Выбрать главу

Kapitan George Dixon zmierzył gniewnym spojrzeniem aresztowanego intruza, który siedział przy stole konferencyjnym w jego kajucie w pożyczonym, źle dopasowanym kombinezonie podwodniackim.

– Muszę się upewnić, czy dobrze zrozumiałem, kim pan naprawdę jest, poruczniku – powiedział Dixon nieprzyjaznym tonem. – Wdziera się pan na mój okręt, a potem oświadcza mi, że cała moja sieć łączności jest rozpracowana, przestała być bezpieczna i nie mogę jej używać. A to oznacza, że nie mam kontaktu z dowództwem podwodnym. I ma pan dla mnie jakiś przenośny gadżet komputerowy, który umożliwi mi komunikowanie się z Narodowym Centrum Dowodzenia Wojskowego z ominięciem sieci łączności bojowej. Tyle że wiadomości będą przekazywane internetową pocztą elektroniczną.

– Żeby można je było weryfikować tajnymi legalizatorami SAS, panie kapitanie – odrzekł Oliver. – Nie ma mowy, żeby ten system został kiedykolwiek rozpracowany. Te notebooki i SAS omijają system danych taktycznych naszej marynarki wojennej, do którego są teraz podłączeni Chińczycy i może Hindusi.

– A może powinienem pana uznać za agenta działającego na rzecz któregoś z obcych państw i aresztować?

– A może powinien pan skorzystać z pakietu SAS i sprawdzić autentyczność wiadomości e-mailowej?

Dixon przygładził dwoma palcami nawoskowane wąsy. Miał metr osiemdziesiąt pięć wzrostu i ciemne włosy. Był młody jak na dowódcę okrętu podwodnego, ale służył kiedyś z Davidem Kane’em, który później awansował na admirała i ułatwił mu karierę. Podczas wojny japońskiej Dixon pływał najpierw jako młodszy oficer na okręcie podwodnym 6881, potem został nawigatorem na okręcie klasy Seawolf. W czasie wojny na Morzu Wschodniochińskim służył na innym 6881 jako XO, a w końcu mianowano go dowódcą Leoparda, okrętu podwodnego nowej klasy Virginia, który po testach morskich dostał pilne zadanie specjalne w zatoce Bo Hai. Wiodąc pełne napięcia życie podwodniaka, Dixon zdołał się jednak zakochać w piękności z Charleston, ożenił się z nią, zbudował dom i doczekał dwóch synów. Chłopcy odziedziczyli po matce jasne włosy i niebieskie oczy, po ojcu energię, zapał i umiejętność logicznego myślenia. Byli teraz z matką na drugiej półkuli i Dixon nie widział całej trójki od pół roku. W lewej kieszeni kombinezonu nosił stale złotą monetę, którą dostał od żony w pierwszą rocznicę ślubu. Kiedy nie był pewien, jak powinien postąpić, tak jak teraz, lubił ją wyjmować i czuć w dłoni jej ciężar.

Podniósł słuchawkę telefonu.

– Oficer pokładowy, przysłać do mojej kajuty nawigatora i łącznościowca. I oderwać od ćwiczeń w torpedowni oficera wykonawczego.

Czekając na przybycie wezwanych, Dixon znów sprawdził wiadomość. Okręt pozostawał wciąż jeszcze na głębokości peryskopowej. Kołysał się na falach, podczas gdy daleko za horyzontem płynęła pierwsza chińska grupa bojowa, która opuściła Luszun, oddalając się z każdą minutą. Rozległo się pukanie do drzwi.

– Wejść! – zawołał Dixon.

– Nawigator i łącznościowiec meldują się, sir – oznajmił rudowłosy nawigator MacGregor. Szkot miał zawsze taki głos, jakby właśnie przełykał fusy z kawy. Mówił zazwyczaj tak szybko, że na jego poprzednim okręcie nazwano go „Nadajnik”.

– Panowie, wydaję wam rozkaz wyjęcia z sejfu pakietu SAS osiem zero cztery echo trzy.

– Tak jest, sir – odpowiedział MacGregor. – Mam obowiązek zapytać o powód.

Dixon spojrzał na Olivera. Porucznik skinął głową. Kapitan wręczył Szkotowi notebook. MacGregor przeczytał e-mail z listem polecającym porucznika Olivera i popatrzył niepewnie na Dixona. Potem chwycił za ramię młodego chorążego Wilkinsa i ruszył wraz z nim do kajuty oficera wykonawczego. Kiedy kapitan czekał na ich powrót, weszła do kajuty XO Donna Phillips, szczupła brunetka średniego wzrostu. Miała na sobie przepocony strój do ćwiczeń, jej szyję otaczał ręcznik. Mięśnie jej barków i ramion były jeszcze napięte od podnoszenia ciężarków w torpedowni. O innej porze siedziałaby w nienagannie odprasowanym kombinezonie, pracując w swojej kajucie, gdzie panował wzorowy porządek. Strzygła się na pazia i, wyjąwszy porę ćwiczeń, była zawsze starannie uczesana, fryzura uwydatniała jej wystające kości policzkowe. Ciemne oczy spoglądały surowo. Dixon pływał z Phillips od dwóch lat i był z niej bardzo zadowolony, choć uważał, że trzyma załogę zbyt mocno w ryzach i mogłaby trochę ludziom pofolgować.

– XO, przedstawiam ci porucznika Bretta Olivera, przydzielonego czasowo do NSA, a teraz do nas.

– Powie mi pan, co się dzieje, kapitanie?

Dixon wręczył jej notebook, żeby przeczytała o Oliverze. Uniosła brwi. MacGregor i Wilkins wrócili z foliowym pakietem. Wilkins niósł go tak, jakby to była bomba zegarowa.

– Legalizator SAS osiem zero cztery echo trzy, sir. Proszę zweryfikować, czy to właściwy – powiedział.

Dixon przyjrzał się zmrużonymi oczami nadrukowi na pakiecie.

– Osiem zero cztery echo trzy. Pakiet właściwy – potwierdził. – Proszę otworzyć.

Wilkins rozerwał folię i wyjął fiszkę z długim rzędem liter i cyfr.

– Nawigator, zalegalizować wiadomość w komputerze – rozkazał Dixon.

MacGregor przeniósł wzrok z kartki na e-mail i z powrotem.

– Wiarygodność wiadomości sprawdzona, sir. E-mail jest autentyczny – oświadczył.

Dixon skinął głową.

– Zabrać pakiet SAS i zniszczyć pod kontrolą dwóch ludzi.

Młodsi oficerowie opuścili kajutę. Kiedy zamknęli za sobą drzwi, mały komputer zaczął brzęczeć. Phillips spojrzała na ekran.

– Jest drugi e-mail – powiedziała.

– Popatrzymy – mruknął kapitan. Z anteny peryskopowej dotarła następna wiadomość wysłana przez Internet. – To też wymaga legalizacji.

Otworzenie drugiego pakietu SAS zajęło kolejne kilka minut. Kiedy autentyczność nowej wiadomości została potwierdzona, Dixon podniósł wzrok na Phillips i Olivera. Dowódca okrętu nadal miał surową, bojową minę, ale pobladł na twarzy. Sięgnął wolno po słuchawkę telefonu i połączył się z oficerem pokładowym na stanowisku dowodzenia.

– OOD, tu kapitan. Sprowadzić okręt w dół, zwiększyć szybkość do maksymalnej i zbliżyć się do chińskich sił nawodnych. Podgrzać wszystkie cztery torpedy Mark 58 Alert/Acute Mod Plasma. Przygotować wyrzutnie jeden i dwa i otworzyć wrota zewnętrzne. W odległości dziesięciu tysięcy metrów od najbliższego okrętu grupy bojowej zwolnić do dziesięciu węzłów, zmniejszyć obroty głównych pomp chłodziwa i zarządzić ciszę taktyczną. I przysłać nawigatora z powrotem do mojej kajuty.

– O co chodzi, kapitanie? – zapytała Phillips.

Dixon spojrzał na dwójkę oficerów.

– Wygląda na to, że mamy wojnę.

Lien Hua szedł w strumieniach siekącego deszczu betonowym nabrzeżem. Jego czarny mundur z nielicznymi wybranymi odznakami przemókł zupełnie. Nie było to miłe, ale przecież wiedział, że wkrótce się przebierze. Mokre ubranie przypominało mu o dzisiejszym ciężkim zadaniu. Dotarł do zapory bezpieczeństwa, gdzie stał samochód służbowy admirała. W środku siedziała żona Liena z córeczkami.

– Cześć, dziewczynki – powiedział i uśmiechnął się mimo odczuwanego napięcia. – Co tu robicie? – Spojrzał na piękną twarz żony. Jej oczy poszukały jego oczu. Uśmiechnęła się do niego, wysiadła z samochodu i osłoniła głowę parasolką, która zatrzepotała głośno na wietrze. Objęła Liena, pocałowała mocno i przytuliła. Przysunęła wargi do jego ucha, sztorm prawie zagłuszył jej słowa.

– Chciałam ci powiedzieć, że cię kocham. I żebyś na siebie uważał. I że przykro mi z powodu naszej kłótni.

Lien Hua uśmiechnął się i pocałował żonę w policzek. Potem cofnął się, żeby spojrzeć jej w oczy, oczy księżniczki.