Выбрать главу

Blaine Kelly nie miał zatem wyboru. Musiał zmierzyć się z zamieszkującymi wioskę ludźmi i w miarę możliwości uzupełnić zapasy wody. Miał tylko nadzieję, iż mieszkańcy nie okażą się równie wredni i nieskorzy do odrobiny empatii, co znane mu już dość dobrze kalifornijskie szczury jaskiniowe.

Natomiast nadzieje na znalezienie w tym zdychającym grajdole hydroprocesora zupełnie sobie odpuścił. Ci ludzie nie mieli nawet elektryczności. Dobrze jak nie zastrzelą go na dzień dobry i jak w ogóle będą mówili tym samym językiem, co on.

4

- Witaj w Cienistych Piaskach, przybyszu. Schowaj broń na czas pobytu.

Blaine zerknął dyskretnie na swój kolt 6520 tkwiącą w zawieszonej przy udzie kaburze. Niewątpliwie od czasu Wielkiej Wojny poziom intelektu spadł zauważalnie. A może witający go człowiek sprzedawał ten tekst z automatu wszystkim przybywającym do jego dziury wędrowcom.

Bardziej prawdopodobne było jednak, że Blaine jest pierwszym od bardzo dawna gościem Cienistych Piasków. Być może nawet jedynym, a spoglądający na niego obwieś czekał całe życie by niczym szeryf stróżujący nad całym miasteczkiem na dzikim zachodzie, wypowiedzieć krótką dialogową linię jego życia.

Blaine Kelly skinął uprzejmie głową i jakby dla podkreślenia swoich pokojowych zamiarów odsunął wyraźnie prawą dłoń od kabury z bronią.

Coś w spojrzeniu taksującego go wzrokiem mężczyzny zdawało się dobitnie sugerować Blainowi, że zaufanie międzyludzkie to w zewnętrznym świecie towar niezwykle rzadki. Ten mierzący prawie siedem stóp wisus, dzierżący w dłoniach coś, co mogło kiedyś być dwukomorowym Winchesterem, wyglądał jak najzwyklejszy w świecie kloszard.

Tyle, że uzbrojony kloszard, a z takimi należało się liczyć.

Lecz coś w tym taksującym spojrzeniu (nie wspominając już o czymś, co niegdyś mogło być Winchesterem i teoretycznie wciąż mogło strzelać) mówiło, że jest w Cienistych Piaskach kimś naprawdę ważnym.

Blaine poczuł jak niczym arktyczny lodowiec naciera na niego lodowata fala załamania. Wątpił by kiedykolwiek udało mu się odnaleźć hydroprocesor. Teraz nie miał nawet siły mierzyć się ze zmianami jakie zaszły w świecie podczas gdy on i inni ludzie z Krypt siedzieli bezpiecznie pod ziemią. Bał się również tego, jak będzie wyglądał przywódca Cienistych Piasków (jeżeli w ogóle takowy jest) i reszta ludzi, których chcąc nie chcąc najpewniej tu spotka.

- Nazywam się Seth. Jestem przywódcą Straży w Cienistych Piaskach – oznajmił pilnujący wejścia mężczyzna, kiedy Blaine przekroczył półkolistą dziurę w murze, określaną najpewniej przez mieszkańców Cienistych Piasków z nobilitacją mianem bramy. – Co cię do nas sprowadza, wędrowcze?

Blaine już miał odpowiedzieć, kiedy skryta do tej pory za lewą częścią muru kobieta o ładnym uśmiechu wykrzyknęła pełna podekscytowania:

- O, Boże! Seth! On nosi jeden z tych strojów!

- Jakich strojów? – Seth zmarszczył czoło dając wyraz swojemu brakowi zrozumienia dla wypowiadanych przez kobietę słów. Blaine dostrzegł jak prawie niezauważalnie uniósł obie lufy Winchestera i stężał zaciskając palec na spuście.

- Strój mieszkańców Krypty! – piszczała podekscytowana dziewczyna. – On musi być z innego świata! Odwróć się – dodała. – Chcę zobaczyć twoje plecy.

Blaine Kelly pod dość wymownym i jednoznacznym ruchem Winchestera odwrócił się pokazując obojgu żółtą trzynastkę pyszniącą się dumnie na tyle jego regulaminowego, coraz mniej błękitnego kubraczka.

Seth opuścił broń. Wyglądało na to, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.

- Przepraszam – oznajmił dowódca straży Cienistych Piasków. – Mamy problemy z bandytami. Musimy podejmować odpowiednie środki ostrożności. Inaczej już dawno by nas tutaj nie było. Dobrze, że przynajmniej nie pojawiłeś się po zmroku. Moglibyśmy pomylić cię wtedy z jednym z tych wielkich, trujących radskoprionów.

Blaine kompletnie zignorował wyznania Seth’a o trawiących Cieniste Piaski problemach. Przynajmniej chwilowo. Później miał zamiar dowiedzieć się więcej.

- Skąd wiedzieliście jak wygląda odzież noszona w Kryptach?

Nim Seth zdążył przechylić nieco głowę ku lewemu ramieniu, wskazując tym samym na stojącą obok kobietę, ta wyrwała się jak młoda gazela widząca po raz pierwszy wodopój w Afryce i wypluła z siebie zdający się nie mieć końca potok słów.

- To ja wiedziałam! Cześć – dodała po chwili niezauważalnej wręcz przerwy i wyciągnęła przed siebie rękę. – Jestem Katrina (mam ładny uśmiech) – zatrzepotała przy tym zalotnie rzęsami. – Kiedyś mieszkałam w Krypcie. Była tu nie daleko. Początki wspominam dość dobrze. Wszyscy zdawali się być szczęśliwi, ale potem zaczęły się problemy. Było nas coraz więcej, zupełnie jakby Nadzorca nie mógł powstrzymać, albo nawet celowo wzmagał problem przeludnienia. Ludzie odchodzili. Opuszczali schron znikając w świecie zewnętrznym. Pozostawiali za sobą wszystko, aż w końcu było nas zbyt mało, by normalnie funkcjonować. Potem zaczęły się ataki gangów. Niektórzy znali kody dostępowe do głównej grodzi. Staraliśmy się je zmieniać. To znaczy, zmienialiśmy je, ale oni zawsze wracali. W końcu napadła na nas naprawdę wielka grupa. Przewodził jej jeden z byłych obywateli Krypty. Wtedy wszystko się rozsypało. Jakimś sposobem wysadzili drzwi zewnętrzne, przedostali się przez śluzę i…

- Gdzie jest twoja Krypta? – wtrącił Blaine próbując przerwać niepowstrzymaną lawinę słów Kariny. Powoli zbliżali się do momentu, kiedy nawet jej ładny uśmiech nie rekompensował unikatowego wręcz gadulstwa.

- … tak znalazłam się tutaj – ciągnęła Karina jak gdyby Blaine w ogóle nie istniał. – Ludność Cienistych Piasków przygarnęła mnie do siebie. Byłam wtedy nastoletnią dziewczyną. Aradesh pozwolił mi zostać. Teraz razem z Seth’em czekamy na przybywających do Piasków wędrowców i witamy ich zapewniając wszelkie niezbędne informacje.

Wyglądało na to, że zaprogramowana na wygłoszenie całego monologu Katrina w końcu przestała. Blaine spróbował raz jeszcze dowiedzieć się, gdzie znajduje się jej dawny schron.

- Twoja Krypta? Mówiłaś, że gdzie ona jest?

- Krypta 15? – Katrina zmarszczyła brwi jak gdyby dziwiąc się, że coś takiego może w ogóle kogokolwiek obchodzić. – Niedaleko stąd. Kilka dni drogi na wschód przez pustynię.

Blaine chciał właśnie zadać kolejne pytanie. Okazało się jednak, że Katrina zrobiła tylko krótką pauzę na złapanie oddechu. Dalej gdakała jak nośna kura podekscytowana kolejnym nadchodzącym jajkiem.

- Tylko, że tam już nikt nie chodzi. Po ataku najeźdźców i wygnaniu zorganizowaliśmy kilka ekspedycji, ale to samo robili w tym czasie bandyci. Krypta 15, mój dawny dom, została całkowicie złupiona przez szabrowników. Pozostały tam same bezużyteczne śmieci. Jeśli w ogóle…

- Nie mieliście przypadkiem hydroprocesora?

Katrina zmrużyła jedno oko i uniosła wydanie policzek. Brakowało tylko tego, żeby podrapała się przy tym po głowie. Siedzący pomiędzy Seth’em, a nią pies (mieszaniec, zwykły wyliniały kundel) ziewnął bezgłośnie rozdziawiając ostentacyjnie pysk.

- Hydroprocesor? Hydroprocesor? Hmm… ten mały moduł w głównym komputerze, nieopodal stanowiska Nadzorcy, który sterował procesem destylacji wody?

- Tak!!! – Blaine był podekscytowany możliwością rychłego powrotu do domu oraz faktem, że już w pierwszym napotkanym skupisku ludzi udało mu się natrafić na kogoś, kto nie tylko potrafi poprawnie wymówić słowo „hydroprocesor”, ale wiedział również, do czego służy i gdzie może znajdować się sprawny egzemplarz.

Jeden był wszystkim, czego Blaine Kelly potrzebował.

- Mieliśmy coś takiego – stwierdziła zamyślona Katrina. – Najeźdźcy chyba za bardzo by się nim nie interesowali. Tutaj w Cienistych Piaskach również nie był potrzebny. Musiałbyś sprawdzić sam. Może dopisze ci szczęście.

- Dzięki – odparł Blaine. Rozmowa z Katriną pokrzepiła go na swój sposób. On sam poczuł się po niej silniejszy. Gotowy do stawienia czoła jeszcze kilku przeciwnościom losu.

Jego radość przerwał nieco szorstki i niski głos Seth’a.