Na ekranach ukazały się postacie kosmonautów. Zajmowali miejsca w gwiazdolocie Dowódcy Ekspedycji.
— Przedłużyliśmy dwukrotnie życie ludzkie — mówił Menus. — Przeciętna wieku załóg, które wezmą udział w Wielkiej Wyprawie, wynosi trzydzieści lat. Zachowają więc pełną sprawność psychiczną i fizyczną przez najbliższe sto lat. Energia czerpana z Kosmosu pozwoli przedłużyć czas wyprawy o tyle, o ile to okaże się konieczne. Jesteśmy również przygotowani na kontynuowanie badań Wszechświata przez drugie pokolenie. Na pokładach gwiazdolotów znajdują się kobiety i mężczyźni, są wśród nich młode małżeństwa i są kandydaci do stanu małżeńskiego. Domy Rodzinne zapewnią prawidłowy rozwój ich potomstwa, wychowanie następców, którzy przejmą stery statków kosmicznych i będą kontynuować badania, a potem poprowadzą eskadrę w powrotnej drodze ku Ziemi. Podejrzewamy jednak — kończył Menus — że czas kosmiczny spłata nam niejednego figla i mamy nadzieję, iż szybciej wykonamy nasze zadanie.
Gwiazdolot oderwał się od kosmodromu sztucznej wyspy. Był to kolejny próbny lot. Na ekranach zjawiła się twarz Dowódcy Ekspedycji.
— Widzicie nas, słyszycie — powiedział do iluś tam miliardów ludzi. — Przekazuję wam pozdrowienia od załogi, konkretyzując: od jedenastu naukowców, od pilotów, od inżynierów, od obrońców…
Dowódca przedstawiał kosmonautów, trwało to dość długo, bo załogę gwiazdolotu Dowódcy prezentowano wszechstronnie: przy pracy, w czasie odpoczynku, w rodzinnym gronie w ośrodku astronomicznym, w czasie próbnych lotów. Wreszcie Menus zmienił obraz i ludzie zobaczyli najstarszego mieszkańca Ziemi. Nie wyglądał na swoje lata. Uśmiechnął się i powiedział tak:
— Cztery dni proszono mnie: „Przemów w imieniu wszystkich”, odparłem, że mogę mówić tylko we własnym imieniu, jeżeli już koniecznie muszę przemawiać. Nie znoszę archaicznych ceremonii, bo i tak nie znajdę odpowiednich słów, by wyrazić, co czuję, patrząc na przygotowania do Wielkiej Wyprawy. Mama sto sześćdziesiąt lat, nieźle się trzymam. Jak wiecie, piszę kroniki, biorę udział w podróżach międzyplanetarnych w naszym Układzie i zajmuję się hodowlą jabłek. Prosili, powiedz kilka słów, no więc mówię, ale nie mogę ręczyć, czy powiem kilka, czy kilkaset. Tak, tak, nawarzyliście piwa, a teraz trzeba je wypić. Do rzeczy:
— Dzięki uprzejmości Dowódcy Ekspedycji poznaliśmy naukowców, inżynierów, pilotów, nawigatorów, obrońców załóg, kosmonautów wyspecjalizowanych w badaniu Innych Układów Słonecznych, a także przedstawiono nam Głównego Bohatera Wielkiej Wyprawy, egzobiologa Tytusa. Z wielką uwagą obserwowałem tych ludzi, załogę jednego z gwiazdolotów. Przyglądałem się ich sylwetkom, ich ruchom. Wiedzieli, że oczy miliardów mieszkańców Ziemi są na nich skierowane. Uśmiechali się do nas nieco zakłopotani tą szczególną sytuacją. Od wieków w szkołach życia wyśpiewywano hymny pochwalne o skromności i prostocie. W dawnych czasach nazywano te niezbędne cechy charakteru ludzkiego cnotami, legendy powiadają, że stawiano im posągi. Skromność i Prostota były bóstwami, cóż to za paradoks, jeśli nie absurd! Trzeba było setek lat, by umysł ludzki rozwinął się i dojrzał do zrozumienia oczywistego faktu, że skromność i prostota są tak potrzebne organizmowi jak powietrze i woda, że stanowią nieodzowny warunek higienicznej i estetycznej egzystencji. Trudno więc dziwić się zażenowaniu prezentowanych kosmonautów. Widziałem młodych, poważnych, skupionych ludzi, a w ich spojrzeniu dostrzegłem zadumę nad czasem teraźniejszym niedostrzegalnie i niemal jednocześnie ulegającemu przemianie w czas przeszły i przyszły. Oni już rozpoczęli swoją podróż w czasie. Żyjemy tą podróżą od bez mała ćwierć wieku. Cokolwiek czyniliśmy, było czynione z myślą o Wielkiej Wyprawie. W okresie przygotowawczym dokonano wielu nowych odkryć naukowych, eksperymentatorzy wzbogacili współczesną technikę zdumiewającymi wynalazkami. Odebrano wreszcie inicjatywę maszynom. Przywykliśmy do wygodnego zastępcy elektronicznego, zapominając o funkcjonowaniu własnych mózgów; człowiek, teoretyk doskonały, począł z wolna zapominać o ludzkim czynie. Wstrząs, wywołany jakże sensownym buntem kobiet, zapoczątkował okres nowego odrodzenia. Zawstydzeni śmialiśmy się sami z siebie, ten śmiech był odświeżający i ułatwił realizację podjętych postanowień. Powołano Zespoły Protektorów, czuwających nad opracowaniem projektów gwiazdolotów, a potem nad budową tych statków. Niemal we wszystkich strefach i okręgach powstały patronaty, które zajęły się wszechstronnym przygotowaniem uczestników ekspedycji kosmicznej. I stało się coś bardzo dziwnego, co początkowo wywołało opór. Poczęła nas drażnić skromność. Dzisiaj wiemy, że praca kolektywów, składających się z setek tysięcy specjalistów, uruchomiła Zespołowy Mózg i rozbudowała go do nie spotykanych dotąd rozmiarów. Nastąpiło ożywienie indywidualnych umysłów i przyspieszenie rozwoju rozumu. Praktyczne działanie dodało rumieńców naszej coraz bardziej blednącej egzystencji. Poznaliśmy smak bezpośredniego czynu bez udziału maszyn. Słyszałem rozmowę dwóch konstruktorów: „Rozwiązałem problem kształtu gwiazdolotów, lepiąc modele z masy plastycznej, przeznaczonej do formowania zabawek dla dzieci. Ach, cóż to za wspaniałe uczucie, sam własnymi rękami, rozumiesz?” „Tak, to fantastyczne — odparł drugi konstruktor — bezpośrednie, fizyczne działanie wywołuje dreszcz rozkoszy. Unieruchomiłem tuzin maszyn w hali próbnych konstrukcji i zastąpiłem je ludźmi. Wyniki rewelacyjne. Początkowo ła.two męczyli się, ale z każdym dniem są coraz sprawniejsi. Pracuję razem z nimi. Powiadają, że miewam doskonałe, nowe pomysły. A jaki mam apetyt, o wiele lepiej sypiam, mój organizm regeneruje się.” Tak gawędzili ze sobą konstruktorzy. Nowy duch wstąpił w ludzi. Nestor umilkł, siedział w głębokim fotelu i kontemplował krajobraz, widoczny przez otwarte okno: dwie sosny, sad owocowy, fioletowe góry w oddali. Po podwórzu wałęsały się dwa łaciate psy, nieco dalej maszyna kosiła pszenicę. Dzień był upalny, powietrze falowało nad ziemią. Drogą kroczyła maszyna, zajmująca się gospodarstwem Nestora. Sprawunki w pobliskiej osadzie, przygotowanie obiadu, mycie naczyń, czytanie nowin ze świata — oto podstawowe obowiązki elektronicznej gospodyni. Na życzenie nuciła pieśni i opowiadała baśnie o bardzo dawnych czasach. Nestor podniósł prawą dłoń, maszyna zatrzymała się.