewnie wrzucił broń do morza. Ale pociski mogą nam coś powiedzieć. Torbjörn wysłał je do zbadania.

– Co to za pocztówka, o której mówił Mårten?

Nie odpowiedział od razu. Zastanawiał się. Nie powinien ujawniać żonie szczegółów dochodzenia, a z drugiej strony wiele razy przydała mu się jej umiejętność wydobywania na światło dzienne różnych rzeczy. Co tam. Powie jej.

– Ebba przez całe życie dostawała kartki z życzeniami urodzinowymi. Podpisane G. Żadnych gróźb. Aż do dziś. Dzisiaj Mårten przyniósł na komisariat kartkę, którą dostali pocztą. Tym razem treść była zupełnie inna.