Najpierw obiecała sobie, że będzie po prostu przestrzegała regulaminu marynarki wojennej i unikała spoufalania się z kimś niższym stopniem. Uznała to za jedyny logiczny sposób postępowania, jaki może przyjąć. Ona będzie bezosobowym porucznikiem i głównym mechanikiem, on niewykwalifikowanym pasażerem i jakoś przetrwają ten wspólny rejs. Ale własne uczucia jakby ją zdradziły i palnęła ten głupi tekst o byciu razem nago w kajucie. Na pewno się zaczerwieniła. Zastanawiała się, czy to zauważył. I czy spostrzegł, jak pulsowały jej żyły na szyi.
To obłęd, pomyślała. Nagle zatęskniła za swoim dawnym ja, kiedy żaden mężczyzna nie wywierał na niej silniejszego wrażenia. Dlaczego to musi być ten dzieciak, dlaczego musi być cztery lata młodszy od niej i dlaczego musiał się pojawić akurat teraz, w czasie operacyjnego rozmieszczania sił? Wiedziała, że nie zaśnie, więc została za biurkiem i próbowała zająć się tysiącem pilnych spraw służbowych, ale siedziała tylko jak głupia i słuchała głębokiego oddechu aspiranta Anthony’ego Michaela Pacina.
Zagryzła wargi i postanowiła, że przestanie o nim myśleć i będzie się zwracać do niego spokojnie, ale chłodno. Już to, co się z nią działo, bardzo ją niepokoiło, lecz byłoby prawdziwą katastrofą, gdyby któryś z oficerów lub sam kapitan usłyszał w jej głosie jakąś czułą nutę, kiedy będzie się odzywała do Pacina. Za kilka tygodni on już stąd zniknie i jej życie wróci do normy. Ale potrafiła myśleć tylko o tym, czy jego ostatnią noc na pokładzie spędzą w porcie. Otrząsnęła się i spróbowała wrócić do raportów z prewencyjnej obsługi reaktora.
Pacina obudził nagły dźwięk – ktoś gwałtownie odsunął zasłonę jego koi. To była Alameda. Przestraszył się, zamrugał i spojrzał na nią zmieszany.
– Siódma zero zero, nowy – powiedziała pogardliwym tonem. – Wyłaź z wyra i przygotuj się do odprawy operacyjnej.
Pacino wygrzebał się z kokona koi, poczłapał do toalety oficerskiej położonej na końcu wąskiego korytarza i wszedł do wykończonego stalą nierdzewną boksu z kamienną podłogą i stalowym sedesem. Załatwił się, pociągnął dźwignię zaworu, otworzył dopływ wody morskiej i spłukał muszlę do zbiornika sanitarnego. Przeszedł pod prysznic, puścił wodę, zamknął i namydlił się. Potem znów odkręcił wodę i opłukał ciało. Wytarł kabinę prysznicową ze stali nierdzewnej i ubrał się. W lustrze zobaczył swoją zmęczoną twarz i przekrwione oczy. Wrócił do kajuty i zastał Alamedę nagą. Nie mógł oderwać wzroku od jej ciała. W mundurze wydawała się chuda jak chłopiec, ale nago wyglądała jak modelka. Miała szczupłe, muskularne ramiona, małe piersi o doskonałym kształcie i płaski brzuch. Mały pępek lśnił w blasku lamp. Pacino spojrzał niżej na kępkę włosów między jej długimi, zgrabnymi nogami i idealnie krągłe biodro. Na moment poczuł nagły przypływ żądzy, zapragnął zamknąć w dłoniach jej piersi. Z trudem zmusił się do tego, żeby pamiętać, że ta kobieta to główny mechanik i trzeci zastępca kapitana okrętu podwodnego Pirania. Dopiero wtedy tętno mu osłabło.
Alameda zaczerwieniła się na moment i otworzyła usta, potem spiorunowała go wzrokiem, włożyła majtki, stanik, kombinezon i buty sportowe. Wyszła bez słowa i zamknęła za sobą drzwi. Pacino ubrał się w kombinezon, który mu dała, wciągnął buty do biegania i poszedł do mesy oficerskiej. Pomieszczenie było pełne młodszych oficerów. Dostał kubek parującej kawy i usiadł na sofie przy końcu stołu. Poczuł się jak chłopak ze szkoły średniej na spotkaniu bractwa z college’u, kawa go rozbudziła. Oficerowie żartowali między sobą, ale spoważnieli, kiedy do mesy weszli nawigator i główny mechanik.
Zjawiła się XO, wysoka i szczupła komandor porucznik Schultz. Usiadła obok fotela kapitana przy drugim końcu stołu. Miała na sobie mocno znoszony kombinezon z emblematem okrętu podwodnego Birmingham na rękawie. Jasne włosy – za krótkie, żeby mogła je wiązać w koński ogon jak Alameda – sięgały jej poniżej uszu. Nie miała makijażu i żadnej biżuterii, oprócz sygnetu Akademii na palcu lewej ręki. Włożyła okulary do czytania i sprawdziła na ekranie komputera, czy nie ma wiadomości dla okrętu.
Jedynym niekwalifikowanym młodszym oficerem, który jeszcze nie dostał delfinów, był w tym gronie chorąży Duke Phelps. Siedział przy końcu stołu obok Pacina. Miał ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu i górował jak wieża nad innymi oficerami. Ciągle musiał się garbić i schylać, żeby nie zawadzić głową o jakąś przeszkodę na suficie. Studiował teraz podręcznik instalacji rurowej. Kiedy Pacino zerknął na tekst, Phelps sięgnął do szuflady i wręczył mu drugi egzemplarz.
– Kilka pierwszych stron to plan Piranii. Może ci się przydać do poruszania po okręcie.
Pacino zaczął się przyglądać pierwszej planszy, próbując zapamiętać rozkład pomieszczeń. Znalazł mesę oficerską przy lewej burcie na górnym poziomie pod kioskiem, potem swoją kajutę, mesę załogi, środkowy poziom ze sterownią i kajutami kapitana i XO, w końcu torpedownię na dolnym poziomie. Plan pokazywał przedziały dziobowy, rufowy i reaktorowy. Przedstawione były wszystkie urządzenia na wszystkich poziomach. Ale przedział operacji specjalnych, dodatkowe dwadzieścia siedem metrów między przedziałem dziobowym i reaktorowym, miał tylko oznaczenie „Tajne”. Jedynym uwidocznionym szczegółem był tunel wejściowy prowadzący w kierunku rufy i biegnący w jednej linii z tunelem przedziału reaktorowego.
– Hej, Duke – mruknął Pacino i poczuł się dziwnie, że nie zwraca się do oficera per „sir”, czego wymagano od niego od chwili jego przyjazdu do Annapolis. – Co to jest ten przedział operacji specjalnych?
Phelps, który sprawiał wrażenie faceta na luzie i z poczuciem humoru, teraz obrzucił Pacina ciężkim spojrzeniem.
– Tam jest DSV, pojazd głębokiego zanurzenia – odparł, marszcząc brwi. – Trzy sferyczne kadłuby ciśnieniowe połączone dwoma włazami. Schodzi na dno z nurkami komandosami z SEAL i szpiegami z NSA.
– Z NSA?
– Z Agencji Bezpieczeństwa Narodowego. To spece od wojny elektronicznej. Ci faceci zakładają podsłuchy i walczą z hakerami komputerowymi. W sytuacji gdy istnieje i jest w użyciu centralna sieć dowodzenia wojskowego, taka jak nasza, elektroniczny włamywacz mógłby wszystko rozwalić. Albo gorzej – wykorzystać naszą własną broń przeciwko nam. Więc ci goście z NSA mają swój własny DSV, żeby móc znaleźć na dnie oceanu kable do transmisji danych i węzły serwerowe. Ponieważ satelity mogą być podsłuchiwane, masę informacji wywiadowczych i tajnych wiadomości przekazuje się podwodnymi kablami. Nasi faceci schodzą w głąb, znajdują je i podłączają się do nich. Podsłuchujemy pół świata. Kiedy szpiedzy są na pokładzie, jesteśmy tylko ich autobusem. Raz przynajmniej w tym rejsie możemy o nich zapomnieć i przeprowadzić prawdziwą operację podwodną. A przy okazji, skoro już otworzyłem usta, to wszystko jest ściśle tajne, więc nikomu ani słowa. Rodzinie, kumplom z pokoju, dziewczynie – nikomu. Nawet innym oficerom na okręcie. Jak będziesz paplał, nagle wyważą ci drzwi faceci w czarnych garniturach i wylądujesz w dwuosobowej celi w więzieniu wojskowym w Fort Leavenworth. Czarna Świnia to okręt prototypowy, Patch, więc jest ściśle tajny, od kopuły sonarowej po osłonę śruby. Dotarło?
– Dotarło – odrzekł Pacino i przełknął ślinę; zaczynał rozumieć, dlaczego ojciec nigdy nie opowiadał, co robi.