– Dobrze, Victor. Powodzenia.
– Idziemy – powiedział Krivak do Amorna i Wanga.
Pierwszy zniknął w dole włazu, za nim ruszył Amorn, Wang opuścił się w ciemność ostatni. Drabinka prowadziła do małej śluzy mającej kształt cylindra średnicy około półtora metra i wysokości trzech metrów. Na jego dnie znajdował się następny automatyczny właz, również otwarty. Krivak zszedł do śluzy, potem po dolnej drabince niżej i znalazł włącznik światła. Mogło się to wydać dziwne, że okręt podwodny pływa bez oświetlenia wewnętrznego, ale ponieważ obywał się bez załogi, nie było ono potrzebne.
Włączyły się lampy fluorescencyjne, zabuczały, rozbłysły i w pomieszczeniu wreszcie zrobiło się jasno. Zeszli z drabinki na drugi poziom przedziału dowodzenia, który był sterylnym pokładem ekosfery biologicznej. W kierunku dziobu prowadziło wąskie przejście między przegrodami ze stali i pleksiglasu.
Za przezroczystym plastikiem z lewej i prawej strony mieściły się ciasno upakowane urządzenia z przewodami i rurami zasilającymi, doprowadzonymi z sufitu. W ustawionym w centralnym miejscu pleksiglasowym zbiorniku z przezroczystym płynem unosiła się tkanka biologiczna. Kiedy Krivak przyglądał się mózgowi, Wang dotknął dłonią szyby i wyszeptał czule:
– Witaj, Jeden Zero Siedem.
Krivak przepchnął się obok niego naprzód do pionowej drabinki prowadzącej na górny poziom. Wang wspiął się za nim i stanął na ciasnym pokładzie interfejsowym, który znajdował się najwyżej i zajmował całą szerokość okrętu. Przegrody przy lewej i prawej burcie wyginały się pod kątem zgodnym z krzywizną kadłuba. Miejsce miało normalną wysokość, około sześciu metrów długości i niewiele mniej szerokości. Krivak odwrócił się w kierunku rufy i zobaczył po swojej lewej stronie, przy prawej burcie okrętu, dwa duże boksy z przyciemnionymi wyświetlaczami i miękkimi fotelami do siedzenia w pozycji półleżącej.
– Co to za boksy, doktorze?
– Stanowiska dla programistów – odrzekł Wang. – Mogą tam wygodnie siedzieć przez długi czas, kiedy są sprzężeni z komputerem przez aparaturę wirtualnej rzeczywistości otaczającą ich głowy. Pierwsze stanowisko jest nazywane modułem interfejsowym zero, to drugie przy drzwiach, modułem interfejsowym jeden.
Dalej w kierunku rufy półcylindryczna komora powietrzna łączyła przedział dowodzenia z rufowym. Między tylną przegrodą modułu interfejsowego jeden i przegrodą rufową przedziału ciągnęła się pusta, niewykorzystana przestrzeń. Na lewej burcie przedziału mieściły się panele interfejsowe. Wiele z nich znajdowało się pod krzywizną kadłuba, gdzie także było wiele wolnej przestrzeni. Być może zamierzano zainstalować tam w przyszłości nowy system. Wśród paneli interfejsowych umieszczono duży schowek na części zapasowe. Amorn wyładował ekwipunek w pustej części pokładu, sprzęt do nurkowania zostawił w komorze powietrznej. Przywiązał worki z zaopatrzeniem nylonowymi taśmami, żeby nie przemieszczały się w czasie ewentualnych wzdłużnych przechyłów okrętu. Krivak uważnie obejrzał wnętrze modułu interfejsowego zero.
– Ładnie urządzone – stwierdził. – Lepiej, niż się spodziewałem. Niezbyt dokładnie to opisałeś.
Wang wzruszył ramionami.
– Niezbyt dokładnie słuchałeś. Musisz usiąść w interfejsie zero, żebym mógł cię połączyć z komputerem.
Pokład kołysał się lekko na falach Atlantyku i Krivakowi przewracało się w żołądku.
– Amorn, skończyłeś załadunek sprzętu?
– Tak.
– Dobra. Wychodź, zanim właz się zamknie. Wiesz, co robić?
– Tak, panie Krivak.
– Twój komputer bezprzewodowy ma być cały czas gotowy do odbioru wiadomości. Pedro może będzie musiał się rozłączyć, jeśli jakieś władze odkryją naszą operację.
– Tak jest, sir.
– Gdyby coś poszło nie tak, pozbądź się wszystkich, którzy cokolwiek wiedzą. Zniszcz dane komputerowe i sprzęt, odnajdź Sergia i przekaż mu wiadomość.
– Tak, sir. Życzę powodzenia.
– Pospiesz się. Właz zamknie się lada chwila.
Amorn zszedł po przedniej drabince na środkowy poziom. Wang i Krivak zostali sami na pokładzie Snarca. Chociaż byli na okręcie, nie dowodzili nim jednak. Po zamknięciu włazu Snarc miał się zanurzyć i skierować na zachód, zgodnie z instrukcjami Pedra. Ale nadal działał niezależnie, sytuacja powinna się zmienić dopiero w momencie, kiedy Wang połączy Krivaka ze sztucznym mózgiem na pokładzie środkowego poziomu.
– Co z włazem? – zapytał Wang.
– Pedro wysłał Snarcowi wiadomość, żeby go zamknął, zanurzył się na bezpieczną głębokość, odpłynął z tego rejonu na zachód, unikał podchodzenia na głębokość peryskopową i nie nawiązywał kontaktu radiowego. Musimy teraz znaleźć moduł pamięci. Albo go zniszczymy, albo przerwiemy łączność między nim i świadomością Jeden Zero Siedem. Nie chcę, żeby Jeden Zero Siedem zarejestrował w module pamięci wynurzenie na rozkaz i zabranie pasażerów na pokład lub to, co będziemy robili ze Snarkiem.
– Możemy wykorzystać dane w module pamięci, Victor.
– Więc nie niszcz go, tylko odłącz od Jeden Zero Siedem. Zajmij się tym, ale cholernie uważaj, żebyś zrobił wszystko, tak jak trzeba.
Krivak zstąpił za Wangiem w dół po drabince na pokład środkowego poziomu. Wang zszedł jeszcze niżej, na pokład elektroniki krzemowej. Przez gęsto zabudowaną przestrzeń prowadziło ciasne przejście do komputerów krzemowych, modułu pamięci i paneli interfejsowych. Krivak został na środkowym poziomie pod dolnym włazem śluzy. Po pięciu minutach górny właz drgnął i siłowniki hydrauliczne opuściły go cicho do pozycji zamknięcia. Pierścień ciężkiej, stalowej klapy obrócił się i zaryglował ją. Potem zaczął się wolno opuszczać dolny właz, opadł tak samo cicho do końca i zamknął się. Udało się, pomyślał Krivak i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Teraz musimy się tylko zanurzyć.
Poczuł pod stopami ledwo zauważalne drżenie pokładu. Okręt ruszył. Doświadczone nogi starego marynarza „mówiły” dokładnie Krivakowi, co się dzieje, szczur lądowy Wang nie miał o tym pojęcia. Snarc przechylił się lekko, gdy obrót steru skierował go na zachód. Krivak czekał na dźwięk otwierających się zaworów zbiorników balastowych. Zdawało mu się, że w pewnej chwili usłyszał bardzo cichy stuk i syk, ale pomyślał, że może to tylko zadziałała jego wyobraźnia. Pokład zaczął się pochylać, najpierw łagodnie, potem coraz wyraźniej, okręt pogrążał się pod kątem dwudziestu stopni w głębinach Atlantyku.
Krivak był zadowolony i jednocześnie odczuwał niepokój. Przejęli Snarca, przynajmniej fizycznie, ale teraz mieli przed sobą najtrudniejszą część zadania, musieli zapanować nad jego funkcjami umysłowymi. Krivak zaczął się zastanawiać, w jaki sposób uda się im oszukać komputer węglowy, który zapewne jest równie inteligentny jak oni, może nawet bardziej, i poczuł nagle, że ogarnia go pesymizm.
Kiedy pokład wrócił do poziomu, Krivak odszedł od szybu komory powietrznej i ruszył w kierunku dziobu. Przez szybę przedziału komputera węglowego widział sterylne pomieszczenie wewnętrzne i zbiornik z tkanką mózgową zanurzoną w płynie mózgowo-rdzeniowym. Przeniósł wzrok na płyty pokładu, dotarł do drabinki i wspiął się na górny poziom. Tu, czekając na Wanga, przez dziesięć minut sprawdzał ich sprzęt i upewniał się, czy niczego nie zapomnieli. W końcu Wang się zjawił – prawie nie zdawał sobie sprawy z obecności Krivaka.
Naukowiec przypiął się pasami w przedniej klitce interfejsowej, wyciągnął wygodnie w fotelu i włożył dziwaczny hełm połączony z fotelem kilkudziesięcioma przewodami. Wnętrze modułu interfejsowego rozjarzyło się jak przy trójwymiarowej projekcji. Minęło pół godziny – Wang po prostu tylko tam siedział. Krivak zaczął się zastanawiać, czy coś z tego wyjdzie i co zrobią, jeśli komputer węglowy odmówi wykonywania rozkazów albo – co gorsza – spanikuje i spróbuje wezwać pomoc.