– Jesteśmy. To jej chata.
Przekręciła klucz w zamku i otworzyła drzwi. Savich szybko odsunął ją na bok.
On i Sherlock wyjęli broń, powoli weszli do środka, Savich wyprostowany, Sherlock skulona. Weszli do małego, ciemnego pomieszczenia, kiedy drzwi za nimi zamknęły się z trzaskiem i usłyszeli dźwięk przekręcanego klucza, tupanie butów na schodach. Savich otworzył kopniakiem drzwi, schylając się nisko, wyszedł na mały korytarz. Gdyby nie był prawie zgięty w pół, zostałby postrzelony w pierś. Kula świsnęła nad jego głową, ledwo chybiając. Padł plackiem na podłogę korytarza i wystrzelił. Jeszcze dwie kule uderzyły w ścianę ponad jego głową, gdy usłyszał, jak ktoś biegnie. Sherlock znalazła się obok niego.
– Nic ci nie jest?
– Nie, zostałem tylko upokorzony.
– No cóż – powiedziała. – Myślę, że właśnie poznaliśmy Perky. Muszę powiedzieć, że jest niezła. Savich wyciągnął swoją komórkę.
– Dane, dziewczyna, cała gotycko czarna, właśnie nam uciekła. To była Perky. Nie, nie, nic nam nie jest. Za chwilę powinna wybiec. Ma broń i umie się nią posługiwać. Niech jeden z was zajdzie od tyłu, na wszelki wypadek. Jeśli już wyszła, idźcie za nią. Tak jak powiedziałem, wszystko gotyckie, długie czarne włosy, czarne ubranie, czarne buty, naprawdę młoda, tak ze dwadzieścia lat. Bądźcie ostrożni. Jest naprawdę groźna.
Słuchał przez chwilę.
– Świetnie, tak, to ona. Wyszła właśnie przez główne drzwi? Pewna siebie ta nasza dziewczyna. Zatrzymaj ją. Naprawdę nazywa się Pearl Compton. Chyba.
Savich usłyszał odgłos kroków, i krzyk Dane'a:
– Zatrzymaj się, Pearl! FBI! Zatrzymaj się natychmiast! Potem padł strzał i Savich śmiertelnie się przeraził.
– Co się stało? Co tam się dzieje? – krzyknął do telefonu. Jeszcze trzy wystrzały. Ludzie krzyczeli.
Savich i Sherlock pędem wybiegli ze sklepu i zobaczyli Olliego i Dane'a znikających za sąsiednim blokiem i wbiegających do księgarni Barnes &Noble.
– Nie jest dobrze – orzekł Savich.
Wybiegli z bloku i zwolnili dopiero, kiedy weszli do Barnes &Noble. Oboje dobrze znali tę księgarnię, wszystkie trzy piętra, na parterze była wielka otwarta przestrzeń, sprzedawcy za ladą biegnącą wzdłuż lewej strony, książki po prawej. W tej chwili, to miejsce w szybkim tempie zamieniało się w dom wariatów. Sprzedawcy i klienci biegali i krzyczeli, niektórzy leżeli na podłodze, kilka regałów było przewróconych, wszędzie porozrzucane książki, a dyrektor Steve Olson krzyczał, żeby wszyscy padli na podłogę. Dane, Ollie i dwóch agentów torowało sobie przejście, przedzierając się pośród krzyków, szukając Perky.
Savich widział ją, jak strzelała do Dane'a z bocznego przejścia, po czym skoczyła w dół na schody ruchome prowadzące z drugiego poziomu i zaczęła po nich wbiegać na górę, jej czarna spódnica powiewała, buty dudniły głośno, w prawej ręce trzymała broń. Intuicyjnie czuł, że kieruje się na trzeci poziom, do działu dziecięcego, żeby znaleźć sobie idealnego zakładnika.
– Sherlock, wyprowadź stąd wszystkich – zawołał. – Steve, pędź do sali zabaw dla dzieci. Zabierz dzieci do windy, szybko, albo do toalety, po prostu zabierz je z widoku. Niech wszyscy leżą!
Słyszał, jak Steve ciągle krzyczał:
– Są z FBI, wszystko będzie dobrze. Nie panikujcie, proszę leżeć!
Kiedy Perky dotarła na szczyt schodów, odwróciła się i przez długą chwilę patrzyła na Savicha. Po czym złapała nastoletnią dziewczynę za długie włosy, a ona wiła się i wyrywała.
– Widzisz, co tu mam, panie agencie? – Potrząsała dziewczynką jak szczurem. Ale kiedy mówiła, patrzyła na Sherlock, która podchodziła do nich wolno, patrząc na Perky, trzymając się blisko książek. – Pożegnaj się z tą ślicznotką! – wrzasnęła i wystrzeliła, nie do dziewczynki, którą trzymała, ale do Sherlock.
Sherlock umknęła za półkę z książkami. Kulkę dostała powieść Lindy Howard.
Jeszcze trzy strzały, ale to nie Sherlock strzelała, nikt z nich nie mógł tego zrobić, kiedy Perky trzymała przed sobą dziewczynkę.
– Dobra, to jest to, co nazwałabym impasem – powiedziała Perky.
– Poddaj się, Pearl, to koniec – krzyknął Savich. Podniosła broń do góry, szybka jak wąż i strzeliła do Savicha. Rzucił się w bok, nie chcąc wymianą ognia ryzykować trafienia dziewczynki. Ale blada, przerażona nastolatka pochyliła się i ugryzła Perky w rękę. Perky walnęła ją pięścią w głowę, puściła ją, odkręciła się w kierunku Savicha i jeszcze raz wystrzeliła.
– Na ziemię! – krzyknął.
Dziewczynka starała się to zrobić, ale upadła na ruchome schody i zaczęła się po nich staczać w dół. Próbowała zatrzymać się, ale to był niemożliwe.
– Kiedy spadniesz na dół, uciekaj najszybciej, jak tylko potrafisz! – krzyknął.
Savich słyszał krzyki ludzi, widział rodziców ściskających swoje dzieci, nastolatka podciągającego spodnie i jednocześnie próbującego schować za sobą swojego małego brata. Nastolatka spadła na dół, poderwała się i pobiegła.
Perky stała na szczycie schodów i powoli podnosiła broń, spuszczając wzrok. Tam było mnóstwo osób, miała niezły wybór.
Nie mam wyjścia, nie mam wyjścia. Savich przetoczył się i wstał, szybciej niż nastolatka. Musiał ją zdjąć i zrobi to teraz. Wyciągnął swojego siga.
Usłyszał krzyk Dane'a:
– Perky! Dziewczyno, już mnie nie kochasz?
29
Perky odwróciła się, a czarne włosy opadły jej na twarz. Zobaczyła Dane'a, który przykucnął parę metrów za Savichem, po jego prawej stronie. Podniosła swój pistolet.
Nagle w pobliżu Savicha znaleźli się dwaj mali chłopcy, którzy zaczęli krzyczeć, nie miał pojęcia, skąd się wzięli. Jeden z nich przewrócił się. Savich przetoczył się nad dzieckiem, by chronić je własnym ciałem, odwrócił się i zobaczył, jak Dane strzela niemal w tej samej chwili, co Perky. Nagle świat zwolnił. Kula, którą wystrzelił Dane, trafiła ją w prawe ramię, przewracając na schody. Perky złapała poręcz schodów, ale jej palce tego nie wytrzymały. Dane patrzył, jak powoli osuwa się na ruchome schody. Podbiegł do niej, złapał zwiewny, czarny rękaw jej sukienki, ale wyrwał się z jego dłoni, jej ciało osunęło się na podłogę, czarna spódnica owinęła się wokół jej szczupłego ciała, a czarna peruka zsunęła się jej z głowy, ukazując długie blond włosy. Leżała nieruchomo. Savich wiedział, że musiała krwawić od odniesionej rany ramienia, ale nie widział śladów krwi. Krew wsiąkła w jej czarne ubrania. Czarne na czarnym. A jej broń, gdzie była jej broń?
– Dane! – wrzasnął Savich. – Nie widzę jej broni! Jest niebezpieczna. Niech nikt się nie rusza!
Dane odwrócił się, ale Perky była szybsza. Błyskawicznie odwróciła się na plecy i strzeliła. Ollie z boku postrzelił ją w dłoń, w której trzymała broń. Pistolet z trzaskiem spadł na podłogę w alejce z fantastyką. Krzyknęła, potem upadła na plecy i zamilkła.
– Dobrze, dobrze – powiedział Savich. – Już po wszystkim. Proszę się nie zbliżać. Sherlock uklękła obok Perky, dotykając rany na jej ramieniu.
– Żyje, ale musimy zatamować krwawienie. Daj mi swój krawat. Perky, tylko nie waż mi się tutaj umrzeć!
– Potrzebne jest wsparcie. Ollie, zajmij się tym. Ja zadzwonię po karetkę, o tak, to był świetny strzał, dzięki za uratowanie mojego bardzo wdzięcznego tyłka – powiedział Dane.
– Spróbuj uspokoić ludzi, pomóż im się stąd wydostać. Dyrektor, Steve Olson, to przyjaciel, można na niego liczyć – powiedział Savich. – Pomóż mu, ale niech to on zdecyduje, jak to ma wyglądać, to pomoże mu się skupić. Zapewnij go, że już naprawdę po wszystkim. Sherlock, dopilnuj, żeby nikt się tutaj nie zbliżał.