Выбрать главу

— Z antymaterii można zbudować antygwiazdę — mówił głośno Kosmolog.

Otworzyłem szerzej oczy, podobnie postąpił Tytus. Spacerowaliśmy po galerii gwiazdolotu Dowódcy, słuchając pogadanki Laurina o antyświecie.

— Zdrzemnąłem się? — szepnął do mnie Tytus.

— Słucham cię, Narbukil? — Kosmolog usłyszał ostatnie słowa. — O jakiej mówisz drzemce?

Opowiedziałem, jakiemu ulegliśmy złudzeniu. Laurin podszedł do okna, kosmonauci przerwali spacer. Kosmolog milczał, uważnie wpatrując się w przestrzeń. Czekaliśmy, co powie.

— Widzę bliźniaczy gwiazdolot Dowódcy — odezwał się lekko schrypniętym głosem. — Czerwono-żółte pasy i liczbę dwa tysiące. Kamery przekazują obraz statku na ekran, imitujący okno. Może to po prostu jakieś zakłócenie, odbicie fal…

— Badamy to zjawisko — usłyszeliśmy głos Pawła Do. — Od dwóch godzin towarzyszy sygnałowi dźwiękowemu, który prowadzi eskadrę. Nie znane źródło przekazuje obraz gwiazdolotu i wyzwala w naszej wyobraźni wizje przeszłości, fragmenty minionego czasu są ukazywane na tle nadrealistycznym, zapożyczonym z Innego Świata. To tylko oczywiście hipoteza. Najbardziej oddalona Grupa Wschodnia statków kosmicznych znajduje się poza zasięgiem tych zjawisk. Będą z oddalenia czuwali nad świadomością i podświadomością kosmonautów grupy Północnej, Zachodniej i Grupy Południowej. Ta ostatnia spełnia rolę pomostu, ułatwiającego wielokanałową łączność zespołów północnych i zachodnich ze wschodnią częścią eskadry. Bądźcie przygotowani na różne próby nawiązania z nami kontaktu, na różne metody przemawiania do naszej wyobraźni. Rozumniejsi pragną przekazywać nam informacje o strukturze egzosfery kosmicznej. Czuwajcie wzajemnie nad sobą. Eksperci proponują natychmiastowe stworzenie pięcio-, sześcioosobowych sekcji kosmonautów. W każdym zespole powinna się znaleźć jedna kobieta — zakończył Dowódca. Powiedziałem do Tytusa:

— Paweł Do ogłosił alarm szczególnego rodzaju, wprowadzając stan wyjątkowy dla psychiki, dla intelektu.

— Ostrożność podyktowana niepokojem — odrzekł Tytus. — Tęsknimy za Rozumniejszymi od nas; lękamy się Nadrozumu. Ludzi zawsze trapiła obawa przed wielkością niemożliwą do ogarnięcia ludzkimi zmysłami, spokojną analizę zakłócało przekonanie o zimnym, wyrachowanym Nadrozumie eksperymentującym bez jakichkolwiek ograniczeń, z absolutną swobodą i obojętnością dla materii, służącej do doświadczeń.

— Czy wyzbyliście się tych obaw? — zapytał Laurin.

— Nie — stwierdził Akon. — Ciągle obawiamy się Innych Wielkich Wymiarów. Obserwując tygiel kosmiczny, niemożliwe do uzmysłowienia sobie bezkresne przestrzenie, odkrywając coraz dalsze i coraz większe światy, nie możemy uwierzyć w poczucie humoru Rozumniejszych od nas. Czy zechcą być łagpdnymi, wyrozumiałymi nauczycielami? — Czy potraktują ludzi tak samo jak my mieszkańców planety Xyris? — odezwał się Tytus.

— Tak samo? — zdziwił się Laurin. — Są przecież inni, Nadrozumni, a więc albo bardziej ludzcy, albo mniej.

— Pora stworzyć zespół samokontroli — powiedział Akon. — Proponuję następujący skład sekcji: Tytus, Tereza, Laurin, Narbukil i Akon.

— Kto będzie czuwał nad Pawłem Do? — zatroszczył się Tytus.

— Hesker, Egin, strateg Soke, astromedyk Julis — recytował Laurin — oraz nawigator i jego żona.

Owładnęło mną uczucie zadowolenia. Nieoczekiwane i niczym nieuzasadnione. Powiedziałem głośno i wyraźnie:

— Jakże jestem zadowolony.

— Z czego? — zapytał Laurin. — Ach, rozumiem, sam nie wiesz. Coś w rodzaju błogostanu.

— Coś w tym rodzaju — przyznałem. — Cieszę się, nie znając przyczyny radości. Czyżby to była zapowiedź radosnych wydarzeń?

— Znowu widzę dziedziniec Akademii Astronautycznej — powiedział Tytus. — Widzę siebie, Terezę, Laurina, Akona i Narbukila. Mecz skończył się, rozweseleni żartem o antypiłce, improwizujemy podobne dowcipy. Dzisiaj wtorek, po południu jazda konna na hipodromie.

— Konie to cudowne stworzenia, nieprawdaż, Narbukilu?

— Niektórzy uważają, że cudowniejsze od ludzi.

— Bo ludzie jeżdżą na koniach, a nie odwrotnie.

— Konie są wspaniałe!

— Wspaniali ludzie na wspaniałych koniach, co wiesz o centaurach?

— Tyle, co ty. Mityczne stworzenia.

— A jeśli nie mityczne, Narbukilu?

— Byłby to jeszcze jeden eksperyment, fantastyczny, śmiały.

— Udany eksperyment.

— Efektowny, Tytusie, chociaż nie najefektywniejszy. Menażeria ziemska dobrze świadczy o fantazji eksperymentatorów. Przyglądałeś się kiedyś żyrafie albo żywym kwiatom morskim, albo kolibrom? Setki tysięcy gatunków, odmian, miliony kształtów, co za nieprawdopodobne bogactwo form, ile znakomitych rozwiązań konstrukcyjnych! Motyle udały się, efemerydy mają tyle wdzięku! Co powiesz o zaskakującej inteligencji delfinów, o wzruszającym wdzięku antylop, o groteskowych kangurach, o pociesznych hipopotamach, o świecie mrówek? Ziemia stała się laboratorium, źle mówię, to pracownia architektoniczna, zatrudniająca genialnych i śmiałych artystów. Niektóre pomysły nie zostały zrealizowane. Może projekt centaura obraził czyjąś godność?

— Najprawdopodobniej zaprotestowały konie — powiedział Tytus i wskoczył na jabłkowitego ogiera. Dosiadłem spokojniejszego rumaka.

— To nie rumak, to muł — filozof Akon siedział pod figowcem i śmiał się. — Muł, Narbukil na mule, cóż to za cudowny widok dla moich zmęczonych oczu!

— Guzdrzesz się i guzdrzesz — strofował mnie Tytus. — Nie słuchaj Akona. Od rana do nocy filozofuje, patrząc w niebo. Najchętniej rozmyśla w cieniu figowego drzewa. Ten człowiek nigdy się nie spieszy, czas dla niego nie istnieje.

— Co nie istnieje? — zapytał Akon. — O czym wy mówicie?

— O czasie — odrzekłem. — Teraźniejszość przeplata się z przeszłością.

— Rozumniejsi od Nas pragną lepiej poznać Czas Przeszły kosmonautów — powiedział Dowódca. — Dlatego zapewnię wyzwalają te wspomnienia i penetrują naszą wyobraźnię.

Powrót do teraźniejszości nastąpił nagle.

— Fala przeszłości przypływa i odpływa — rzekł Tytus. — Pozwalają zachować nam świadomość obu czasów.

— Chcą lepiej poznać ludzką psychikę — powiedział Laurin. — To zapewne prolog, poprzedzający nawiązanie bezpośrednich kontaktów. Coś w rodzaju testów próbnych.

— Pragną przekonać się, czy jesteśmy inteligentni — przemówił Akon. — Prawdopodobnie cały czas obserwują uczestników ekspedycji. Sygnał-drogowskaz prowadzi eskadrę od gwiazdy do gwiazdy. Poznaliśmy trzy fragmenty Kosmosu, dwukrotnie nawiązując kontakt z istotami myślącymi.

— Były to istoty prymitywne — odezwał się Laurin — przypominające w pewnym stopniu ludzi w okresie Wczesnego i Średniego Prymitywu.

— Przypomnienie nie pozbawione określonego sensu — stwierdziła Tereza.

Teraz dopiero zauważyłem jej obecność. Kiedy weszła do galerii? Jak gdyby odgadując moje myśli, powiedziała: — Przed pięcioma minutami, spełniając prośbę Pawła Do, wsiadłam do windy i przyjechałam tutaj. Spacerowaliście po galerii, śpiąc z otwartymi oczami. Mówiłam: dzień dobry, Tytusie, a ty milczałeś, mówiłam: dzień dobry, Laurin, jak się masz, Narbukilu, witaj, zacny filozofie. Nie reagowaliście na moje powitania. Potem Tytus zwrócił się do Narbukila: „Guzdrzesz się i guzdrzesz. Nie słuchaj Akona. Od rana do nocy filozofuje, patrząc w niebo. Najchętniej rozmyśla w cieniu drzewa figowego. Ten człowiek nigdy się nie spieszy, czas dla niego nie istnieje”. „Co nie istnieje? — zapytał Akon. — O czym wy mówicie?” „O czasie — odparł Narbukil — Teraźniejszość przeplata się z przeszłością”, i odetchnąwszy głębiej, począł rozglądać się po galerii. Dowódca uprzedził mnie, że niektórzy kosmonauci tracą chwilami świadomość czasu teraźniejszego. Czekałam zatem na powrót z przeszłości, co wkrótce nastąpiło. Narbukil był uprzejmy powitać mnie uśmiechem. Tytus wymruczał pod nosem, że coś tam przypływa i odpływa. Czy te podwójne podróże są bardzo męczące?