Выбрать главу

– Wyświetl mapę wód wokół Afryki i pokaż naszą pozycję.

Krivak zobaczył w swoim umyśle mapę morską.

– Jeden, wykreśl najdogodniejszy dla nas kurs na Ocean Indyjski.

Na mapie pojawiła się linia biegnąca od ich pozycji wokół Przylądka Dobrej Nadziei, wzdłuż wschodniego wybrzeża Afryki Południowej i do Oceanu Indyjskiego.

– Jeden, płyń kursem południowym, który właśnie wskazałaś.

Okręt lekko zmienił kurs.

– Jeden, podnieś moc reaktora do stu dwudziestu procent.

Krivak znów w dziwny sposób wiedział, że rozkaz został wykonany. Snarc płynął według jego instrukcji. Mimo dziwnego połączenia z okrętem znów czuł się niemal jak kapitan. Wolałby stać na pokładzie i wydawać rozkazy ludzkiej załodze, ale to przynajmniej szło szybciej.

Pozostało tylko czekać, aż znajdą się poza zasięgiem detekcji każdego, kto mógł słyszeć atak Snarca na Piranię, a potem podejść na głębokość peryskopową i nawiązać kontakt radiowy z admirałem Czu. Mieliśmy szczęście, że zatopiliśmy Piranię, pomyślał Krivak. Jak dobrze pójdzie, następne spotkanie z kimkolwiek nastąpi dopiero na Oceanie Indyjskim.

18

Komandor George Dixon siedział u szczytu stołu w mesie oficerskiej. Był z siebie dumny. Otaczali go oficerowie, którzy nie pełnili wachty, połowa z nich pracowała przez resztę nocy nad raportem z patrolu. Odtwarzali kasety wideo nagrane przez moduł pamięci systemu kierowania walką Cyclops i drukowali dwuwymiarowe zdjęcia celów w kluczowych momentach akcji. Druga połowa na dużej planszy ukazującej okręty Czerwonych zaznaczała jednostki zatopione na ich wachcie. Choć był środek nocy, Dixon nie mógłby zasnąć. Jeszcze nie opadło z niego napięcie. Trudno było uwierzyć, że zaledwie godzinę temu słyszeli ostatnią torpedę trafiającą w jeden z chińskich okrętów nawodnych. O dziwo, julang się nie pojawił. Być może usłyszał odgłosy rzezi i zawrócił na północ, żeby ostrzec pozostałe grapy bojowe. Albo po prostu był jeszcze tak daleko na północy, że nie zdążył wejść do akcji.

Nagle głośnik radiowęzła wrzasnął, tak że Dixon wylał sobie pół kubka kawy na udo.

– Szybki strzał z jedynki!

Alarmowy rozkaz oficera pokładowego sygnalizował, że podkradł się do nich nieprzyjacielski okręt podwodny i grozi im natychmiastowy ostrzał.

Dixon rzucił się do sterowni. Kingman był do połowy wychylony z boksu kierowania walką. Na rozkaz „Szybki strzał…!” automatycznie obsadzano stanowiska bojowe i teraz sterownia wypełniała się członkami wachty. Wkładali słuchawki i hełmy wirtualnej rzeczywistości.

– Co się dzieje? – parsknął Dixon.

– Sprawdzałem stożek ciszy i usłyszałem go na południu. Mieliśmy go na wąskim paśmie, ale nagle wszedł w kontakt szerokopasmowy, więc wali prosto na nas, kapitanie. Lada chwila będzie w zasięgu kontrdetekcji. Musimy wystrzelić torpedę wzdłuż linii kierunkowej.

– W porządku, OOD – odrzekł Dixon. Starał się, żeby jego głos brzmiał autorytatywnie i spokojnie, ale nie był pewien, czy mu się to udało.

Włożył swój hełm kierowania walką i natychmiast rozkazał komputerowi wyświetlić przestrzeń walki i twarze członków wachty na stanowiskach bojowych. Podoficer sonarowy spojrzał w górę na swój wyświetlacz i sklasyfikował kontakt.

– Dowodzenie, tu sonar. Wąskopasmowy kontakt sonarowy sierra dziewięć sześć, teraz na kierunku jeden siedem osiem. Korelacja ze śladem szerokopasmowym na tym samym kierunku. Liczba obrotów jeszcze nieustalona, ale to śruba siedmiołopatowa. Kontakt jest z całą pewnością bojowym okrętem podwodnym.

Komandor Dixon obniżył widok do zakresu przeciwpodwodnego, odwróconej niecki z nadpływającym atomowym okrętem podwodnym klasy Julang na południu. Na razie kontakt był słaby, mieli tylko kierunek do intruza.

– Cyclops, włączyć zasilanie torped w wyrzutniach od jeden do cztery – wydał rozkaz Dixon, koncentrując się na trójwymiarowym obrazie kierowania ogniem pod wodą. – Zanurzenie, cała naprzód jedna trzecia. Uwaga, zespół kierowania ogniem. Mamy drobną sytuację awaryjną. Atomowy okręt podwodny klasy Julang, oznaczony jako Cel Trzy Zero, rozwalił nam przejęcie. Musimy go szybko załatwić, bo jeśli nas wykryje, otworzy ogień albo wyskoczy na głębokość peryskopową i zaalarmuje drugą grupę nawodną. Jedno i drugie zepsuje nam dzień. Zamierzam wykonać szybki manewr analizy ruchu celu, przeciąć linię wzroku i ustalić w przybliżeniu jego odległość, a potem wystrzelić w niego Mark 58 ustawioną na wysoką szybkość tranzytową…

– Kapitanie – przerwała mu Phillips – zalecam wystrzelenie vorteksa. Jest dużo szybszy i czas tranzytu do celu byłby sześciokrotnie krótszy. I moglibyśmy się wycofać, mając pomiędzy nami i celem kilwater pocisku. Po pierwszym trafieniu odpalilibyśmy następne vortexy.

Dixon chciał już odeprzeć jej argumenty, ale zmusił się do rozważenia tego, co powiedziała. Vortex rzeczywiście dotarłby do celu dużo szybciej i jego kilwater pełen pęcherzy powietrza zakłócałby sonar julanga na całej trasie pocisku. Przeciwnik może ustaliłby pozycję strzelającego okrętu, ale otwarcie ognia byłoby bezcelowe, bo Leopard wycofywałby się z pełną szybkością.

– Uwaga, zespół kierowania ogniem. Poprawka. Wystrzelimy vorteksa numer jeden i wycofamy się na wschód, mając kilwater pocisku pomiędzy nami i Celem Trzy Zero. Do roboty. Oficer uzbrojenia, przygotować wyrzutnię vorteksa numer jeden i otworzyć wrota. Koordynator, uznajemy, że przepłynęliśmy już odcinek namiarowy do celu. Teraz przetniemy linię wzroku. Zanurzenie, ster pełna w lewo, stały kurs na zachód. Sonar, tu kapitan. Skręcamy na zachód, żeby wymanewrować na Cel Trzy Zero.

– Kapitanie, tu koordynator. Możliwość zygzakowania Celu Trzy Zero. Namiar ogniowy na julanga właśnie przepadł. Przeciwnik manewrował i obliczenia nie miały żadnej wartości.

– Dowodzenie, tu sonar. Trzy Zero chyba przyspiesza. Odbieramy już słabo liczbę jego obrotów. Sto pięćdziesiąt na minutę. Jedna śruba siedmiołopatowa.

– Sonar, tu kapitan. Możesz wywołać zmianę aspektu?

Skręca? – zastanawiał się Dixon.

– Dowodzenie, tu sonar. Nie.

– Koordynator, potwierdź zygzakowanie celu. Co robi?

– Przyspiesza, kapitanie – odpowiedziała Phillips spokojnym głosem. – Najwyraźniej stosuje taktykę sprintu i dryfu. Zwolnił i teraz musi z powrotem zwiększyć szybkość, żeby nadrobić stratę i rozszerzyć rejon poszukiwań. Ale skoro przyspiesza, możemy założyć, że nas nie słyszy.

– Koordynator, masz już nowy pierwszy odcinek namiarowy na cel po jego przyspieszeniu?

Phillips skinęła głową wewnątrz swojego hełmu. Dixon widział w oknie wyświetlacza, że jej ciemne oczy były szeroko otwarte.

– Jeszcze minuta, potem zwrot na wschód, sir, ale zróbmy drugi odcinek przy dziesięciu węzłach.

– Daję ci osiem, XO.

Dixon czekał w napięciu, zaciskając dłonie w rękawicach.

– Pierwszy odcinek zakończony, kapitanie.

– Zanurzenie, ster pełna w lewo, stały kurs na wschód, cała naprzód dwie trzecie, osiem węzłów. Sonar, tu kapitan. Skręcamy w lewo na zero dziewięć zero do drugiego odcinka namiarowego.

Członkowie wachty potwierdzili i okręt wykonał zwrot na wschód. Dixon czekał. Od przypływu adrenaliny dzwoniły mu zęby. Zacisnął ze złością szczęki.

– Sir, stały kurs na wschód, szybkość osiem węzłów – zameldował oficer zanurzenia.

– Koordynator! – zawołał Dixon. – Daj mi namiar. Uzbrojenie, sprawdź status vorteksa.

– Tak jest, panie kapitanie. Vortex na zasilaniu wewnętrznym, przewód sygnałowy podłączony i sprawny, czekam na namiar…