Выбрать главу

25 kwietnia 1920 roku ruszyła przygotowywana od miesięcy polska ofensywa. Już 7 maja pierwszy patrol polski wkroczył do niebronionego Kijowa. Armia Czerwona, unikając decydującej bitwy, wycofała się za Dniepr.

Rychło jednak okazało się, że sukces polski był połowiczny. Ukraińcy potraktowali Polaków jako kolejnych okupantów, a od północy rozpoczęły się działania ofensywne Armii Czerwonej. Piłsudski zarządził odwrót. Kolejne próby powstrzymania Rosjan kończyły się niepowodzeniami. Ostatnią szansą był ryzykowny plan Piłsudskiego: uderzenia znad Wisły i Wieprza na tyły związanych walką przez generała Władysława Sikorskiego oddziałów Michaiła Tuchaczewskiego. Realizując ten plan, 14 sierpnia 1920 roku dowodzona przez generała Sikorskiego 5. Armia rozpoczęła działania ofensywne, których celem było związanie głównych sił Frontu Zachodniego Armii Czerwonej, dowodzonego przez Tuchaczewskiego, który dysponował wówczas około 105 tysiącami bagnetów i 9 tysiącami szabel.

[ H3 ] Dowódca Frontu Południowego Aleksander Jegorow miał 21 tysięcy bagnetów i 22 tysiące szabel (w tym Armię Konną Siemiona Budionnego). Zaangażował się w walce o Lwów i sabotował płynące z Moskwy polecenia przekazania Armii Budionnego pod rozkazy Tuchaczewskiego. Jegorowa wspierał w tym ambitny komisarz Frontu Józef Stalin. Obaj lekceważyli powiększającą się lukę pomiędzy Frontem Zachodnim i Południowym, która nie miała znaczenia, gdy oba fronty dzieliły nieprzebyte błota Polesia, lecz w miarę posuwania się Armii Czerwonej na zachód stawała się coraz bardziej niebezpieczna.

Głównodowodzącym Armii Czerwonej był wprawdzie działacz bolszewicki Siergiej Kamieniew, który miał o wojsku niewielkie pojęcie, ale od 2 maja 1920 roku doradzała mu rada rzeczoznawców wojskowych kierowana przez generała Aleksieja Brusiłowa, swego czasu wodza naczelnego carskiej armii. Kamieniew bardzo poważnie traktował swoich wojskowych doradców.

Piłsudski, który otrzymywał, co było najściślej strzeżoną tajemnicą, rozszyfrowane przez polski radiowywiad, depesze radzieckie, oparł swój plan działania na wykorzystaniu możliwości stworzenia zagrożenia strategicznego dla Tuchaczewskiego, które zmusi go do odwrotu.

Plan zakładał, że 5. Armia generała Sikorskiego zwiąże walką główne siły Tuchaczewskiego, że nie dopuści się do zajęcia Warszawy, bo miałoby to nieobliczalne konsekwencje polityczne, a główne siły polskie uderzą znad Wieprza, z rejonu Dęblin-Lubartów, stwarzając zagrożenie okrążenia rosyjskich oddziałów.

Był to plan niezwykle ryzykowny, lecz dotychczasowe doświadczenia pokazały, że próby stworzenia obrony ciągłej kończą się niepowodzeniem.

13 sierpnia padł Radzymin, co oznaczało, że droga na Warszawę jest dla Armii Czerwonej otwarta. Na szczęście dla polskiego dowództwa główne siły Tuchaczewskiego miały sforsować Wisłę w rejonie Płock-Włocławek i zaatakować Warszawę od północy i zachodu. W tej sytuacji zdobycie Radzymina miało dla Rosjan znaczenie drugorzędne. Na tym kierunku [ H4 ] działały słabe siły Armii Czerwonej, co pozwoliło Polakom, największym zresztą wysiłkiem, Radzymin odbić.

Właśnie sytuacja pod Radzyminem spowodowała przyspieszenie o dzień rozpoczęcia ofensywy generała Sikorskiego. Właściwie od początku nie miała ona szans, bo Sikorski miał przeciwko sobie aż trzy armie nieprzyjacielskie. Tylko cud mógł go uratować.

I cud się stał. 15 sierpnia 203. Pułk Ułanów śmiałym manewrem zaatakował Ciechanów, gdzie, jak się okazało, rozlokowane zostało dowództwo rosyjskiej IV Armii. W panice odwrotu zniszczono jej radiostację, co spowodowało sparaliżowanie pozbawionej łączności IV Armii.

Kilka lat później Tuchaczewski wspominał, że w wyniku zniszczenia radiostacji w Ciechanowie „armia przeciwnika była uratowana i zupełnie bezkarnie, mając na flance i tyłach naszą potężną armię złożoną z czterech dywizji strzelców i dwóch dywizji jazdy, nacierała dalej na nasze armie III i XV. Takie położenie wprost potworne i nie do pomyślenia pomogło Polakom nie tylko zatrzymać ofensywę armii III i XV, ale jeszcze krok za krokiem wypierać ich oddziały w kierunku wschodnim" (Tuchaczewski Michał Mikołajewicz, Pochód za Wisłę. Wykłady wygłoszone na kursie uzupełniającym Akademii Wojskowej R.K.K.A. w Moskwie 7-10 lutego 1923 roku [w:] Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. VII, Warszawa 1937).

O sukcesie Polaków zadecydowało więc wydarzenie całkowicie przypadkowe i nie do przewidzenia. Gdyby dowództwo rosyjskiej IV Armii nie uległo panice i nie poleciło zniszczenia radiostacji, armia generała Sikorskiego zostałaby zmiażdżona przez przeważające siły nieprzyjaciela. Tuchaczewski sforsowałby Wisłę w rejonie Włocławka-Płocka, przegrupował swe siły i nie napotykając na opór ruszył na Warszawę.

Determinacja i bohaterstwo obrońców stolicy mogłyby jej upadek odsunąć o godziny, bo już chyba nawet nie o dni. Dowodzone przez Piłsudskiego uderzenie znad Wieprza poszłoby w próżnię, z każdą chwilą tracąc impet.

Pierwsze dni po wkroczeniu Armii Czerwonej do Warszawy byłyby koszmarem. Rabunki, gwałty, podpalenia byłyby na porządku dziennym. Wystarczy poczytać dzienniki ówczesnego krasnoarmisty (żołnierza Armii Czerwonej) Izaaka Babla, by uzmysłowić sobie, jak dalece Armia Czerwona była zdemoralizowana.

Po kilku dniach przywieziono by do stolicy utworzony w końcu lipca Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski (TKRP) w składzie: Feliks Dzierżyński, Feliks Kon, Julian Marchlewski, Edward Próchniak i Józef Unszlicht. Początkowo umieszczono go w Białymstoku, a wobec zbliżania się do Warszawy przewieziono ten zalążek komunistycznego rządu do Wyszkowa. Zakazane w PRL-u opowiadanie Stefana Żeromskiego pt. Na plebani w Wyszkowie dotyczy tego właśnie epizodu.

Przewodniczącym TKRP został Julian Marchlewski. Edward Próchniak przybył do Białegostoku dopiero 4 sierpnia, obejmując funkcję sekretarza TKRP. Józef Unszlicht był formalnie członkiem Komitetu, ale nie brał udziału w jego pracach, miał bowiem w Lidzie wypadek samochodowy, w którym złamał nogę.

W odezwie informującej o swym powstaniu, TKRP stwierdzał, że obejmuje rządy i stawia sobie za zadanie „kłaść podwaliny pod przyszły ustrój sowiecki Polskiej Socjalistycznej Republiki Rad". Pozbawiano władzy „dotychczasowy rząd szlachecko-burżuazyjny", ogłaszano upaństwowienie fabryk, majątków ziemskich i lasów, a jednocześnie gwarantowano nietykalność ziem włościan. Nie było jednak żadnej obietnicy nadania ziemi chłopom (Powstanie II Rzeczypospolitej. Wybór dokumentów 1866-1925, red. Halina Janowska i Tadeusz Jędruszczak, Warszawa 1981).

Było to istotne wobec faktu, że dwa tygodnie wcześniej polski Sejm uchwalił Ustawę o reformie rolnej, która miała rozładować nastroje frustracyjne na wsi i uodpornić polskiego chłopa na agitację bolszewicką. Ustawa jako sprzeczna z konstytucją nigdy nie weszła w życie, ale swoje zadanie polityczne spełniła. Ustawę określającą zasady i terminy parcelacji uchwalono dopiero w 1925 roku.

Poza wydaniem odezwy TKRP w ciągu trzech tygodni istnienia niewiele zrobił. Jego pozycja wobec lokalnych dowództw Armii Czerwonej nie była określona, nie miał możliwości sprawowania władzy na zajętych terenach i tak naprawdę jego głównym zajęciem było czekanie na zdobycie Warszawy przez Tuchaczewskiego.

Sytuacja była dynamiczna. Armia Czerwona niepowstrzymanie parła na zachód i wydawało się, że upadek Warszawy jest kwestią najbliższych tygodni. Dlatego wcześniejsze spory dotyczące „eksportu rewolucji" traciły na znaczeniu. Część działaczy komunistycznych, a należał do nich i Marchlewski, uważała bowiem, że wkroczenie Armii Czerwonej na tereny etnicznie polskie nie tylko nie spowoduje wybuchu rewolucji w Polsce, lecz przeciwnie, przekreśli jej szanse, wywołując wśród Polaków patriotyczną euforię. Jak się okazało, mieli oni rację.