– Trzydzieści sześć metrów, sir – zameldował Pacino. Pot zalewał mu oczy i niewyraźnie widział wyświetlacze. – Trzydzieści metrów.
Uświadomił sobie, że kąt wzniosu jest za stromy. Pchnął dźwignię awaryjną w przód i zmniejszył wychylenie sterów dziobowych, próbując z powrotem obniżyć skos.
– Dwadzieścia siedem metrów, sir.
Pacino zmagał się z okrętem. Kąt wzniosu zrobił się teraz zbyt płaski. Pacino pomyślał z goryczą, że kieruje Piranią jak kolejką górską. Sięgnął do dźwigni awaryjnej rufowych sterów głębokości, pociągnął ją wstecz i zwiększył skos z powrotem do trzech stopni. Był cały spocony, nawet rękawy miał mokre.
– Dwadzieścia cztery metry, sir.
Musiał znów zmniejszyć kąt, żeby nie przełamać kiosku. Pchnął w dół rufowe stery głębokości, chwycił dźwignię awaryjną sterów dziobowych i ustawił je pod kątem dwóch stopni. Potem znów sięgnął do dźwigni sterów rufowych i wyzerował je. Wrócił do sterów dziobowych i wychylił je do góry pod kątem jednego stopnia.
– Dwadzieścia dwa metry, sir!
– Peryskop się wynurza! – zawołał Crossfield. – Podnoś nas, zanurzenie!
– Tak jest, sir. Dwadzieścia jeden metrów – odpowiedział Pacino. Gdy podciągał stery dziobowe do pełnego wzniosu, krople jego potu rozprysły się po kokpicie, ale okręt był ciężki jak ołów. Pacino podniósł stery rufowe, chcąc wykorzystać odchylenie Piranii od poziomu. Ustawił jednostopniowy skos, żeby podejść na głębokość peryskopową, ale wskaźnik ani drgnął. Musiał wypompować trochę wody i to szybko.
– Dwadzieścia dwa metry, okręt jest za ciężki – zameldował Pacino. Wybrał wszystkie zawory systemu trymującego, potem znalazł na wyczucie obrotowy włącznik masywnej pompy trymującej w pomocniczym pomieszczeniu technicznym na dolnym poziomie. Nic. Obrócił pokrętło jeszcze raz, ale pompa trymująca nie zadziałała. Na panelu wyświetlacza rozbłysł czerwony napis Niesprawność pompy trymującej.
– Pompa trymująca nie daje się uruchomić, OOD. Świeci się sygnał ostrzegawczy. Włączam pompę odpływową. Dwadzieścia jeden metrów, sir.
– Zalewa mi peryskop, do cholery. Podnoś nas, kurwa! – Irytacja Crossfielda przeszła w furię. – Przestań się z tym pieprzyć i podnoś nas!
– Tak jest, sir. – Pacinowi trzęsła się ręka, kiedy przesuwał dźwignię kolankową, żeby przestawić zawory kulowe dużej średnicy z systemu odpływowego na rurową instalację trymująca, a potem odcinał nieczynną pompę trymująca. Wstrzymał oddech, chwycił pokrętło włącznika pompy odpływowej i obrócił w pozycję „Start”. Nic. Spróbował jeszcze raz. Zapłonął następny napis: Niesprawność pompy odpływowej. Pozostało mu już tylko jedno. Przesunął dźwignie kolankowe, żeby wpuścić powietrze pod średnim ciśnieniem do DCT 2 – zbiornika regulacji zanurzenia numer dwa.
– Niesprawność pompy odpływowej, sprężam DCT 2 pod ciśnieniem pięćdziesięciu atmosfer i opróżniam, sir.
– Zalewa mi peryskop! – zawołał z wściekłością Crossfield. – Podnoś nas!
Pacino otworzył zawory w kadłubie, zawory dodatkowe DCT 2 i podniósł joystick systemu inercji okrętu do pozycji „Nadmuch” – w normalnych warunkach ta operacja była zabroniona z uwagi na hałas, jaki powodowała. Powietrze z górnej części zbiornika natychmiast wydmuchało jego zawartość za burtę do wody morskiej o niższym ciśnieniu i okręt wreszcie stał się lżejszy. Głębokościomierz zaczął pokazywać wznoszenie.
– Dwadzieścia jeden metrów, sir. Dwadzieścia metrów. Dziewiętnaście. Osiemnaście metrów, sir.
Boże, pomyślał Pacino, nareszcie. Wypoziomował i wyzerował kąt na sterach dziobowych. Zanurzenie okrętu ustabilizowało się.
– Peryskop czysty! – zawołał Crossfield.
Nawigator przeszukiwał teraz gorączkowo powierzchnię morza. Sprawdzał, czy nie ma bliskich kontaktów, gdyż najmniejszy statek nawodny mógł im przeciąć kadłub. Zgodnie ze standardowymi procedurami operacyjnymi w sterowni powinna panować zupełna cisza, dopóki oficer pokładowy nie wypowie stereotypowej formuły: „Brak bliskich kontaktów”. Wszelkie inne słowa, włącznie z przekleństwem „O, cholera”, mogłyby zostać zinterpretowane jako rozkaz zanurzenia alarmowego w celu uniknięcia kolizji z jednostką nawodną. Kadłub okrętu podwodnego był gruby i mocny, ale skonstruowano go tak, by wytrzymywał ciśnienie w głębinach, a nie siłę uderzenia kadłuba statku nawodnego.
– Brak bliskich kontaktów! – zawołał Crossfield.
Pacino odetchnął z ulgą. Zamknął wszystkie zawory zbiornika regulacji zanurzenia i wypuścił z niego sprężone powietrze do maszynowni.
– Siedemnaście metrów, sir.
Ale teraz okręt wznosił się z zerowym kątem na sterach głębokości. Przesadziłem?- pomyślał Pacino. Opuścił stery dziobowe o jeden stopień, potem o dwa.
– Szesnaście metrów, sir. – Cholera, znów kolejka górska. Użycie hydrauliki awaryjnej było niemożliwe. – Siedemnaście metrów, sir.
Pacino zauważył, że zszedł z kursu o trzy stopnie. Patrząc jednym okiem na głębokościomierz, pchnął dźwignię awaryjną steru kierunku, żeby przestawić go o pół stopnia w prawo. Kiedy wrócił na kurs wschodni, wyzerował ster. Okręt był na wyznaczonej głębokości pod zerowym kątem.
– Zaczynam nasłuch ze wzmocnieniem! – zawołał Crossfield. – Zanurzenie, podnieść BRA-44.
AN/BRA-44 to maszt radiowy do odbioru przekazów satelitarnych nazywany Bigmouth, pomyślał Pacino. Znalazł dźwignię na prawym panelu pionowym i przestawił ją do góry. Hydraulika z jękiem wysunęła maszt. System awaryjny działał dużo wolniej niż główny układ hydrauliczny.
– BRA-44 w górze, OOD – powiedział Pacino.
Przez następne dwie minuty regulował zanurzenie okrętu. Pirania miała teraz dużo większą stabilność przy prawidłowym ciężarze. Pacino zmagał się z lekkim przeciążeniem dziobu, ale wyregulowanie tego mogło znów doprowadzić do oscylacji i doszedł do wniosku, że łatwiej będzie kontrować to sterami dziobowymi.
Znów rozległ się hałas hydrauliki, gdy radiowcy opuszczali BRA-44.
– Dowodzenie, tu radio. BRA-44 idzie w dół.
– Radio, tu dowodzenie. Przyjąłem – potwierdził Crossfield.
Za plecami Pacina XO Schultz poklepała Crossfielda w ramię. Wyjrzał spod hełmu peryskopowego i zobaczył w jej ręku zdjęcie zbliżającego się lotniskowca. Zrobiono je z poziomu powierzchni wody na wprost nadpływającego olbrzyma. Schultz właśnie zainicjowała następne ćwiczenie.
– Zanurzenie alarmowe! – zawołał Crossfield.
Pacino bez namysłu chwycił prawą ręką przepustnicę, lewą złapał dźwignię sterów dziobowych, przesunął przepustnicę do pozycji pełna naprzód i pchnął stery do pełnego nurkowania. Potem ujął prawą ręką dźwignię rufowych sterów głębokości i wychylił je pod kątem dziesięciu stopni w dół. Ustawił system trymujący na zalewanie, opuścił joystick, przytrzymał go lewą ręką i sięgnął do przepustnicy, żeby jeszcze zwiększyć obroty o dziesięć stopni. Zmienił kąt wychylenia sterów rufowych na pięć stopni w górę, a wznios dziobowych na dziesięć, zwolnił joystick i patrząc na głębokościomierz, zawołał:
– Tak jest, zanurzenie alarmowe, pełna naprzód, zalewanie, skos w dół dziesięć stopni!
Selektor na wolancie przełączał jego mikrofon na radiowęzeł. Pacino wcisnął klawisz i usłyszał nad głową wzmocniony głos, który rozbrzmiewał echem na całym okręcie: „Zanurzenie alarmowe, zanurzenie alarmowe…”
Zmagał się ze sterami głębokości, dopóki nie zszedł na czterdzieści pięć metrów i nie ustabilizował okrętu. Potem cofnął przepustnicę do obrotów jednej trzeciej naprzód.
– Czterdzieści pięć metrów, sir! – zameldował.