Выбрать главу

W tej samej też chwili kariolka dżentelmena weszła w kolizję z wozem handlarza, a miary bałaganu dopełnił jeszcze wielki powóz wynajęty przez dwóch panów obładowanych pakunkami.

Handlarz klął ordynarnie, dżentelmen nie pozostawał mu dłużny. Wokół powozów skupił się tłum gapiów zainteresowanych rozgrywającym się spektaklem. W tłumie tym ugrzązł również Julian. Kiedy w końcu udało mu się dostać na drugą stronę ulicy. Blanche Heyward dawno już tam nie było. Ruszył spiesznie ulicą w kierunku, w którym szła, i zaglądał do każdego mijanego sklepu, w boczne alejki i ślepe zaułki. Dziewczyna zniknęła bez śladu. Jak również jej dużo młodsza towarzyszka.

Julian pojął jedno. Jeśli nawet Blanche żałowała ucieczki z domku myśliwskiego Bertiego, to teraz była rada ze swego postępku. Nie chciała, by ją odnalazł. Nie zamierzała nawet zgłaszać pretensji do drugich dwustu pięćdziesięciu funtów.

Tak dobrze udawała cierpiętnicę, że tamtej nocy nawet tego nie zauważył. Był głupcem, sądząc, że kierują nimi podobne motywy. Uznał, że Blanche podoba się utrata dziewictwa z hulaką, który bardzo hojnie wynagradzał jej względy. Jakże wielkim okazał się głupcem!

Przestał jej poszukiwać. Żywił tylko nadzieję, że dwieście pięćdziesiąt funtów, wystarczyło dziewczynie na pokrycie długów, jakie z pewnością miała, a ponadto trochę jeszcze jej zostało.

Sytuacja jednak zupełnie odmieniła się w kwietniu, kiedy udał się na raut do swej najstarszej siostry. W salonach jej domu tłoczyli się liczni goście, a ona, trzymając brata pod rękę, oprowadzała go po pokojach. Zaczynał się sezon i do miasta przybywało coraz więcej osób. W pewnej chwili Julian zatrzymał się jak wryty.

– Kto to jest? – zapytał, wskazując dyskretnie głową szczupłą, śliczną dziewczynę stojącą w towarzystwie starszej damy oraz generała sir Hectora Ewinga i jego małżonki.

– Generał? – zapytała siostra. – Nie znasz go, Julianie! To…

– Chodzi mi o tę młodą dziewczynę.

Siostra popatrzyła ze zdziwieniem na brata, po czym domyślnie się uśmiechnęła.

– Jest bardzo ładna, prawda? To bratanica generała, panna Chastity Ewing.

Ewing. Ewing!!! To samo nazwisko nosiła kobieta mieszkająca pod fałszywym adresem, jaki podała kierownikowi opery Blanche Heyward. A panna Chastity Ewing była tą młodą osóbką, która towarzyszyła na Oxford Street Blanche.

– Znam generała, Elinor, ale tylko przelotnie – zwrócił się Julian do siostry. – Czy mogłabyś przedstawić mnie pannie Ewing?

– Porażony od pierwszego wejrzenia? – zapytała siostra i wybuchnęła perlistym śmiechem. – To nader interesujące, Julianie. Chodź.

– Kto? – spytała słabym głosem Verity.

Czekała na powrót siostry, choć było bardzo późno, a dziewczęta nie dzieliły już wspólnego pokoju.

– Wicehrabia Folingsby – powtórzyła Chastity. – W każdym razie wydaje mi się, że dobrze powtarzam to nazwisko. Jest bratem lady Blanchford. To bardzo przystojny, czarujący i dystyngowany młodzieniec.

Verity doznała zawrotu głowy. W końcu było to nieuchronne. Wiedziała, że Julian przebywa w Londynie – widziała go – a zatem pojawiał się na wszelkich spotkaniach i wieczorkach, zwłaszcza teraz, kiedy zaczynał się sezon. Ich stryj, gdy wrócił już z Wiednia w tydzień po Bożym Narodzeniu, nalegał, by Chastity towarzyszyła mu na wszystkich balach i rautach. Verity miała nadzieję, że jej młodsza siostra, choć bardzo powabna, jest zbyt młoda, by przyciągnąć uwagę wicehrabiego Folingsby.

– Naprawdę?

Chastity popatrzyła na nią z łobuzerskim uśmieszkiem i usiadła obok niej na łóżku. Wciąż miała na sobie wieczorową suknię.

– Oczywiście. Ale ty go przecież znasz, Verity.

– Naprawdę?

Chastity z uciechy klasnęła w dłonie.

– Naturalnie. A z twojego zmieszania wnioskuję, że pamiętasz go doskonale. Wszystko nam opowiedział o Bożym Narodzeniu.

Verity odniosła wrażenie, że z głowy odpływa jej cała krew, ze twarz ma martwą i zimną.

Chastity ujęła siostrę za lodowatą, bezwładną dłoń.

– Kochana Verity – powiedziała serdecznie – podejrzewam, że wmówiłaś sobie, że cię nie zauważył. Ale to nieprawda. Jakiego dżentelmena nie ujęłabyś swoją urodą i osobowością? Bez względu na to, kimkolwiek byś była.

– Czy mama wie? – szepnęła struchlała Verity.

– Oczywiście – odparła Chastity, śmiejąc się radośnie. – Przecież przez cały czas towarzyszyła mnie i stryjowi.

– To stryj również o wszystkim wie?

Jutro rano z całą pewnością znajdą się na bruku. Czy istniał sposób, by przekonać generała, że powinien wypędzić tylko ja? Już i tak wystarczająco go rozgniewała, odmawiając udziału w spotkaniach towarzyskich. Czy wypędzi również mamę i Chastity?

– Wicehrabia wiedział, że lady Coleman wyjechała w dzień po Bożym Narodzeniu do Szkocji – wyjaśniała Chastity. – Sądził więc, że pojechałaś z nią. Wyobraź sobie jego zdumienie i radość, kiedy dowiedział się, że wciąż przebywasz w Londynie.

– Co???

Przecież żadna lady Coleman nie istniała, a on nie wiedział, że tak naprawdę Blanche nazywa się Verity Ewing.

– Och, Verity, głuptasku. – Chastity czule pogłaskała po policzku starszą siostrę. – Czyżbyś sądziła, że nie zauważył cię, kiedy byłaś tylko damą do towarzystwa lady Coleman? Sądziłaś, że nie zechce odnowić znajomości? Powiedział mamie, że tak przygotowałaś święta, iż nie tylko lady Coleman, ale wszyscy zaproszeni goście wynosili cię pod niebiosa. Opowiedział też o przygodzie pastora i o tym, jak odebrałaś poród. Och, Verity, dlaczego nic nam o tym nie wspomniałaś? Wyznał też mamie, że pocałował cię pod pękiem jemioły. Miał przy tym bardzo szelmowski uśmiech.

– Och!

Verity zdobyła się tylko na tyle.

– Myślałaś, że o tobie zapomniał? Otóż nie zapomniał. Zapytał mamę, czy wolno mu będzie złożyć ci wizytę. I poprosił stryja o rozmowę w cztery oczy. Odeszli, zostawiając nas same. Verity, on jest cudowny. Tak cudowny, że prawie zasługuje na ciebie. Wicehrabina Folingsby. O, tak! – Chastity znów się roześmiała. – Pasuje. Teraz już rozumiem, dlaczego tak unikałaś towarzystwa. Nie chciałaś go spotkać. Obawiałaś się, że cię nie zapamiętał. Jesteś głuptaskiem!

Verity mogła tylko tulić do twarzy dłoń młodszej siostry i spoglądać na nią szeroko rozwartymi ze zdumienia oczyma. Wiedział, kim jest! Mama lub Chastity musiały coś wspomnieć o lady Coleman, a on natychmiast zorientował się, w czym rzecz, i podjął grę. I pragnął się z nią spotkać. Po co? By zapłacić resztę pieniędzy? Ale ona przecież na nie nie zarobiła. Czy chce odebrać jej dwieście pięćdziesiąt funtów danych w formie zaliczki? A największą ironią w tym było to, że jej ofiara poszła na marne. W dwa dni po powrocie z Wiednia stryj wziął na siebie wszelkie wydatki związane z ich utrzymaniem i leczeniem Chastity.

A może chce ją zmusić, by odpracowała dane jej pieniądze. Być może chce, by została jego kochanką tutaj, w mieście. Ale przecież już wie, że tak naprawdę Blanche Heyward jest bratanicą generała sir Hectora Ewinga.

Nie chciała nawet widzieć Juliana. Na samą myśl o tym ogarniała ją panika; tak samo jak tamtego popołudnia na Oxford Street.

Mimo że upłynęły już cztery miesiące, ból nie ucichł. Przeciwnie, z każdym dniem stawał się silniejszy. Nawet gdy odkryła, że ich zbliżenie nie zaowocowało dzieckiem, obok ogromnej ulgi poczuła też w sercu ukłucie żalu.