Pacino pokręcił głową. Miał nadzieję, że ze strachu przed nim zrobią wszystko, żeby system działał. Jedno było pewne – nie będzie oszczędzał okrętu. Nowskoj nadpływał uzbrojony po zęby w pociski manewrujące i torpedy i Pacino musiał go zatrzymać. Nawet gdyby miał stracić okręt i całą załogę.
Victor Krivak zdjął hełm interfejsowy i wytarł spocone włosy.
– Wang! – zawołał. – Mamy godzinę. Spakuj nasze rzeczy i czekaj z nimi pod włazem wejściowym. I włóż skafander neoprenowy. Zdecydowałem, że nie wynurzymy okrętu na spotkanie z Amornem i Pedrem. Dzięki temu może dotrze do Chińczyków.
– Co masz jeszcze do zrobienia przed spotkaniem z Amornem?
– Nic.
– Chciałbym zostać na pokładzie i spróbować pomóc Jeden Zero Siedem dojść do siebie – powiedział Wang. – Możesz iść pierwszy.
Krivak zastanawiał się przez chwilę, potem skinął głową.
– W porządku. Tylko pomóż mi spakować moje rzeczy i przygotuj mi mój skafander.
Wang uśmiechnął się. Był szczęśliwy jak dziecko.
– Już się robi, Victor!
– Panie kapitanie, stanowiska bojowe obsadzone – zameldował Jeff Vermeers.
Michael Pacino stał na stanowisku dowodzenia, mając przy uchu słuchawkę bezprzewodową z mikrofonem na wysięgniku i patrzył w dół na swoją niewyszkoloną załogę. Większość obecnych w sterowni utrzymywała z nim łączność bezprzewodową.
– Bardzo dobrze. Oficer uzbrojenia, podać status wszystkich wyrzutni.
– Sir, wyrzutnie od jeden do cztery sucho załadowane Tigersharkami Mark 98. Procesory torped zaprogramowane i pod wpływem środka uspokajającego.
– Bardzo dobrze. Nawigator?
– Sir, okręt na pozycji wystrzelenia Tigersharka numer jeden.
– Bardzo dobrze. Uwaga, zespół kierowania ogniem – powiedział Pacino i zdumiało go uczucie, którego doznał przed wypowiedzeniem słów komendy. – Procedury momentu odpalania, wyrzutnia jeden, Tigershark jeden.
Kiedy system Cyclops wypuścił pierwszą torpedę, Pacino wywołał oficera medycznego.
– Obudzi się za sześćdziesiąt minut, zgadza się? – zapytał cicho.
– Tak jest, sir. Mamy godzinę na oddalenie się od niej.
– Miejmy nadzieję, że środek uspokajający działa. XO, status systemu TESA?
– Jeszcze nad tym pracujemy, panie kapitanie. Powinniśmy coś wiedzieć, zanim zjawi się Snarc.
– XO, jeśli będę musiał włączyć TESA i okaże się, że nie działa, uduszę ciebie, kurwa, oficera uzbrojenia i głównego mechanika, zanim dopadnie nas torpeda.
Vermeers przełknął ślinę.
– Jeśli ktoś mógłby mnie zastąpić na stanowisku koordynatora kierowania ogniem, sir, poszedłbym dopilnować prac przy TESA.
– Doskonale, XO. Nawigator, zastąpić XO na stanowisku koordynatora kierowania ogniem.
Pacino zerknął w dół na wyświetlacz systemu Cyclops z mapą pokazującą punkt, w którym został ulokowany pierwszy Tigershark.
– Sir – odezwał się nawigator – jesteśmy na pozycji wystrzelenia drugiego Tigersharka.
Pacino skinął głową. Devilfish wypuszczał kolejne torpedy i wycofywał się na zachód. Po godzinie pozostało tylko wyłączyć systemy okrętu i czekać na Krivaka i Snarca.
– Manewrowa, tu kapitan – powiedział Pacino do swojego mikrofonu przy słuchawce. – Wsunąć całkowicie pręty regulacyjne reaktora i przejść na ograniczone zasilanie elektryczne.
Kiedy wentylatory zwolniły i w sterowni zrobiło się duszno, Pacino mimo woli zaczął się zastanawiać, czy systemy okrętu zostaną jeszcze kiedykolwiek uruchomione, i nie mógł pozbyć się myśli, że być może nigdy to już nie nastąpi. Starał się zachować optymizm, ale było to cholernie trudne, w sytuacji gdy funkcjonowało zaledwie minimum urządzeń Devilfisha, a niedoświadczona załoga miała stawić czoło najlepszemu okrętowi podwodnemu na świecie. Jego jedyny syn leżał w stanie głębokiej śpiączki i lekarze uważali, że nie przeżyje. Pacino zadał sobie pytanie, czy właśnie dlatego podejmuje tak wielkie ryzyko. Czyżby kierowało nim pragnienie śmierci?
Nie, krzyknął jego wewnętrzny głos. Jeśli pragniesz czyjejś śmierci, to tylko Aleksieja Nowskoja. I – jeśli to odpowiednie słowo – śmierci Snarca.
26
Michael Pacino stał na stanowisku dowodzenia Devilfisha w kombinezonie mokrym od potu. W dusznej sterowni było gorąco jak w łaźni. Pomieszczenie otaczały rury instalacji parowej i wysoką temperaturę mogłaby obniżyć tylko sprawnie działająca klimatyzacja. Pacino nie miał nic do roboty, mógł jedynie stać, pocić się i czekać, aż obudzi się pierwszy Tigershark. Gdyby sprawy przybrały zły obrót, torpedy zaczęłyby zataczać coraz szersze kręgi, aż w końcu wykryłyby SSNX-a i ruszyły w pościg. Lub naprowadziłyby się na inne Tigersharki. Gdyby Snarc się spóźnił, nastąpiłaby katastrofa – wszystkie Tigersharki ścigałyby się wzajemnie lub zabrakłoby im paliwa i poszłyby na dno, a tymczasem torpedownia Devilfisha była kompletnie pusta. Nie dość, że SSNX nie miał się czym bronić, to jeszcze zagrażały mu własne torpedy.
Pacino popatrzył na wyświetloną mapę. Widok morza z lotu ptaka pokazywał pozycje wystrzelonych Tigersharków, pozycję Devilfisha i trasę Snarca. No, ruszaj się, pomyślał Pacino. Przypłyń na to twoje spotkanie.
– Dowodzenie, tu sonar – zatrzeszczało w jego słuchawce. Pacino odetchnął. Nareszcie. – Mamy liczne pogłosy na wschodzie, sir.
– Sonar, tu kapitan. Sklasyfikować – rozkazał Pacino.
– Dowodzenie, tu sonar. To uruchamianie silników torped.
– Bardzo dobrze. Jest korelacja z kierunkami do Tigersharków?
– Dowodzenie, tu sonar. Tak. Mamy również daleki odgłos silników diesla i dwóch śrub czterołopatowych lekkiego statku nawodnego.
– Bardzo dobrze, sonar. – Pacino spojrzał na nawigatora Justina Westlake’a, który przejął od Vermeersa funkcję zastępcy kapitana, żeby XO mógł nadzorować naprawę systemu TESA. – To może być ten jacht.
Trzydziestodwuletni, wysoki, czarnoskóry oficer w okularach w drucianej oprawce skinął głową.
– Spóźnia się, panie kapitanie – odrzekł cicho z nosowym, chicagowskim akcentem.
– Sonar, tu kapitan. Jest coś na dwustu pięćdziesięciu czterech hercach tonacji Snarca? – Pacino przełączył wyświetlacz sonaru na konsoli dowodzenia na procesor wąskopasmowy.
– Dowodzenie, tu sonar. Mamy słaby ślad z anteny holowanej, ale jeszcze za wcześnie na jego sklasyfikowanie.
– To on – powiedział Pacino do Westlake’a.
– Zgadzam się z sonarem, panie kapitanie. Ten ślad jest jeszcze za szeroki, żeby go określić – odparł nawigator.
– Wiem, co pokazuje system, ale mówię ci, że to on.
– Gdyby tak było, sir, Tigersharki już powinny się na niego naprowadzać, a nie widać nic takiego.
– Zaczekaj dwie minuty – nie ustępował Pacino. – Mówię ci, że to on. Sonar, tu kapitan. Podaj wiązkę detekcji wąskopasmowej na dwustu pięćdziesięciu czterech hercach.
– Panie kapitanie, tu sonar. Dwieście pięćdziesiąt cztery herce są ustawione na wiązce siódmej, która łapie kierunki zero osiem pięć i jeden sześć pięć.
– Na wschodzie, nawigatorze – powiedział Pacino. – To on.
– Dowodzenie, tu sonar. Mamy silniki Tigersharków na wschodzie. Przyspieszają.