W tym domu musi być wiele sypialni, pomyślał Julian, gdy późnym wieczorem, tuląc do siebie Blanche, wspinał się po schodach na piętro. Bertie przydzielił im wspólny pokój. Była to przestronna izba, której okna wychodziły na niewielki park rozciągający się na tyłach posesji. W dużym kominku płonął i ogień, a mrok rozświetlało kilka świec umieszczonych w lichtarzu. Pośrodku stało wielkie łoże z baldachimem o rozsuniętych zasłonach.
Dobrze, że nie posiadłem dziewczyny wcześniej, doszedł do wniosku Julian, gdy zamknął drzwi sypialni i zgasił świecę, którą oświetlał drogę podczas wspinaczki po schodach. Od ponad tygodnia napawał się rozkoszą wyczekiwania. Teraz miał nastąpić punkt kulminacyjny. Blanche w ciemnozielonej sukni, którą miała na sobie tamtego wieczoru, gdy po raz pierwszy jedli razem kolację, wyglądała prawie posępnie, lecz jej fryzura, choć prosta, nie była nieatrakcyjna.
A przy kolacji i później, w salonie, prowadząc interesujące rozmowy, wyrażając opinie o podróży, o przystrojonym już świątecznie Londynie rozbrzmiewającym dźwiękami kolęd, a przede wszystkim – najdziwniejsze – o rozmowach pokojowych, które rozpoczęły się w Wiedniu po klęsce Napoleona Bonapartego i uwięzieniu cesarza na wyspie Elbie, zachowywała się jak wielka dama. Zagadnęła również Bertiego o zarządzonych przez niego przygotowaniach do świąt. Gospodarz popatrzył na nią tępym wzrokiem. Najwyraźniej nie planował niczego innego poza zabawianiem się ze swoją śliczną, rozkoszną Debbie.
W jakiś paradoksalny sposób posępny, surowy wygląd Blanche oraz jej wielkopańskie maniery niebywale Juliana podnieciły. Obie te cechy wydawały mu się niezwykle erotyczne. Najwyraźniej skrywała pod swą powierzchownością wiele czaru i wdzięku.
– Podejdź do mnie – poprosił.
Dziewczyna, która stała przy kominku i grzała w jego cieple dłonie, odwróciła się z uśmiechem w stronę Juliana, po czym podeszła i stanęła tuż przed nim. Przebiegła, pomyślał. Z całą pewnością zdaje sobie sprawę z tego, iż jej ochota jeszcze bardziej rozpala mi zmysły. Ostatecznie na tym polega jej zawód. Ale już jego głowa w tym, by uległo to diametralnej zmianie. Objął ją w talii i przyciągnął do siebie Poczuł dotyk jej smukłych ud i płaskiego brzucha. Zaczął szybciej oddychać. Ona z lekkim półuśmiechem spoglądała mu prosto w oczy.
– Nareszcie – szepnął.
– Tak – odparła.
Uśmiech nie schodził jej z ust, lecz oczy miała czujne i nieruchome.
Pochylił głowę i złożył na ustach Verity pocałunek, ale ona nie rozchyliła warg. Wodził wargami po jej ustach i drażnił Je językiem, starając się zmusić dziewczynę do rozchylenia ust.
– Co robisz? – szepnęła bez tchu, gwałtownie cofając głowę.
Julian popatrzył na nią ze zdumieniem. Ale zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć na tak bezsensowne pytanie, z jego twarzy znikł wyraz zaskoczenia i znów zastąpił go lekki, drwiący uśmiech. Dziewczyna położyła mu dłonie na ramionach.
– Wybacz – powiedziała. – Zacząłeś trochę zbyt szybko i gwałtownie, ale teraz jestem już gotowa.
Przycisnęła usta do jego ust, rozchyliła wargi i drżąca przywarła doń całym ciałem.
Co jest, do licha? – pomyślał, znów wytrącony z równowagi.
Ogarnęły go niemiłe podejrzenia. Zamknął dziewczynę w objęciach i nie siląc się nawet na delikatność, najgłębiej jak zdołał, wsunął jej do ust język. Tym razem nie cofnęła się. Na krótką chwilę tylko zesztywniała, po czym, prawie omdlała, zawisła w jego ramionach. Przesunął ręce, ujął w dłonie jej piersi i kciukami zaczął drażnić sutki. Blanche znów na chwilę zesztywniała.
Julian przerwał pocałunek i trzymając ją mocno w talii, bacznie popatrzył na nią spod przymkniętych powiek.
– Cóż, panno Heyward, jak smakował pani pierwszy pocałunek? – zapytał cicho.
– Mój pierwszy…
Dziewczyna popatrzyła nań pustym wzrokiem.
– Doprawdy zdziwię się, gdy za kilka minut, w łóżku, przekonam się, że jednak nie jesteś dziewicą. Odpowiedziało mu milczenie.
– Zatem sprawdźmy.
– Nawet najniżej upadła ladacznica była kiedyś dziewica mój panie – wykrztusiła po chwili. – Zawsze jest ten pierwszy raz. Nie będę się wzdrygać, płakać ani sprzeciwiać twej woli, jeśli tego się obawiasz. Zapłaciłeś mi hojnie. Możesz więc dc woli używać mego ciała.
– Doprawdy? Nie płaciłem za rozkosz obcowania z cierpiętnicą.
Wypuścił ją z objęć, podszedł do kominka i nogą wsunął głębiej w ogień grube polano. Przez chwilę obserwował snop iskier niknących w czeluściach komina.
– Nie jestem cierpiętnicą – odparła Verity. – Po prostu zaskoczyłeś mnie. Nie wiem… Naprawdę jestem gotowa uczynić wszystko, czego ode mnie zażądasz. Wybacz, że przez chwilę zachowywałam się tak niezręcznie. Po dzisiejszej lekcji jutrzejszej nocy będę już lepiej wiedziała, czego po mnie oczekujesz. Mam nadzieję… że nie pożałujesz tak szczodrze wydanych pieniędzy. Tak, tego jestem pewna. Okażę się bardzo pojętną uczennicą.
Czyż ona nie zdaje sobie sprawy, że każde wypowiedziane przez nią słowo jest jak kubeł zimnej wody, która gasi płomień mojej żądzy? – pomyślał zdumiony Julian. Ogarnął go gniew, nie, dostał wręcz furii. Ale nie na nią. Ostatecznie mówiąc o braku doświadczenia, była aż do bólu szczera. Ogarnął go gniew na samego siebie, na własną przebiegłość. Czyż nie chciał przekazać jej później Bertiemu? Czyż nie chciał jej wykorzystać, a następnie pojechać do Conway? Czyż nie chciał po raz ostatni zaszaleć, a następnie wypełnić obowiązek, jaki narzucała mu rodzina i noszone nazwisko? Tak, został słusznie ukarany.
Czy przypadkiem mędrcy pośrodku pustyni również nie wyzywali siebie od największych głupców?
– Nie interesują mnie dziewice, panno Heyward – powiedział szorstko.
– Ach, tak! A zatem nie podoba ci się towar, który kupiłeś, mój panie?
Zdumiony uniósł brwi i dłuższą chwilę spoglądał na dziewczynę przez ramię. Władała bardzo ostrą bronią i używała jej bez skrupułów…
– Czy pieniędzy tych potrzebowałaś dla siebie? – zapytał, odwracając się od ognia w jej stronę. – A może twoja rodzina była w potrzebie?
Dopiero kiedy zadał to pytanie, uświadomił sobie, że wcale nie chce znać na nie odpowiedzi. Nie życzył sobie traktować Blanche Heyward jak osoby. Pragnął jedynie po raz ostatni zabawić się z doświadczoną i chętną partnerką.
– Na to pytanie nie muszę odpowiadać. Po powrocie do Londynu zwrócę ci pieniądze. Lecz cały czas jestem gotowa w pełni na nie zasłużyć.
– Blanche, jeśli dobrze pamiętam, nasza umowa przewidywała, iż w zamian za pewną sumę pieniędzy spędzisz ze mną świąteczny tydzień. Nie było mowy o tym, że masz mi w tym czasie rozgrzewać łoże. A zatem spędzimy razem tydzień. I tak jest za późno, by którekolwiek z nas urządziło sobie święta w inny sposób. Poza tym chmury, które widzieliśmy w drodze, zapowiadają największe śnieżyce, jakie widziałem w życiu. Uratujmy zatem z tego Bożego Narodzenia, co się da. Prawda mówiąc, święta te mogą okazać się zarówno dla ciebie, jak i dla mnie najkoszmarniejsze, jakie przeżyliśmy, ale kto wie? Może zapragnę nauczyć cię całować się tak, by twój następny pracodawca odkrył prawdę później, niż stało się to moim udziałem?! A teraz rozbieraj się i marsz do łóżka. za tymi drzwiami jest gotowalnia.
– A ty gdzie zamierzasz spać? – spytała Verity.
Julian popatrzył na podłogę, na której rozesłany był gruby, puszysty dywan.
– Tutaj. Chyba rozumiesz, że nie chcę, by Bertie domyśli się, że nie spędzamy upojnych nocy w swych objęciach.
– A więc to ty śpij w łóżku. Ja położę się na podłodze.