Robiło się późno. Commynes, który opróżnił właśnie salaterkę truskawek i jeżyn popijając je kieliszkiem śliwowicy, pożegnał się ze swymi nowymi przyjaciółmi i odszedł do przygotowanego dla niego pokoju. Fiora usłyszała cichnący odgłos jego kroków w długiej galerii nad wewnętrznym dziedzińcem. Upewniwszy się, że pan na Argenton wszedł do swego pokoju, wróciła do Demetriosa stojącego w oknie i słuchającego dzwonów pobliskiej katedry obwieszczających, że czas gasić ognie. Oświetlające stół świece zostały wcześniej zdmuchnięte, ale noc była wystarczająco jasna, by można było obejść się bez oświetlenia. Fiora usadowiła się obok Greka i zapytała:
- Naprawdę nie wiem, co myśleć o tym człowieku. Zupełnie zbił mnie z tropu. Zdaje się być samą szczerością, lojalnością i uczciwością i zapewne łatwo zaprzyjaźnić się z nim, a jednak...
- Chyba nie będziesz mu teraz czynić wyrzutów, że porzucił Zuchwałego dla króla Ludwika?
- A czy nie mielibyśmy racji? Czyżby we wszystkich językach świata takich jak on nie zwą zdrajcami?
- Nie wiem, gdyż wina nie jest po stronie pana de Commynes, ale po stronie tego nieumiarkowanego księcia, oszalałego z pychy i odpornego na wszelkie ludzkie uczucia, nie umiejącego zatrzymać takiego sługi. Mówię ci, że ten Commynes jest sługą niezwykłym i instynktownie odwrócił się ku umysłowi podobnemu do własnego. Jest on materiałem na męża stanu i Ludwik XI to dostrzegł. Wie, że można liczyć na oddanie, jeśli się na nie zasłuży. Zuchwały tego nie wie i nigdy się nie dowie.
- Umiał jednak przywiązać do siebie pana de Selon-geya - szepnęła Fiora z goryczą.
- Ponieważ są do siebie podobni: są urodzonymi wojownikami, należą do tych feudałów, których ludzie we Florencji obawiają się i którymi nieco gardzą. Twój Filip jest odbiciem, jakie Zuchwały może ujrzeć, jeśli zdarzy mu się przejrzeć w lustrze.
- To nie jest mój Filip!
- A jednak twoje serce szaleje ze strachu, odkąd wiesz, że grozi mu szafot. Nie mów nic. Czytam w tobie jak w książce, dobrze o tym wiesz.
- Umiesz również odczytać przyszłość. Czy on umrze?
- Nie mam pojęcia. Aby ci odpowiedzieć, musiałbym być przy nim.
- Ale jesteś przy mnie! Co widzisz?
- Długą drogę, zgiełk bitewny, krew i łzy. Czy posłuchasz mnie, Fioro, jeśli ci poradzę, byś wróciła do Paryża, do Leonardy i państwa Nardich? Walki, które nadejdą, nie są dla kobiety. Kocham cię, pragnę ci ich oszczędzić.
- Nie chcę być oszczędzana - powiedziała z nagłą gwałtownością. - Dziś nienawidzę Zuchwałego jeszcze bardziej niż nienawidziłam wczoraj. A jeśli Filip miałby zginąć z jego powodu...
Przerwał jej odgłos kroków na ulicy. Rozpoznała krępą sylwetkę Estebana wracającego do oberży po wieczorze spędzonym zapewne w jakimś szynku. Odkąd opuścili Paryż, Kastylijczyk wchłaniał mocny zapach wojny wszystkimi porami skóry i nie tracił żadnej okazji, by zbliżyć się do żołnierzy i choć przez chwilę dzielić życie, do jakiego był stworzony. Demetrios dobrze wiedział o tym upodobaniu. Esteban musiał być naprawdę przywiązany do niego, aby oprzeć się chęci zaciągnięcia się do armii. Jednak czy długo jeszcze wytrzyma w tym kraju, w którym widuje się więcej żołnierzy niż cywilów?
Zawołał go przez okno i polecił, by przyszedł do niego na górę.
- I tak bym przyszedł, bo miałem coś do powiedzenia donnie Fiorze.
- Mnie?
- Może raczej wam obojgu, pani. Hiszpański mnich!
- Co z nim?
- Jest tutaj. Widziałem go jadącego na mule tuż przed zamknięciem bram. Zatrzymał się u prałata katedry.
- Jaki hiszpańskimnich? - spytał Demetrios jakby spadając z obłoków. - Przecież chyba nie...
- Ależ tak - powiedział Kastylijczyk z drapieżnym uśmiechem. - Właśnie on. Donna Fiora widziała go na mszy w dniu Wniebowzięcia w Notre-Dame w Paryżu, a ja śledziłem go później i odnalazłem jednego z mnichów, u których mieszkał. Podobno przybył tu, by spotkać się z królem.
Demetrios milczał przez kilka chwil; zapewne tyle, ile trwało oswojenie się z myślą, że brat Ignacio ponownie pojawił się w jego życiu.
- No tak - westchnął wreszcie - tylko tego nam brakowało! Esteban, mój chłopcze, przykro mi, ale będziesz musiał dobrze pilnować tego ptaszka.
- W porządku - powiedział chłopak. - Będzie się w katedrze już na pierwszej mszy!
CZĘŚĆ TRZECIA
W służbie króla
ROZDZIAŁ SIÓDMY
LUDWIK XI, KRÓL FRANCJI
Trzy dni później król zebrał swój dwór na zamku z Senlis. - Wśród obecnych nie było kobiet - z wyjątkiem jednej. Przypominało to bardziej naradę wojenną niż zwyczajowe zebranie u suwerena pragnącego wysłuchać swego ludu. Więcej tam było zbroi niż ozdobnych kaftanów. Ludwik XI, jako jeden z nielicznych, nosił długą ciemnozieloną szatę rozchyloną z przodu i ukazującą chude nogi odziane w szare pludry a stopy obute w skórzane ciżmy. Na kapeluszu, którego szpic tworzył zabawne zestawienie z jego długim nosem, lśniły wypolerowane medaliony. Ubiór króla stanowił uderzający kontrast z różnobarwnymi, jedwabnymi tunikami i złotymi łańcuchami zdobiącymi jego otoczenie oraz wspaniałymi strojami gwardii szkockiej. Obok władcy stało kilku jego przyjaciół: stary pan de Bouchage, pan de Lude i Tanneguy du Chastel, ale żaden z nich nie był powołany do rady. Tylko Commynes, choć najmłodszy, mógł w Senlis ubiegać się o tytuł doradcy suwerena, o którym mówiono, że jego koń unosi całą jego radę. Stał obok króla, gotów na każde skinienie. Wielki biały chart zwany Drogim Przyjacielem leżał u stóp pana zasiadającego pod ozdobionym burbońskimi liliami baldachimem.
Jedyna kobieta w tym męskim zgromadzeniu to wezwana przez władcę Fiora, odziana w czerń, z włosami surowo zaplecionymi i okrytymi aksamitnym płaskim czepkiem, który nie pozwalał wysunąć się ani jednemu kosmykowi. Stała obok Demetriosa, którego wysoka postać częściowo ją zasłaniała. Od dawna nie czuła się tak rozgorączkowana. Od trzech dni chodziła po swoim pokoju w oberży, nie będąc w stanie przedsięwziąć niczego rozsądnego, prześladowana przez myśl, że Filip mógł w każdej chwili zostać stracony i czepiając się nikłej nadziei, jaką pozostawiły jej ostatnie siłowa króla: Pomówimy o tym jeszcze w wolnej chwili.
Początkowo miała nadzieję, że Demetrios zostanie wezwany przed oblicze władcy, że będzie mogła mu towarzyszyć, ale tak się nie stało.
- Sądziłam, że nie może się bez ciebie obejść: - spytała niemal agresywnie.
- Przede wszystkim nie może się obejść bez balsamu, który dla niego przygotowałem z gniecionych liści bzu i jeżyn oraz szlachetnego tłuszczu. Przykładają mu go na hemoroidy. Świetnie mu to robi.
- Tak świetnie, że już zupełnie cię nie potrzebuje! Pierwszy lepszy konował może posłużyć się twoją recepturą.
- Pod warunkiem, że będzie ją znał. Ja nikomu nie wyjawiam składu moich leków. Oczywiście, poza tobą. Bądź spokojna, król będzie mnie jeszcze potrzebował.
Poprzedniego dnia, nie mogąc już wytrzymać, Fiora zażądała swego konia. Wiedziała, że do Compiégne jest niedaleko, chciała tam pojechać w nadziei dowiedzenia się czegokolwiek o Filipie. Przekonała się jednak, że choć do Senlis można było swobodnie wejść, to dużo trudniej było się z niego wydostać bez rozkazu króla lub gubernatora miasta. Widząc, że jest bliska łez, Demetrios usiłował ją pocieszyć.
- Cierpliwości! Jestem przekonany, że panu de Selongey nie zagraża bezpośrednio niebezpieczeństwo. Sprowadzając cię tutaj nasz król, jak mówi młody Commynes, miał na pewno coś na myśli, skoro wie o ślubnych więzach łączących cię z więźniem. Trzeba poczekać, aż da temu wyraz.