Выбрать главу

Admirał Ericcson wpatrzył się w ekran i powoli rozpakował cygaro.

– Zdjęcie przy dobrej pogodzie – powiedział wolno. – Duży dziś ruch w Kanale Sueskim.

– Jak zawsze, sir – odparł Pułaski. – Od strony Morza Śródziemnego stoi w kolejce dwadzieścia tankowców. Następne pięćdziesiąt czeka na kotwicy. Na Morzu Czerwonym jest tylko trochę lepiej. A w samym kanale panuje tłok, duże i małe tankowce stoją jeden za drugim dziób przy rufie. Farwatery na Morzu Czerwonym są zakorkowane przez setki jednostek.

– Są jakieś statki pasażerskie?

– Żadnego tu nie widać, sir.

– Zadanie numer jeden, Dennis, to ustalić, gdzie są najbliższe.

– Już się robi, admirale.

– A co z Brytyjczykami? Daleko są od Suezu?

Pułaski pochylił się nad konsolą i zmienił obraz. Suez zmalał i pojawiło się zbliżenie północy Afryki i Morza Śródziemnego. Pułaski wprowadził na ekran strzałkę.

– Większa część grup bojowych lotniskowców Królewskiej Marynarki Wojennej jest tutaj, na północ od libijskiej zatoki Wielka Syrta, na zachód od Krety, admirale. Ale nie mamy żadnych informacji o pozycjach ich okrętów podwodnych. Możliwe, że zostały wysłane naprzód.

– Z jaką szybkością płyną Brytyjczycy?

– Trzydzieści osiem węzłów, sir.

– Nieźle. Choć nie tak dobrze jak my.

– Spowalniają ich pływające cysterny i okręty zaopatrzeniowe.

Ericcson zapalił cygaro i zastanowił się przez chwilę.

– Oblicz czas tranzytu pocisków manewrujących do rejonu ataku na statki w Kanale Sueskim i na farwaterach wejściowych do kanału z Morza Śródziemnego i Czerwonego. Przy założeniu, że poślemy na dno dziesięć statków tutaj, piętnaście tutaj i dwadzieścia tutaj – powiedział, używając partagasa jako wskaźnika.

– Wielkokalibrowe equalizery?

Ericcson przytaknął.

– Jaka tolerancja czasu detonacji, admirale?

– Pięć minut.

Pułaski pokręcił głową.

– Pociski będą leciały całą noc, sir. Jesteśmy dokładnie na granicy ich zasięgu. Wychodzi sześć i pół godziny lotu od czasu wystrzelenia pierwszego. Zanim tam dolecą, ich cele będą daleko za horyzontem.

– Namiary damy im później. Podczas ostatnich piętnastu minut ich lotu.

– To mnóstwo telemetrii, sir. W powietrzu będzie czterdzieści pięć pocisków. Jeśli zepsuje się pogoda i nie będziemy mieli czystego obrazu z góry lub satelity nie będą na pozycjach albo będzie problem z odbiorem naszego sygnału, możemy stracić całą baterię pocisków.

– Możemy im dać rezerwową strefę namierzania, a potem potwierdzić ich indywidualne cele. Dolecą tam, gdzie mają eksplodować i jeśli nie dostaną od nas sygnału, poszukają tankowców lub innych statków, które chcemy zniszczyć. A jeśli wyślemy im sygnał, dostaną cele w ostatnich minutach lotu.

Pułaski uśmiechnął się.

– Doskonale. Suez będzie zablokowany wrakami tankowców, Angole utkną na Morzu Śródziemnym i zyskamy dwa lub trzy tygodnie czasu na zaatakowanie Czerwonych.

Do kabiny sztabowej wszedł kapitan Hendricks z dzbankiem kawy i talerzem bajgli oraz kruchych ciasteczek.

– Co tam znów knujecie we dwóch? – zapytał.

– Admirał ma plan zatrzymania Królewskiej Marynarki Wojennej z daleka od Oceanu Indyjskiego.

Hendricks słuchał przez parę chwil i twarz mu zbielała.

– O, nie, nie, sir – zaprotestował. – Nie może pan tego zrobić. To cywilne statki na wodach międzynarodowych, na litość boską. Nie może pan tak po prostu ostrzelać Kanału Sueskiego pociskami manewrującymi, na miły Bóg. Jak pan to sobie wyobraża, sir? Prasa światowa nas zniszczy. Stany Zjednoczone zostaną uznane za państwo zbrodniarzy wojennych, piratów, agresorów…

– A skąd będą wiedzieli, że to my?

– Panie admirale, bardzo proszę… Czterdzieści pięć ciężkich ponaddźwiękowych pocisków manewrujących lecących stąd do Kanału Sueskiego? Kto inny miałby środki, żeby to zrobić? I motyw? Nie mówiąc o dwudziestu tysiącach ludzi w naszej grupie bojowej, którzy będą wiedzieli, że wystrzeliliśmy prawie pięćdziesiąt pocisków na kilka godzin przed potężnymi eksplozjami w Suezie. Świat się dowie i nie mamy prawa tego robić. Nawet pani prezydent nie mogłaby wydać takiego rozkazu.

– Pomyśl o alternatywie, kapitanie. Królewskiej Marynarce Wojennej na Oceanie Indyjskim. Jeśli nie zablokujemy kanału, będziemy musieli wystrzelić te pociski w brytyjskie okręty. Angole transportują do rejonu działań wojennych jedną z najpaskudniejszych broni nuklearnych, jaką kiedykolwiek wynaleziono. Chcesz ich wpuścić?

– Tego nie mówię, sir. Ja tylko… Może pan zabić tysiące cywilów na tych tankowcach. A jeśli zapłacze się tam statek pasażerski? Chce pan to mieć w życiorysie? Atak na statek pasażerski? Może pan to w ogóle brać pod uwagę po tym, co nas spotkało ostatniego lata?

– Więc powiadasz, Casper… – odrzekł Ericcson, wypuszczając kłąb dymu z cygara – że musimy dostać pozwolenie, żeby to zrobić? Może masz rację.

– Pozwolenie? – wykrztusił Hendricks. – Nam w ogóle nie wolno tego zrobić, sir!

– Masz rację, masz rację. Patton będzie musiał to rozważyć, może nawet wprowadzić w to panią prezydent. Ale myślę, że chcieliby to zrobić i mieć kozła ofiarnego. Dennis, skleć krótką informację dla admirała Pattona, tylko kilka zdań. Napisz, że „UNODIR”, czyli, jeśli nie będzie innych rozkazów, wystrzelimy pociski za dwadzieścia minut. Jeśli Patton się nie odezwie, działamy. Biorę na siebie odpowiedzialność za wszystko, co się spieprzy. Mogą mnie wpakować za kratki, ale po zatopieniu Chińczyków. Jeśli Patton się odezwie i każe nam zrezygnować, ale w jego wiadomości nie będzie kategorycznego tonu, będziemy wiedzieli, że chce to zrobić i oczekuje, że zignorujemy jego brak zgody. Powiemy, że nie dostaliśmy jego rozkazu na czas. Jeśli Patton naskoczy na nas pilną wiadomością „żadnego ataku” i powtórzy to trzy razy, wycofam się. Co wy na to?

– Przesada, sir – odparł Pułaski. – Po prostu wystrzelmy te cholerne pociski. Wciągnie pan w to Pattona, to oczywiście powie „nie”. Myśli pan, że Pentagon będzie chciał wziąć na siebie odpowiedzialność za setki czy tysiące cywilnych ofiar? A poza tym będziemy musieli zapłacić za zniszczenie i naprawę kanału.

Ericcson roześmiał się głośno.

– Boisz się procesu? Posłuchaj, wyślij wiadomość, ale daj Pattonowi tylko dziesięć minut na odpowiedź. W międzyczasie rozmieść ludzi na stanowiskach bojowych i przygotuj się do wystrzelenia salwy pocisków.

– Panie admirale? Pilny e-mail na bezpiecznym obwodzie łączności, osobiście do szefa operacji morskich.

Komandor porucznik wręczył Pattonowi komputer bezprzewodowy. Admirał odłożył długopis, poprawił okulary i zaczął czytać.

Przestudiował wiadomość, potem podszedł do globusa stojącego w rogu gabinetu szefa operacji morskich. Postukał w Kanał Sueski i w zamyśleniu zmarszczył brwi.

– Wyślij natychmiast odpowiedź – polecił.

– Jestem gotów, sir – odrzekł adiutant.

– Napisz tak: „Zgadzam się na twój plan. Powodzenia. Patton”. Zrozumiałeś?

– Tak jest, sir.

Patton usiadł z powrotem na krześle, lekki uśmiech rozjaśnił jego twarz.

Pierwszy ciężki ponaddźwiękowy pocisk manewrujący Equalizer IV uniósł się z pokładu Johna Paula Jonesa tuż po trzeciej nad ranem i poszybował na zachód. Następne startowały co minutę i po niecałej godzinie wszystkie czterdzieści pięć były w powietrzu.

Pięć godzin później pociski dostały instrukcje ataku i admirała Ericcsona wezwano z jego kajuty do kabiny sztabowej. Pół godziny potem equalizery zaczęły szukać swoich celów w Suezie.