Выбрать главу

Ów okręt był najpotężniejszą podwodną jednostką bojową, jaką kiedykolwiek skonstruowano, dopóki nie przepołowiły go torpedy z głowicami plazmowymi wystrzelone z ukraińskiego okrętu podwodnego czekającego w zasadzce. Podczas ataku zginęła większość załogi. Nad miejscem zatonięcia zebrały się jednostki ratownictwa morskiego, wydobyły wrak i przyholowały do stoczni. Niewiele części okrętu z wyjątkiem kadłuba nadawało się do ponownego wykorzystania. Ale ponieważ budowa kadłuba okrętu podwodnego jest droga i czasochłonna, stocznia w Newport News i dział elektryczności firmy DynaCorp zaczęły konstruować zupełnie nowy okręt podwodny na reanimowanym kadłubie. Nawet płyty pokładów poszły na złom. Kadłub naprawiono i pospawano, wycięto zniszczone śródokręcie i sprowadzono z Groton nowy moduł.

Wnętrzności mechaniczne – silnik elektryczny, główne silniki napędowe, turbiny zasilające, generatory pary i reaktor – usunięto przez dziury w kadłubie. Nowe mechanizmy przypłynęły z Groton. Zabrano je z tamtejszej linii montażowej, na której powstawały nowe okręty podwodne klasy Virginia. W pomieszczeniach części dziobowej zainstalowano nowe płyty pokładów, z Groton ściągnięto nowe konsole bojowe, wewnątrz okrętu poprowadzono nowe przewody elektryczne i rury. Przyspawano nowy kiosk i wstawiono nowe maszty. Po dwunastu miesiącach bezkształtny, zardzewiały wrak przeistoczył się w jednostkę pływającą gotową do ceremonii zwodowania.

Miesiąc później okręt mógłby być gotowy, uzbrojony i przekazany flocie. Ale rozkaz szefa operacji morskich, że SSNX ma być szybszy od nieprzyjacielskich torped, zahamował dalsze prace. Okręt czekał bezradnie w suchym doku, aż Pacino wymyśli sposób, jak zrobić z niego jednostkę torpedoodporną.

Również sprawa uzbrojenia SSNX-a utknęła w martwym punkcie. Projekt Tigershark miał wiele fatalnych wad. Niemal wszystkie wystrzelenia testowe kończyły się katastrofą. Większość zabójczych tigersharków naprowadzała się uparcie na własny okręt, zamiast na przeciwnika, tylko dwie torpedy dotarły do bezzałogowego celu. Tigersharki nadawały się jedynie do odpalania z samolotów, program należało uznać za całkowicie nieudany. Wyglądało na to, że nie ma sposobu nauczenia procesorów węglowych, że zanurzony obiekt za nimi to nie wróg, lecz ich macierzysty okręt podwodny, gdyż w przeciwieństwie do swoich krzemowych kuzynów nie mogły mieć zaprogramowanych blokad bezpieczeństwa. Jak dotąd, nikt nie potrafił powtórzyć sukcesu procesora węglowego Snarca w torpedach Tigershark. Powodem musi być brak miejsca, pomyślał Pacino. Mózg Snarca zajmował większą część pokładu w przedziale dziobowym. Tymczasem w tigersharku przestrzeń dla mózgu torpedy ograniczała się do trzydziestu centymetrów sześciennych.

Ale gdyby Pacino rozwiązał problem, SSNX z systemem Tigershark nie tylko powróciłby do roli najpotężniejszego okrętu podwodnego świata, lecz byłby lepszy niż przedtem. Skrót SSN oznaczał atomowy okręt podwodny, litera X – eksperymentalny. Okręt nazwano początkowo SSNX, gdyż był prototypem nowej klasy okrętów podwodnych, której w końcu nadano nazwę Virginia. Pacino wniósł swój wkład w projektowanie SSNX-a. Dzięki niemu powstał okręt, który stanowił rozwiązanie wszystkich problemów, z jakimi on sam zetknął się podczas siedemnastu lat podwodnej służby.

Pacino wspiął się po schodach ustawionych obok części rufowej, wyciągnął rękę i dotknął kadłuba oświetlonego mocnymi reflektorami. Chłodny metal miał zieloną barwę podkładowej nieorganicznej farby cynkowej. Okręt nosił zimną, bezosobową nazwę programu, SSNX, dopóki nie wypełniono ostatniej woli umierającego admirała Doncheza i admirał O’Shaughnessy nie ochrzcił go imieniem słynnego amerykańskiego okrętu podwodnego Devilfish. Tak nazywał się przed laty pierwszy okręt klasy Pirania dowodzony przez Pacina, który zatonął pod polarną powłoką lodową, gdy rosyjski admirał Nowskoj wystrzelił torpedę z głowicą nuklearną i zatopił Devilfisha, ale również jego własny okręt klasy Omega.

Po tamtym wydarzeniu Pacino odszedł z marynarki. Ale pewnego dnia admirał Donchez zawiadomił go, że okręt jego najlepszego przyjaciela wpadł w ręce czerwonych Chińczyków. Zanim Pacino się obejrzał, stał w sterowni Seawolfa sto metrów od chińskiego nabrzeża i kiedy wystrzelił pierwszy pocisk manewrujący, przestał myśleć o Devilfishu, przynajmniej do czasu, kiedy otrzymał naramienniki admirała i stanowisko dowódcy floty. Czerwoni zapanowali na Morzu Wschodniochińskim. Flotylla ich okrętów podwodnych posłała na dno amerykańskie jednostki pływające o łącznej wyporności miliona ton. Donchez nalegał, żeby SSNX-a nazwać Devilfish. Może to nie zaawansowane systemy sonarowe i siła ognia okrętu wygrały tamtą wojnę, pomyślał Pacino. Może to jego nazwa…

Teraz reanimowany okręt stał w suchym doku i znów nazywał się tylko SSNX. Zgodnie z tradycją marynarki wojennej okręt wydobyty z dna powinien być przechrzczony, żeby dawna, pechowa nazwa nie miała wpływu na jego dalszy los. Należało też polać pokład moczem dziewicy, ale tego zwyczaju z reguły nie przestrzegano. Pacino wiedział, jak nazwałby okręt, gdyby był admirałem dowodzącym siłami podwodnymi. Jeśli znów dano by mu jego dawne stanowisko, rozbiłby butelkę szampana o dziób okrętu, ochrzcił go USS Devilfish i miałby gdzieś marynarskie przesądy. Ale tylko on tak to widział i na trapie nadal widniał napis SSNX-1.

Pacino zerknął na swój porysowany zegarek Rolex Submariner. Minęła pierwsza nad ranem, był już wtorek. Doszedł do wniosku, że czas wracać do domu, dziś w nocy nie wymyślę, co zrobić z zawodnymi torpedami Tigershark i jak zwiększyć szybkość okrętu, powiedział sobie. Przejechał długą drogę do Sandbridge, miejscowości położonej na południe od Virginia Beach i wspiął się po schodach do drzwi swej nadmorskiej siedziby. Nie cierpiał pustki tego domu, ale wolał to niż bezosobowy pokój w hotelu niedaleko stoczni. Tutaj miał pamiątki po synu, Anthonym Michaelu. Żona Pacina, Colleen, przebywała w Waszyngtonie i do czasu gdy będzie mogła powrócić do Wirginii, mieszkała w domu w Annapolis.

Położył głowę na poduszce i spróbował zasnąć. Wrócił myślami do swojego jedynego dziecka. Anthony Michael miał być teraz w Kalifornii na wyższym kursie pilotażu w eskadrze myśliwskiej i odbywać loty treningowe z pilotami, których uwielbiał. Pacino tęsknił za synem. Nie widzieli się od miesięcy.

Zaczynał zasypiać, gdy na nocnym stoliku zadzwonił telefon. Pacino usiadł na łóżku i włączył monitor. Zobaczył surową minę swojej byłej żony, Janice Hillary Lakeland, matki Anthony’ego Michaela. Dwadzieścia lat temu była piękną kobietą, ale teraz wyglądała tak, jakby cała jej zewnętrzna gorycz wyciekała z niej przez skórę.

– Cześć, Janice – powiedział powoli Pacino.

Jej twarz przypomina chmurę gradową, pomyślał. Jak zwykle. Ciekawe, o co tym razem zrobi awanturę.

– Cześć, Mike – odparła.

To „Mike” zirytowało go natychmiast. Kiedy byli małżeństwem, zawsze mówiła do niego „Michael”. Pięć lat po rozwodzie zaczęła nagle używać zdrobnienia, choć wiedziała, że Pacino go nie cierpi. Ale w jej ustach obie formy brzmiały pejoratywnie, jakby mówiła „palant”.

– Widzę, że w końcu przekonałeś Anthony’ego Michaela, żeby poszedł w ślady swojego ojca – powiedziała. Kłócili się o to od lat, od momentu kiedy Tony postanowił pójść do Akademii Marynarki Wojennej.