Выбрать главу

– Włącz SNN Londyn – powiedział Ericcson do Pułaskiego. – Zobaczymy, jak szybko podadzą wiadomość.

Przy czwartej detonacji Satellite News Network London przerwała emisję programu ekonomicznego informacją z ostatniej chwili o gwałtownych eksplozjach supertankowców w Kanale Sueskim.

– Założymy się, że wyślą tam kamerę, żeby mieć na żywo uderzenie ostatniego pocisku?

Dwie minuty po pytaniu Ericcsona tankowiec na ekranie został trafiony opadającym pociskiem. Eksplozja zatrzęsła kamerą. Ze śródokręcia buchnęły pomarańczowe płomienie, pod niebo uniósł się ognisty grzyb i widać było, jak spowity dymem kadłub supertankowca przełamał się na pół, dziób patetycznie wzniósł się w górę, rufa pochyliła się wzdłuż i odsłoniła wielką śrubę i ster.

– Jezu Chryste – mruknął Pułaski.

Ericcson ponuro skinął głową.

– Biedne skurwiele – powiedział cicho, po chwili milczenia cisnął na bok cygaro i dodał: – Ciekawe, co w tym momencie myśli brytyjski admirał.

Pilot ponaddźwiękowego myśliwca Whirlwind wprowadził maszynę w opadający lot ślizgowy, ustawił przepustnice na pełną moc, z powrotem do połowy i znów na sto procent. Był bezwietrzny, słoneczny dzień, pokład lotniskowca Królewskiej Marynarki Wojennej Ark Royal płynącego przez Morze Śródziemne rósł w szybie kokpitu. Pilot po raz ostatni spojrzał na tablicę przyrządów – podwozie wysunięte, klapy wychylone pod kątem trzydziestu stopni, zaczep hamujący gotowy, zapas paliwa trzydzieści procent, ciśnienie oleju silnikowego nominalne – i po jednej dziesiątej sekundy przeniósł wzrok z powrotem na pokład lotniskowca. Wyrównał poziom skrzydeł, opuścił dziób samolotu, pchnął przepustnice do oporu i wstrzyknął oddech. Pozostała sekunda, pół sekundy, po czym nastąpił wstrząs, tylne koła dwudziestotonowego odrzutowca uderzyły twardo w stalowy pokład okrętu. Silnik myśliwca wciąż pracował na pełnych obrotach; gdyby zaczep hamujący nie trafił w linę, maszyna musiałaby się z powrotem unieść w powietrze. Czekanie na zahaczenie zaczepu wydawało się trwać pełną minutę, ale pilot nagle poczuł szarpnięcie pięciopunktowych pasów, gdy hak trafił w linę hamującą i ciężki samolot całkowicie się zatrzymał. Pilot zdławił moc, przestawił klapy i otworzył kopułę kabiny, potem, stosując się do wskazówek oficera pokładowego, odkołował z lądowiska. Zablokowano koła i dano sygnał do wyłączenia silników.

Pilot wydostał się z kabiny. Cieszył się i jednocześnie był rozczarowany, że jest z powrotem na pokładzie okrętu. Zdjął hełm i na czoło opadła mu grzywa szpakowatych włosów. Z wyspy lotniskowca biegł w jego kierunku dowódca eskadry – to nie mógł być dobry znak.

– Panie admirale! – zawołał szef eskadry.

Pilot odgarnął z czoła spocone włosy i spojrzał uważnie na niego.

– W czym problem, komandorze? – zapytał trochę zaniepokojony.

– Sir, zła wiadomość z admiralicji w Londynie. Amerykanie zaatakowali Kanał Sueski. Farwatery blokują kadłuby czterdziestu statków.

Lord admirał Calvert Baines IV z Królewskiej Marynarki Wojennej, dowódca brytyjskich sił ekspedycyjnych na Oceanie Indyjskim, przygryzł do krwi dolną wargę, żeby nie zakląć.

– Niech pan mi pokaże dane – powiedział spokojnie i nagle poczuł, że jest mu chłodno w przepoconym skafandrze lotniczym.

– Albo będziemy musieli zaczekać u wejścia do kanału, albo zawrócić i popłynąć wokół Afryki, sir. Straciliśmy trzy tygodnie, może więcej.

Baines westchnął i oddał swój hełm lotniczy szefowi eskadry.

– Zbierzemy wszystkie fakty, potem porozmawiamy z admiralicją. Ale najpierw niech mi pan pozwoli pójść do łazienki.

Admirał wszedł do toalety i kiedy upewnił się, że jest sam, wypluł krew na papierowy ręcznik i przycisnął go do ust, żeby nikt nie usłyszał, jak przeklina.

Cholerni Amerykanie, pomyślał.

12

W mrocznej, tylnej loży restauracji w Serocabie w Brazylii wychudzony przestępca komputerowy Pedro Meringe pochłaniał kopiasty półmisek owoców morza, podczas gdy Victor Krivak wtajemniczał jego i Fredericka Wanga w plan znalezienia Snarca.

– Musimy ściągnąć Snarca w jakieś miejsce, które sobie wybierzemy, żebyśmy mogli wejść na jego pokład – mówił Krivak. – Ponieważ mamy kody dostępu do sieci łączności i systemu danych taktycznych amerykańskiej marynarki wojennej, w zasadzie moglibyśmy wydać okrętowi rozkaz, żeby wynurzył się tam, gdzie będziemy chcieli. Ale jest pewien problem, o którym nie wspomnieliśmy naszemu chińskiemu klientowi. Wprawdzie możemy z powodzeniem monitorować amerykańską łączność, ale jeszcze nie wiemy, czy uda nam się przesłać rozkaz przez ich sieć dowodzenia i kontroli, czy wprowadzone przez nas polecenie zostanie wykonane i czy nie zostanie ono wykryte przez resztę systemu, co zdradziłoby, że penetrujemy ich sieć. Nadążacie za mną?

Pedro przytaknął, ale Wang pokręcił głową.

– Skoro macie klucze do systemu, to dlaczego uważacie, że po wejściu do niego musicie chodzić na paluszkach? – zapytał.

Pedro parsknął i uśmiechnął się drwiąco. On rozumie, pomyślał Krivak.

– Doktorze Wang – odpowiedział z uśmiechem – pańska dogłębna znajomość komputerów węglowych przesłania panu rzeczywiste fakty związane z przekazywaniem danych w świecie komputerów krzemowych. Jesteśmy wewnątrz amerykańskiej sieci dowodzenia i słyszymy wszystko, co się dzieje wokół nas. Możemy meldować o tym wszystkim admirałowi Czu. Jesteśmy jak kot włamywacz ukryty pod stołem kuchennym i słuchający rozmów prowadzonych przez członków rodziny. Ale powiedzmy, że chcemy wydać rozkaz jednostce elektronicznej w tej sieci – na przykład Snarcowi. Jeśli to zrobimy, będzie tak, jakby kot włamywacz zawołał ze swojej kryjówki psa. Rodzina siedząca przy stole usłyszy wszystko i zareaguje. Włamywacz wkrótce znajdzie się w więzieniu. Owszem, możemy wydać Snarcowi rozkaz wynurzenia się w pobliżu Bermudów, żebyśmy mogli wejść na jego pokład. Ale Pentagon natychmiast będzie o tym wiedział, bo nasza wiadomość wywoła fale na jeziorze systemu. Nasze polecenie byłoby nieprawidłowo sformatowane – głos włamywacza – i system zostałby zaalarmowany.

– I co z tego? – zapytał Wang. – Wejdziemy na pokład Snarca, a Amerykanie będą się drapali w głowę, co to była za wiadomość.

– Nie – odparł Pedro. – Mogłyby zaskoczyć systemy obrony wojny informacyjnej. Cała sieć wyłączyłaby się. Pentagon ma zabezpieczenia na wypadek jej penetracji. Gdyby podejrzewali, że ktoś ją rozpracował, cała sieć uległaby samozniszczeniu.

– Ale wtedy nie mieliby łączności – odrzekł Wang. – Nie dopuściliby do samozniszczenia. Zbyt łatwo można byłoby ich pokonać w razie wojny, gdyby rzeczywiście wystarczyło spenetrować ich sieć, żeby sama się zniszczyła.

– Chodzi o to – wtrącił się Krivak – że zostalibyśmy wykryci. A wtedy skończyłoby się nasze panowanie nad siecią. Pedro ma ważne zadanie, doktorze Wang, ma nam umożliwić użycie sieci i wykorzystanie jej własnego języka w taki sposób, żeby nas nie wykryto. Zrobi tak, że kot włamywacz będzie mówił głosem pana domu. Więc kiedy zawoła psa, rodzina przy stole niczego nie zauważy.

– Snarc, do nogi – zażartował Pedro. – Chodź tu, piesku!

– Po wejściu do sieci, Pedro, musisz znaleźć Snarca, ustalić jego pozycję. Potem wydasz mu rozkaz wynurzenia się przy najbliższym kawałku lądu z lotniskiem. Kiedy to załatwisz, dostaniemy się na Snarca i przejmiemy go. Jeśli będziemy czegoś potrzebowali, Pedro będzie naszym łącznikiem z siecią, doktorze Wang, naszym tłumaczem w rozmowach z nią.