Выбрать главу

Judison wziął kartkę papieru, przyłożył do globusa i poprowadził flamastrem linię wzdłuż jej krawędzi. Podsunął globus przez stół admirałowi.

McKee sprawdził, gdzie kończy się linia.

– O Boże – powiedział. – On płynie w kierunku Wschodniego Wybrzeża.

– Zmierza tam, skąd będzie miał nasze wybrzeże atlantyckie w zasięgu pocisków. I nie możemy nic zrobić, żeby go zatrzymać. Wszystkie nasze okręty nawodne i podwodne są na Oceanie Indyjskim lub Morzu Wschodniochińskim. Do obrony wybrzeża pozostały tylko kutry Straży Przybrzeżnej, a Snarc będzie prawdopodobnie strzelał z daleka.

McKee zastanawiał się przez chwilę.

– Nie wszystkie okręty podwodne są na morzu – powiedział. – Mamy jeden na Wschodnim Wybrzeżu.

– Który, sir? – zapytała Petri.

– SSNX – odrzekł McKee.

– Ależ, panie admirale, nawet gdyby SSNX był gotowy do drogi, nie mamy w magazynach broni torped bojowych ani pocisków Vortex – zauważyła Petri. – Wszystkie zostały załadowane na okręty podwodne lub transportowe i wysłane w rejon działań.

– I nie mamy wolnych oficerów dowodzących – dodał Judison. – Od czasu tamtej katastrofy zeszłego roku kadra jest tak uszczuplona, że wszyscy starsi oficerowie są już pod wodą. Nawet gdyby były torpedy, na Wschodnim Wybrzeżu nie został nikt, kto mógłby dowodzić SSNX-em.

– Jest ktoś taki, Kiethan. Człowiek, którego chciałbyś mieć przy sobie w czasie walki podwodnej. Można powiedzieć, że ma wręcz zbyt wysokie kwalifikacje.

Judison spojrzał na McKee. Miał w tym momencie dość głupią minę.

– Wykorzystamy SSNX-a do naprowadzenia lotnictwa. Damy mu do pomocy samoloty przeciwpodwodne P-5 Pegasus. Wiem, że wszystkie maszyny bojowe są daleko, w rejonie działań, ale mamy dwie w naprawie. SSNX i pegasusy wykryją Snarca i wezwą bombowce sił powietrznych, które zrzucą bomby plazmowe.

– SSNX mógłby także użyć Tigersharków, admirale – powiedział Judison.

McKee zbył tę sugestię machnięciem ręki.

– Ta cholerna broń nie działa i zwraca się przeciwko macierzystemu okrętowi. Wydam rozkaz, żeby załadowano Tigersharki na SSNX-a, to będzie ostateczny środek ratowania okrętu, ale SSNX weźmie udział we wspólnej operacji z siłami powietrznymi. Poproszę, żeby samoloty transportowe zrzuciły na trasie Snarca głowice akustyczne Mark 12. Będziemy mogli śledzić jego drogę w kierunku Wschodniego Wybrzeża. Jeśli zmieni kurs, zgubimy go, ale jeżeli zmierza do miejsca wystrzelenia pocisków, będziemy go mieli. A teraz zostawcie mnie samego, żebym mógł wprowadzić w sprawę Pattona.

Michael Pacino, były admirał, obecnie wiceprezes firmy Cyclops Carbon Systems i dyrektor programu „Mark 98 Tigershark”, włożył czapkę baseballową z okrętu USS Tampa, przypiął smycz czarnemu labradorowi, potem wyprowadził psa na dwór i zaczął biec po twardym, płaskim piasku Sandbridge Beach w Wirginii. Spojrzał na swój dom i skierował się na południe. Była czwarta trzydzieści rano. Po wschodzie słońca nad Atlantykiem zamierzał zawrócić na północ, wziąć prysznic i pojechać do stoczni. Początkowo biegł wolno, pies spojrzał na niego, wyszczerzył kły w uśmiechu i pomknął obok. Pacino przyspieszył. Po jego prawej stronie przesuwały się ciemne kształty domów, gdy pokonywał kolejne kilometry.

Miał przymknięte oczy i nie myślał o niczym. Nagle pies zaszczekał. Trzy domy dalej, na szerokim pasie piasku, na wprost Pacina rozbłysły światła. Usłyszał silniki pracujące na biegu jałowym i szybko się zorientował, że reflektory są zamontowane na samochodach terenowych zaparkowanych na plaży. Z góry dobiegł warkot helikoptera i maszyna z błyskającymi światłami nawigacyjnymi wylądowała za samochodami. Pies zaczął warczeć. Pacino zwolnił kroku. Jakiś mężczyzna w kapeluszu z szerokim rondem szedł przez piasek ku niemu. Blask reflektorów sprawiał, że nie było widać jego twarzy ani ubrania.

– Policja stanu Wirginia. Nazwisko, proszę – zabrzmiał basowy głos. Pacino próbował dostrzec oczy mężczyzny.

– Pacino. Michael Pacino. Mieszkam kilka kilometrów stąd. O co chodzi?

– Proszę z nami, panie Pacino.

Gliniarz wyjął mu smycz z ręki. Pies głośno zaprotestował, ale pozwolił się pogłaskać policjantowi.

– Wszystko w porządku, Bear – uspokoił go Pacino. – Wszystko w porządku.

Dwaj inni gliniarze poprowadzili Pacina do czekającego helikoptera policji stanowej. Wirniki zwiększyły obroty i maszyna wystartowała. Rotory wzbiły tumany piasku, pies zaczął szczekać. Helikopter skierował się na północ, opuścił dziób i nabrał szybkości. W dole uciekały domy Sandbridge, najpierw blisko, potem coraz dalej.

– Co się dzieje? – zapytał Pacino.

Drugi pilot odwrócił się do niego.

– Nie mam pojęcia – odparł. – Szef kazał nam władować pana do maszyny i dostarczyć do stoczni w Newport News.

Helikopter przeleciał nad Virginia Beach, potem nad rzekami Elizabeth i James i znalazł się nad półwyspem Hampton. W polu widzenia pojawiło się lądowisko w Newport News. Piloci posadzili maszynę na betonie i zdławili silniki. Pacino wyszedł na zewnątrz, czuł się idiotycznie w przepoconym dresie. Włożył czapkę i podszedł do mężczyzn czekających przy stoczniowym samochodzie terenowym. Zapytał ich, o co chodzi, ale żaden mu nie odpowiedział. Wsiadł na tylne siedzenie. Samochód dowiózł go przed budynek administracyjny suchego doku numer dwa. Pacino wysiadł i ruszył do biura, ale usłyszał dziwny hałas. Zostawił swoją eskortę i podbiegł do krawędzi doku. Spojrzał w dół i dosłownie zamurowało go.

Hałas okazał się warkotem silników dieslowskich holownika, który wyciągał na rzekę keson, masywne wrota suchego doku. Dok był całkowicie zalany, na powierzchni unosił się SSNX. Musiał zdarzyć się cud, bo aby okręt stał się wodoszczelny, należało dokonać jeszcze kilkunastu co najmniej poprawek. Jeszcze bardziej alarmująco wyglądały dźwigi i krzątanina przy otwartym luku amunicyjnym na dziobie. W otworze znikał powoli ogon torpedy Mark 58 Tigershark. Po drugiej stronie doku czekały trzy następne sztuki. Dotychczas ukończono dwadzieścia prototypów i Pacino zastanawiał się, gdzie jest reszta – wewnątrz okrętu czy w magazynie?

Eskorta wzięła go za ramię, wprowadziła do budynku i powiodła do szatni na pierwszym piętrze. W porządku, pomyślał, można się będzie tu przebrać. Wziął prysznic i wytarł się ręcznikiem przy swojej szafce. Wkładał właśnie zapasowe spodnie i koszulkę polo, gdy drzwi otworzyły się gwałtownie i do szatni wkroczyła grupa oficerów marynarki. Pochód zamykał admirał John Patton. Podszedł do Pacina z ponurą miną, skinął głową.

Widok szefa operacji morskich zaskoczył Pacina bardziej niż krzątanina w suchym doku.

– John… – powiedział. – Admirale Patton, co się dzieje? Chyba coś ważnego, skoro jest pan tutaj?

Patton pokręcił głową. Nadal się nie uśmiechał. Odwrócił się do swoich sztabowców i eskorty stoczniowej i wszyscy natychmiast wyszli.

– Patch, sytuacja jest bardzo poważna – zaczął. – Przygotuj się na złe wiadomości. Pirania poszła na dno. Z twoim synem na pokładzie.

Dziesięć minut później Pacino przetarł zaczerwienione oczy.

– Powiedz wprost. Uważasz, że jest szansa uratowania go?

– Cóż, moim zdaniem bardzo mała, Patch, ale jest. Jeśli Angole dotrą tam na czas, wydobędą na powierzchnię ocalałych członków załogi Piranii.

– W mniej niż tydzień? Wątpię, John. Bądź ze mną szczery. To ten pieprzony Snarc, nad którym straciliście kontrolę, zabił mojego syna. Albo prawie zabił, bo jego śmierć to tylko kwestia czasu. – Pacino wstał, walnął pięścią w szafkę i złapał się za rękę. Ale ten ból był niczym w porównaniu z tym, co odczuwał z powodu Anthony’ego Michaela. – Powinienem tam być. Możesz mnie przewieźć na Explorera II?