Zatem Polska znalazłaby się, tak jak cały kontynent, w ramach napoleońskiej Europy - jako kraj samodzielny, ale o suwerenności ograniczonej na rzecz Paryża. Jednak zależność taka mogłaby skutkować pozytywnymi zmianami w Polsce: rozszerzeniem reform wewnętrznych, umocnieniem struktur państwa, wprowadzeniem sprawnej i nowoczesnej biurokracji i sądownictwa, zniesieniem przywilejów stanowych, zaprowadzeniem zasady równości wobec prawa, wprowadzeniem Kodeksu Napoleona oraz powstaniem nowoczesnego systemu edukacyjnego i nowych uniwersytetów. Z pewnością polskie środowiska oświeceniowe, proreformatorskie, we własnym interesie wspierałyby francuskiego cesarza, chcąc z jego pomocą przeforsować korzystne zmiany ustrojowe. Zatem czasy napoleońskie mogłyby oznaczać zbawienne dla kraju zmiany społeczne, kulturowe, polityczne i prawne. Natomiast jego kształt terytorialny zależałby od tego, jak Rzeczypospolita zachowałaby się w czasie wojny Napoleona z Prusami i Austrią. Sprzymierzając się z Francuzami, mogła liczyć na uzyskanie Śląska Górnego, a może nawet części Śląska Dolnego oraz dawnych Prus Książęcych, z Królewcem na czele. Oczywiście byłby to wariant optymistyczny. W wariancie pesymistycznym Rzeczypospolita nie zyskałaby nowych terytoriów, ale co najważniejsze - dalej by istniała, z tą istotną różnicą, że protektorat nad jej całością, zamiast Rosji, zajęłaby Francja Bonapartych.
Przynależność Rzeczypospolitej do napoleońskiej Europy oznaczałby udział Polaków w wyprawie na Rosję, gdyż zapewne Napoleon by z niej nie zrezygnował. Czy polska pomoc w marszu Napoleona na Moskwę mogła przesądzić o jego zwycięstwie? Tego wykluczyć nie możemy, z trzech zasadniczych powodów. Po pierwsze: w szeregach francuskiej Wielkiej Armii znalazłoby się miejsce dla armii Rzeczypospolitej, z pewnością znacznie liczniejszej niż armia Księstwa Warszawskiego. Po drugie: liczba wojsk rosyjskich pozbawionych rekruta z terytorium polsko-litewskiego byłaby znacznie mniejsza. Po trzecie, a być może byłby to powód najważniejszy, granica polsko-rosyjska, a tym samym granica Rosji i Europy napoleońskiej, biegłaby w stosunkowo niewielkiej odległości od Moskwy i Petersburga. Do Smoleńska od polskiej granicy byłoby tylko kilkadziesiąt kilometrów. Zatem wojna nie rozpoczęłaby się nad rzeką Niemen, tylko za rzeką Dniepr, czyli kilkaset kilometrów dalej na wschód. Wielka Armia Napoleona miałaby szansę osiągnięcia Moskwy dwa, trzy miesiące wcześniej, niż miało to miejsce w 1812 roku, a zatem jeszcze latem. Mogłaby bowiem maszerować szybciej, z mniejszą ilością taborów i furażu dla koni. Wówczas nie można też byłoby wykluczyć marszu Wielkiej Armii na stołeczny Petersburg, za cofającymi się wojskami rosyjskimi. Historia Rzeczypospolitej - co oczywiste - potoczyłaby się wtedy zupełnie inaczej. Jednak można, a nawet należy, rozważyć inny wariant - że wcześniej czy później, po śmierci wojowniczego cesarza Francuzów, antyfrancuska koalicja, raz za razem wznawiana przez Anglię i przez nią finansowana, odniosłaby sukces. Rzeczypospolita musiałaby zapłacić za udział w Europie francuskiej. Nie byłaby to zapewne cena zbyt wysoka, zależałaby od tego, czy Polska trwałaby przy Napoleonie do jego końca, czy też, wzorem Prus i Austrii, odstąpiłaby od niego w obliczu klęsk.
W pierwszym wariancie Rzeczypospolita najprawdopodobniej musiałaby oddać Prusom i Austrii ziemie zdobyte w czasie wojen napoleońskich. Zapewne straciłaby także na rzecz Rosji wschodnią Białoruś. Jednak integralność jej granic nie byłaby zagrożona, podobnie jak jej status regionalnego mocarstwa. W XIX wieku silne państwa, choć wojowały ze sobą, to nie dopuściłyby do likwidacji jednego z nich, gdyż jedynie wszystkie razem gwarantowały stabilizację i bezpieczeństwo monarchii w Europie. Z tego samego powodu Francja po klęsce Napoleona zachowała rangę mocarstwa, współdecydując o losach „starej" Europy i ładu narodzonego na kongresie w Wiedniu w 1815 roku. Można domniemywać, że losy Polski w jej granicach z 1771 roku układałyby się podobnie jak losy innych mocarstw europejskich tej epoki. Faktycznie do 1914 roku niepodległość Polski nie byłaby zagrożona, gdyż w Europie, poza wojnami lokalnymi o zjednoczenie Włoch i Niemiec oraz bałkańskimi, konflikty zbrojne nie miały miejsca. Polska mogłaby utrzymać status silnego państwa, aczkolwiek pozostawałaby poza pierwszą piątką państw tworzących tzw. koncert europejski: Rosją, Anglią, Prusami, Austrią i Francją.
Z pewnością posiadanie własnego państwa sprzyjałoby rozwojowi gospodarczemu i zmianom cywilizacyjnym, w tym rozwojowi narodowej kultury, sztuki, nauki oraz edukacji. Rzeczypospolita inaczej zapisałaby się w pamięci Europejczyków. Z pewnością lepiej rozwijałaby się infrastruktura komunikacyjna, drogowa i kolejowa w kraju, aczkolwiek można wątpić, czy lepiej, niż to miało miejsce w zaborze pruskim. Procesy modernizacyjne, zwłaszcza na rozległych obszarach centrum, wschodu i południa państwa polskiego, postępowałyby szybciej, choć trudno tu o szczegóły. Najprawdopodobniej jakość życia mieszkańców Rzeczypospolitej byłaby nieco wyższa niż w zaborach austriackim i rosyjskim, lecz niższa, niż w pruskim. Korzystając z dobrodziejstwa komparatystyki, czyli studiów porównawczych, można by nakreślić drogi rozwoju Rzeczypospolitej w XIX wieku oraz tempo wzrostu dochodu jej mieszkańców. Wydaje się wielce prawdopodobne, że pod względem jakości życia i dochodów gospodarstw rodzinnych państwo polsko-litewskie usytuowałoby się dalej, między Austro-Węgrami a Rosją. Czołowe kraje Zachodu Europy byłyby zdecydowanie przed Rzeczypospolitą. Trudno byłoby oczekiwać, by państwo polsko-litewskie, w szybkim tempie nadrobiło straty ostatnich stuleci, by było zdolne do stworzenia silnych środowisk mieszczańsko-inteligenckich, wspartych przez nowoczesnych menedżerów, które byłyby w stanie narzucić swoją wolę konserwatywnym środowiskom ziemiańskim, arystokratycznym i kościelnym. Powstanie polskiej klasy średniej wymagało czasu, podobnie jak i integracja proreformatorskich środowisk żydowskich z polskimi. Zawsze można przyspieszyć zmiany, jednak nie wydaje się, by było to możliwe w takim stopniu, by Rzeczpospolita do 1914 roku mogła zdystansować, przykładowo, Austrię czy Czechy.
W zakresie rozwoju gospodarczego i jakości życia obywateli istnienie niepodległego państwa polskiego nie byłoby zatem nadzwyczajnym darem. Państwo polsko-litewskie w tej dziedzinie zbyt ustępowało Zachodowi już w końcu wieku XVIII, miało też za słabo wykształconą warstwę mieszczańską i niezbyt silną elitę reformatorską, by w kolejnym stuleciu mogło dokonać rewolucyjnych zmian. Olbrzymie korzyści polskie państwo i jego obywatele odnieśliby natomiast dzięki własnemu systemowi naukowemu, rozwojowi własnej kultury wysokiej, szkolnictwa oraz kultury religijnej. Trudne do przecenienia byłyby korzyści z posiadania własnej administracji, sądownictwa, jednolitego prawa.
Najprawdopodobniej pod koniec wieku XIX Rzeczypospolita, podobnie jak i inne kraje europejskie, zaczęłaby prowadzić politykę imperialną, politykę ekspansji, być może zawalczyłaby o kolonie. Trudno sobie wyobrazić Polskę jako państwo neutralne w procesie kolonizacji. Zapewne przystąpiłaby do jednego z dwóch głównych bloków polityczno-militarnych w Europie: Trójprzymierza lub Trójporozumienia.