Выбрать главу

W momencie gdy Alameda wychodziła ze sterowni, Pacino napotkał jej spojrzenie, ale nadal jej twarz była twarzą głównego mechanika.

Victor Krivak wdrapał się ostrożnie na niemal poziomy fotel w module interfejsowym jeden i zamknął oczy. Doktor Wang włożył mu delikatnie na głowę hełm sprzęgający. Dookoła była tylko ciemność.

– Kiedy mnie połączysz? – zapytał Krivak.

– Już jesteś połączony, Victor. Ale ten interfejs nie jest wyświetlaczem skonstruowanym dla człowieka, to bardziej wgląd w część myśli Jeden Zero Siedem. Musisz być cierpliwy. Możesz zobaczyć dziwne rzeczy. Ale kiedy tylko przyzwyczaisz się do tego, będziesz zadowolony.

– Świetnie.

– Jeden – powiedział Wang – ta nowa jednostka ludzka to pan Krivak. Człowiek, o którym ci mówiłem.

Witam, panie Krivak.

– Mów mi po prostu Krivak, Jeden. – Krivak doznawał dziwnego uczucia, słysząc kaskadę dźwięków. – Słyszę sonar, Jeden. Ty też?

Mam to w tle, Krivak. Jeśli chcesz, mogą nas połączyć z modułem sonarowym.

– Byłbym wdzięczny, Jeden.

Krivak natychmiast znalazł się w innym świecie, wizualnym i słuchowym. Otoczenie, początkowo białe i nieokreślone, stało się nagle błękitną i zieloną głębią Atlantyku. Krivak mógł zobaczyć odległe dno morskie w dole i spód warstwy termicznej wysoko w górze. Miał doskonałą widoczność daleko we wszystkich kierunkach jednocześnie. Oprócz obrazu przestrzennego widział częstotliwości wszystkich zbliżających się dźwięków. Wyglądały jak wiele kolorów dodanych do spektrum. Przez pewien czas wydawało się to ciekawsze od jednolitej bieli, ale wkrótce zmęczył go nadmiar wrażeń.

– Odłącz mnie od modułu sonarowego, Jeden – poprosił.

Świat z powrotem przybrał poprzednią postać.

– Gdzie jesteśmy?

Przed Krivakiem ukazała się mapa morska z pulsującą pozycją Snarca pięćdziesiąt mil na południe od wyspy Pico.

– Doskonale. – Nadszedł czas, żeby skontaktować się z admirałem Czu i zawiadomić go, że Snarc został porwany.

– Panie i panowie oficerowie, przed odprawą mam dla was komunikat – zaczął kapitan Catardi. – Poruczniku Alameda, zechce pani stanąć tutaj?

Mesa oficerska była zatłoczona. Patch Pacino siedział na kanapce przy końcu stołu. Żołądek podszedł mu do gardła, kiedy Catardi wywołał Alamedę. Spojrzał na nią, ale patrzyła na kapitana.

Odgarnęła włosy z czoła i starała się zachować surowy wyraz twarzy.

– Poruczniku Alameda – oznajmił Catardi z bardziej wyraźnym bostońskim akcentem niż zwykle – pani poświęcenie dla Stanów Zjednoczonych, naszej marynarki wojennej i USS Piranii przynosi zaszczyt służbie morskiej i dowództwu tego okrętu. Zgodnie z moją rekomendacją, w dowód uznania pani zasług, szef Biura Personalnego Marynarki Wojennej awansował panią do stopnia komandora porucznika i upoważnił mnie do nadania pani tego stopnia z dniem dzisiejszym. XO, proszę o kopertę.

Schultz wręczyła mu kopertę biurową. Catardi wyjął z niej rozkaz awansu i położył dokument na stole, potem wytrząsnął złote liście dębowe. Alameda stała przed nim na baczność, czerwona na twarzy. Kapitan usunął z jej kołnierza dwie podwójne srebrne belki, żeby zastąpić je złotymi liśćmi dębowymi.

– Mam nadzieję, że się nie pokłuję – powiedział z szerokim uśmiechem, przypinając pierwszy liść. – To byłaby zemsta głównego mechanika, prawda, pani komandor?

Przypiął drugi liść dębowy i cofnął się.

– Panie i panowie oficerowie, przedstawiam wam komandora porucznika Carolyn Alamedę.

Rozległy się oklaski. Pacino bił brawo najgłośniej. Alameda uśmiechnęła się i skłoniła. Catardi uścisnął jej dłoń, potrząsał jej ręką i uśmiechał się szeroko. Porucznik Phelps zrobił zdjęcie.

– Jak zawsze w marynarce – powiedział Catardi – zasługi znacznie wyprzedzają awans, a awans znacznie wyprzedza podwyżkę żołdu. Mimo to wszyscy mamy nadzieję, że po otrzymaniu pierwszej nowej pensji pani komandor porucznik wyda najbardziej pamiętne przyjęcie od czasu powrotu Piranii z wojny japońskiej.

– Tak jest, sir – wykrztusiła Alameda. – Dziękuję, sir. Dziękuję wam wszystkim.

Gdy wróciła na swoje miejsce, Catardi usiadł w fotelu kapitańskim i spojrzał na Crossfielda.

– Zaczynamy odprawę, nawigatorze.

Pacino starał się skoncentrować, ale był w stanie myśleć tylko o nowej pani komandor porucznik.

14

– Oficer zanurzenia, obsadzić ciche stanowiska bojowe.

Rozkaz porucznika Patricka Kingmana nie został przekazany przez radiowęzeł okrętowy, lecz dotarł do wszystkich członków wachty na każdym poziomie każdego przedziału przez telefon. Potem telefonista przeszedł przez wszystkie pomieszczenia i poinformował załogę o obsadzaniu stanowisk bojowych. W czasie ćwiczeń wachty powinny być przekazane obsadzie stanowisk bojowych w ciągu trzech minut. Wyśrubowany czas, jeśli wziąć pod uwagę, że niektórzy mogą mocno spać i muszą się ubrać, żeby zluzować kolegów na wachtach, a zluzowani muszą zastąpić innych. Zmiany trwają, dopóki każdej wachty nie obejmie członek załogi najodpowiedniejszy na dane stanowisko. Obsadzenie cichych stanowisk bojowych trwa zwykle dwa razy dłużej, gdyż telefonista w kwaterach załogi musi dojść do każdej koi i kolejno obudzić wszystkich.

To wezwanie na stanowiska bojowe nadeszło punkt trzecia. Wiedziano, że kapitan otworzy ogień o czwartej. Nikt nie spał. Reguły obowiązujące podczas ciszy taktycznej wymagały, by członkowie załogi, którzy nie są na wachcie, wrócili na koje. Ale załoga była rozbudzona i mamrotała między sobą w oświetlonych na czerwono przedziałach. Kiedy nadeszło wezwanie, wszyscy rzucili się objąć wachty i po dwóch minutach stanowiska bojowe były w pełni obsadzone.

Porucznik Kingman objął wachtę wcześniej, gdyż pełnił funkcję oficera pokładowego. Zjawiła się XO Donna Phillips i dołączyła do kapitana George’a Dixona i Kingmana. Miała na sobie kombinezon z flagą na prawym rękawie i emblematem Leoparda na lewym. Nad lewą kieszenią widniał podwodniacki delfin, nad prawą naszywka z nazwiskiem. Bez słowa skinęła Dixonowi głową, wzięła słuchawki i przeszła do boksu zero, na stanowisko kierowania ogniem wysunięte najdalej w kierunku dziobu. W pomieszczeniu wielkości kabiny telefonicznej znajdowały się tylko rękawice i hełm. Przybyli pozostali członkowie zespołu kierowania ogniem i zajęli miejsca w boksach od pierwszego do czwartego. Za boksem czwartym znajdowało się stanowisko oficera uzbrojenia. Kapitan Dixon nie wszedł do boksu, lecz został z tyłu przy konsoli dowodzenia. Wystawały z niej tymczasowe relingi, które otaczały go w pasie i chroniły przed upadkiem, kiedy miał na głowie hełm wirtualnej rzeczywistości. Kapitan zapiął uprząż bezpieczeństwa, żeby jakiś wstrząs okrętu – na przykład spowodowany wybuchem torpedy – nie odrzucił go od konsoli. Potem włożył rękawice kursora kierowania ogniem i hełm.

Hełm kierowania ogniem miał ciemny wizjer, słuchawki, mikrofon na wysięgniku i wentylację z dopływem chłodnego powietrza. Dixon zapiął go i sterownia zniknęła w zupełnej ciemności.

– Włączyć wyświetlacz kierowania ogniem – powiedział do komputera kierowania walką Cyclops Mark II.

Ciemność zastąpił trójwymiarowy obraz. Pod Dixonem – tam, gdzie powinny być jego stopy – pojawił się niebieski okręt podwodny oznaczony jako „własny okręt”. Miał niewiele ponad metr długości i był skierowany w lewo jak deska surfingowa. Wyglądało tak, jakby Dixon stał na oliwkowym dnie, które rozciągało się w promieniu około piętnastu metrów. Otaczały go białe kręgi zasięgu ognia biegnące w ponadmetrowych odstępach jeden od drugiego, dochodzące do granicy dna. Przecinały je linie proste rozchodzące się od miejsca, w którym stał Dixon, i rozmieszczone co dziesięć stopni. Czerwony promień oznaczał północ, kierunek na wprost Dixona. Na krawędzi dna zaczęły wyrastać pionowe ściany, pochylone najpierw łagodnie, potem wznoszące się stromo. Dixon znalazł się jakby w środku wirtualnego stadionu. Kręgi zasięgu ognia zaczęły się ścieśniać. Każdy oznaczał jedną milę morską, co dziesiąty był czerwony. Białe kręgi wspięły się na ścianę i pozostały tylko te czerwone. W końcu kolor dna zmienił się u szczytu pochyłej ściany z oliwkowego na różowy, wskazując zasięg broni Leoparda.