Выбрать главу

Catardi skinął głową. Ustna część egzaminu wreszcie się skończyła. Normalnie to by wystarczyło, ale tym razem było inaczej, zgodnie z rozkazem wydanym przez kapitana Pacino miał odbyć jeszcze wachtę szkoleniową, zanim otrzyma kwalifikacje oficera zanurzenia.

Choć była dwudziesta trzydzieści czasu zulu, co w terminologii wojskowej oznacza czas Greenwich, w tym punkcie oceanu minęła dopiero siedemnasta trzydzieści czasu lokalnego i jeszcze nie zaszło słońce. Sterownia była oświetlona „na biało” – lampy sufitowe płonęły jasnym blaskiem – ale prawdopodobnie zostałaby przełączona „na czerwono” przy następnej wycieczce na głębokość peryskopową. Podczas podchodzenia na tę głębokość OOD wydałby rozkaz „sterownia na czarno”, co na okręcie podwodnym oznacza całkowite wyłączenie oświetlenia, dzięki któremu oficer pokładowy zyskuje zdolność widzenia w ciemności, potrzebną do uniknięcia kolizji.

– Panie Pacino, proszę objąć wachtę oficera zanurzenia – poleciła Schultz.

– OOD! – zawołał Pacino do nawigatora, Wesa Crossfielda, który stał za konsolą dowodzenia w czerwonych goglach z bezprzewodową słuchawką z mikrofonem na wysięgniku przy uchu. – Proszę o pozwolenie na zluzowanie bosmana Keatinga na stanowisku wachtowego podoficera zanurzenia i przeprowadzenie manewru według instrukcji.

– W porządku, Pacino, przejmuj zanurzenie.

– Tak jest, sir, przejmuję zanurzenie. Bosmanie Keating, proszę o pozwolenie na zajęcie lewego fotela przy panelu sterowania okrętem.

Keating usiadł wewnątrz ciasnego półkola konsoli wyposażonej w wyświetlacze, rozmaite instrumenty i włączniki. Miejsce przypominało kokpit samolotu. Konsola centralna dzieliła stanowisko sterowania okrętem na połowy, lewy fotel pozostał pusty. Keating miał słuchawki i wizjer, w którym widział wyświetlane przed nim obrazy w wirtualnej rzeczywistości. Otaczające bosmana konsole i ekrany służyły mu jako urządzenia pomocnicze.

– Proszę zająć lewy fotel, panie Pacino.

Pacino zauważył, że Keating zachowuje się najlepiej, jak potrafi. Starszy, doświadczony podoficer zwykle nazywał go „nowym”.

Pacino wszedł do ciasnego kokpitu, usadowił się na lewym fotelu i zapiął pasy. Położył ręce na wolancie lotniczym, który poruszał sterem kierunku i rufowymi sterami głębokości, potem wsunął nogi w pasy pedałów do obsługi dziobowych sterów głębokości.

– Jestem gotów do zluzowania pana, sir – zameldował Keatingowi, gdy przypiął wizjer.

Otoczył go wirtualny obraz z bocznym widokiem okrętu i powierzchnią morza wysoko w górze. Dziobowe i rufowe stery głębokości poruszały się lekko to w górę, to w dół, utrzymując okręt w zanurzeniu. Przezroczysty kadłub nie zasłaniał różnokolorowych rur, zbiorników i pomp. Animacja umożliwiała obserwację otwierających się lub zamykających zaworów i przepływu wody między zbiornikami, obrazy informowały też o statusie przygotowania okrętu do nurkowania, wentylacji, szybkości, kursie, głębokości i statusie reaktora. Pacino studiował to wszystko przez moment.

– Jak pan widzisz, panie nowy, to znaczy, sir – odezwał się Keating – okręt jest na głębokości dwustu trzynastu metrów przy całej naprzód standardowej, kurs dwa siedem zero, dzwonki na obu silnikach głównych, parownik oddaje wodę do wyrównawczego zbiornika zasilającego. Mamy przyzwoite wytrymowanie w jednej trzeciej albo przynajmniej mieliśmy dwie godziny temu. Możemy mieć ciężką rufę, ale ja i Cyclops wprowadziliśmy kompensację. Powinniśmy być na głębokości peryskopowej w ciągu dwóch minut. Jest pan w samą porę. Wszystko jasne?

– Jasne, panie bosmanie. Zluzowuję pana, sir.

– Tak jest. OOD, zostałem zluzowany na stanowisku zanurzenia przez pana Pacino.

– W porządku, bosmanie – powiedział Crossfield i rzucił do swojego mikrofonu: – Sonar, tu dowodzenie. Podchodzimy na czterdzieści pięć metrów, przygotowując się do podejścia na głębokość peryskopową.

Pacino doznał skurczu żołądka. Teraz nastąpi prawdziwa próba, której świadkami będą kapitan, XO i Alameda, pomyślał. Crossfield zaraz wyda rozkaz podejścia wyżej, z lodowatych głębin Atlantyku ponad warstwę termiczną, gdzie wodę ogrzewa słońce i poruszają fale. Należy oczekiwać, że tam nastąpią istotne, bardzo istotne zmiany. Nie wiadomo, jaki będzie ciężar okrętu. Na głębokości dwustu trzynastu metrów okręt mógł być zbalansowany – wytrymowany neutralnie – ale w cieplejszej wodzie ponad warstwą termiczną wyporność może się zmienić. Ponieważ ciśnienie się zmniejszy, kadłub może ulec rozszerzeniu i się powiększy, a ciężar wodnego balastu na pokładzie pozostanie ten sam, wyporność zatem wzrośnie. Powyżej warstwy termicznej efekt płytszej wody odciąży okręt, który może wypłynąć do góry jak balon. Ale z drugiej strony płytsza woda ponad warstwą termiczną jest cieplejsza i przejście okrętu z zimnej wody do ciepłej zwiększy jego ciężar, wyrówna odciążenie spowodowane mniejszym ciśnieniem… Pacino myślał gorączkowo, analizując sytuację. Wyświetlił ekrany systemu kontrolnego Cyclops i przyjrzał się kompleksowym obliczeniom wyporności. Catardi i Schultz musieli to zobaczyć na wyświetlaczu pomocniczym, bo Schultz natychmiast mruknęła coś do Crossfielda i wirtualny ekran Pacina wyłączył się. Utrudniali mu zadanie, żeby się przekonać, jak sobie poradzi.

– Utrata systemu sterowania okrętem Cyclops – zameldował Pacino trochę za głośno.

Zdjął wizjer i przyjrzał się panelom dookoła, wiedział, że teraz komputer będzie bezużyteczny, nie pomoże mu w utrzymaniu zanurzenia, kiedy podejdą wyżej. Sam musiał obliczyć wyporność w pamięci i powinien nie tracić nadziei. Uczono go, żeby to robił nawet wtedy, gdy system działa, i porównywał wyniki z Cyclopsem. Ale jego wyliczenia jeszcze nigdy nie były zgodne z danymi z komputera, co gorsza, Cyclops zawsze miał rację. Pacino włożył bezprzewodową słuchawkę z mikrofonem, taką samą, jaką miał Crossfield.

– Utrata Cyclopsa. Łącznik wachtowy, sprowadzić do sterowni wachtowego technika kierowania ogniem.

– Tak jest, sir! – zawołał młody marynarz.

– Zanurzenie, cała naprzód standardowa.

– Tak jest, sir. Ustawiam przepustnicę na obroty całej naprzód standardowej.

Pacino położył prawą rękę na dźwigni przepustnicy na konsoli centralnej i pchnął ją delikatnie w kierunku przegrody przedniej. Znalazł staromodny tachometr i zobaczył, że szybkość pędnika wzrosła z trzydziestu do dziewięćdziesięciu obrotów na minutę.

– Obroty całej naprzód standardowej ustawione, sir – zameldował.

– Przyjąłem, zanurzenie. Podejść na głębokość czterdziestu pięciu metrów – rozkazał Crossfield.

– Tak jest, sir, podejść na głębokość czterdziestu pięciu metrów.

Pacino przyciągnął do siebie wolant, obserwując reakcję rufowych sterów głębokości. Ustawiły się w dół jak poziome stabilizatory samolotu przy wznoszeniu. Głębokościomierz wskazywał przed chwilą dwieście trzynaście metrów, teraz liczba ta zmniejszyła się do dwustu dziesięciu, potem malała dalej, gdy kąt odchylenia okrętu od poziomu – skos nazywany „bąblem” – wzrastał, przekroczył pięć stopni i doszedł do dziesięciu. Pokład wydawał się stromą pochyłością, ale organizm ludzki wyczuwał nawet pół stopnia różnicy. Pirania wznosiła się z mrocznych głębin środkowego Atlantyku ku cieplejszym wodom płytszej warstwy termicznej.