Выбрать главу

– O, Boże! O, Boże! – wrzeszczał Michael, zaciskając dłoń między nogami. Spomiędzy jego palców tryskała krew, zatrzymując się dopiero na ścianie.

Jessica cofnęła się. Zrobiła jeden krok, potem następny. Popatrzyła na nóż, a potem upuściła go na podłogę.

– Dzwoń po pogotowie! Na miłość boską, dzwoń po pogotowie!

Michael opadł na kolana, czoło przycisnął do podłogi. Krew ciemnymi czerwonymi strumieniami spływała po jego udach. Zaczął łkać, ale Jessica mogła tylko stać i go obserwować.

Nie powiedziała ani słowa, nie potrafiła zrozumieć, co się dzieje. Lo Duc Tho zniknął, ale przecież on nie był prawdziwy, co przed chwilą udowodniła.

Michael przewrócił się na plecy. Patrzył w sufit szklanymi oczyma i jęczał.

– Pomóż mi – wycharczał. – Jessico, na miłość boską, pomóż mi!

Powoli odsunął dłonie od ud i Jessica zobaczyła, że ma pomiędzy nimi jedynie dwa purpurowe jądra i dwucalowy kikut, pompujący krew na podłogę.

– Jessico, pomóż mi!

Ale Jessica albo nie mogła mu pomóc, albo nie chciała. Odwróciła się i na oparciu kanapy zobaczyła swój szal w chryzantemy z galerii Lafayette oraz złote kółko, które stanowiło jego element. Wzięła szal do ręki i przycisnęła do ust. Był chłodny, jedwabisty i pachniał jak Lo Duc Tho.

* * *

Dwa miesiące później jakaś kobieta po trzydziestce weszła do Wabash Gallery w Chicago. Zatrzymała się, sprawiając wrażenie zdezorientowanej. Zza biurka wstał nienagannie ubrany mężczyzna i podszedł do niej.

– W czym mogę pani pomóc?

– Nie wiem. Chyba weszłam do niewłaściwej galerii. Szukam prac Edwarda Hoppersa.

– Niestety, wystawialiśmy je w ubiegłym tygodniu. Ale bardzo proszę, niech się pani mimo wszystko rozejrzy.

Kobieta, rzuciwszy okiem na plakat, zmarszczyła czoło.

– Och, nie. To chyba nie w moim guście.

Mężczyzna mimo wszystko złapał ją za rękaw i poprowadził korytarzem, który był wyłożony grubym dywanem.

– Skąd pani może wiedzieć, nawet nie obejrzawszy wystawy?

Z uśmiechem poprowadził ją ku jej epifanii.

Posocznica

„Posocznica” po raz pierwszy została opublikowana w Stanach Zjednoczonych w zbiorze opowiadań o bardzo ograniczonym nakładzie, w ponurej, czarnej, lśniącej okładce. Tę wyjątkową opowieść napisałem specjalnie, by zbadać zewnętrzne granice ludzkiej obsesji, obsesji jednego człowieka wobec drugiego.

Intensywność tego, co łączy poszczególne pary, jest różna. Jedne zadowalają się powolnym docieraniem na przestrzeni lat i zachowaniami niewiele się różniącymi od zwyczajnej przyjaźni, tymczasem inne nie znoszą rozłąk trwających dłużej niż kilka godzin.

„Posocznica” ukazuje, co się dzieje, kiedy miłość przekształca się w zachłanność, a zachłanność staje się nienasycona.

Posocznica

– Co tam masz? – zapytała. Jej oczy lśniły.

– Nic… To niespodzianka – odparł, zdecydowanym ruchem ściskając poły płaszcza.

– Co to jest? – chciała wiedzieć. – Nie znoszę niespodzianek.

– To jest coś, co kupiłem specjalnie dla ciebie, ponieważ bardzo cię kocham.

– Pokaż mi to!

Spróbowała okrążyć go i zajrzeć pod płaszcz, jednak się cofnął.

– Zanim ci to pokażę, musisz mi coś obiecać. Musisz mi obiecać, że to pokochasz tak, jak kochasz mnie.

– Jak mogę coś takiego obiecać, skoro nie wiem, co to jest?

– Ponieważ to jest cała moja miłość do ciebie, w jednym małym opakowaniu.

– Pokaż mi!

– Spokojnie – kusił ją. – Jeśli nie złożysz obietnicy, wyniosę to i nigdy się nie dowiesz, co było w środku.

– Pokaż mi!

– Najpierw obiecaj! Wzięła głęboki oddech.

– Już dobrze, cokolwiek masz pod tym płaszczem, obiecuję kochać to tak mocno, jak kocham ciebie.

– Dajesz słowo honoru?

– Daję słowo honoru.

Delikatnie sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza i wyciągnął z niej malutkiego, szylkretowego kociaka o dużych zielonych oczach. Kotek cichutko miauknął i wystawił drobniutkie pazurki, przywierając do klapy płaszcza.

– Och, jaki on jest kochany! – zawołała. – Absolutnie doskonały.

– A nie mówiłem? Cała moja miłość w jednym małym opakowaniu. To jest kotka. Jak chcesz ją nazwać?

Wzięła od niego kotkę i ułożyła ją na złączonych dłoniach. Jednym palcem delikatnie pogłaskała ją po główce.

– Jeszcze nie wiem. Ale jakoś romantycznie. Naprawdę romantycznie.

Miauknęła i kotka uczyniła to samo. Znowu miauknęła i kotka też to zrobiła, jakby ją naśladując.

– Już wiem! Nazwę ją Echo!

– Echo? Niby dlaczego? To się raczej kojarzy z gazetą niż kotem.

– Głuptasie, chodzi o Echo z mitologii greckiej.

– Skoro tak twierdzisz.

– Pewna piękna nimfa, najpiękniejsza, jaka kiedykolwiek istniała, miała na imię Echo.

– Naprawdę? I co się z nią stało?

– Wszyscy kochali Echo, jednak zrzędliwa, stara żona Zeusa, Hera, była na nią wściekła, ponieważ Echo odwracała jej uwagę, ciągle do niej mówiąc, gdy Zeus figlował z inną boginią. Hera ją w końcu przeklęła i sprawiła, że już nigdy nie mogła mówić do nikogo własnymi słowami. Mogła powtarzać jedynie ostatnie słowa spośród tych, które wypowiadali do niej inni.

Potrząsnął z podziwem głową.

– Wiesz co? Kocham twój umysł równie mocno jak twoje ciało. Albo prawie tak mocno. Niestety, twój umysł nie ma piersi.

Rzuciła w niego poduszką.

* * *

On nazywał się David Stavanger, a ona – Melanie Angela Thomas. Oboje mieli po 24 lata, chociaż David urodził się pod znakiem Koziorożca, a Melanie była zodiakalnym Baranem. Według tego, co mówiły gwiazdy, powinni się stale kłócić, a tymczasem ludzie, którzy ich znali, zgodnie twierdzili, że nigdy wcześniej nie spotkali tak zakochanej w sobie pary. Daliby się za siebie pokroić, dzielili wszystko od wina po szepty, a kiedy byli razem, nadawali zawsze na identycznych falach.

Były wieczory, gdy nie robili absolutnie nic, a jedynie patrzyli na siebie w ciszy, pełnej wzajemnego szacunku, jakby żadne z nich nie potrafiło uwierzyć, że Bóg podarował mu drugą, tak wspaniałą i atrakcyjną ludzką istotę. Bo byli atrakcyjni, oboje. David miał sześć stóp i dwa cale wzrostu, gęste jasne włosy i zdecydowaną nordycką twarz z prostym nosem, odziedziczoną po dziadku. Miał też szerokie ramiona, był wysportowany. Należał do najlepszych łapaczy, jakich w ciągu ostatniej dekady miał zespół Green Bay Packers. Melanie była niska i szczupła, a jej lśniące ciemne włosy sięgały niemal do pasa. Była wymarzoną pięknością o ciężkich powiekach, dziewczyną z obrazów, które powstawały jeszcze przed Rafaelem, jakby ominęła czas, wędrując przez makowe pola w aksamitnych zwiewnych strojach koloru maku. Z wyróżnieniem ukończyła studia językoznawcze na University of Wisconsin w Green Bay i pracowała teraz jako redaktor w magazynie „MidWest”.

Spotkali się, kiedy Melanie polecono przeprowadzenie wywiadów na temat życia prywatnego piłkarzy. Na początku zadawała zawsze pytanie: „Jakiego typu dziewczyna oddziaływuje na ciebie najbardziej?” Nie mrugnąwszy okiem, David odpowiedział: „Ty”.

* * *

David i Melanie zajmowali mieszkanie na parterze w dużym, pomalowanym na biało domu, stojącym przy jednej z ulic w Ashwaubenon. Wzdłuż ulicy rosły klony cukrowe. David jeździł niebieskim dodge’em pikapem, a Melanie miała nowego srebrnego volkswagena garbusa. Następnego dnia wieczorem po dniu, w którym David przyniósł do domu Echo, Melanie siedziała na werandzie w bujanym fotelu, z Echo na kolanach, a David tymczasem zaliczał codzienną dawkę joggingu.