Pacino wrócił myślami do sterowni. Odgłos silników rakietowych wzmógł się do ogłuszającego huku i nagle wszystkie inne dźwięki ucichły. Pacino miał wrażenie, że świat stanął w miejscu. Nie wiedział, czy stracił poczucie czasu, czy słuch. Nie był pewien, czy system zadziałał, dopóki nagle nie poczuł, że znajduje się w pozycji poziomej. Wisiał w powietrzu równolegle do pokładu, zaciskając dłonie na dźwigniach aktywatorów TESA. Wydawało mu się, że waży pół tony. Ręce nie mogły utrzymać jego ciężaru, puścił uchwyty i poszybował przez sterownię, wpadł na tylną przegrodę, uderzył głową w konsolę inercyjnego systemu nawigacyjnego i osunął się na pokład. W oczach zawirowały mu gwiazdy i świat wokoło pomału pogrążył się w czarnym mroku.
Rufę Devilfisha ogarnęły ryczące płomienie, gdy odpaliło dwanaście par silników rakietowych pocisków Vortex Mod Alpha i wszystkie osiągnęły pełny ciąg. Ster kierunku, rufowe stery głębokości i pędnik stopiły się od wysokiej temperatury.
System przeciwtorpedowy uruchomił się na głębokości testowej okrętu. Dziobowe stery głębokości miały wznios ćwierć stopnia, trwało alarmowe opróżnianie dziobowych zbiorników balastowych. Atomowy okręt podwodny wiszący nieruchomo w wodzie na głębokości czterystu metrów zamienił się nagle w podwodną rakietę. Pęcherz powietrza i pary rósł wokół poszycia kadłuba, aż otoczył cały okręt od dziobu do silników rakietowych. Devilfish wystartował z przyspieszeniem dziesięciu g, osiągnął szybkość pięćdziesięciu węzłów, potem stu i pędził przez morze, dopóki nie skończyło się paliwo rakietowe. W momencie wyłączenia się silników miał prędkość dwustu pięciu węzłów i wznosił się pod kątem dwóch stopni. Oddalał się od ścigającej go torpedy Tigershark i pruł do góry ku warstwie termicznej. Opór wody złamał peryskop i maszt anteny radiowej BRA-44, zgniótł kopułę sonarową i kiosk. Zanim okręt wystrzelił ponad warstwę termiczną, siła przyspieszenia oderwała rury parowe od prawego turbogeneratora i maszynownia zaczęła się szybko wypełniać parą, która zagrażała życiu wszystkich ludzi znajdujących się w części rufowej – mogli ugotować się jak homary.
Torpeda Tigershark prowadząca pościg wyczuła, że kończy się jej paliwo rakietowe i zdetonowała głowicę bojową z materiałem wybuchowym PlasticPak tysiąc metrów za rufą Devilfisha. Fala uderzeniowa eksplozji dotarła do tylnej części kadłuba tuż przed oderwaniem się okrętu od powierzchni morza i przedziurawiła zbiornik balastowy numer trzy. Devilfish poszybował łukiem w powietrzu i opadł na wody Atlantyku. Gwałtowne przyhamowanie przemieściło wszystko z rufy na dziób. Ogromna siła skierowana do przodu wyrwała z zamocowań urządzenia i płyty pokładów. Kiedy USS Devilfish osiadł na falach, był trudnym do rozpoznania obiektem ze spłaszczoną kopułą sonarową, zgniecionym kioskiem i zniszczoną, osmaloną rufą.
Okręt zaczął nabierać wody i pogrążać się wolno w morzu.
Pokładem wstrząsnął start jedenastego i dwunastego javelina. Victor Krivak uśmiechnął się szeroko. Czekał, aż jednostka Jeden Zero Siedem podejdzie okrętem na głębokość dwudziestu metrów – wynurzenia masztu – żeby mógł zalać komorę ewakuacyjną i opuścić Snarca, zanim amerykańskie okręty i samoloty poszukiwawcze znajdą go po śladach pocisków na niebie. Była szansa, że Snarc ucieknie, okrąży Amerykę Południową i dotrze do czerwonych Chin, ale procesor węglowy zdradzał objawy tak głębokiej katatonii, że zapewne nie umiałby się wymknąć Amerykanom, którzy przechwyciliby go i zniszczyli. Głębokościomierz w komorze ewakuacyjnej pokazał w końcu sześćdziesiąt pięć stóp – był wyskalowany po amerykańsku – i Krivak zabrał się do zalewania komory. Już wcześniej włożył pneumatyczną kamizelkę ratunkową, akwalung oraz płetwy i przywiązał do tułowia swój bagaż.
Rozkazał lokalnemu panelowi otworzyć zawór wylotu powietrza do wnętrza modułu dowodzenia i kiedy wskaźnik zasygnalizował wykonanie czynności, polecił otworzyć zawór dopływowy i wpuścić wodę morską do komory. Poziom ciepłej wody atlantyckiej szybko rósł, aż sięgnął górnego włazu. Panel sterowniczy i głowa Krivaka znalazły się w niszy za stalową przegrodą, gdzie pozostał pęcherz uwięzionego powietrza. Krivak zamknął zawór odpowietrzający i czekał, aż ciśnienie w komorze zrówna się z morskim, by mógł otworzyć górny właz i wydostać się na zewnątrz.
Tigershark wystrzelony w pierwszej kolejności obudził się później niż inne i usłyszał odgłosy rzezi, gdy torpedy numer dwa i trzy rozerwały się nawzajem we wspólnej eksplozji. Uruchomił silnik i zaczął powoli zataczać krąg w poszukiwaniu celu, lecz w okolicy odnajdywał tylko pęcherze powietrza będące pozostałością po podwójnym wybuchu. Tigershark rozszerzył obszar poszukiwań, ale wykonując drugi i trzeci krąg, też nic nie wykrył. Przestawił stery i wzniósł się ku powierzchni morza, mając nadzieję, że cel jest ponad warstwą termiczną.
Zdumiony, że cel znajdował się tak blisko, choć był zupełnie niewidoczny z dołu, Tigershark uzbroił głowicę bojową i zatoczył krąg. Odstrzelił pierwszy człon, odpalił silnik rakietowy i przyspieszył. Obiekt rósł w celowniku.
Krivak dał nura pod stalową przegrodę i znalazł się pod otwartym górnym włazem komory ewakuacyjnej Snarca. Poruszył płetwami, wzniósł się, wystawił głowę z otworu i położył ręce na poszyciu kadłuba. Wiedział, że ma tylko dwadzieścia sekund do zamknięcia włazu przez komputer i siłowniki hydrauliczne mogą przeciąć go na pół. Ale worek z jego rzeczami zahaczył o dźwignię ręcznego sterowania zaworem. Krivak zastanowił się przez moment, czy go nie zostawić, w końcu zanurkował w dół, odczepił worek i szybko wrócił do góry, wpatrując się w klapę włazu. Wydostał się z okrętu i chwilę później właz zaczął się wolno zamykać. Krivak dwa razy klepnął w kadłub na pożegnanie i popłynął ku powierzchni morza.
Tigershark numer jeden widział, jak cel rośnie, ogromnie, w końcu wszystko przesłonił. Tuż przed uderzeniem w zanurzony opasły kadłub torpeda zdetonowała swój ładunek PlasticPak. Gwałtowna eksplozja rozniosła część rufową okrętu podwodnego i oderwała ją od części dziobowej. Fala uderzeniowa dotarła do płetwonurka opuszczającego zaatakowany obiekt.
Gdy pomarańczowa kula ognia opadła, ostygła i zamieniła się w kwadrylion pęcherzy pary, z toperdy już nic nie zostało. Kiedy morze uspokoiło się i dziobowa część okrętu zaczęła tonąć, trafiły w nią dwa następne Tigersharki i rozerwały ją na drobne kawałki, zanim opadła na głębokość krytyczną.
Część dziobowa SSNX Devilfish wynurzyła się wolno z morza, gdy część rufowa zaczęła tonąć. Dwadzieścia mil za okrętem dwa pozostałe Tigersharki zataczały kręgi w poszukiwaniu celu.
Kapitan Michael Pacino leżał na pochylonym ku rufie pokładzie sterowni, Vermeers wrzeszczał mu coś w twarz, lecz Pacino nic nie słyszał, otworzył oczy i spróbował usiąść, ale czuł się tak, jakby miał połamane wszystkie kości. Nie było światła, paliły się tylko przyćmione awaryjne latarnie bojowe zasilane z akumulatorów. Pacino otworzył usta, żeby się odezwać, gdy nagle odzyskał słuch i poraził mu uszy wrzask Vermeersa: Musimy opuścić okręt, sir!