Pokładowy zapis dowodzenia i kontroli, USS Snarc: Wiadomość numer 08-091 odebrana dziś rano, z instrukcjami, żeby przemieścić się do punktu na zachód od Wysp Azorskich z maksymalną prędkością i zająć tam pozycję do wtorku wieczorem. Kurs zmieniony na jeden jeden zero, pompy recyrkulacyjne reaktora uruchomione i ustawione na małą szybkość, później przełączone na wysokie obroty, potem przepustnica wolno otwarta do całej naprzód maksymalnej, wzrost mocy reaktora do stu procent. Ta jednostka nie wykorzystywała pełnej mocy od czasu testów morskich, żeby nie emitować hałasu, więc teraz była okazja do sprawdzenia, czy wszystkie systemy funkcjonują prawidłowo. Nie było problemów z łożyskami silników głównych, jak sugerowało wcześniejsze ostrzeżenie obsługi technicznej floty. Kadłub drżał, gdy ta jednostka pędziła przez morze z maksymalną prędkością, która na głębokości dwustu trzynastu metrów, przy temperaturze wody trzy stopnie Celsjusza, wynosiła czterdzieści jeden węzłów. Nieźle, biorąc pod uwagę, że w razie potrzeby ta jednostka mogłaby otworzyć przepustnicę do stu pięćdziesięciu procent mocy reaktora i płynąć pięć węzłów szybciej, ale alarmowa naprzód może być wykorzystywana tylko w czasie wojny lub w sytuacji zagrożenia okrętu. Po sześciu godzinach szybkiego rejsu na dużej głębokości ta jednostka zrobiła następne podejście na głębokość peryskopową, żeby odebrać wiadomości.
Była jedna nowa o dziwnym numerze 08-092, nazwana rozkazem alarmowym, żeby tak szybko, jak tylko pozwala na to prędkość maksymalna, dotrzeć do punktu spotkania na południowy zachód od Azorów, w pobliżu wyspy Pico. Ta jednostka ma rozkaz dopłynąć do tej pozycji, zaczekać do nocy i po zapadnięciu ciemności wynurzyć się i podnieść reflektor radarowy, żeby złapać kontakt wizualny z lokalnym przedstawicielem dowództwa Dwunastej Eskadry Okrętów Podwodnych, który będzie udawał – sprytny kamuflaż – pasażera cywilnego jachtu motorowego. Ta wiadomość alarmowa instruuje dalej tę jednostkę, żeby zignorowała wszystkie wcześniejsze wiadomości dowództwa Dwunastej Eskadry Okrętów Podwodnych i obowiązujące rozkazy operacyjne dla eskadry. Zakazuje również kategorycznie tej jednostce wysyłania odpowiedzi na nowe rozkazy i wszelkich transmisji z jakichkolwiek innych powodów, co pozostaje w sprzeczności z wcześniejszym rozkazem operacyjnym.
Być może dowództwo Dwunastej Eskadry Okrętów Podwodnych wyda tej jednostce nowe rozkazy lub dokona modyfikacji sprzętu. To wszystko jest takie podniecające.
Wynajęta motorówka kabinowa Andiamo kołysała się gwałtownie na falach pięćdziesiąt mil morskich na południowy zachód od wyspy Pico. Oszkloną sterownię na górnym poziomie zajmował Pedro Meringe. Do nadbudowy nad mostkiem była czasowo przymocowana antena talerzowa. Victor Krivak stał na pokładzie rufowym i palił kolejnego papierosa. Miał podrażnione gardło, ale nikotyna działała nań pobudzająco. Mogło się wydawać właściwe, że ta łódź była kutrem rybackim, bo Krivak zamierzał złowić stalowego wieloryba.
Czekał niecierpliwie na zachód słońca. Z nadejściem zmroku powinien się pojawić Snarc, ale od wielu godzin byli sami na morzu.
– Jest coś na radarze – powiedział Krivak. – Bardzo silne odbicie na zachodzie. Co to jest, Amorn?
Amorn popatrzył przez lornetkę.
– Nic. Sama ciemność, mimo wzmocnienia obrazu.
– To jest niecały kilometr stąd i na radarze wygląda jak supertankowiec – oświadczył Krivak, marszcząc brwi. – Nic nie widzisz?
Amorn sprawdził raz jeszcze.
– Ocean jest pusty. Niech pan sam zobaczy.
Krivak wziął lornetkę i przyjrzał się morzu. Amorn miał rację.
– Płyń w kierunku pozycji odbicia radarowego. Powoli. I włącz szperacze.
Dziesięć minut później Andiamo zbliżył się do kontaktu radarowego.
– Tam! Widzę go! Patrzcie!
Pedro stał przy relingu i pokazywał coś majaczącego przed nimi. W światłach szperaczy zobaczyli dwa pionowe maszty, wystające z niskiego, czarnego, cylindrycznego kadłuba, który nie miał kiosku ani żadnej nadbudowy, ani sterczącego do góry steru. W porównaniu z jachtem obiekt wydawał się duży, ale był z pewnością najmniejszym okrętem podwodnym, jaki Krivak kiedykolwiek widział. Torpeda o średnicy siedmiu metrów, pomyślał.
– Przy takiej fali, by wejść na tamten kadłub, trzeba się będzie zamoczyć. Podejdźcie do niego burtą.
Zbliżyli się do nieruchomego Snarca i rzucili liny. Amorn skoczył do wody i dopłynął do krzywizny kadłuba.
– Nie ma knag! – krzyknął z pokładu okrętu.
– Przywiąż liny do masztów! – zawołał Pedro.
Z pokładu dobiegły następne krzyki.
– O co chodzi? – zapytał Krivak.
– O właz! Nie ma mechanizmu otwierającego! – odpowiedział Amorn.
– Niech to szlag! – zaklął Krivak. – Jest tam na powierzchni wgłębienie z kwadratowym szpuntem w środku?
Amorn oświetlił latarką czarny kadłub.
– Do klucza nasadowego? Nie! Właz jest gładki!
Krivak spojrzał na Pedra.
– Musisz nadać do Snarca nową wiadomość, żeby otworzył właz.
– W porządku, ale taki rozkaz będzie bardzo kiepsko wyglądał, jeśli go wykryją.
– Więc połącz go z końcową instrukcją, ale powiedz Snarcowi, żeby zaczekał dwadzieścia minut, zanim zamknie właz i znów się zanurzy. Doktorze, jesteś gotowy?
– Tak.
– Kiedy otworzy właz? – zapytał Krivak.
– Za jakieś piętnaście minut – odrzekł Pedro. – Dotarcie wiadomości do satelity trochę potrwa.
– Pospiesz się.
Kiedy czekali, Wang zaczął przerzucać wodoszczelne worki z pokładu rufowego łodzi na kadłub okrętu podwodnego, a Amorn łapał je i układał przy włazie. Dużą część bagażu stanowiły woda i jedzenie, dzięki którym mogli przetrwać w środowisku nieprzeznaczonym dla człowieka. Ładunek stanowił dziwny zestaw. Krivak uparł się, żeby zabrać dwa duże siatkowe worki marynarskie ze sprzętem do nurkowania – dwa akwalungi z butlami zawierającymi powietrze i butlami z mieszaniną tlenu i azotu, pneumatyczne kamizelki i tratwy ratunkowe oraz dwie boje alarmowe wielkości granatów, ustawione na częstotliwość uzgodnioną z Amornem. Zapakował do wodoszczelnych worków dwa pistolety automatyczne Beretta kaliber 9 mm ze stali nierdzewnej z tuzinem magazynków, pistolet automatyczny MAC-12 z takim samym zapasem amunicji i mały pistolet Walther PPK, również z dwunastoma magazynkami. Dołożył do tego granaty, każdy o sile eksplozji wystarczającej do zniszczenia małego statku. Zaopatrzył się też w lekarstwa i środki medyczne. Wang zerknął niecierpliwie na zegarek. Wiedział, że musi się dostać do komputerowej sterowni Snarca.
Kończyli przeładunek sprzętu na pokład okrętu podwodnego, gdy siłowniki hydrauliczne wolno i płynnie uniosły właz i ukazał się ciemny otwór wejściowy.
– Victor! – zawołał Pedro – macie dwadzieścia minut do zamknięcia włazu i zanurzenia się okrętu.
– Powiedziałeś mu, żeby zszedł na głębokość stu metrów i skierował się na zachód?
– Tak. I żeby został głęboko i nie odbierał dalszych wiadomości z eskadry.
– Dobra. Wiesz, co masz robić, kiedy nas nie będzie?
– Tak, Victor. Jeśli będziesz nas potrzebował, połącz się przez telefon satelitarny albo wyślij e-mail. Jeżeli pojawią się jakieś kłopoty, będziemy monitorowali częstotliwość alarmową boi.
– Bądźcie w pogotowiu i monitorujcie wszystko: telefon, e-mail i boję. Możemy potrzebować pomocy, żeby wydostać się z okrętu, i jeśli tak się zdarzy, będziemy jej potrzebowali szybko.