– Głębokość sto dwadzieścia metrów.
– Sterownia na czerwono – rozkazał Crossfield.
Pacino sięgnął do góry i przełączył białe światła sufitowe na czerwone.
– Tak jest, sterownia na czerwono, głębokość sto metrów, sir.
– Przyjąłem.
Gdy okręt wznosił się przez warstwę termiczną, Pacino obserwował wykres temperatury. Niemal natychmiast wzrosła z minus dwóch stopni
Celsjusza do plus piętnastu. Cieplejsza woda obciążała okręt, mniejsza głębokość odciążała. Pacino przygotował system trymujący do zalania wodą morską zbiornika regulacji zanurzenia numer dwa, położonego najbliżej środka ciężkości okrętu. Dwie i siedem dziesiątych tony, zdecydował. Lepiej za dużo niż za mało. Otworzył podwójną dźwignią kolankową zawory w kadłubie i zawory dodatkowe, potem pociągnął joystick systemu trymującego w dół do pozycji „Zalewanie”. Przez ośmiocalowe zawory kulowe do okrętu wdarła się z hukiem woda morska.
– Zalewanie zbiornika regulacji zanurzenia, sir – zameldował Pacino. – Głębokość sześćdziesiąt metrów.
Przesunął wolant z powrotem w kierunku panelu i zmniejszył kąt wznoszenia okrętu. Napełnienie zbiornika regulacji zanurzenia wzrosło o pięć procent. Pacino zakończył operację zalewania. Ustawił joystick w pozycji neutralnej, po czym zamknął ręcznie zawory w kadłubie i zawory dodatkowe. W normalnych warunkach wszystko zrobiłby Cyclops.
Nagle w kokpicie zadźwięczał alarm.
– Utrata hydrauliki głównej, sir! – zawołał Pacino, wyciszając sygnał, i sięgnął do pokrętła zaworu hydraulicznego, żeby obrócić je w prawo, ale przestawiło się samo. – Hydraulika przełączona na pomocniczą!
Gdyby zawiódł pomocniczy układ hydrauliczny, zawsze był jeszcze awaryjny. Schultz i kapitan stali za plecami Pacina i najwyraźniej utrudniali mu życie.
Gdy okręt zbliżył się do głębokości czterdziestu pięciu metrów, Pacino pchnął wolant dalej i kąt wznoszenia znów zmalał. Nacisnął pedały, dziobowe stery głębokości wychyliły się w dół i pomogły mu wypoziomować okręt. Pacino ustabilizował go na czterdziestu pięciu metrach, żeby sprawdzić, co się stanie, gdy ustawi dziobowe i rufowe stery głębokości pod zerowym kątem. Okręt utrzymywał się nadal na tym samym poziomie, nie wznosił się ani nie opadał. Ilość wpuszczonej wody okazała się prawidłowa, choć nadal pruli przez morze całą naprzód standardową z szybkością niemal piętnastu węzłów.
– Czterdzieści pięć metrów, sir! – zawołał Pacino.
– Przyjąłem, zanurzenie. Cała naprzód jedna trzecia. Sonar, tu dowodzenie. Przygotować się do sprawdzenia stożka ciszy z prawej burty przed podejściem na głębokość peryskopową.
Pacino zesztywniał. Przy dzwonku jednej trzeciej mogli wyskoczyć do góry jak korek albo opaść w dół jak kamień – teraz wszystko zależało od tego, jak obliczył wyporność.
– Tak jest, sir, cała naprzód jedna trzecia, cofam przepustnicę do obrotów całej naprzód jednej trzeciej.
Znalazł tachometr, pociągnął dźwignię przepustnicy wstecz i wskazówka przyrządu zaczęła opadać. Drugim okiem patrzył na głębokościomierz. Pomyślał, że na oczach tylu obserwatorów może stracić panowanie nad sobą, gdy okręt zwolni. Pirania przestawała być samolotem i zamieniała się w powolnego zeppelina.
– Dowodzenie, tu sonar – zabrzmiał w słuchawce Pacina głos bosmana Reardona.
Wskazówka tachometru doszła do trzydziestu obrotów na minutę i zanurzenie okrętu natychmiast zmniejszyło się do czterdziestu czterech metrów, potem do czterdziestu trzech. Pacino nacisnął pedały dziobowych sterów głębokości, to była pierwsza linia obrony. Gdyby mógł utrzymać zanurzenie na sterach dziobowych, okręt byłby lżejszy tylko o tonę, może trochę więcej, ale gdyby potrzebował sterów rufowych i skosu, sytuacja stałaby się dużo gorsza. Przy zerowym skosie i czterostopniowym kącie nurkowania na sterach dziobowych okręt wrócił na głębokość czterdziestu pięciu metrów. Pacino obliczył, że przy siedmiu dziesiątych tony na jeden stopień będzie lżejszy o prawie trzy tony. Pomylił się w obliczeniach wyporności o całe tony, jasna cholera. Bardzo możliwe, że za tę wpadkę Catardi i Schultz ukarzą go dodatkowym tygodniem szkolenia. Przystąpił do trymowania. Przestawił dźwignie kolankowe, żeby otworzyć zawory w kadłubie oraz zawory dodatkowe i zalać zbiornik regulacji zanurzenia numer dwa. Popchnął joystick w dół do pozycji „Zalewanie” i obserwował wskaźnik poziomu wody w zbiorniku, dopóki nie przybyło pięć procent. Potem zwolnił joystick, zamknął wszystkie zawory i wyzerował kąt sterów dziobowych. Okręt był stabilny na głębokości czterdziestu pięciu metrów. Pacino odetchnął z ulgą. Przynajmniej „nie zgubił bąbla” – w języku podwodniaków oznaczało to drastyczną utratę kontroli nad zanurzeniem, a mogło też oznaczać utratę panowania nad samym sobą, gdy jest się pod presją.
– Jak tam wytrymowanie, zanurzenie? – zapytał rozbawionym tonem Crossfield stojący za konsolą dowodzenia.
– Okręt wytrymowany zadowalająco w jednej trzeciej, sir.
– Bardzo dobrze, zanurzenie – pochwalił Crossfield. – Możesz podziękować bosmanowi Keatingowi za wprowadzenie niewystarczającej kompensacji przed twoją wachtą.
Więc to Keating zostawił mi lekki okręt, pomyślał Pacino.
– Dowodzenie, tu sonar. Brak kontaktów sonarowych – zatrzeszczał w słuchawce Pacina głos bosmana Reardona.
– Sonar, tu dowodzenie. Przyjąłem. Sprawdzić stożek ciszy z prawej burty.
– Dowodzenie, tu sonar. Tak jest.
– Zanurzenie, ster pięć stopni w prawo, stały kurs na wschód.
– Tak jest, sir, ster pięć stopni w prawo.
– Przyjąłem, zanurzenie.
Wreszcie róża żyrokompasu obróciła się poza zero osiem zero stopni.
– Przechodzimy przez kurs zero osiem zero w prawo, dziesięć stopni od wyznaczonego kursu – zgłosił Pacino.
– Przyjąłem, zanurzenie.
– Stały kurs na południe – zameldował Pacino.
W sterowni panowała cisza. Wstrzymał oddech. Wiedział, że następne minuty będą najgorsze. Jeśli podejdzie na głębokość peryskopową zbyt stromo, może przełamać kiosk, ale jeśli podejdzie zbyt wolno, OOD nie będzie w stanie zobaczyć powierzchni i może ich staranować statek handlowy o dużej wyporności, którego nawet nie usłyszą.
– Dowodzenie, tu sonar. Brak kontaktów sonarowych – zameldował w słuchawce Pacina bosman Reardon.
– Zanurzenie – zawołał Crossfield – podejść na głębokość dwudziestu metrów!
– Tak jest, sir, podejść na głębokość dwudziestu metrów – potwierdził Pacino. Kiedy pociągnął wstecz pedały sterów dziobowych, w kokpicie zabrzmiał następny alarm. – Utrata hydrauliki pomocniczej, sir – powiedział Pacino i sprawdził ustawienie systemu. Może znów działa układ główny, pomyślał, ale gdy przestawił zawór, nadal nie miał ciśnienia. – Włączona hydraulika awaryjna, sir.
Pacino sięgnął w tył do pionowej dźwigni awaryjnej – obecnie tylko nią można było zmieniać położenie dziobowych sterów głębokości. Ale nie ustawiała sterów tak płynnie jak pedały, działała powoli i skokowo. Musiał utrafić w odpowiednią pozycję, która wychyli stery pod właściwym kątem. Pot wystąpił mu na czoło, gdy pociągnął dźwignię wstecz i stery ustawiły się do góry pod kątem dziesięciu stopni. Kiedy wznios okrętu wzrósł, Pacino pchnął stery z powrotem do wychylenia pięciu stopni. Po chwili chwycił inną dźwignię hydrauliki awaryjnej, żeby poruszyć sterem kierunku i utrzymać kurs na wschód, a potem ustawić go z powrotem w osi symetrii okrętu.
– Hydraulika awaryjna przetestowana i sprawna! – zawołał.
– Przyjąłem, zanurzenie – odpowiedział mu stłumiony przez hełm peryskopowy głos Crossfielda.