Выбрать главу

Savich pokiwał głową.

– No dobrze, barman mówił, że słyszał, jak opowiadał pan o jeszcze jednym pacjencie, Pierre Barbeau.

– Ach, tak, Pierre. Jest bardzo bystry, zajmuje wysoką pozycję w wywiadzie wojskowym. Od lat znałem jego oraz jego żonę Estelle i ich syna Jeana Davida. Molly i ja graliśmy z nimi w golfa i utrzymywaliśmy kontakty towarzyskie. Nie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale można powiedzieć, że miło spędzaliśmy razem czas.

W każdym razie Pierre jest wysoko postawionym łącznikiem pomiędzy francuską policją i naszym CIA. Jest arogancki i zadufany w sobie, ale można się tego spodziewać, bo jest Francuzem i przez te lata śmiałem się, kiedy w kółko opowiadał o wyższości Francuzów. Drażniłem się z nim wtedy.

Potem, ni z tego, ni z owego zadzwonił do mnie i powiedział, że znalazł się w samym środku zawieruchy – takiego słowa użył – i potrzebował mojej pomocy.

Okazało się, że chodziło o jego syna, który, co dość ciekawe, był obywatelem amerykańskim, bo urodził się trzy tygodnie przed terminem podczas ich pobytu na wakacjach w Cape May. Ma dwadzieścia sześć lat, jest absolwentem Harvardu. Niezwykle bystry, miły facet, może nawet bystrzejszy od swojego staruszka, jest strategicznym analitykiem w CIA, specjalizuje się w sprawach Bliskiego Wschodu. Jakieś pół roku temu Jean Dawid związał się z młodą kobietą, która twierdziła, że jest absolwentką i na pół etatu pracuje dla organizacji charytatywnej, która finansuje edukację na Bliskim Wschodzie. Oczywiście ta organizacja była tylko przykrywką, a tak naprawdę w Stanach zajmowała się zbieraniem pieniędzy dla grup terrorystycznych i werbunkiem do nich. Jean Dawid spadł jej jak z nieba. Jakieś półtora miesiąca temu Jean Dawid pokazał jej poufne materiały, bardzo dokładnie określające położenie jednego z naszych tajnych agentów w Pakistanie – prawdopodobnie po to, żeby jej zaimponować. W CIA prawie natychmiast zorientowali się, że coś jest na rzeczy, bo zamordowano dwóch tajnych agentów, i ogłosili stan pełnego pogotowia. Jean David zrozumiał, że ma poważne kłopoty, więc opowiedział ojcu o kobiecie, którą poznał i której dał się oszukać.

– Przypominasz sobie imię tej kobiety, Timothy? – zapytała Sherlock.

– Miała bardzo urocze imię, może Mary, nie, raczej Anna. Nie znałem jej nazwiska, zresztą Pierre też go nie znał. Przyszedł do mnie w zaufaniu jako przyjaciel i zapytał, czy mógłbym bronić jego syna w sądzie jako psychiatra, argumentując, że chłopak był niepoczytalny i nie wiedział, co robi. Martwił się o zdrowie psychiczne swojego syna. Powiedziałem mu, że w takim przypadku żadna diagnoza psychiatryczna nie uchroni Jeana Davida przed więzieniem. Oczywiście zgodziłem się z nim spotkać, ale pod warunkiem, że Jean David przyzna się władzom do popełnionego przestępstwa. Wielu tajnych agentów wciąż może być w niebezpieczeństwie, więc władze powinny wiedzieć o naruszaniu przepisów. Właściwie powiedziałem Pierre'owi, że w tych okolicznościach to dla mnie etycznie niedopuszczalne trzymać to w tajemnicy i jeżeli Jean David nie powie o wszystkim władzom, ja to zrobię.

22

– Co było dalej, Timothy? – naciskała Sherlock.

– Powinienem teraz mówić o Jeanie Davidzie w czasie przeszłym. Tak bardzo tego nienawidzę. Wiecie już o jego śmierci, prawda?

– Tak. Powiedz nam, co się stało.

– Dobrze. Tydzień po tym, jak rozmawiałem z Pierre'em, Jean David utonął w wypadku na rzece Potomak. Zła pogoda wywołała szkwał, pewnie o tym słyszeliście. Zapowiadano złą pogodę, ale mimo to Jean David i jego ojciec wypłynęli na połów. Pierre zawsze uważał, że najlepiej łowi się w środku wielkiej burzy. Zamierzali wracać, bo mgła stawała się naprawdę gęsta, kiedy zaczęło nimi mocno kołysać. Zrobiło mu się niedobrze i zwymiotował za burtę. O dalszych szczegółach niewiele wiadomo. Nadpływająca szybka łódź motorowa najwyraźniej nie widziała ich w tej mgle i deszczu, i uderzyła prosto w nich. Pierre wypadł za burtę. Jean David wskoczył do wody, żeby ratować ojca. Podobnie jak jeden z mężczyzn z drugiej łodzi. Uratowali Pierre'a, ale Jean David utonął. Długo szukali, ale nie mogli znaleźć jego ciała.

Pierre był zrozpaczony, wciąż nurkował i szukał, ale bezskutecznie. Jean David został uznany za zmarłego, a dwa tygodnie temu jego śmierć została uznana za wypadek. Czy to rzeczywiście był wypadek? Wiem, co sobie myślicie, Pierre i Jean David ukartowali to, żeby umożliwić mu zniknięcie z Waszyngtonu. Ale przecież tam była ta motorówka, a ludzie na jej pokładzie wszystko widzieli. Zadzwoniłem do Pierre'a, ale nazwał mnie mordercą i rzucił słuchawkę. Był pogrążony w smutku. Jego syn nie żył, a on obwiniał o to mnie. Wątpię, żeby Pierre mógł udawać żal w ten sposób, a przynajmniej nie przede mną. Rozmawiałem z naszymi wspólnymi znajomymi i oni zgodzili się, że oboje, Pierre i Estelle, są w fatalnym stanie. Był ich jedynym dzieckiem, a umarł. Przeze mnie.

– Wie pan, że to niedorzeczne, doktorze MacLean – powiedziała ciepło Sherlock. – Jako psychiatra wie pan, że kiedy ludzie rozpaczają, szczególnie, kiedy stracili ukochaną osobę w wypadku, próbują obarczyć kogoś winą. To naturalne, z pewnością widział to pan niezliczoną ilość razy w swojej praktyce. Jeśli jeszcze raz powie pan coś podobnego, porozmawiam z Molly i już ona się panem zajmie.

Zmarszczył brwi, słysząc jej słowa, ale kiedy usłyszał o swojej żonie, na jego twarzy pojawił się uśmiech.

– No dobrze, chyba zbytnio użalam się nad sobą. Cholera, wolałbym, żeby Pierre nigdy nie poprosił mnie o spotkanie. Już wcześniej wpadałem w bagno, ale nigdy w aż tak głębokie.

– A więc powiedział pan Pierre'owi Barbeau, że Jean David musi przyznać się do tego, co zrobił, albo będzie pan zmuszony do doniesienia na niego na policję? – zapytał Savich.

– Tak. To było jak z księdzem w konfesjonale. Jeśli osoba, która się spowiada, planuje zrobić komuś krzywdę, to czy ksiądz powinien zgłosić to władzom? Czy poszedłbym na policję? Tak naprawdę całkiem zapomniałem o tym, kiedy byłem w Lexington. Mam nadzieję, że teraz oni dokładnie wiedzą, co zrobił Jean David, ale jutro może sprawdzę w CIA, żeby mieć pewność, że nikt więcej nie jest zagrożony.

– Ale nie wie pan na pewno, czy CIA wytropiła wyciek informacji od Jeana Davida? – zapytała Sherlock.

– Nie. Nie rozmawiałem też z Pierre'em ani z Estelle od tamtego popołudnia, kiedy zadzwoniłem do Pierre'a z kondolencjami.

– Ale cokolwiek dowie się CIA, nie pokażą tego w wieczornych wiadomościach. CIA utrzyma to w sekrecie, szczególnie teraz, kiedy Jean David nie żyje.

To oczywiste, że tak zrobią, Savich to wiedział, ale może powinien dowiedzieć się, co wiedzą, upewnić się dla własnego spokoju, że wszyscy inni tajni agenci byli bezpieczni.

– Taka tragedia zawsze załamuje, Timothy – powiedział Savich. – Może sprawiać, że ludzie postępują w nietypowy sposób. Nie wydaje mi się, żeby Lomas Clapman albo kongresmenka McManus mieli motyw, ale tutaj to jest jasne jak słońce.

Myślisz, że Pierre Barbeau mógł zemścić się na tobie, bo, jak sądzi, to twoja wina? MacLean zamknął oczy i wyszeptał: – To kompletne zagłuszenie swojego ja przez nieukojony żal, wcześniej widywałem takie przypadki. Ale Pierre? Wątpię.

Coś wam powiem, jeśli ktokolwiek z tej czwórki próbowałby morderstwa, byłaby to Estelle. Ona jedyna mogła chcieć mojej śmierci, nie Pierre. Estelle jest zdolna gołymi rękoma zmienić orzech kokosowy w kulę.

Bardzo dobrze znam się na ludziach i powiem wam, że co wie Pierre, wie także Estelle. Ona jest kierowcą w tym małżeńskim tandemie. Założę się, że Pierre nie powiedział jej o tym, że przyszedł prosić mnie o pomoc. Gdyby jednak jej o tym powiedział, Estelle odebrałaby mnie jako zagrożenie dla nich obojga. Nawet po śmierci Jeana Davida obawiała się, że mogę coś namieszać. I oczywiście jest jeszcze jej rodzina we Francji. Poznałem ich kilka lat temu. I powiem wam, że nie chciałbym mieć ich za wrogów.