Выбрать главу

Turcy w tym czasie uderzyli na trzeciego z rywali do panowania na Ukrainie prawobrzeżnej, tj. Rosję, i po porażce wyprawy w 1677 roku w kolejnej następnego roku zdobyli Czehryń. Zawarty w 1681 roku traktat w Bachczysaraju ustanowił linię Dniepru granicą obydwu państw, a zniszczony pas ziem między Bohem a Dniestrem pozostawił niezasiedlonym pustkowiem.

Sobieski zdawał sobie sprawę z niepewnej sytuacji Rzeczypospolitej, która wobec zacieśnienia stosunków między Francją a Brandenburgią znalazła się w osamotnieniu politycznym, wiedział też, że w razie odnowienia konfliktu z Turcją Rzeczpospolita nie jest w stanie odeprzeć ataku bez wsparcia sojuszników. Próba utworzenia szerokiej koalicji antytureckiej mimo podjętej akcji dyplomatycznej zawiodła. Nie powiodły się próby zawarcia sojuszu z Rosją, przymierza odmawiał także cesarz Leopold I, który liczył na zdławienie powstania węgierskiego siłą i na odsunięcie zagrożenia tureckiego drogą negocjacji. Silne stronnictwo w jego otoczeniu namawiało go na skierowanie większości sił nad Ren, przeciwko Francuzom.

W 1682 roku sukcesy powstańców węgierskich, wspieranych już jawnie przez wojska tureckie, skłoniły Leopolda I do odnowienia rokowań z Sobieskim i przyjęcia w listopadzie proponowanego przez króla polskiego przymierza odporno-zaczepnego przeciw Turcji. Jan III Sobieski spodziewał się silnego oporu opozycji inspirowanej przez dyplomację francuską i brandenburską, ale na zwołanym na 27 stycznia 1683 roku sejmie zdławił go i doprowadził do negocjacji z przedstawicielami cesarza oraz przyjęcia przez posłów traktatu przymierza. Jeden z jego punktów przewidywał, że w razie zagrożenia Wiednia lub Krakowa sojusznik jest zobowiązany przybyć na odsiecz ze wszystkimi siłami, którymi rozporządza. W razie braku tego zagrożenia wojska sprzymierzonych miały działać oddzielnie: cesarskie na Węgrzech, polskie na Podolu. Takie więc było tło polityczne decyzji pójścia na odsiecz Wiedniowi.

Przygotowania wojenne czynione przez Portę były znane od dawna, Turcy byli jednak mistrzami dezinformacji i nie było wiadomo, przeciwko komu zostanie skierowane ich uderzenie. Armia turecka 30 marca 1683 roku wyruszyła z Adrianopola i maszerując przez Bułgarię, dopiero 19 kwietnia skierowała się spod Sofii na zachód ku Belgradowi, a więc w stronę granic cesarstwa, nie na północ, ku przeprawom koło Isakczy nad Dunajem, co wskazywałoby na pochód ku Polsce. Pierwsze wiadomości o tym mogły dotrzeć do Sobieskiego w maju i istotnie pod koniec tego miesiąca otrzymał on przez kuriera informacje, że siły tureckie gromadzą się pod Belgradem. Na ewentualne działania na Podolu mogło wskazywać duże skupienie sił tatarskich pod Kamieńcem, ale stąd ruszyły one na Węgry. Celem działań polskich na Podolu było, jak wiemy, odzyskanie Kamieńca, dlatego pierwotny rejon koncentracji wojsk wyznaczono pod Trembowlą i pod Lwowem.

Wojska tureckie po dłuższym postoju pod Belgradem, dokąd towarzyszył im sułtan Mehmed IV, dopiero 15 maja zaczęły przeprawiać się przez Sawę i maszerować na Węgry. Tutaj, w Szekesfehervar, 25 czerwca, dowodzący nimi wielki wezyr Kara Mustafa oznajmił na radzie wojennej, iż ma zamiar uderzyć bezpośrednio na Wiedeń, nie ograniczając się do zdobywania pogranicznej twierdzy Gyór. Istotnie, Turcy pozostawili pod Gyór tylko korpus Ibrahima paszy budzińskiego, przeprawili się przez rzekę Rabę i 14 lipca stanęli pod Wiedniem. O marszu głównych sił wroga ku stolicy cesarstwa kurier doniósł królowi polskiemu 11 lipca, zaś 6 dni później rezydent cesarski w Polsce Hans Christoph Zierovsky zwrócił się do Sobieskiego o wypełnienie obowiązku sojuszniczego i podjęcie działań odsieczowych dla zagrożonego Wiednia.

Sobieski spodziewał się takiego rozwoju sytuacji i już pod koniec czerwca wydał rozkazy zmieniające rejon koncentracji wojsk polskich na Kraków. Ani chwili nie wahał się w kwestii realizacji zobowiązania; jak tłumaczył w liście do hetmana polnego koronnego Mikołaja Hieronima Sieniawskiego, „lepiej w cudzej ziemi o cudzym chlebie, w asystencji wszystkich sił imperii, nie tylko samego cesarza wojować, aniżeli samym się bronić". Spod Krakowa więc wyruszyły w sierpniu wojska polskie pod Wiedeń.

Co by było jednak, gdyby nie ruszyły? Na pewno nad Dunaj udałby się niewielki korpus jazdy pod dowództwem Hieronima Lubomirskiego zwerbowany w Polsce na żołd cesarski za zgodą Sobieskiego. Te dwa tysiące żołnierzy doświadczonych w bojach z Tatarami i Turkami miało odegrać sporą rolę w działaniach jeszcze przed operacją odsieczową. Wiedeń po prawie dwóch miesiącach oblężenia był bliski upadku. Doświadczeni w obleganiu twierdz Turcy mogli lada chwila wedrzeć się do miasta i nie ulega wątpliwości, że około połowy września stolica cesarstwa byłaby zdobyta.

Prócz armii Sobieskiego na odsiecz dążyły posiłki z różnych krajów Rzeszy niemieckiej, głównie z Bawarii, Saksonii i Frankonii, władze cesarskie ściągały też z głębi państwa wszystkie możliwe siły. W sumie stworzyły one armię złożoną z około 30 000 piechoty i 17 000 jazdy ze 124 działami. Z listów Leopolda I do wodza cesarskiego ks. Karola Lotaryńskiego wiemy, że cesarz uważał te siły za zbyt słabe i obawiał się, iż w razie ich klęski nic nie stanie na przeszkodzie dalszemu pochodowi Turków w głąb Austrii. Dlatego cesarz sprzeciwiał się wszelkim próbom odsieczy przed nadejściem Polaków (w bitwie miało ich wziąć udział około 21 000, nie licząc korpusu Lubomirskiego) i wyraźnie zakazał tego ks. Karolowi. Wysiłek krajów niemieckich na rzecz odsieczy Wiednia mógł być większy, jednakże część ich wojsk pozostała nad Renem, gdzie w każdej chwili mogło dojść do inwazji wojsk Ludwika XIV, Francuzi bowiem stopniowo podporządkowywali sobie drobne państewka niemieckie. Wprawdzie historycy francuscy przeciwstawiają się opinii Austriaków, że to właśnie król Francji popychał Kara Mustafę do uderzenia na Wiedeń, i twierdzą, iż nie dostarczył on Turkom ani subsydiów, ani wojska, ani żadnej pomocy technicznej, jednakże pozostaje faktem to, że zabronił swoim poddanym udziału w odsieczy (mimo to kilkudziesięciu Francuzów uczestniczyło w niej, także w szeregach polskich). Z inspiracji francuskiej pomocy cesarzowi odmówił także elektor brandenburski.

Jakie były szanse ewentualnej odsieczy bez polskiego udziału? Niewątpliwie z owych 47 000 żołnierzy, których 8 września 1683 roku zgromadzono pod Tulln nad Dunajem, należałoby kilka tysięcy odesłać nad Morawę, by wzmocnić siły jazdy strzegącej tyłów przed uderzeniem wojsk tureckich i Thokoly ego ze Słowacji, wcześniej pobitych pod Bisambergiem; tu zabrakłoby owych spóźniających się pod Wiedeń oddziałów polskich, na które liczono. Kilka tysięcy musiało też pozostać na straży taborów pozostawionych pod Tulln, sprzymierzeni dysponowaliby więc niewiele więcej niż 40 000 żołnierzy. Można się było spodziewać sporów o naczelne dowództwo armii koalicyjnej - na wodza najbardziej nadawał się ks. Karol Lotaryński, ale sprzeciwić się mogli dzielni książęta - elektorzy bawarski i saski.