– Kapitanie, Cel Trzy Zero w odległości dwudziestu dwóch tysięcy metrów, kierunek jeden siedem osiem, kurs zero jeden zero, szybkość dwadzieścia węzłów. Mamy namiar ogniowy!
– Cyclops i zespół kierowania ogniem, procedury momentu odpalania, Vortex numer jeden, Cel Trzy Zero! – krzyknął Dixon i natychmiast zdał sobie sprawę, że krzyknął za głośno.
– Okręt gotowy – odpowiedział Kingman.
– Uzbrojenie gotowe – warknął Taussig.
– Namiar gotowy – zameldowała Phillips.
– Cyclops gotowy.
– Strzał na zaprogramowaną pozycję.
Pokład podskoczył lekko, gdy vortex numer jeden opuścił pionową wyrzutnię. Kiedy generator gazowy wypychał pocisk, rozległ się grzmot, ale dźwięk nie był nawet w przybliżeniu tak głośny jak przy wystrzeleniu torpedy. Pierwszy człon vorteksa, który był małym urządzeniem napędowym typu torpedowego, przeniósł pocisk na bezpieczną odległość od macierzystego okrętu, zanim nastąpił zapłon stałego paliwa rakietowego. Po trzydziestu sekundach podróży na napędzie torpedowym odpalił silnik rakietowy vorteksa i sterownię wypełnił huk. Pocisk przyspieszył do trzystu węzłów i pomknął w kierunku okrętu podwodnego Julang.
– Zanurzenie, cała naprzód maksymalna i kawitacja! Głębokość czterysta metrów! Uzbrojenie, przygotować wyrzutnię vorteksa numer dwa, ale nie otwierać wrót. Uwaga, zespół kierowania ogniem. Przygotować się na torpedę w wodzie z kierunku Celu Trzy Zero i na dzwonek maksymalnej alarmowej.
Pokład pochylił się pod kątem trzydziestu pięciu stopni, gdy oficer zanurzenia dał pełne obroty i pchnął dziobowe stery głębokości do pozycji pełnego nurkowania. Kiedy szybkość przekroczyła czterdzieści węzłów, pokład zaczął gwałtownie dygotać.
– Sonar, tu kapitan. Czy kilwater vorteksa zasłania cel?
– Dowodzenie, tu sonar. Tak.
Dixon odetchnął głęboko. Strzelił do julanga i uciekł. Teraz się przekona, ile warci są Chińczycy.
– Stanowisko dowodzenia, tu sonar! Pogłos wystrzelenia torpedy na kierunku południowym! Odbieram silnik rakietowy! Zbliża się torpeda kawitująca, kierunek zero zero osiem!
Lien Hua bez namysłu wyrzucił z siebie potok rozkazów, tętno natychmiast mu wzrosło.
– Maszynownia, alarmowa naprzód! Kąt trzydzieści stopni w górę! – Chwycił mikrofon, wybrał radiowęzeł i krzyknął: – Torpeda w wodzie! Wszyscy na stanowiska taktyczne!
Zanim dokończył ostatnie zdanie, pokład odchylił się tak stromo do góry, że ledwo mógł stać. Złapał się uchwytu i zaczął pospiesznie rozważać następny krok.
Mógł zrobić tylko jedno, żeby uciec przed torpedą kawitująca, zwłaszcza jeśli to była torpeda amerykańska o szybkości maksymalnej trzystu węzłów – wykonać wynurzenie alarmowe. Gdyby okręt osiągnął wystarczającą prędkość, istniała niewielka szansa, że wyskoczy z morza jak wieloryb, a wtedy jego nagłe zniknięcie zdezorientowałoby czujnik poszukiwawczy pocisku. Po opadnięciu okrętu z powrotem do oceanu w wodzie byłoby pełno pęcherzy powietrza i piany, co mogłoby zmylić torpedę. Poza tym pocisk miał zapewne tak ustawiony pułap, żeby utrzymywać się daleko od powierzchni, gdyż blisko niej jego szybkość trzystu węzłów wywoływałaby tak silny efekt Bernoulliego, że torpeda mogłaby zostać wyssana do góry i wystrzelić z wody lub stracić stabilność i przekoziołkować. Wynurzenie alarmowe stanowiło, co prawda, manewr niebezpieczny, gdyż ładunki wybuchowe systemu alarmowego usuwania balastu miały paskudny zwyczaj rozrywania zbiorników balastowych, a nawet dziurawienia kadłuba ciśnieniowego, ale Lien uświadomił sobie, że pozostały mu tylko sekundy życia i nie chciał, żeby jego dusza opuściła ciało w głębi morza – było stąd za daleko do nieba.
Szybko zerwał osłonę ochronną z panela, jej skośne, czerwone i białe pasy oznaczały system alarmowy. Druga listwa ochronna, która osłaniała włączniki, była pomalowana tak samo. Lien odsunął ją na bok, żeby dostać się do czterech dźwigni kolankowych pod spodem. Dwa włączniki uzbrajające zasilały obwody ładunków wybuchowych, dwa następne powodowały detonacje, jedną na dziobie, drugą na rufie. Lien przesunął do góry obie dźwignie uzbrajające i czekał, aż się zapali sygnalizator gotowości. Wydawało mu się, że trwało to całą wieczność, choć wiedział, że minęła zaledwie sekunda. Przesunął do góry włącznik dziobowy. Przez stanowisko dowodzenia przetoczył się huk eksplozji. Lien zdetonował ładunek rufowy. Tym razem odgłos był dużo bardziej przytłumiony.
– Alarmowe usunięcie balastu i wynurzenie! – zawołał Lien do mikrofonu radiowęzła. Okręt wydawał się nieuszkodzony. Eksplozje w zbiornikach balastowych najwyraźniej nie rozerwały metalowego poszycia okrętu ani samych zbiorników. – Status tsunami w wyrzutni szóstej – warknął.
– Załadowana, kapitanie, ale bez zasilania. Wyrzutnia sucha – odparł Czou Ping.
Lien nastawił uszu, jakby chciał usłyszeć zbliżającą się torpedę kawitująca, choć wiedział, że przy szybkości trzystu węzłów pocisk znajdzie Nung Jatsu znacznie wcześniej, niż jego dźwięk dotrze do wnętrza okrętu. Zginą w ciszy, chyba że uda się wynurzenie alarmowe.
Pokład odchylił się do góry pod kątem czterdziestu pięciu stopni. Lien złapał się uchwytu na konsoli dowodzenia i przyciągnął się do panela obsługi uzbrojenia.
– Trzysta metrów, kapitanie! – zawołał oficer sterowania. – Kąt doszedł do pięćdziesięciu stopni i nie mogę utrzymać okrętu niżej.
– Cisza! – parsknął Lien.
Wybierał funkcje w oprogramowaniu obsługi uzbrojenia. W ciągu sekund uruchomił zalewanie wyrzutni szóstej i włączył zasilanie broni, ale nie był w stanie zrobić niczego więcej, dopóki wyrzutnia nie została całkowicie zalana – dopiero wtedy mógł otworzyć wrota zewnętrzne – i żyroskop tsunami nie osiągnął pełnych obrotów, co musiało potrwać następne sześćdziesiąt sekund. Żałował, że nie włączył zasilania torpedy, gdy zaczęli szukać amerykańskiego okrętu podwodnego, ale pocieszył się, że oznaczałoby to złamanie rozkazów obowiązujących we flocie. Pomyślał, że jeśli przeżyją tę wachtę, zawsze będą mieli broń na zasilaniu i otwarte wrota wyrzutni.
– Jesteśmy na powierzchni, kapitanie! – zawołał oficer sterowania.
Stromy kąt odchylenia gwałtownie zmalał i pokład opadł do poziomu.
– Zanurzamy się z powrotem, kapitanie. Siedemdziesiąt metrów. Osiemdziesiąt. Wracamy do góry.
– Silniki stop! – rozkazał Lien.
– Przyjąłem, kapitanie, silniki stop. Obsługa reaktora odpowiada, silniki stop.
– Mamy zostać na powierzchni, kapitanie?! Być może uda nam się uniknąć trafienia torpedą, ale utraciliśmy niewidzialność.
Lien odchrząknął niecierpliwie.
– Straciliśmy ją już jakiś czas temu, o czym świadczy zbliżająca się torpeda nieprzyjacielska. Zostaniemy na powierzchni, Czou, dopóki nie będzie po wszystkim. Pod wodą jest zbyt niebezpiecznie. Zaczekamy, aż ta cholerna torpeda nas zgubi. A nawet dłużej. Jeśli pozostaniemy na powierzchni w bezruchu, nieprzyjacielski okręt podwodny może nas nie wykryć. Jest bez wątpienia pod warstwą przypowierzchniową. Musimy wyłączyć wszystkie obracające się mechanizmy, na wypadek gdyby kontynuował nasłuch wąskopasmowy. Może nas zdradzić każda pracująca pompa, turbina czy generator. Zastopujemy wszystko i będziemy zasilali system kierowania walką z niezależnego źródła energii.
Lien uniósł mikrofon i przestawił selektor na pomieszczenie obsługi instalacji jądrowej.
– Maszynownia, tu kapitan. Wyłączyć reaktor i przejść na zasilanie akumulatorowe.
W głośnikach zabrzmiał głos głównego mechanika.
– Kapitanie, tu główny mechanik. Jesteście pewni, że to dobry pomysł?
– Wyłączyć reaktor.