Выбрать главу

— Jakim cudem broń muzealna znalazła się na drodze współczesnej ekspedycji kosmicznej? — zapytał Egin. — Czy powinienem ogłosić alarm dla wszystkich gwiazdolotów i rozpocząć przygotowania do obrony?

— Być może, iż stare błędy mieszkańców Ziemi powtórzyły inne cywilizacje — mówił Tir. — Kiedyś, być może, stoczono w tych okolicach kosmiczną bitwę i na pobojowisku pozostały niewypały.

— Ach, więc to niewypał — ucieszył się Laurin.

— W przeciwnym razie — tłumaczył konstruktor — nastąpiłaby eksplozja pocisku.

— Skończyło się na strachu — żartował niepoprawny Kosmolog — i kilku zadrapaniach. A jak doszło do tego nieoczekiwanego spotkania?

— Pocisk zawiera zapewne aparaturę, która sama naprowadza rakietę na cel — wyjaśnił konstruktor. — Niegdyś szum motorów okrętu przyciągał minę akustyczną, huk silników samolotu odrzutowego ściągał pociski rakietowe. Rolę magnesu spełniało światło, fale radiowe. Olbrzymia szybkość gwiazdolotu mogła również przyciągnąć rakietę pozostawioną w przestrzeni kosmicznej w strefie dawnej bitwy.

— Muzeum Starej Broni, dawne pole bitwy… — wyliczał Egin. — Ot, płynąc po kosmicznym oceanier wpadliśmy na zardzewiałą minę. A jeśli to nie relikt dawnej i niesławnej przeszłości, a nowiutka rakieta, wystrzelona z premedytacją w kierunku eskadry? Ślepy los sprawił, że trafiła w samo sedno, w gwiazdolot Dowódcy, w środek statku, znakomicie radząc sobie z nie najgorszym przecież systemem ochrony statków eskadry.

— Trudno uwierzyć… — począł mówić Laurin, lecz Egin przerwał niecierpliwie:

— Tracimy czas, bo przecież nie chodzi o rozważania filozoficzne. Proszę zastępcę Heskera o pozwolenie ogłoszenia stanu wyjątkowego dla całej eskadry.

Na ekranach pojawiła się postać Zastępcy Dowódcy, potem blada jeszcze twarz Pawła Do, bo Hesker nie chciał sam podjąć decyzji, zmieniającej gruntownie dzienny program lotu. Po krótkotrwałej wymianie zdań akceptowano propozycję Egina. Gwiazdoloty Grupy Północnej i Zachodniej ponownie zmniejszyły szybkość. Wzmocniono na statkach kurtyny ochronne. Egin Odpowiedzialny za Bezpieczeństwo Kosmonautów organizował obronę przed atakiem nieznanego, hipotetycznego wroga.

Obcym wstęp do nieba wzbroniony

— Dlaczego zwlekasz z naprawą uszkodzeń gwiazdolotu? — Dowódca wymknął się spod opieki lekarza i zamęczał Egina pytaniami. — Na co czekasz? Niech maszyny zacerują dziurę, wymienią ściany. Możemy zbudować nowy statek kosmiczny, ale to chyba niepotrzebne. Trzeba doprowadzić do porządku Dom Rodzinny. Minął dzień, uczyniliśmy wszystko, co uznałeś za konieczne, by przygotować się na przyjęcie groźnych gości, a pocisk jak tkwił w gwiazdolocie, tak tkwi. Cóż to, nie umiesz wyciągnąć tej drzazgi?

— Umiem — odparł Egin, zastanawiając się po raz nie wiadomo który, co go wstrzymuje od wydania odpowiednich poleceń.

— Ale zastanawiasz się? — Paweł Do zmienił ton, mówił spokojniej.

— Tak zastanawiam się, dlaczego pocisk nie eksplodował.

— A powinien?

— Bądź co bądź to nie strzała wypuszczona z łuku.

— Może zatem bomba z opóźnionym zapłonem?

— Nie. Nie znaleźliśmy ani odrobiny materiałów wybuchowych.

— Rakietę starano się upodobnić do odprysku meteorytu. Starannie spreparowana powierzchnia ukrywała właściwą treść. Pojazd zderzył się z meteorytem, usuwamy tkwiący w gwiazdolocie odłamek i sprawa załatwiona.

— Czyżby nie doceniano naszego rozumu?

— Nie lubię wyciągać przedwczesnych wniosków.

— Mów, mów, proszę — zachęcał Dowódca.

— Przyjęliście moją hipotezę, że pocisk wystrzelono, chociaż nie potrafiłem tego udowodnić.

— Konieczna przezorność.

— W bardzo dawnych czasach rozbójnicy napadali na rozstajnych drogach na karety, bandyci zatrzymywali pociągi… Autorzy tego napadu są nieco mądrzejsi od legendarnych zbójców, korzystają z lepszej broni. Są także zuchwali i w rzeczywistości prymitywni, lekceważą innych. Podejrzewam, iż usuwając pocisk, wyświadczymy im przysługę.

— Przysługę? — zdziwił się Paweł Do.

— Często gracz zmusza przeciwnika do przewidzianego przez siebie posunięcia, by tym skuteczniej uderzyć po raz wtóry.

— A przeciwnik, jeszcze lepszy gracz, nie daje się sprowokować.

— Albo udając, że niczego się nie domyśla, robi ten przewidziany ruch, lecz odpowiednio zabezpiecza się i przystępuje do kontrakcji. Jeżeli nie usuniemy pocisku, odgadną, że przejrzeliśmy ich zamiary.

— A zatem dajmy się sprowokować.:— Zachowując maksymalną czujność.

— Do dzieła, Egin — zdecydował Dowódca — i życzą powodzenia.

Maszyny wyciągnęły pocisk z gwiazdolotu i przystąpiły do naprawy uszkodzeń. Jednocześnie nawiązano łączność z obserwatorium, pozostawionym w pobliżu nowego układu słonecznego. Zgodnie z otrzymanym impulsem, przekazało ono serię utrwalonych obrazów.

Obraz pierwszy: panorama układu, planety wirujące dokoła swojej osi, księżyce, planetoidy, słońce, w oddali postrzępiony welon mgławicy.

Obraz drugi: oddalające się gwiazdoloty Grupy Północnej.

Obraz trzeci: z planety ósmej, licząc od słońca, wytrysnął snop iskier i pomknął śladami eskadry.

Obraz czwarty: jedna z iskier dogoniła gwiazdolot Dowódcy.

Obrazy te wywołały zrozumiałą sensację.

— Fantastyczne! — zawołał Laurin. — Oto w pierwszym dniu stworzenia nowego świata, nieznane siły wystrzeliły w Kosmos kilkadziesiąt pocisków. Czyżby w tej strefie niemowlęta rodziły się z bronią w rączkach? Cóż to za burzliwy rozwój techniki! — drwił Kosmolog. — Powstał nowy, wspaniały świat, stała się jasność, z chaosu wyłoniły się planety i słońce, na planetach morza, góry i równiny, a na równinach piękne, lśniące wyrzutnie rakietowe. Co za tempo? Czy w tym pośpiechu nie zapomniano o stworzeniu istoty myślącej? A może dla odmiany mgławicowy konstruktor zadowolił się istotą bezmyślną albo poprzestał na samoczynnych pociskach wypluwanych przez rozgniewaną planetę?

— Twoje żarty zmuszają do myślenia — powiedział Tytus. — Tak niewiele wiemy o życiu w Kosmosie.

Obserwatorium przekazało wyniki obliczeń, dokonanych ponownie na polecenie Laurina. „Średnica nowego układu planetarnego około ośmiu miliardów kilometrów — informowały maszyny. — Promień równikowy obserwowanej planety pięć tysięcy kilometrów.”

— Nieco mniejsza od Ziemi — powiedział Laurin — ulegliśmy zatem złudzeniu lub ktoś celowo to złudzenie wywołał, miniatury żując obraz planet i słońca.

— Obłok, eksplozje — myślał głośno Tytus — to zapewne mistyfikacje. Ten świat dawno powstał, świadczą o tym pociski. Chodziło prawdopodobnie o zaskoczenie naszej eskadry.

— Co w pewnym stopniu udało się — rzekł Egin. — Spójrzcie, do gwiazdolotu Dowódcy zbliżają się jakieś obiekty.

— Niewielkie pojazdy — stwierdził konstruktor — świetnie zamaskowane, niemal nikną na czarnym tle przestrzeni kosmicznej.

— Znowu nie doceniono naszych możliwości — powiedział Egin. — Od kilku wieków wykrzystujemy sztuczne oczy, które widzą w najgłębszych ciemnościach.

— Prawdziwi rozbójnicy — odezwał się Dowódca. — Napadają pod osłoną ciemności na uszkodzoną karocę. I co ty na to, Egin?

— Dwieście rakiet obronnych, schowanych w gwiazdolotach czeka na mój sygnał. Patrzcie! — zawołał. — Pojazdy zatrzymują się przy otworze!

— Węszą, obwąchują niczym w,ilki rannego konia — rzekł Laurin i dodał: — Narbukil pozazdrości mi tego porównania. Wybili dziurę w ścianie fortecy i usiłują dostać się do środka. Przypatrzmy się tym rozbójnikom. Ho, ho, t'o rzeczywiście rozumne istoty, noszą skafandry, pocieszne postacie, nogi krótkie, grube korpusy kształtu gruszki. Niezdrowa otyłość zmniejsza sprawność, brzuch utrudnia działanie.