Выбрать главу

– Tak, w porządku – odparła, urywając kawałek papierowego ręcznika.

– W tej sytuacji zdenerwowanie to rzecz naturalna. Prawdę mówiąc, nawet czuję się raźniej, że nie tylko ja jestem zdenerwowana.

– To prawda.

Lena wzięła leżący na blacie pielęgniarski fartuch i weszła do kabiny, żeby się przebrać.

– Jestem nawet bardzo zdenerwowana – rzuciła za nią Molly, a kiedy nie uzyskała odpowiedzi, burknęła: – W porządku.

Lena zdjęła bluzę mundurową i powiesiła ją na haczyku. Rozpinała właśnie koszulę, kiedy rozległo się pukanie do drzwi łazienki.

– Jesteście już ubrane? – zapytał z korytarza Nick Shelton.

– Tak – odpowiedziała Molly.

– Nie – zawołała Lena.

– Przepraszam – mruknęła Molly.

Ale Nick wszedł już do środka. Usiadła więc na klozecie, nie zamierzając się dalej rozbierać w jego obecności, mimo że rozdzielały ich zamknięte drzwi kabiny.

– Chciałem tylko powiedzieć… – zająknął się. – Chciałem tylko…

– Damy sobie radę – zapewniła Molly, jakby świetnie wiedziała, co go martwi.

Lena zerknęła przez szparę w drzwiach i zauważyła, że Molly tuli się do niego.

– Wszystko będzie w porządku – szepnęła.

– Nie musisz tego robić – rzekł.

– Gdybym to ja tam była, a Sara…

– Na Sarę nie czeka w domu dwoje dzieci. Na pewno dokładnie to by ci powiedziała, gdyby tu była.

Molly obejrzała się na zamkniętą kabinę, więc i Lena zaczęła się szybko przebierać, żeby nie pomyśleli, że ich podgląda. Kiedy spuściła spodnie, scyzoryk, który zawsze nosiła w tylnej kieszeni, zabrzęczał o kafelki podłogi. Znów wyjrzała przez szparę, żeby sprawdzić, czy Molly i Nick nie zwrócili na to uwagi. Nadal porozumiewali się szeptem, nie przejmując się jej obecnością. Shelton ewidentnie chciał namówić Molly do zmiany decyzji. Trudno go było za to winić. Nikt przecież nie mógł zagwarantować, że bandyci nie powitają z radością następnych zakładniczek.

Otworzyła scyzoryk i przeciągnęła palcem po ostrzu. Miało zaledwie osiem centymetrów długości, ale i tak można nim było zranić człowieka. Pozostawało tylko pytanie, gdzie mogłaby go ukryć na wypadek rewizji na posterunku.

– Za łatwo się na to zgodzili – powiedział głośniej Nick, żeby i ona słyszała. – Zwykle ci, co przetrzymują zakładników, są bardzo nerwowi, trudno przewidzieć ich reakcje. Trzeba z nimi pertraktować jakiś czas i zdobyć ich zaufanie, zanim się na coś takiego zdecydują. Tymczasem ci od razu postanowili wypuścić Marlę.

Lena wciągnęła spodnie od stroju pielęgniarki. Były co najmniej o jeden numer za duże, ale i tak spodziewała się czegoś gorszego.

– Może po prostu zgłodnieli – rzuciła przez drzwi.

– Chyba jednak nie o to chodzi – mruknął Shelton. – Najwyraźniej doskonale wiedzą, co robią. Przecież nie pozatykali otworów wentylacyjnych dla zabawy. Świetnie wiedzą, że dysponujemy minikamerami i że wprowadzenie ich do szybu wentylacyjnego jest standardową procedurą. Boję się, że to może być pułapka dla pozyskania dalszych zakładników.

Lena zsunęła miękki pantofel, wrzuciła do niego scyzoryk, wsadziła nogę i pokręciła stopą, żeby ułożył się w podbiciu.

– Leno? – zagadnął Nick.

– Zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństwa – odparła, nie mogąc się oprzeć wrażeniu, że traktuje ją jak dziesięciolatkę, a nie doświadczoną policjantkę.

Wciągnęła bluzę, która z kolei okazała się trochę za ciasna w biuście. Na naszywce kieszonki było wypisane nazwisko MARTIN. Zaczęła się zastanawiać, czy to strój wyjątkowo szczupłego mężczyzny, czy też dziewczyny z wątłym biustem.

Kiedy otworzyła drzwi kabiny, Molly pospiesznie odskoczyła od Nicka, jakby została przyłapana na gorącym uczynku. Lena spojrzała na swoje odbicie w lustrze i przemknęło jej przez myśl, że w tej bluzie wyraźnie rozchodzącej się na biuście wygląda jak dziwka z podrzędnego filmu pornograficznego. Zresztą, wziąwszy pod uwagę niektóre pielęgniarki z tutejszego szpitala, które często widywała w nocnych lokalach, nawet pasowałaby do tego środowiska.

– Domyślam się, że nie ufasz Wagner – odezwała się do Nicka.

– A wiesz dlaczego? – zapytał i nie czekając na odpowiedź, dodał: – Na pewno słyszałaś plotki, ale wyznam ci to wprost. To ja się wtedy wahałem. Nie ona. Bo ona nigdy się nie waha. Jest jak bryła lodu. I powiem ci jeszcze coś. – Zerknął przelotnie na Molly. – Ona nie lubi kobiet.

Lena głośno fuknęła z pogardą.

– To prawda – rzekł Shelton. – Z chęcią wykorzystuje kobiety do roli przynęty. I dokładnie to samo wykombinowała teraz, jakkolwiek by na to patrzeć. Coś podobnego stało się w Ludowici. Wysłała z misją przebraną policjantkę, którą bandyci dołączyli do zakładników. A dziesięć minut później zastrzelili.

– I wszystko przez to, że ty się zawahałeś? – spytała z niedowierzaniem Lena, ale domyśliła się po jego spojrzeniu, że dręczy go poczucie winy, i szybko pożałowała swych słów głównie dlatego, że naraziła się Molly Stoddard, do tego w sytuacji, która była i tak bardzo stresująca.

– Przygotuj się na to, że nie wszystko pójdzie po twojej myśli – ciągnął Shelton. – Służysz w policji wystarczająco długo, by zdawać sobie sprawę, że coś tu jest nie tak. Powinnaś to wyczuwać intuicyjnie. I na pewno wyczuwasz.

– Zaczekam na zewnątrz – rzuciła Lena, doszedłszy do wniosku, że dobrze będzie dać im jeszcze trochę czasu sam na sam.

Wyszła z łazienki i omal nie zderzyła się z jednym z agentów negocjatorki. Huknęłaby głową w jego pierś twardą jak ściana, gdyby nie złapał ją za ramiona. Przytrzymał ją jednak nieco za długo, toteż wyszarpnęła ręce, starając się pohamować wściekłość. Podeszła do Wagner, która rozmawiała przez telefon komórkowy u wylotu korytarza. Na jej widok szybko skończyła rozmowę.

– Co masz w bucie? – zapytała ostro.

– Nic. Jest tylko za ciasny – odparła Lena. – Podobnie jak ta bluza.

– Lepsza za ciasna niż za luźna – orzekła negocjatorka. – Co się stało z twoją wargą?

Odruchowo uniosła dłoń do ust, jeszcze zanim zdała sobie sprawę, że zdradziła się tym ruchem.

– Drobny wypadek – burknęła, choć nawet dla niej samej zabrzmiało to jak wymówka.

Wagner zmierzyła ją krytycznym spojrzeniem, ale nie skomentowała tego.

– Nie ufam pani, Adams, ale powierzam pani to zadanie, bo dobrze zna pani posterunek, a poza tym, powinna pani wzbudzić zaufanie bandytów.

– Dzięki za zaufanie.

– Moje zaufanie nie jest pani do niczego potrzebne – wycedziła ostrzej negocjatorka. – Proszę posłuchać uważnie: Ma pani tylko dostarczyć na komisariat żywność i wyprowadzić stamtąd Marlę Simms tak szybko, jak tylko będzie to możliwe.

– Rozumiem.

– Nie oczekuję żadnych bohaterskich wyczynów i nie chciałabym, żeby dołączyła pani do grona zakładników.

Lena wbiła wzrok w ziemię, usiłując zachować obojętną minę. Miała wrażenie, że Wagner czyta jej w myślach.

– Jeśli nawet wydaje się to pani dobrym pomysłem, to jest pani o wiele bardziej przydatna tutaj niż na posterunku. Ma pani dużo doświadczenia w reagowaniu na zagrożenie. Będę potrzebowała pani fachowej pomocy.

Zabrzmiało to szczerze, toteż Lena zdecydowała się powiedzieć otwarcie, co jej leży na sercu.

– Mam wrażenie, że próbuje mi pani zamydlić oczy. Wagner uśmiechnęła się krzywo, uniosła nieco brwi i popatrzyła jej prosto w oczy. Lena widziała już nieraz podobne spojrzenie u ludzi, którzy dochodzili do wniosku, że jej nie doceniali.

– Może trochę, ale pracowała pani z Bradem Stephensem. Niewykluczone, że będzie miał pani coś do przekazania. Dobrze wiem, że policyjni partnerzy wypracowują sobie własny kod porozumienia.

– Brad nie był moim partnerem.

– Nie mamy czasu na korygowanie pani mniemania o sobie – upomniała ją negocjatorka. – Zależy mi, żeby po powrocie z posterunku naniosła pani szczegółowo na planie, gdzie wszyscy się znajdują. Muszę wiedzieć, ile biurek i regałów barykaduje drzwi i jak bandyci są uzbrojeni. Bo chyba potrafi pani odróżnić siga od Smitha i wessona albo glocka? Detektyw Wallace przypuszcza, że obrzynek jest marki Wingmaster. Nie wiemy jednak, ile mają do niego amunicji i jakiego kalibru. Czy wciąż noszą kamizelki kuloodporne? Jak się zachowują? Może któryś z nich zaczyna powoli robić w gacie? Może dałoby się go przekonać i nastawić przeciwko koledze? Chciałabym znać wszystkie ich słabe strony, a nie zdobędę żadnych informacji, jeśli pani stamtąd nie wróci.