– Łatwo panu mówić, sir, jest pan byłym czterogwiazdkowym admirałem i po tej misji wróci pan do swojego uregulowanego życia. Ja mam trzydzieści osiem lat, noszę trzy paski, wszyscy patrzą na mnie z góry i tylko czekają, kiedy popełnię błąd. To wielka różnica.
Vermeers urwał i zobaczył, że Pacino kręci głową.
– Działał pan tak jako kapitan, kiedy pierwszy raz dowodził pan okrętem? – zapytał.
Pacino z powagą skinął głową.
– Jeff, tak zrobiłem karierę. Sztuczka polega na tym, żeby się dowiedzieć, czego chcą twoi przełożeni, jakie są ich intencje, a potem zrobić to, czego od ciebie oczekują. Nie to, co ci kazali, bo to nie jest to samo. Tu tkwi jedna z tajemnic dowodzenia na morzu. Jeśli będziesz patrzył uważnie w czasie tego rejsu, może poznasz inne.
Vermeers skinął głową i popatrzył groźnie na horyzont, jakby naśladował Pacina, ale po chwili znów stał się sobą.
– Ale, sir… Wiem, że jest pan dyrektorem tego programu i tak dalej, ale… Tigersharki nie działają. Naprowadzają się na macierzysty okręt i zatapiają go.
– Pomajstruję przy nich i będą działały.
Vickerson odwróciła się w stronę Pacina.
– Panie kapitanie, okręt wypłynął ze strefy rozdziału ruchu. Przewidywany czas podróży do punktu zanurzenia sześć godzin.
– Przyjąłem – odpowiedział Pacino. Zszedł z lotnego mostka i otworzył kratę w pokładzie prowadzącą do tunelu wejściowego na kiosk.
– XO, chcę widzieć ciebie, nawigatora i głównego mechanika w mojej kajucie.
Opuścił się do wnętrza kadłuba. Zapachy okrętu i morza odurzały go, przywoływały wspomnienia wszystkiego, co stracił. Pacino stłumił te wszystkie myśli i emocje z nimi związane. Gdzieś w głębinach Atlantyku jego jedyny syn mógł w tej chwili wydawać ostatnie tchnienie.
22
Kapitan Lien Hua wszedł na stanowisko dowodzenia. Czou był przy konsoli. Rysował coś na bloczku do notatek.
– Dou uruchomił reaktor – oznajmił Lien. – Akumulator znów działa. – Rozbłysło oświetlenie sufitowe, nierówne, falujące światło latarń bojowych zbladło w jasnym blasku. – Musimy się zanurzyć. Niech sekcja druga obejmie wachtę na stanowiskach rejsowych i przygotuje się do pionowego nurkowania.
Czou Ping wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Tak jest, kapitanie. Sekcja druga i przygotowanie do pionowego nurkowania.
Piętnaście minut później Nung Jatsu płynął w zanurzeniu o własnych siłach kursem północnym, żeby przechwycić drugą grupę bojową, ale już bez pośpiechu. Kapitan Lien wydał rozkaz utrzymywania szybkości ośmiu węzłów, optymalnej przy tranzycie z jednoczesnymi poszukiwaniami sonarowymi w maksymalnym zakresie. Pomyślał, że tym razem Amerykanie nie będą mieli przewagi, szukając powoli i cicho Nung Jatsu, zmuszonego pędzić przez morze z pełną szybkością. Tym razem Nung Jatsu podkradnie się do Amerykanów.
Pod koniec porannej wachty dotarli do miejsca zatonięcia amerykańskiego okrętu podwodnego. Kapitan Lien rozkazał podejść na głębokość peryskopową. W czasie gdy badali, czy na powierzchni unoszą się szczątki – dowód zatopienia, o którym mogliby zameldować admiralicji – nadali meldunek pooperacyjny do admirała Czu i odebrali wiadomości – było ich bardzo niewiele, gdyż admiralicja przypuszczała, że zatonęli. Lien postanowił zostać dłużej na głębokości peryskopowej, żeby się przekonać, czy admiralicja wyda im rozkazy alarmowe, kiedy przeanalizuje ich meldunek pooperacyjny i zrozumie, że Nung Jatsu nadal istnieje. Wtedy pojawił się amerykański helikopter. Lien rozkazał schować peryskop i wysuwać go co pewien czas tylko na dziesięć sekund.
Po dwóch minutach przyciskania twarzy do ciepłego modułu optycznego peryskopu i obserwacji śmigłowca U.S. Navy Lien zorientował się, że załoga helikoptera nie szuka ich sonarem zanurzeniowym, lecz koncentruje się na badaniu morza. Ze śmigłowca wyskoczyli dwaj płetwonurkowie i opuszczono kosz do transportu ludzi.
– Minimalna naprzód, kurs zero cztery zero – rozkazał Lien. – Podnieść peryskop.
Kiedy zobaczył, co się dzieje, wpadł w furię.
– Uzbroić baterię pocisków przeciwlotniczych! – zawołał. – Cel Numer Jeden, amerykański helikopter, który ratuje załogę ocalałą po naszym ataku na ich okręt podwodny.
– Bateria przeciwlotnicza uzbrojona – zameldował Czou Ping. – Stanowisko peryskopowe w pogotowiu.
– Wprowadzić kierunek i wysokość! – Lien nadal obserwował helikopter, choć już powinien schować peryskop. – Pocisk numer jeden, ognia!
Pocisk przeciwlotniczy Victory II bezdźwięcznie uniósł się z kiosku w pęcherzu pary z generatora gazowego i przebił powierzchnię. Zapaliło się rakietowe paliwo stałe, pocisk wzbił się pionowo na wysokość tysiąca metrów i opadł wdzięcznym łukiem z szybkością 1,1 macha. Czujnik podczerwieni wypatrzył dwa gorące wydechy helikoptera, pocisk wleciał do lewego silnika i eksplodował. Czterdzieści pięć kilogramów materiału wybuchowego nie wystarczyło do rozerwania maszyny, ale poważnie ją uszkodziło. Rotor oderwał się w kuli ognia, śmigłowiec wymknął się spod kontroli i wpadł w korkociąg. Od wybuchu w rurze wylotowej turbiny numer dwa rozprysły się łopaty jej wirnika, przebiły kadłub i przecięły dwa przewody paliwowe. Płonąca nadal kula ognia zapaliła paliwo, potem w płomieniach stanął zbiornik. Helikopter Sea Serpent IV eksplodował z siłą wybuchu tony trotylu i na powierzchnię morza opadły łopaty rotorów, kawałki aluminiowej konstrukcji, panele sterownicze i ludzkie szczątki. Fala uderzeniowa poraziła uszy komandor porucznik Donny Phillips w tratwie ratunkowej numer jeden. Nad jej głową śmignął półtorametrowy fragment rotora helikoptera, leciał wystarczająco szybko, żeby przeciąć ją na pół. Inny kawałek metalu przebił burtę tratwy.
– Wynurzenie pionowe – rozkazał Lien.
Czou przekazał rozkaz oficerowi sterowania. Okręt zatrzymał się w wodach Morza Wschodniochińskiego, głębokość regulował teraz system inercyjny. Oficer sterowania wprowadził ujemną wartość zanurzenia i okręt uniósł się pionowo z głębokości pięćdziesięciu metrów na powierzchnię. Teraz oficer sterowania wysunął chrapy okrętu i uruchomił kompresor główny, żeby napompować powietrzem zbiorniki balastowe. Po dwóch minutach można było bezpiecznie obsadzić kokpit kiosku.
– Okręt wynurzony, kapitanie – zameldował Czou Ping.
– Obsadzić stanowiska wachtowe w kiosku – rozkazał Lien.
Kiedy kapitan wspiął się pionowym tunelem do kokpitu, Czou objął funkcję nawodnego oficera pokładowego. Wręczył Lienowi lornetkę.
– Spójrzcie, kapitanie. To muszą być rozbitkowie z okrętu podwodnego, który ostrzelał nas i grupę bojową.
Lien przyłożył lornetkę do oczu i rysy twarzy mu stwardniały.
– Podprowadźcie nas bliżej, komisarzu Czou, z minimalną szybkością.