— Doskonale pomyślane — pochwalił Akon, prowokując Ore do dalszych wynurzeń.
— Cokolwiek czynimy, jest doskonałe — stwierdził „skromnie” wódz. — I nie może być inaczej, bo na początku z ekstraktu Doskonałości powstało Praźródło Wszelkiego Życia. Z tego Praźródła wytrysnął ogień i woda, a gdy złączyły się ze sobą, utwoszył się obłok pary. Z chmury tej spadł deszcz i wrócił do źródła, woda wzbogacona pierwiastkami niebieskimi przemieniła się w życiodajny bulion.
Filozof Akon coś mamrotał pod nosem, lecz mimo najlepszych chęci, nie zdołałem uchwycić sensu nie1 wątpliwie interesującego komentarza do słów Ore.
— Dajmy pokój tak odległym czasom — rzekł Akon. — Interesuje nas bardziej współczesność Państwa Niebieskiego Środka.
— Jedynego — poprawił Wódz. — Współczesność jest równie doskonała jak przeszłość.
— I zapewne przyszłość — domyślił się filozof.
— Zapewne?! — oburzył się Ore. — Nikt nie wątpi, że także przyszłość Jedynego Państwa Niebieskiego Środka będzie doskonała!
— A może nawet doskonalsza od doskonałej — poddał Akon.
— Na pewno doskonalsza od doskonałej — przystał Ore — chociaż w niewielkim stopniu.
— Dlaczego w niewielkim?
— Bo niewiele brakuje nam do doskonałości absolutnej.
— W jaki sposób osiągnęliście doskonałość?
— Wyrzekając się wszystkiego, co niedoskonałe.
— A jak można rozróżnić, co doskonałe, a co dalekie od doskonałości? — pytał Akon.
— Oddzielając ziarna od plew.
— Co plewy, a co ziarna?
— Ziarna to doskonałość, plewy wprost przeciwnie.
Znowu Akon począł mruczeć, deformując słowa. Cóż to za zwyczaj? „Mów wyraźnie” — szepnąłem. Usłyszał, bo w odpowiedzi wzruszył ramionami, co miało oznaczać: nie zawracaj głowy. Ore był zadowolony z siebie. Fajtał krótkimi nogami i opychał się słodyczami, które gościnny filozof postawił na stole, by osładzały niefortunnemu wodzowi gorycz chwilowej niewoli. Widocznie to fajtanie rozpraszało uwagę Akona, bo rozejrzał się po kabinie, wyciągnął z kąta jakieś pudło i wsunął je pod nogi Ore. — Dbasz o moją wygodę — rzekł wódz i łaskawie skinął głową. — Dobrze czynisz. Chętnie odpowiem na dalsze pytania.
Filozof doszedł do przekonania, że Ore sam nie wie, co to jest doskonałość, i trzeba poprowadzić rozmowę w innym kierunku.
— Czy Wielki Rządca Państwa Niebieskiego Środka to władca absolutny, czy jest cesarzem, królem, naczelnikiem? Kto rządzi Planetą?
— Planetą rządzi Szara Istota — odparł Ore.
— To znaczy każdy?
— To znaczy jedna szara istota.
— A ilu mieszkańców liczy terytorium, z którego pochodzisz?
— Tyle ile gwiazd na niebie. Ongiś było tak: terytorium Planety zarządzał król. Raz rządził dobrze, a raz nieco gorzej i każdy mówił, gdybym ja był królem, nigdy nie byłoby nieco gorzej, a zawsze nieco lepiej. Ciągle to powtarzano, jakkolwiek Wielki Rządca często zmieniał królów, to żaden nie mógł wszystkim dogodzić.
— Byli to królowie niedoskonali.
— Powiedziałem „ongiś”, a więc dawno, dawno temu, kiedy dalecy byliśmy od doskonałości. Kłopot z królami Wielki Rządca Terytorium Planety rozwiązał w ten sposób: ogłosił, że mianuje wszystkich królami. Od tej pory w Jedynym Państwie Niebieskiego Środka każdy był królem, natomiast rządy sprawowała jedna Szara Istota.
— I to zmieniło sytuację?
— Radykalnie, bo od Szarej Istoty nie można wymagać tego, co od króla. Natomiast od siebie, a więc od każdego, trzeba wymagać jak najwięcej, a ponieważ każdy był królem, wymagał od siebie tyle, ile dawniej od jednego króla, a zatem bardzo dużo.
Akon chrząknął i przychylniej spojrzał na Ore.
— Ta droga zawiodła wszystkich do doskonałości?
— Ta i inne.
— Czy badacie Kosmos?
— Nie.
— Uważacie nas za głupców, a my prowadzimy badania Wszechświata.
— Znajdujemy się w samym środku Nieba, niczego nie potrzebujemy badać.
— Rozwiązaliście najtrudniejsze problemy?
— Dawno.
— Poznaliście budowę Kosmosu?
— Doskonale.
— Jaki więc jest ten Kosmos?
— Doskonały — odparł Ore.
— I jaki jeszcze?
— Cykloidalny, hiperboliczny i paraboliczny.
— Jednocześnie?
— Wszechświat był, jest i będzie, istnieje w trzech strefach czasu i w każdej jest inny. Nie pytaj o szczegóły, powtarzam lekcję wyuczoną w młodości. Moja specjalność: bronić granic tego Wszechświata przed obcymi z dalekich prowincji.
— Oglądaliśmy uważnie twoje rakiety, zdaniem naszych konstruktorów pojazdy te nie mogą opuścić granic lokalnego systemu słonecznego.
— A po co miałyby opuszczać? — zdziwił się Ore.
— Jakże można bronić granic Wszechświata, nie opuszczając własnego układu?
— Broniąc najbliższych okolic centrum Kosmosu, bronimy całości.
— Skąd to przekonanie?
— To prawda dawno odkryta i udowodniona.
— Nie zamierzacie jej sprawdzić? — Sprawdzać prawdę? — zdumienie wodza było szczere.
— Najmądrzejszy człowiek może się mylić.
— Człowiek to ty — przypomniał Ore. — Ty ciągle się mylisz.
— Najmądrzejsza istota również może popełnić błąd.
— W jaki sposób istota mniej mądra może dostrzec błędy istoty mądrzejszej?
Akon znowu począł mamrotać, ale wódz nie zważając na to, mówił dalej:
— Ongiś poznano zasadnicze prawdy. Stało to się możliwe dzięki współpracy Rządców Terytorium Planet z Rządcami Przestrzeni Niebieskiej. Od tej pory wiemy, co wiemy, i uważamy naszą wiedzę za jedyną i wystarczającą.
— Wymień niektóre z tych prawd.
— Pierwsza prawda brzmi: jesteśmy środkiem Wszechświata. Druga prawda: cały Wszechświat jest naszą własnością. Trzecia prawda: jesteśmy najlepszymi i najmądrzejszymi istotami Kosmosu. Prawda czwarta: musimy bronić granic naszego Wszechświata przed obcymi. Prawda piąta: ten, któremu służymy, rządzi niebieską sferą. Ten, którego słuchamy, rządzi sferą lądów i oceanów. Gdziekolwiek jesteśmy, Tu czy Tam, Oni czuwają nad nami, bo my czuwamy nad Nimi. Wzajemnie jesteśmy sobie potrzebni. Nie możemy bez siebie istnieć.
— No, no — wymruczał Akon i na tym poprzestał.
— Przyjemnie rozmawia się z tobą — Ore zdobył się na komplement. — Zadałem sobie wiele trudu, na pewno i tak niewiele zrozumiałeś.
— Odrobinę — powiedział filozof, zachowując godną uznania zimną krew.
— Lubię słodycze — wyznał wódz — dlatego nie zważając na twoje ograniczone możliwości, starałem się nieco rozjaśnić mroki twego umysłu.
— Nigdy nie wątpiłeś w swoją mądrość?
— Nigdy.
— Nigdy nie wątpiłeś, że środek Kosmosu znajduje się tutaj, a nie gdzie indziej?
— Nigdy.
— I nikt nigdy w nic nie wątpił?
— Nikt nigdy. Czy można wątpić w blask gwiazd, w ciemność nocy, w mądrość, w nieomylność?
— Warto przecież czasem sprawdzić, czy zimne jest zimne, czy słuszne jest słuszne. Czy kwiat pachnie, a kobieta rzeczywiście kocha.
— Wiele rzeczy dawno sprawdzono.
— Wiele, więc nie wszystkie.