Poza tym, Wielka Wojna zniszczyła świat, w którym został stworzony. Nie było najmniejszego sensu dłużej chronić tajemnic Blasku. Jeżeli rozumiał to Blaine Kelly, to tym bardziej super zaawansowana, sztuczna inteligencja.
- ZAX, jakie badania tutaj prowadziliście?
ZAX wypluł z siebie wdrukowaną gdzieś w głębi jego obwodów gotową odpowiedź.
- Zostałem zaprogramowany z myślą o badaniach biologicznych, w tym nad patologią i genetyką. Moją podstawową funkcją, jest zdobywanie informacji o poziomie skomplikowania przekraczającym ludzkie zdolności poznawcze.
- Jak to rozumieć?
- FEV.
- FEV? – Blaine ściągnął do siebie brwi. Nazwa pierwszy raz wspomniana przez Nadzorcę Jacorena, z niewiadomych powodów, przepełniała go złowrogim lękiem. Na chwilę zrobiło się jakby chłodniej, zaś ściany klaustrofobicznego pomieszczenia dawnej placówki badawczej, zdawały się wyłaniać z mroku, osaczając Blaina i jego psa. Jak czające się w głębokiej nocy paszcze upiorów.
- FEV. To Akronim – wyjaśnił ZAX. – Wirus Przymusowej Ewolucji[3]. Moje badania określiły, że to wirus zmienno-absorpcyjny. Podobnie do RNA, kopiuje wzór DNA nosiciela, zapisując się w eksonach. Te eksony, są później w połączeniu z Wirusem Przymusowej Ewolucji, ponownie włączane do komórek nosiciela w sposób typowy dla wirusów. Cały proces powoduje, że komórki nosiciela regenerują swoje DNA.
Blaine słuchał w osłupieniu. Niewiele rozumiał ze ścisłej terminologii genetycznej, ale to, co stało za złowróżbnym akronimem Wirusa Przymusowej Ewolucji, napawało go immanentnym lękiem. Coś, jakaś jego część, podpowiadała, że proces mutacji zachodzących w świecie zewnętrznym, nie do końca był dziełem powojennego promieniowania. Jeżeli wirus taki jak FEV kiedykolwiek wydostałby się na zewnątrz, mutacji uległoby praktycznie wszystko, co żyje. Ten sam głos zdawał się oznajmiać, że Mistrz (ten wspomniany na taśmie transmisyjnej z jaskini pod Hub) dysponuje na północnym zachodzie kadziami z tym właśnie wirusem.
- Czy za pomocą FEV można zmutować ludzki organizm?
- Tak – odparł bez chwili namysłu ZAX. – Temu właśnie miał służyć proces.
Blaine Kelly zmarszczył czoło.
- Dysponujesz jakimiś danymi, które mógłbym przegrać na moje urządzenie?
- Jakie to urządzenie?
- PipBoy 2000.
- Tak – oświadczył natychmiast ZAX. – Slot twojego komputera będzie kompatybilny z moim. Jeżeli chcesz, udostępnię ci akta i informacje związane z FEV.
Blaine zbliżył się do maszyny i wynajdując jeden z licznych punktów dostępowych umiejscowionych na wybudowanej po prawej stronie „szafie-wieżyczce”, podpiął swojego Pipka, a ZAX w tej samej chwili zabrzęczał cicho i po niespełna dwóch sekundach oznajmił:
- Proces transferu zakończony.
Blaine skinął głową. Nurtowało go, co takiego zostało zapisane na dysku urządzenia. Wiedział jednak, że musi pohamować własną ciekawość. Wszystkie informacji wyniesione z Ośrodka Badawczego West Tek przyswoi, kiedy znajdzie się w bezpiecznej od niego odległości.
- ZAX, mogę zadać ci jeszcze kilka pytań?
- Oczywiście – syntetyczny, cyfrowy głos maszyny był spokojny i zrównoważony. – Wybuchła Wojna. Placówka została zniszczona. Moi Stworzyciele zostali zniszczeni. Nikt mnie tu nie odwiedza. Nie ma sensu bronić dostępu do informacji. Wszystko i tak przepadło.
- Jak można się zarazić wirusem?
- FEV nie można się „zarazić” w zwykłym rozumieniu tego słowa. Nie jest przenoszony drogą kropelkową. Zazwyczaj zakażenie następuje poprzez kontakt fizyczny, bądź bezpośrednie wstrzyknięcie, czy to w tkankę miękką, czy do krwiobiegu. Ponadto wirus jest bardzo odporny na czynniki zewnętrzne: w tym na promieniowanie jonizujące.
- To znaczy, że przetrwał konflikt nuklearny?
- Tak – Blaine miał wrażenie, że ZAX niemalże kiwa w tym momencie jakąś wewnętrzną, digitalną głową. – FEV to megawirus z proteinową osłonką wzmocnioną zjonizowanym wodorem. Dzięki temu może wchłaniać neutrony, nie stając się przy tym radioaktywny.
BOŻE…
- ZAX, jest jeszcze jedna rzecz, którą chciałbym wiedzieć…
ZAX wyczekiwał. Najwyraźniej nie widział sensu w zachęcaniu Blaina do kolejnego pytania. Wiedział, że człowiek i tak je zada.
- … co znajduje się na piątym poziomie testowym i jak mogę się tam dostać?
ZAX wyrecytował jedną ze swoich gotowych regułek informacyjnych:
- Poziom piąty: Bezpieczne laboratoria testowe. Na tym poziomie znajdują się laboratoria służące testom nad prototypami i przedmiotami ściśle tajnymi. To te badania stworzyły atmosferę naukową, konieczną do powstania Wirusa Przymusowej Ewolucji…
138
Zjeżdżaliśmy z Ochłapem na szósty poziom. To tam, wedle słów ZAX’a, mieściły się dwa generatory zaopatrujące Ośrodek Badawczy West Tek w energię elektryczną. Odpowiadający za oświetlenie i sprzęt awaryjny, wciąż najwyraźniej działał. Drugi - ten, który na mapie informacyjne z przekrojem Blasku łączył się bezpośrednio między innymi z niebieską windą - korodował nieaktywny. ZAX nie potrafił stwierdzić, czy został odłączony za sprawą przeciążenia sieci energetycznej, fali uderzeniowej głowicy jądrowej, czy celowego działania, albo po prostu poprzez zgubny wpływ czasu. Według Komputera, istniało duże prawdopodobieństwo, że generator jest uszkodzony w stopniu uniemożliwiającym naprawę.
Miałem nadzieję, że to nieprawda.
Dwuskrzydłowe, stalowe drzwi czerwonej windy rozsunęły się. Znaleźliśmy się w barakach i punkcie dowodzenia. Ku mojemu zdziwieniu i nieznacznemu pokrzepieniu, niektóre z zawieszonych pod sufitem jarzeniówek, lśniły wątłym światłem. Mimo to wciąż było ciemno. Chłonący promieniowanie mech porastał strop, ściany i podłogę - nie wspominając już o zniszczonych sprzętach i wyposażeniu. Umieszczony po lewej stronie szybu wywietrznik, szumiał i stękał, kiedy fale chłodnego powietrza wyzierały z niego niczym szpony samej śmierci.
Lampka, standardowy element wyposażenia w moim PipBoy’u 2000, sprawowała się wyśmienicie. Dawała światło o wartości dziesięciu lumenów. Mocno rozproszone, jednak umożliwiała względnie wyraźne widzenie na odległość… nie wiem, niespełna dwóch metrów? Czułem się dobrze, mogąc przegnać mrok, ale Ochłap zdawał się robić coraz bardziej niespokojny. Idąc przez korytarz, zaczął w pewnym momencie łasić się przy mojej nodze niczym zagłodzona, spragniona pieszczot wiewiórka. E widentnie zerkał z nadzieję w oczach na wiszący na moich plecach plecak.
Nie wiem, czy ten mały cwaniak był faktycznie przerażony, czy po prostu zaczął z wolna uzależniać się od Stimpaków. W żadnych raportach medycznych nie napotkałem nigdy wzmianki, o postępującym uzależnieniu. Z drugiej strony, Stimy stosowano doraźnie. Od czasów historii z Kryptą w Bakersfield, ja i pies ewidentnie ich nadużywaliśmy.
Obiecałem sobie, że jak tylko opuścimy Blask, wezmę się w garść. Zamierzałem powiedzieć Ochłapowi: „słuchaj, kolego, koniec ze szprycami!”.
Teraz jednak, kiedy pies zwrócił moją uwagę na zawartość plecaka, wiedziałem, że potrzebuję ich równie mocno, co on. Zrobiłem dwa zastrzyki. Jeden sobie, drugi Ochłapowi. Obaj poczuliśmy się lepiej, a załatwienie sponiewieranych na podłodze robotów stróżujących, poprawiło nasz humor jeszcze bardziej.
Tuż za blaszanymi pudłami, znajdowała się winda kursująca na piętro numer pięć. Wiedziałem, że wpierw muszę uruchomić generator, ale mimo wszystko nie mogłem sobie odmówić tej czczej, dziecięcej wręcz nadziei. Los zadrwił ze mnie mniej więcej tyle samo razy, co stanął w mojej obronie; wybaw iając mnie z głębokiej opresji.