Выбрать главу

– Czym mogę ci służyć, Janice? – zapytał Pacino apatycznym tonem.

– Chcę, żebyś zabrał Anthony’ego Michaela z atomowego okrętu podwodnego.

– Słucham?! – Pacino był zaskoczony. – O czym ty, do diabła, mówisz? Anthony jest na kursie pilotów myśliwskich pod San Diego. W tej chwili pewnie włóczy się z kumplami po nadmorskich knajpach.

– Dlaczego mnie okłamujesz, Michael? – Kiedy była naprawdę wściekła, wracała do jego pełnego imienia, ale ono także brzmiało jak epitet. – Tuż przed wyjazdem na kurs przysłał mi e-mail. Jest na okręcie podwodnym Pirania w jakiejś niebezpiecznej misji. Kiedy wpadł na ten idiotyczny pomysł, żeby pójść do Akademii Marynarki Wojennej, mówiłam ci, że nie chcę, żeby pływał na okrętach podwodnych. Obiecałeś mi, że zostanie inżynierem i będzie pracował gdzieś w bezpiecznym suchym doku.

Pacino odzyskał zimną krew.

– Sprawdzę to – obiecał. Mimo napastliwości matki Anthony’ego zgadzał się z nią. Nie chciał, żeby jego syn pływał na atomowym okręcie podwodnym.

– I nic nie zrobisz, jak zwykle – zadrwiła. – Ten jego podziw dla ojca bohatera kiedyś doprowadzi do jego śmierci. I co wtedy? – Jej oczy wypełniły się łzami. – Dla ciebie to nic, wypłynąć w morze, pójść z okrętem na dno i nigdy nie wrócić. – W ten sposób podsumowała serię kłótni, które doprowadziły do tego, że odeszła, pomyślał ponuro Pacino. – Ale to moje dziecko! Jest wszystkim, co mam.

Pacino chciał się wyłączyć, ale wiedział, że jego syn kocha matkę i kiedyś go osądzi za to, jak on ją traktował. Wziął głęboki oddech.

– Daj mi numer, pod którym będę cię mógł złapać za pół godziny – powiedział i spojrzał prosto w kamerę wideotelefonu.

Janice wyrecytowała numer swojego domu w Palm Beach. Pacino obiecał, że się do niej odezwie.

Zadzwonił do Pentagonu, omijając centralę telefoniczną obsługiwaną przez ochronę. Dochodziła druga nad ranem, więc musiałby się zadowolić zostawieniem wiadomości dla Pattona, bo ten wprawdzie stale urzędował do późna w nocy, ale o tej porze odpowiedziano by, że admirał jest w domu. Wyświetlacz pokazał go, Patton siedział za biurkiem z podwiniętymi rękawami, w krawacie „do pół masztu”. Na nosie miał okulary do czytania. Zapytał o SSNX-a i projekt Tigershark, ale Pacino uniósł dłoń.

– Próbuję ustalić, gdzie się ostatnio podziewa mój syn. Mógłbyś to sprawdzić?

– Jasne. – Patton poprawił okulary i przejrzał na ekranie dotykowym kilka paneli oprogramowania, po czym podniósł wzrok. – Jest na Piranii na jakichś ćwiczeniach floty. Mam tu meldunek od komandora Catardiego. Twój chłopak od razu zrobił wielkie wrażenie. Ruszył w rejs pełną wstecz i maksymalną naprzód, jak kiedyś jego stary.

Pacino zesztywniał, w ciągu kilku sekund doznał trzech kolejnych wstrząsów: Janice miała rację, mały Robby Catardi awansował na dowódcę okrętu podwodnego, ktoś noszący mundur miał coś dobrego do powiedzenia o jego synu.

Po tylu problemach Anthony’ego w Akademii Marynarki Wojennej, pomyślał Pacino. Jedno wykroczenie za drugim, aż w końcu zagrozili, że go wywalą. A teraz ma zaszczyt służyć na bojowym okręcie podwodnym pod rozkazami faceta, którego sam wyszkoliłem. Nie ma mowy, żebym mógł poprosić Pattona o ewakuowanie chłopaka tylko dlatego, że Janice panikuje. To ćwiczenia w czasie pokoju. Tylko co ja jej powiem, do cholery?

Podziękował Pattonowi i zadzwonił do Palm Beach.

– Przepraszam, Janice – powiedział, patrząc na jej wściekłą minę. – Miałaś rację. Anthony przez kilka tygodni będzie na morzu, ale zapewniam cię, że nic mu nie grozi. Jest na ćwiczeniach na Atlantyku.

– O Stingrayu twojego ojca też tak mówili.

Pacino przypomniał sobie, że nigdy nie powiedział Janice prawdy. Stingray nie poszedł na dno w pobliżu Azorów, lecz zatonął pod lodem. Pacino nie wyjawił też żonie, co się stało z Devilfishem.

– Wszystko będzie dobrze. Wróci za miesiąc. Osobiście ci to gwarantuję.

Pacino wyłączył się i poszedł spać. Zasnął, ale dręczyły go koszmary.

W jednym z nich kościotrup na harleyu ścigał autobus Greyhounda. Upiorny motocyklista wymachiwał maczugą. Kiedy był już blisko, autobus wysunął i odpalił kilka rakiet, po czym zniknął w kłębach dymu za horyzontem.

Pacino usiadł w łóżku i zaczął gryzmolić na bloczku do notatek. Pół godziny później miał już gotowy szkic systemu obrony przeciwtorpedowej.

Potem zamknął oczy, zasnął i spał lepiej niż kiedykolwiek w ciągu ostatniego roku.

Admirał John Patton spacerował po gabinecie szefa operacji morskich i zastanawiał się, jakim cudem aspirant trafił na okręt mający prowadzić działania wojenne. Ale znał odpowiedź – to był skutek jego własnego rozkazu, żeby nikomu nie zmieniać nagle przydziału z powodu mobilizacji. Każdy ruch floty obserwowali szpiedzy, którzy mogliby się zorientować, że okręt podwodny wychodzący w morze wyrusza na patrol bojowy, skoro nagle, w ostatniej chwili, wszyscy aspiranci zostali skreśleni z listy członków załogi. Pozostawienie wcześniejszych przydziałów bez zmian było ważne dla bezpieczeństwa operacji, ale Patton miał teraz problem – syn Patcha Pacino płynął na okręcie, który dostał rozkaz zaatakowania Snarca, a potem powinien walczyć na Oceanie Indyjskim. Patton musiał zorganizować potajemną ewakuację chłopaka – był to winien starszemu Pacino – w taki sposób, by nie utrudnić Piranii wykonania jej zadań. Ale jak miał to zrobić?

7

Nocne podchodzenie do lądowania nad wybrzeżem Tajlandii mogło dostarczyć zapierających dech wrażeń. Światła miast i wsi w dole wyglądały jak gwiazdy. Ponaddźwiękowy falcon usiadł miękko na asfaltowej płycie międzynarodowego portu lotniczego w Bangkoku i podkolował w pobliże budynku terminalu. Pasażerowie pozostali w samolocie; po chwili na pokładzie zjawiła się agentka celna – piękna, młoda Tajka. Zadała uprzejmym tonem kilka pytań i powitała ich w kraju, po czym obaj pasażerowie – mężczyźni w eleganckich garniturach, jeden tęgi, drugi wysoki i szczupły – wyszli z odrzutowca. Otoczyło ich duszne, letnie powietrze. Ich asystent, wielki Taj o imieniu Amorn, ubrany w szyty na miarę garnitur, wziął bagaż, zaprowadził mężczyzn do rolls-royce’a i zawiózł do miasta. Szerokie ulice były puste, ale za kilka godzin miały się potworzyć korki. Rolls przystanął przed wejściem do hotelu Oriental. Amorn otworzył drzwi. Poszli przez hol przeładowany ozdobami do prywatnej windy, która zawiozła ich do luksusowego apartamentu położonego na szczycie budynku. Obaj mężczyźni rozeszli się w milczeniu do swoich sypialni.

Gość, który zajął pokój zachodni, wziął ciepły prysznic, żeby odświeżyć się po spacerze z falcona. Woda spływała po jego gęstych, ciemnych włosach przyprószonych siwizną, krótko przyciętej, ciemnej, gęstej brodzie i szczupłym, muskularnym ciele. Miał sześćdziesiąt trzy lata i jeszcze nigdy nie był w tak dobrej formie. Częściowo zawdzięczał to trzynastoletniemu pobytowi w syberyjskim więzieniu, gdzie pozwolono mu na intensywne i systematyczne ćwiczenia fizyczne. Zakręcił wodę, zerknął w lustro i zdumiał się na widok młodej twarzy, którą tam zobaczył. Operacja plastyczna miała zmienić jego tożsamość, ale również odjęła mu lat. Zapadłe policzki wypełniły się, ospowata cera wygładziła, obwisły podbródek powrócił do kształtu sprzed trzydziestu lat. Pożółkłe, krzywe zęby były teraz białe i równe, zwiotczała skóra na szyi w miarę jędrna, linia szczęki prosta. Posiwiały admirał, osadzony w więzieniu za zbrodnie wojenne, przeistoczył się w bogatego arystokratę. Aleksiej Nowskoj umarł. Mężczyzna w lustrze nazywał się Victor Krivak. Uśmiechnął się. Lubił dźwięk swego nowego nazwiska. Pasowało do nowej twarzy.