Выбрать главу

– Przejmuję pomost, kolego pierwszy – oznajmił Lien. – Idźcie do sonaru i upewnijcie się, czy robimy wszystko, żeby znaleźć ten amerykański okręt podwodny. Spróbuję odtworzyć wstecz te ślady torped, żeby zobaczyć, skąd zostały wystrzelone. Może uda mi się zacieśnić krąg poszukiwań.

– Tak jest – odpowiedział Czou i poszedł szybko do kabiny sonarowej.

– Amerykański skurwiel – mruknął Lien i zagryzł wargi.

Przez kilka minut zastanawiał się, czy nie podejść na głębokość peryskopową, żeby ostrzec admiralicję i drugi konwój przed atakiem podwodnym, ale pomyślał, że sami się wkrótce dowiedzą. Priorytetem było znalezienie i zatopienie amerykańskiego okrętu podwodnego.

– Sonar, tu kapitan – zawołał przez interkom. – Sprawdzacie, czy na północy nie ma Celu Numer Jeden?

– Dowodzenie, tu sonar. Tak. Zalecamy szybkość dwudziestu pięciu węzłów na północny zachód ku północy, żeby spróbować określić przybliżoną pozycję Celu Numer Jeden.

– W porządku – zgodził się Lien. – Sternik, cała naprzód, pełne obroty, szybkość dwadzieścia pięć węzłów.

Wrócił Czou Ping.

– Kapitanie, sonar ma obraz. Kiedy zwolnimy po tym przyspieszeniu?

– Za dwadzieścia minut – odparł Lien. – Przez piętnaście minut będziemy płynęli z szybkością ośmiu węzłów, potem znów przyspieszymy. Amerykanin musi być na północy. Prawdopodobnie ściga drugą grupę bojową.

– W takim razie na pewno przyspieszył do szybkości maksymalnej, kapitanie.

– Możliwe. Ale na jego miejscu nie opuściłbym tak szybko rejonu ataku. Oszacowałbym straty przeciwnika i storpedował niedobitki.

– Jeżeli coś zostało, to z pewnością mało ważne cele. Pewnie kilka cystern i transportowców.

– Jeśli stąd zniknął, może już go nie znajdziemy. Ale nie możemy płynąć na północ z maksymalną szybkością, bo w pewnym momencie sprawdzi swój stożek ciszy, usłyszy nasze głośne pompy i będzie miał łatwy strzał. Musimy się skradać, nawet w tej kiepskiej sytuacji.

– Tak jest. Ale jeśli go dopadniemy, chciałbym wystrzelić w niego torpedę własnymi rękami i mieć tę satysfakcję, że sam mogłem przelać jego krew.

– Rozumiem was, kolego pierwszy, ale widzę, że nienawidzicie Amerykanów bardziej niż reszta oficerów. Dlaczego?

– Bo ta klęska spotkała nas na mojej wachcie, kapitanie. Chcę się zemścić i uratować mój honor.

– Więc wystrzelicie torpedę osobiście, kolego pierwszy. Czy w ten sposób odzyskacie swój honor, pozostawię to waszej ocenie.

15

Kelly McKee obudził się w nocy na dźwięk odsuwanej zasłony. Zamrugał w świetle czerwonej latarki łącznika wachtowego i podwodniackim zwyczajem uniósł się na łokciu. Gdyby usiadł wyprostowany, uderzyłby głową w niski sufit nad koją. Poczuł drżenie koi, potem zdał sobie sprawę, że trzęsie się cały okręt. Judison musiał zwiększyć prędkość z pełnej do maksymalnej wbrew rozkazowi McKee – flota miała płynąć szybko, ale cicho, na największych obrotach dopuszczalnych przy samoczynnej cyrkulacji chłodziwa reaktora. McKee nie chciał, żeby jego okręty podwodne hałasowały i zaalarmowały Snarca, Brytyjczyków czy jakiś okręt podwodny Czerwonych penetrujący Atlantyk.

– O co chodzi?

– Panie admirale, jest godzina dwudziesta zero zero czasu zulu. Kapitan przesyła wyrazy szacunku i prosi pana na stanowisko dowodzenia. Przyszła ściśle tajna wiadomość i nowy meldunek o sytuacji taktycznej.

– Już idę – odpowiedział McKee, przerzucił nogi nad krawędzią koi i zeskoczył na dół. – Przekaż kapitanowi Judisonowi, że będę za dwie minuty.

– Tak jest.

Łącznik wyszedł i zamknął za sobą drzwi kajuty. McKee zapalił przyćmioną lampę na biurku. Karen Petri odsunęła zasłonę swojej koi, wstała i odszukała swój kombinezon.

– Płyniemy z maksymalną – zauważyła sennie.

McKee skinął głową i wciągnął specjalne buty do chodzenia w czasie ciszy patrolowej.

– Judison ma jakieś wiadomości – powiedział. – Jesteś gotowa?

Petri związała rozpuszczone włosy w koński ogon i przytaknęła.

McKee ruszył szybko oświetlonym czerwonymi lampami korytarzem, wspiął się po drabince na środkowy poziom i wyłonił przy przedniej przegrodzie sterowni. W pomieszczeniu też paliły się czerwone lampy, ale znacznie bardziej przyćmionym światłem niż na zewnątrz, by oficer pokładowy miał zdolność widzenia w ciemności, w razie gdyby trzeba było dokonać alarmowego podejścia na głębokość peryskopową. Judison i jego oficerowie zebrali się wokół mapy nawigacyjnej.

– Dobry wieczór, sir – odezwał się lakonicznie kapitan. – Hammerhead zwiększył szybkość do maksymalnej, żeby dotrzeć do pozycji przechwycenia Snarca.

McKee wziął od Judisona notebook i przeczytał raport wywiadowczy. Podwodny robot nadał meldunek sytuacyjny, zdradzając swoją pozycję i wiadomość przechwycili porywacze, którzy wyznaczyli mu spotkanie przy wyspie Pico. Satelita zobaczył w podczerwieni wynurzony okręt. Eksperci z wywiadu marynarki wojennej przypuszczali, że popłynie wzdłuż wybrzeża Afryki na Ocean Indyjski. Wspaniała wiadomość, pomyślał McKee. Nareszcie zlokalizowali podwodnego robota, który wymknął się spod kontroli. Teraz pozostało tylko zatopić go i pierwsza część misji będzie wykonana. Zostaną tylko Czerwoni i Brytyjczycy.

– Jaki ma pan plan przechwycenia Snarca, komandorze? – zapytał oficjalnym tonem McKee.

Judison wskazał mapę.

– Zaznaczyliśmy najszybszą trasę od jego pozycji na Ocean Indyjski. Nie znamy prędkości Snarca. Może rozwijać dziesięć albo pięćdziesiąt węzłów. Na użytek planu taktycznego założyliśmy, że płynie z maksymalną szybkością. My też, bo chcemy przeciąć jego trasę sto mil przed nim. Potem skierujemy się wolno na północ i przechwycimy go, kiedy będzie płynął na południe. Jeśli porusza się wolno, poszukiwania będą długie, ale podejrzewam, że utrzymuje ostre tempo i szybko go znajdziemy.

– Gdyby mu się spieszyło, nie byłby na Azorach, to nie po drodze, jeśli płynie z północnego Atlantyku na Ocean Indyjski. I nawet nie wiemy, czy rzeczywiście tam się wybiera.

– Jest informacja, że z Azorów kieruje się na południe, panie admirale. Dokąd mógłby płynąć, jeśli nie tam?

– To bez sensu – mruknął McKee. – Gdzie jest Pirania?

– Ostatni meldunek sytuacyjny wysłała stąd, ale to było dwa dni temu.

McKee zaklął. Gdyby sieć dowodzenia funkcjonowała, Pirania co dwadzieścia cztery godziny wypuszczałaby boje radiowe z meldunkami sytuacyjnymi. Ale boje SLOT nie działały dobrze przy zastępczej łączności internetowej. McKee nie mógł wezwać Piranii na głębokość peryskopową, używając częstotliwości ELF, gdyż wiadomość zostałaby łatwo przechwycona. Ostatni raz wykorzystali ELF do wezwania na głębokość peryskopową Leoparda, żeby dostarczyć na pokład człowieka. McKee przypomniał sobie, że Leopard spóźnia się z meldunkiem o chińskiej grupie bojowej.

– Przez następne pół godziny będę w kajucie dla VIP-ów – oznajmił Judisonowi. – Niech pan utrzymuje maksymalną szybkość, ale będzie gotowy do podejścia na głębokość peryskopową o pełnej godzinie.

O czwartej pięćdziesiąt pięć czasu lokalnego admirał Egon „Wiking” Ericcson drzemał w roboczym mundurze khaki na pościeli w swojej kajucie. Notebook i okulary do czytania leżały na jego piersi, wznosiły się i opadały w rytmie oddechu. W kajucie panowała cisza, słychać było tylko chrapanie admirała.

Łączniczka wachtowa zapukała lekko raz, potem drugi, wreszcie trzeci. Nie doczekała się odpowiedzi, więc zerknęła na wartowników z korpusu marines. Jeden z nich otworzył delikatnie drzwi. Dziewiętnastoletnia radiooperatorka w stopniu mata podkradła się do koi admirała, pochyliła nad nim i wzdrygnęła, jakby zbliżyła się do przewodów wysokiego napięcia. Dotknęła jego ramienia i potrząsnęła nim lekko. Żadnej reakcji. Potrząsnęła mocniej.