Выбрать главу

Słuchałem tej rozmowy z roztargnieniem, podobnie słucha się szmeru strumienia, wolno toczącego swoje wody. Widziałem twarze Tytusa, Gospodarza, Dowódcy. Nikt słowem nie wspomniał o zasadniczej sprawie. Problem rozwiązano szczególnym szyfrem. Gdy mówiono o Anaksymandrze, słyszałem: „Nie martw się, już wszystko dobrze.” Dyskusja o kwasach aminowych upewniła mnie, że słusznie mianowano Pawła Dowódcą Eskadry. Aldehyd mrówkowy był zapewnieniem o przyjaźni Tytusa, a glukoza kojarzyła się z życiem, płynącym znowu zdrowym, spokojnym nurtem.

Przygasły lampy. Pomyślałem: „Elektryk zapali księżyc i rozpocznie się noc. Za chwilę usłyszę cykanie świerszczy”.

Światła ponownie zamigotały, Dowódca wybiegł do kc ytarza. W drzwiach domu stała Matka. Była śmiertelnie przerażona. Poczułem drżenie podłogi, część dachu runęła na ogród, łamiąc krzewy. Ponowny wstrząs sprawił, że sztuczne niebo poczęło walić się na sztuczną Ziemię. Na czole Tytusa dostrzegłem krew; o czym człowiek myśli w takich chwilach? Żeby swobodniej odetchnąć, żeby ktoś otworzył okno, bo duszno. A potem ustają funkcje mózgu i człowiek nawet nie wie, że stracił przytomność.

„Zastępca Dowódcy, Hesker, do kosmonautów Grupy Północnej i Zachodniej: Gwiazdolot Numer 2000 zderzył się z meteorytem. Zawiodły czujniki, wykrywające obce ciała kosmiczne. Część statku kosmicznego Dowódcy uległa poważnym zniszczeniom. Są ranni. Proszę o pomoc.”

Zwolniono szybkość gwiazdolotów. Otoczyły uszkodzony statek. Hesker kierował ewakuacją załogi. Stu ludzi rozmieszczono na pokładach dwunastu statków. Rannymi zajęli się lekarze.

— Kronikarz Narbukil stracił sporo krwi — informował astromedyk Julis. — Rany głowy i karku. Jak dotąd nie odzyskał przytomności. Dowódca lekko ranny w ramię. Tytus: rana cięta na czole. Dom Rodzinny zrujnowany. Ojciec i Matka — niegroźne potłuczenia.

Egin do komendantów gwiazdolotów:

„Zbadałem uszkodzenia statku. Meteoryt uderzył w najczulsze miejsce, w sterownię, przedziurawił dwie ściany i ugrzązł w korytarzu, prowadzącym do Rodzinnego Domu. Nastąpiła neutralizacja kurtyny zewnętrznej, zabezpieczającej gwiazdolot przed uderzeniami meteorytów. Nie rozumiem tego. Niech eksperci zbadają to, co tkwi w samym środku statku.”

Przysłano Pariasa. Był to robot do spraw szczególnej wagi, a zatem wielce użyteczny. Kosmonauci żartowali, że wyspecjalizował się w sprawach szczególnie ciężkiej wagi. Siłacz nad siłacze, dźwigał tonę i więcej. Solidny, niemal pancerny, zajmował się również rozpoznawaniem niebezpieczeństwa bezpośrednio grożącego człowiekowi.

Rozpoczął pracę od ustawiania kamer, by eksperci mogli na ekranach dokładnie obejrzeć meteoryt i obserwować czynności robota. Pierwsze zadanie wykonał sprawnie i szybko, po czym zameldował: „Czekam na dalsze instrukcje”.

— Więcej światła! — zawołał uczony Traken, wybitny znawca meteorytów.

Parias zapalił dwie lampy. Eksperci zobaczyli na ekranie fragment korytarza gwiazdolotu Dowódcy, sporą dziurę w ścianie i podłużny kształt.

— Przypomina grot włóczni — skojarzył Egin.

— Włóczni olbrzyma — stwierdził Traken. — Grot o długości kilkunastu metrów, bagatela. Zmierz dokładnie, Parias.

— Osiemnaście metrów — poinformawał robot.

— Uderz w to młotkiem — instruował uczony. — Delikatnie.

Robot posłusznie spełnił polecenie i kosmonauci usłyszeli piękny, czysty dźwięk o długo nie milknącym rezonansie.!

— Dźwłęczy niczym złoto — skonstatował ekspert. — Przyłóż teraz do powierzchni meteorytu stetoskop.

— W szczególny sposób badasz meteoryty — odezwał się Laurin.

— Cokolwiek czynimy w Kosmosie, ma mniej lub więcej szczególny charakter. Posłuchajcie. Uderzenie wywołało w meteorycie rodzaj wewnętrznego echa.

Przez chwilę słuchano cichnącego dźwięku.

— Bardzo trudny do zdefiniowania odgłos — pożalił się Traken. — Nasuwa wniosek, że ten odłamek meteorytu jest pusty w środku. Czy wszyscy opuścili Gwiazdołot Numer 2000? — zapytał uczony, zapalając ekran Zastępcy Dowódcy Eskadry.

— Tak — odparł Hesker — Nie ma tam nikogo.

— Spróbujemy rozbić meteoryt.

— Może lepiej wytopić otwór — zaproponował jak zawsze ostrożny Egin. — Parias świetnie daje sobie radę z palnikiem Bossa. To bardzo precyzyjny instrument. Heliopromieniami można drążyć otwory w ostrzu igły.

— Dobrze — zgodził się Traken. — W najszerszym miejscu meteorytu wypalimy okrągły otwór. Do dzieła, Parias!

Robot wykonał zadanie w niespełna minutę.

— Pokaż nam ten otwór, zapal trzecią lampę — komenderował ekspert — przysuń kamerę. Tak, wystarczy, a teraz patrzmy. Pod ciemnozielonym, metalowym płaszczem czerwony rdzeń, jeśli to rdzeń. Przesuń lampę w lewo. Ślicznie, widać owalne wgłębienie lub wgniecenie. Kto stuka? Proszę nie przeszkadzać.

— Nikt nie stuka — stwierdził Egin zbliżając się do ekranu. — Parias również nasłuchuje.

— Skąd to stukanie? — zapytał uczony, robot odpowiedział:

— Nie wiem.

— Usuń palnikiem czerwoną warstwę — polecił Traken. — Ostrożnie.

— Usunięta.

— No to, zajrzyjmy do środka. Robot skierował smugę światła prosto w wypalony otwór.

— Za chwilę wyjdzie z meteorytu maleńki człowieczek i powie: „Drzwi zacięły się, dziękuję za pomoc”.

Żart Laurina wywołał śmiech. Traken śmiał się najserdeczniej. Jedynie filozof Akon zachował powagę.

— Znam bardzo stare przysłowie — powiedział. — Są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom. W starych baśniach, które chętnie czytam, by wzbogacić swoją wyobraźnię, baśniowe światy zapełniały skrzaty, krasnoludki i olbrzymy. Od dawien dawna problem wzrostu istoty ludzkiej fascynował twórców literatury fantastycznej. oglądałem filmy o podróżach po nieznanych krainach, gdzie żyją maleńcy jak palec ludzie i wielcy niczym wysokie góry. Przeżywamy bajeczną podróż i w możliwości spotkania istot o różnych rozmiarach nie widzę nic zabawnego.

— Zgadzam się z tobą — rzekł ekspert. — Chwila jest poważna, lecz śmiech nikomu jeszcze nie zaszkodził. — I zwracając się do robota zawołał: — Kamery bliżej otworu! O tak, a więc meteoryt zawiera jakiś głośny mechanizm. Widzę kolorowe przewody, fragmenty aparatury o nieznanym przeznaczeniu. Sądzę, że nasza rola kończy się w tym momencie. To, co przedziurawiło gwiazdolot Dowódcy, nie ma nic wspólnego z meteorytami.

Przed ekranami zasiedli teraz eksperci o innych zainteresowaniach: dwaj konstruktorzy rakiet bezzałogowych oraz pirotechnicy, którzy współpracowali z sejsmologami, badającymi efekty sztucznie wywołanych wstrząsów na księżycach planet. Parias zgodnie z nowym programem rozszerzył maksymalnie otwór.

— To głowica pocisku rakietowego — stwierdził z przekonaniem konstruktor Tir. — Oglądałem podobne w Muzeum Broni Masowej Zagłady.