Выбрать главу

– Co do diabła pan insynuuje? – Spojrzał Savichowi prosto w oczy, twarz pobladła mu z gniewu. – Że opowiadam przyjacielowi o moich pacjentach? Oczywiście, że nie. Czy uważa pan, że brak mi etyki zawodowej? Poza tym, jak już mówiłem, rozmawialiśmy głównie o sporcie.

– Nie, doktorze – powiedział cierpliwie Savich, widząc, że są w punkcie wyjścia. – To nie ma nic wspólnego z etyką, ale z pańską chorobą. Kiedy prowadziliśmy dochodzenie w sprawie pierwszego zamachu na pańskie życie, znaleźliśmy w pańskim klubie golfowym w Chevy Chase barmana, który pana znał i podziwiał od lat. Przypomniał sobie, że słyszał, jak kiedyś rozmawia pan z Arturem Dolanem przy kieliszku martini. Pamiętał, że mówił pan o swoich trzech pacjentach, powszechnie znanych i dlatego zapamiętał tę rozmowę, domyślając się, że coś było nie tak.

Doktor MacLean wyglądał na urażonego, potem nagle złość zniknęła z jego oczu i wybuchnął śmiechem. Od tego śmiechu musiały zaboleć go żebra, bo szybko wciągnął powietrze, przez chwilę lekko oddychał.

– Czy jedną z tych osób był Lomas Clapman? – spytał po chwili.

– Tak – odparł Savich. – Może pan nam o nim opowie. Oczy doktora MacLeana rozbłysły, nagle ożywił się i zaczął szybko opowiadać:

– Clapman to idiota, błazen, żyjący w przekonaniu, że jest najmądrzejszy na świecie. Uwielbia samego siebie. Ach, jak on nienawidzi Billa Gatesa. Nazywa go „małym gnojkiem”. Tłumaczyłem mu, że wielu ludzi uważa, że Bill Gates jest nie tylko niezwykle bystry, ale też że ze swoją organizacją zrobił więcej dobrego dla ludzi niż jakakolwiek z tak zwanych organizacji humanitarnych. Dlaczego nie spróbował prześcignąć fundacji Gatesa? Z pewnością mógł tego dokonać.

Próbowałem go odwieść od obsesji na temat Gatesa, skierować jego energię w pozytywnym kierunku. Ale nic to nie dało – zaczął na mnie krzyczeć. I wiecie co? Rozparłem się na krześle i roześmiałem mu się w twarz. Oburzył się i rzucił we mnie przyciskiem do papieru. – Doktor MacLean potrząsnął głową, nadal się śmiejąc. – Co za prostak bez skrupułów. Po tym więcej go nie widziałem. Nawet nie zadzwonił, żeby odwołać kolejne wizyty.

Sherlock była pewna, że zanim dotknęła go choroba, doktor MacLean nie mógłby mówić o pacjencie tak szyderczym, kpiącym tonem. Czy naprawdę śmiał się ze swojego pacjenta? Wątpiła w to. Zastanawiała się, czy będzie pamiętał to, co mówił do niej i Dillona.

– Czy pan Clapman powiedział panu coś, co – gdyby zostało ujawnione – mogłoby mu zaszkodzić?

– Tak, oczywiście – odparł bez wahania MacLean – swój pierwszy projekt samolotu sprzedał rządowi we wczesnych lalach osiemdziesiątych, to był nisko latający samolot taktyczny. Prawda jest taka, że ukradł pomysł swojego przyjaciela i partnera, który był wynalazcą i nawet nie zauważył, kiedy Lomas podpisał patenty własnym nazwiskiem. A umowa spółki nic obejmowała patentów. Biedak zabił się jakieś piętnaście lat temu, kompletnie spłukany. Dacie wiarę?

– Czy pan Clapman przychodził do pana, bo czuł się winny lego, co zrobił? – zapytała Sherlock.

– Nie, raczej nie. Uważał, że uczciwie zarobił każdego centa. Przychodził do mnie raz w tygodniu, bo chciał przechwalać się, jaki jest wspaniały, i byłem zmuszony przez pięćdziesiąt minut siedzieć i go słuchać. Zostawiła go żona, i nie dziwię jej się.

– Wyobrażam sobie – powiedział Savich – że gdyby to wyszło na jaw, miałoby negatywny wpływ na samego pana Clapmana i jego firmę, nie wspominając już o procesach wytoczonych przez wdowę po jego partnerze i jego rodzinę.

– Uważacie, że Lomas próbował mnie zabić? O, przepraszam, że próbuje mnie zabić? Chce mnie uciszyć?

– To możliwe – odparł Savich. – Ale wydaje mi się, że to nie jest wystarczający powód. MacLean roześmiał się.

– Lomas fałszował wyniki testów próbnych, manipulował też statystykami, żeby jego myśliwce spełniały rządowe wymagania. Powiedziałem mu, żeby przestał to robić, bo kiedyś i tak wszystko wyjdzie na jaw. Takie rzeczy zawsze wychodzą na jaw. Pamiętam, że śmiał się z tego, powiedział, że przecież to dzieje się teraz.

– Bingo – powiedziała Sherlock.

MacLean wpatrywał się w nich rozweselony środkami przeciwbólowymi, a oczy błyszczały mu jak u szaleńcza.

– Myślicie, że stary Lomas próbowałby zabić mnie za to? Powiedział mi wprost, że w Pentagonie wiedzą, że wszyscy to robią i biorą na to poprawkę, mają nawet tabele, które pokazują dopuszczalny przedział odchyleń i tym podobne rzeczy. Twierdził, że to wszystko gruba zwierzyna.

– Czy może nam pan powiedzieć, po co dokładnie Lomas Clapman do pana przychodził, doktorze MacLean? – zapytała Sherlock.

– Był impotentem. Po wszystkich badaniach i kilku pudełkach viagry jego lekarz poradził mu wizytę u mnie, żeby sprawdzić, czyjego niemożność osiągnięcia erekcji ma podłoże psychiczne czy emocjonalne.

– Pomógł mu pan? – zapytał Savich.

– Powiem panu, agencie Savich, że Lomas był tak przepełniony zawiścią i arogancją, że tylko sam Bóg mógłby mu pomóc – to mówiąc, doktor MacLean zamknął oczy, położył głowę na poduszce i westchnął.

18

– Barman, z którym rozmawiał nasz agent, mówił także o Dolores McManus, kongresmence z Georgii – powiedział Savich, chcąc sprawdzić, czy MacLean nadal będzie rozmawiać szczerze i z cynizmem, czy też zmieni się w psychiatrę znanego z dyskrecji.

MacLean na chwilę zamknął oczy, mrucząc coś i ostrożnie zmieniając pozycję, aby odciążyć żebra. Przyglądali się, jak kilkakrotnie naciska przycisk aplikujący mu lekarstwo przeciwbólowe. Na kilka minut zapadła cisza. W końcu MacLean westchnął i powiedział:

– Przepraszam, chciałem na chwilę odpłynąć, to takie przyjemne. Te leki są pierwszorzędne. Ach, Dolores – jeśli pozbawić ją całego blichtru, prestiżu i atrakcyjności, jakie niesie za sobą jej stanowisko, zostaje tylko zwykła prosta istota ludzka, nic specjalnego, bez szczególnych przymiotów umysłu, jeżeli wiecie, co mam na myśli. Chciałem się z nią przespać. Wiedziałem, że mogę sprawić jej przyjemność, ale ona nie była zainteresowana. Sherlock była w szoku.

– Doktorze MacLean, czynił pan niestosowne propozycje pacjentce? – zapytała z niedowierzaniem.

– O nie, tylko o tym myślałem. Mogę powiedzieć, że nie znała mnie od tej strony – westchnął. – Pomimo że jest prawie w moim wieku, jej piersi nadal są zachwycające, ładniejsze niż piersi Molly. Mówi, że po trójce dzieci piersi robią się obwisłe, i żebym dziękował Bogu. Molly zawsze twierdziła, że za wszystko należy dziękować Bogu. I pomimo że coś się ze mną dzieje, nadal twierdzi, że jestem najlepszym, co ją spotkało. Było mi I rudno skupić wzrok na twarzy Dolores i słuchać, jak się przechwala. Była taka dumna, że należała do elity, nie mogła przestać mówić o tych wszystkich gwiazdach, które zwracają się do niej po imieniu. Potem zmieniała temat i po raz enty rozpływała się nad tym, że jej pochodzenie jej nie przytłoczyło. Była gospodynią domową, miała ukończone studia o kierunku telekomunikacja, nigdy nie pracowała, zajmowała się wychowaniem trójki dzieci, ale miała jeden znaczący atut – niewyparzony język. Nigdy nie zawahała się wdawać w polemiki z burmistrzem, gubernatorem, gazetami czy firmami telekomunikacyjnymi. Po swoim pierwszym udanym ataku na Agencję Ochrony Środowiska została wybrana na pierwszą kadencję. Podważyła projekt o lokalnym porządku, którego nie sfinansowali.

Kiedy została wybrana do Parlamentu, zaczęła działać na szerszą skalę. Muszę przyznać, że przyglądanie się, jak staje do walki z każdym, to prawdziwa przyjemność. Potrafiła zmyślać tak niestworzone historie, że człowiek był w stanie we wszystko uwierzyć. To jej jedyny talent, i dzięki niemu jest doskonałym politykiem. Jeżeli chodzi o majątek, to podejrzewam, że nie różni się w tej materii od swoich innych kolegów po fachu.