Выбрать главу

Ekspedientka szepnęła Neeve do ucha, że jej najlepsza przyjaciółka, sekretarka Gordona Steubera, szaleje z niepokoju.

– Steuber był dla niej dobry – przyznała – ale teraz ma poważne kłopoty i moja przyjaciółka boi się, że też wpadnie. Co powinna zrobić?

– Powiedzieć prawdę – odparta Neeve – i wytłumacz jej, żeby nie przestrzegała fałszywie pojętej lojalności wobec szefa. On na to nie zasługuje.

Ekspedientka znalazła trzy białe suknie. Jedna z nich, uznała Neeve, idealnie nadawała się dla córki pani Poth. Zamówiła ją, a dwie pozostałe wzięła w komis.

Pięć po szóstej stanęła przed budynkiem Sala. Na ulicach zapanował spokój. Pomiędzy piątą a piątą trzydzieści gorączkowa aktywność dzielnicy odzieżowej nagle zamierała. Neeve weszła do westybulu i zdziwiła się, że za biurkiem w rogu nie ma strażnika. Pewnie poszedł do toalety, pomyślała i podeszła do wind. Jak zwykle po szóstej tylko jedna działała. Drzwi się zamykały, kiedy Neeve usłyszała szybkie kroki na marmurowej podłodze. Zanim drzwi się zatrzasnęły i winda ruszyła do góry, Neeve dostrzegła na mgnienie szary dres i punkową fryzurę. Oczy ich dwojga się spotkały.

Posłaniec! W chwili absolutnej jasności umysłu Neeve przypomniała sobie, że widziała tego człowieka, gdy odprowadzała panią Poth do samochodu. Widziała go, kiedy wyszła z Inslip Separates.

Czując nagłą suchość w ustach, nacisnęła guzik dwunastego piętra, a potem wszystkie pozostałe dziewięć górnych pięter. Na dwunastym wysiadła i przebiegła kilka kroków korytarzem do biura Sala.

Drzwi do sali wystawowej były otwarte. Zamknęła je za sobą. Pomieszczenie było puste.

– Sal! – krzyknęła w panice. – Wujku! Wybiegł ze swojego prywatnego gabinetu.

– Neeve, co się stało?

– Sal, chyba ktoś mnie śledzi. – Neeve chwyciła go za ramię. – Proszę, zamknij drzwi na klucz.

Wytrzeszczył na nią oczy.

– Jesteś pewna?

Tak. Widziałam go trzy czy cztery razy.

Te ciemne, głęboko osadzone oczy, ta ziemista cera. Neeve poczuła, że krew odpływa jej z twarzy.

– Słuchaj – szepnęła – ja wiem, kto to jest. On pracuje w kawiarni.

– Dlaczego cię śledzi?

– Nie wiem. – Neeve podniosła oczy na niego. – Chyba że Myles cały czas miał rację. Czy to możliwe, że Nicky Sepetti kazał mnie zabić?

Sal otworzył zewnętrzne drzwi. Słyszeli warkot windy jadącej na dół.

– Neeve – zapytał – czy odważysz się na pewien sprawdzian? Nie wiedząc, czego się spodziewać, przytaknęła.

– Zostawię te drzwi otwarte. Ty i ja możemy rozmawiać. Jeżeli ktoś cię ściga, lepiej go nie spłoszyć.

– Chcesz, żebym tu stała, gdzie można mnie zobaczyć?

– Ależ nie. Wejdź za ten manekin. Ja schowam się za drzwiami. Jeśli ktoś wejdzie, skoczę na niego. Chodzi o to, żeby go złapać i dowiedzieć się, kto go przysłał.

Popatrzyli na wskaźnik windy. Pokazywał parter. Kabina ruszyła do góry.

Sal pobiegł do swojego gabinetu, otworzył szufladę biurka, wyjął broń i pośpiesznie wrócił do Neeve.

– Mam zezwolenie, odkąd mnie obrabowali kilka lat temu – szepnął. – Neeve, wsuń się za ten manekin.

Jak we śnie wypełniła jego polecenie. Światła w sali wystawowej były przyćmione, ale i tak zobaczyła, że manekiny ubrano w nową kolekcję Sala. Ciemne jesienne kolory, jeżyna i głęboki błękit, grafitowy brąz i węglowa czerń. Kieszenie, szaliki i paski ozdobione jaskrawymi kolorami rafy koralowej. Koralowe czerwienie, srebro i złoto, przejrzyste zielenie, szmaragdy i błękity połączone w mikroskopijnych wersjach delikatnych wzorów, które Sal naszkicował w Akwarium tak dawno temu. Akcenty i dodatki, sygnatury jego wielkiego klasycznego projektu.

Spojrzała na szalik, który muskał jej twarz. Ten wzór. Szkice. „Mamo, rysujesz mój portret? Mamo, nie tak jestem ubrana…” „Och, bambola mia, to tylko pomysł na coś ładnego…”

Szkice – szkice Renaty narysowane trzy miesiące przed śmiercią, rok wcześniej, zanim Anthony della Salva olśnił świat mody kolekcją rafy koralowej. Dopiero w zeszłym tygodniu próbował zniszczyć książkę kucharską z powodu jednego z tych szkiców.

– Neeve, powiedz coś – rozkazujący szept Sala rozciął ciszę. Drzwi były uchylone. Z korytarza Neeve słyszała, jak winda się zatrzymuje.

– Właśnie myślałam – zaczęła, siląc się na normalny ton – że cudownie zastosowałeś motyw rafy koralowej w jesiennej kolekcji.

Syk rozsuwanych drzwi windy. Ciche stąpnięcia w korytarzu. Jowialny głos Sala:

– Pozwoliłem wszystkim wyjść wcześniej. Harowali jak woły, żeby przygotować pokaz. Myślę, że to moja najlepsza kolekcja od lat.

Rzucił jej uspokajający uśmiech i wśliznął się za uchylone skrzydło drzwi. W przyćmionym świetle jego ogromny cień padł na ścianę naprzeciwko, udekorowaną freskiem rafy koralowej.

Neeve spojrzała na ścianę, a potem dotknęła szalika na manekinie. Próbowała odpowiedzieć, ale głos uwiązł jej w gardle.

Drzwi otworzyły się powoli. Zobaczyła zarys dłoni i lufę pistoletu. Denny ostrożnie wszedł do pokoju, szukając ich wzrokiem. Sal bezgłośnie wysunął się zza drzwi. Podniósł broń.

– Denny – powiedział cicho.

Przybysz okręcił się na pięcie i w tej samej chwili della Salva strzelił. Kula trafiła zabójcę w czoło. Mężczyzna nie wydał żadnego dźwięku, tylko upuścił pistolet i upadł na podłogę.

Ogłupiała Neeve patrzyła, jak Sal wyjął chusteczkę z kieszeni i przez materiał podniósł pistolet Denny’ego.

– Zastrzeliłeś go – szepnęła. – Zastrzeliłeś go z zimną krwią. Nie musiałeś! Nie dałeś mu żadnej szansy.

– On chciał cię zabić. – Sal rzucił własny pistolet na biurko recepcjonistki. – Tylko cię obroniłem.

Ruszył w jej stronę, trzymając pistolet tamtego.

– Wiedziałeś, że on przyjdzie! – zawołała Neeve. – Wiedziałeś, jak się nazywa. Ty to zaplanowałeś.

Serdeczna, jowialna maska, stale obecna na twarzy projektanta, znikła. Policzki miał pulchne i błyszczące od potu. Oczy, które zawsze zdawały się mrugać wesoło, zwęziły się w szparki i niemal zniknęły w nalanej twarzy. Dłoń, wciąż zaczerwieniona i pokryta pęcherzami, uniosła broń i wymierzyła w Neeve. Kropelki krwi Denny’ego upstrzyły przód marynarki Sala. Na dywanie wokół jego stóp rozszerzała się kałuża krwi.

– Oczywiście, że ja – odparł. – Krążą plotki, że Steuber kazał cię zabić. Ale nikt nie wie, że to ja rozpuściłem te pogłoski i ja zleciłem kontrakt. Powiem Mylesowi, że zabiłem twojego mordercę, ale za późno, żeby cię uratować. Nie martw się, Neeve, pocieszę twojego ojca. Potrafię to zrobić.

Stała jak wrośnięta w podłogę, niezdolna do ucieczki, niezdolna nawet do strachu.

– Moja matka zaprojektowała linię rafy koralowej – powiedziała. Ukradłeś to jej, prawda? A Ethel jakoś to wykryła. To tyją zabiłeś! Tyją ubrałeś, nie Steuber. Ty wiedziałeś, która bluzka należy do zestawu!

Sal zaczął się śmiać, pozbawiony radości chichot wstrząsał jego ciałem jak czkawka.

– Neeve – odrzekł – jesteś dużo bystrzejsza od ojca, dlatego muszę się ciebie pozbyć. Wiedziałaś, że coś jest nie tak, kiedy Ethel nie przyszła na spotkanie. Zauważyłaś, że wszystkie jej zimowe płaszcze wiszą w szafie. Tak myślałem, że zauważysz. Kiedy zobaczyłem szkice motywów rafy koralowej w książce kucharskiej, wiedziałem, że muszę ją zniszczyć za każdą cenę, nawet gdybym miał poparzyć sobie rękę. Skojarzyłabyś podobieństwo prędzej czy później. Myles nie rozpoznałby nic, choćbym mu podetknął te szkice pod sam nos. Ethel dowiedziała się, że moja historyjka o inspiracji, która spłynęła na mnie w chicagowskim Akwarium, to kłamstwo. Powiedziałem jej, że mogę to wyjaśnić, i poszedłem do niej. Nie była głupia. Oświadczyła, że wie, iż skłamałem, i wie, dlaczego to zrobiłem… że ukradłem ten projekt. A ona zamierzała to udowodnić.