– Wróciliśmy z głębokości peryskopowej, panie kapitanie – zameldowała przez telefon oficer pokładowy Vickerson. – Notebook jest w drodze do pana.
– Już dotarł – odpowiedział Pacino znad konsoli w torpedowni.
Odłożył słuchawkę i włączył mały komputer, żeby przeczytać e-maile.
Były dwa – jeden od Colleen, drugi od McKee. Oba doszły za pośrednictwem Pattona. Pacino otworzył wiadomość od Colleen. Trzęsły mu się ręce. Kiedy przeczytał treść, ogarnęło go przygnębienie, z trudem skupił się na tekście e-maila od McKee, który, choć niechętnie, zgodził się wycofać lotnictwo z miejsca spotkania Snarca z jachtem, ale uparł się, żeby samoloty na wszelki wypadek krążyły w odległości stu mil morskich na zachód. Pacino oddał notebook łącznikowi wachtowemu i wrócił do pracy, w której pomagał mu okrętowy oficer medyczny, chirurg w stopniu porucznika. Pacino uważał za jeszcze jedno dziwactwo to, że do załóg podwodnych przydzielano obecnie lekarzy. Po godzinie usiadł i zadzwonił do kajuty oficera wykonawczego.
– Zebrać oficerów i podoficerów w mesie oficerskiej – rozkazał.
Dziesięć minut później ludzie kierujący SSNX-em zajęli wszystkie krzesła wokół stołu w dużym pomieszczeniu i wpatrywali się oczekująco w kapitana. Pacino nalał sobie kubek kawy, po czym usiadł u szczytu stołu.
– Mam do was kilka słów – powiedział, spoglądając na swoją załogę. – Właśnie dostałem wiadomość od Pattona i McKee, że wycofują samoloty. Wszystko zależy teraz od Devilfisha i Tigersharków. – Pociągnął łyk kawy i mówił dalej. – Wiem, że niepokoicie się tym, że użyjemy tych torped. Ja też się niepokoję. Ta broń to zabójca. Jeśli wykryje coś w wodzie, rozerwie to na strzępy. Obojętnie, czy to będzie macierzysty okręt, wróg, jednostka nawodna czy inny Tigershark. Przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny pracowałem nad tym, żeby znaleźć na to sposób, ale problem jest po prostu zbyt trudny. Rozwiązałem go doraźnie po przestudiowaniu wszystkich dotychczasowych zastosowań depresantów w procesorach węglowych. Wybrałem środek odpowiedni dla naszych Tigersharków.
– Depresanty, sir? – wtrącił się Vermeers. – Chce pan im dać leki?
– Otóż to – przytaknął Pacino. – Procesory Tigersharków nie różnią się od mózgów zwierząt. Skoro podaje się środek uspokajający niedźwiedziowi grizzly, to samo zrobimy z Tigersharkami. Zostawimy im tylko niższe funkcje. Ich procesory zachowają taką zdolność przetwarzania, żeby torpedy działały nadal i utrzymały się nieruchomo pod wodą z neutralną wypornością, dopóki środek farmakologiczny hamujący ich czynności nie przestanie działać. Zanim się ockną, będziemy daleko, a one zaatakują to, co znajdzie się w zasięgu ich sensorów.
Pacino włączył pilotem wyświetlacz.
– Nakreśliłem trasę podejścia Snarca do miejsca spotkania z jachtem. Popłyniemy wzdłuż niej na wschód i rozmieścimy Tigersharki jak miny stacjonarne. Nie będą miały napędu, więc będziemy musieli się zatrzymywać, wystrzeliwać je i usuwać się ostrożnie z drogi, żeby nasz kilwater nie wprawił ich w ruch wirowy ani nie przewrócił do góry dnem. Zostawimy torpedy na prawo i lewo od szlaku Snarca, potem wycofamy się na zachód. Kiedy znajdziemy się poza zasięgiem sensorów Tigersharków na wschodzie, torpedy się obudzą, bo nie możemy przedawkować im leku, dam go im tylko tyle, żebyśmy zdążyli opuścić tamten rejon. Oddalimy się o dwadzieścia mil morskich od Tigersharka wysuniętego najdalej na zachód. Ulokujemy go tutaj, dziesięć mil na zachód od punktu spotkania Snarca z jachtem. Zatrzymamy się tu i wprowadzimy ciszę taktyczną na okręcie. Wyłączymy reaktor i zostawimy tylko zasilanie akumulatorowe. Nie będziemy emitowali tonów ani pogłosów z pomp chłodziwa, turbin parowych, generatorów, wentylatorów czy innych urządzeń. Działać będzie tylko system Cyclops ze swoimi wyświetlaczami, układ chłodzenia jego sonaru i minimalne oświetlenie okrętu. Przy nieczynnej wentylacji i urządzeniach kontroli atmosfery zrobi się tutaj cholernie gorąco, ale okręt będzie cichszy niż otaczający go ocean. Kiedy zatopimy Snarca i upewnimy się, że wszystkie Tigersharki zdetonowały lub wyłączyły się i zatonęły, uruchomimy reaktor oraz inne systemy okrętu i popłyniemy na wschód, żeby oszacować dokonane zniszczenia. Są pytania?
Rick Bracefield, główny mechanik wyglądający na bardzo młodego, podniósł rękę jak w szkole.
– Słucham, inżynierze – powiedział spokojnie Pacino.
– Sir, przy wyłączonym reaktorze i instalacji parowej nie uda nam się zrobić uniku ani przed Tigersharkami, ani przed torpedami Mark 58 wystrzelonymi przez Snarca.
Pacino z niezadowoleniem zmarszczył brwi. Sprawa wydawała się oczywista.
– Ustawimy okręt tak, żeby wektor zagrożenia był za rufą na granicy stożka ciszy i jeśli wykryjemy torpedę w wodzie, wykorzystamy system TESA, przeciwtorpedowej modernizacji okrętu… – Pacino urwał, spostrzegłszy ponure miny Bracefielda i Elaine Kessler, oficera uzbrojenia. – O co chodzi?
– Panie kapitanie, stocznia nie dokończyła systemu TESA – wyznał główny mechanik.
– A my go nie ruszaliśmy, bo nie byliśmy pewni, czy to system uzbrojenia, czy napędowy – dodała Kessler.
– Rozejść się – rozkazał Pacino. Jego wściekły ton poderwał zebranych w mesie na nogi. – Zostają tylko XO, główny mechanik i oficer uzbrojenia.
Wszyscy niewymienieni wyszli na palcach z mesy. Trójka oficerów przypominała psy domowe przyłapane na kradzieży steków z talerzy.
– Za dwadzieścia sekund wychodzę stąd i wracam do torpedowni – oświadczył Pacino z tłumioną furią. – Za dziesięć godzin system TESA ma być w pełni sprawny. Wasza sprawa, jak to zrobicie. Nie obchodzi mnie, czy trzeba będzie się wynurzyć, żeby wejść do zbiorników balastowych. System ma działać. Co pół godziny chcę mieć meldunek, XO. I lepiej, żebym nie słyszał słów „niemożliwe” czy „za późno”. Zrozumiano? Albo wam się uda, albo postaram się, żebyście stracili stopnie oficerskie. Zakładając, że przeżyjemy tę misję. Jakieś pytania, XO?
– Sir – zaczął ostrożnie Vermeers – może powinniśmy zmienić naszą misję? Bez TESA to samobójstwo, a możemy nie zdążyć uruchomić systemu na czas. Proszę mnie wysłuchać, sir. To nie tylko kwestia przygotowania silników rakietowych do odpalenia w prawidłowej kolejności i właściwym czasie. Jest jeszcze problem ze sterowaniem okrętu przez system Cyclops. Jego constans czasu może nas zabić, panie kapitanie. Jeśli komputer nie zdąży zareagować i odpowiednio ustawić dziobowych sterów głębokości, odpalenie silników rakietowych może nas posłać na głębokość krytyczną w ciągu sekundy. Albo możemy wystrzelić z morza i przełamać się na pół przy lądowaniu na falach.
Pacino patrzył groźnie na trójkę oficerów i zastanawiał się, w jaki sposób mógłby zmienić ich negatywne nastawienie.
– Wy troje i wasi ludzie macie uruchomić system. Jeśli wam się nie uda, nie zmienimy misji. Przeprowadzę ją dokładnie tak, jakbym to zrobił z działającym TESA. To kwestia życia lub śmierci. Dosłownie. – Pacino zmrużył oczy, żeby nadać sobie wygląd bardziej wściekłego, niż był w tym momencie. – Wynocha – powiedział cicho, ale cała trójka stała jak przyśrubowana do pokładu. – Jazda stąd, do jasnej cholery! – ryknął. Rzucili się do wyjścia, w drzwiach zderzyli się ze sobą i z framugą.