Na papieskim wyborze Karola Wojtyły zaważyła dojrzewająca już decyzja, że powszechny Kościół nie powinien ograniczać grona kandydatów do tronu papieskiego, czyli uznawać za godnych udziału w nim jedynie Włochów. Tak działo się jednak przez cztery i pół wieki. W istocie rzeczy w 1978 roku nadal jeszcze spodziewano się wyboru włoskiego kardynała.
O wyborze Karola Wojtyły współdecydowały różne względy. Niektórzy poważni włoscy kandydaci byli w nie najlepszym stanie zdrowia, a po nagłej śmierci Jana Pawła I nie chciano, by następny pontyfikat okazał się znów krótki. Niemniejszą rolę odgrywały różnice poglądów w gronie kardynalskim. Jednym kardynał Giuseppe Siri z Genui wydawał się zbyt konserwatywny. Innym - kardynał Giovanni Benelli z Florencji nadto liberalny. Gdyby we włoskim gronie doszło wówczas do kompromisu, papieżem zostać mógłby mimo wszystko raz jeszcze Włoch.
Tyle w odpowiedzi na pytanie wstępne, czy Karol Wojtyła mógł nie zostać papieżem. Istotę rozpatrywanego tu problemu stanowi inne pytanie. Jakie pociągnęłoby to za sobą konsekwencje? Pytanie jest jednak zbyt proste i wymaga pewnego rozwinięcia. Jakie konsekwencje, dla czego czy też dla kogo? Dla dziejów dla Polski, bloku zdominowanego przez Związek Radziecki, czy też dla świata? Dla Kościoła w Polsce, dla katolickiego Kościoła powszechnego? Wszystkie te kwestie mają duże znaczenie.
Najłatwiejsza wydaje się odpowiedź dotycząca Polski, bo nieraz już pisano o związanej z nią problematyce. Wybór papieski miał ogromny wpływ na wzrost optymistycznego spojrzenia Polaków w przyszłość. Pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do ojczyzny (1979) utrwaliła poczucie społecznej solidarności, niezależności od reżimu komunistycznego. Poprzez udział w spotkaniach wielotysięcznych rzesz stanowiła też próbę spontanicznego organizowania się mas, pogłębienie podziału: my: naród - oni: władza. Czy bez Jana Pawła II nie byłoby „Solidarności"? Trudno to ocenić. Zapewne jednak droga do niej, gdyby okazała się możliwa, byłaby bardziej skomplikowana i znacznie dłuższa.
Podobne znaczenie miały dwie pielgrzymki papieża do Polski w trudnych latach osiemdziesiątych (1983, 1987). Znów zbierały się dziesiątki tysięcy ludzi. W poczuciu niezależności społeczeństwa od władzy przywoływali oni równocześnie pamięć o „Solidarności", ukazywali jej żywotność. Czy gdyby Karol Wojtyła nie został papieżem, gdyby nie stało się tak, że największy polski autorytet znajdował się w Watykanie i był zarazem wielkim autorytetem światowym, władze komunistyczne zachowałyby podobną wstrzemięźliwość w zwalczaniu opozycji, czy społeczeństwo gotowe byłoby na taka samą skalę trwać w oporze i uporze? Znów trudno to ocenić, ale wiele świadczy o tym, że Jan Paweł II był wówczas dla wielu Polaków zarazem sumieniem i nadzieją. Z utratą czystego sumienia, w poczuciu beznadziejności, trudno walczyć o wolność.
Inna jeszcze kwestia nasuwa się, kiedy zastanawiamy się nad tym, jak wyglądałaby Polska bez Jana Pawła II w czasie znacznie nam bliższym. Kiedy Polska znajdowała się w momencie podejmowania decyzji o swej europejskiej przyszłości, nie brakowało ostrzeżeń i sprzeciwów wobec integracji. Wiele z nich wychodziło od środowisk katolickich. Czasami swej niechęci do zjednoczenia europejskiego nie taili niektórzy biskupi. Czy tak jednoznacznie przeważyłaby w Polsce opcja europejska, gdyby nie wsparł jej Jan Paweł II? Jeżeli nawet wchodzilibyśmy do Unii Europejskiej, to zapewne nieporównanie głębiej podzieleni i bardziej między sobą zantagonizowani.
Wróćmy do czasów sprzed 1989 roku. Czy bez pontyfikatu Jana Pawła II inaczej rozwijałaby się sytuacja w bloku komunistycznym? Zapewne konsekwencje nie byłyby tak znaczne, jak w Polsce, ale istotne, zwłaszcza dla tych krajów, w których katolicyzm był religią wyznawaną przez znaczną część ludności. Istotnym zmianom uległa bowiem za Jana Pawła II polityka wschodnia, prowadzona podczas pontyfikatu Pawła VI głównie przez kardynała Agostina Casaroliego. W Czechach w 1965 roku Paweł VI wyniósł wprawdzie izolowanego przez władze prymasa Josefa Berana do godności kardynalskiej, w zamian jednak za jego zgodę na dożywotnią emigrację. W 1973 roku ten sam papież uznał, że przebywający na przymusowym wygnaniu prymas Węgier, kardynał József Mindszenty, przestał być głową węgierskiego Kościoła.
W imię zachowania podstawowych możliwości działania Kościoła czy też „ratowania substancji" dochodziło do daleko posuniętych ustępstw na rzecz komunistycznych rządów. Następcy odsuniętych hierarchów, na Węgrzech arcybiskup Laszló Lekai, a w Czechach administrator apostolski Pragi biskup Frantiśek Tomaśek, nie bez wsparcia z Watykanu przyjmowali taką właśnie ugodową linię działania. Zapewne byłaby ona kontynuowana, gdyby papieżem został kardynał z Włoch lub z innego kraju zachodnioeuropejskiego.
Jan Paweł II unikał wprawdzie ostrych konfliktów z komunistycznymi rządami - podobnie jak wcześniej w Polsce kardynał Wyszyński - wyraźnie jednak wsparł dążenia do samodzielności Kościoła w krajach komunistycznych. Na Węgrzech Watykan dał pewną ochronę opozycyjnym wspólnotom religijnym, w Czechach - zachęcił biskupa Tomaśka, powołanego w 1977 roku na praską stolicę arcybiskupią, z godnością prymasa, do samodzielności wobec władz, a później ostrożnego wspierania opozycji. Zapewne bez tych działań opozycji w obu tych krajach trudniej byłoby przygotować się do zniesienia reżimu komunistycznego.
Czy sytuacja w świecie byłaby inna, gdyby Karol Wojtyła nie został papieżem? To pytanie idzie już bardzo daleko, wykracza poza dwa poprzednie, choć jest z nimi związane. Gdyby w Polsce nie było „Solidarności", gdyby w Polsce „Solidarność" nie przetrwała lat osiemdziesiątych, gdyby opozycja węgierska i czechosłowacka gorzej przygotowała się do jesieni ludów w 1989 roku, świat zmieniałby się inaczej - choćby wolniej, ale niewykluczone, że bardziej burzliwie.
Trudno natomiast powiedzieć, czy gdyby to nie Jan Paweł II zasiadał na tronie papieskim, Kościół odgrywałby podobnie pozytywną rolę w propagowaniu europejskiej integracji. Właśnie w niektórych krajach katolickich, nie tylko w Polsce, występowały obawy przed jednoczeniem Europy. W znacznej mierze eurosceptycy odwoływali się do zagrożeń dla wartości katolickich, takich jak moralny relatywizm, swoboda seksualna lub przyzwolenie na aborcję czy nawet eutanazję, i wskazywali, że owo zjednoczenie może doprowadzić do ich szybkiego upowszechnienia. Czy inny papież potrafiłby równie konsekwentnie wzywać do integracji, nie lekceważąc zresztą owych zagrożeń? Nie odpowiemy na to pytanie. Zadowolić się trzeba jedynie stwierdzeniem, że być może gdyby Jan Paweł II nie został papieżem, przed integracją europejską pojawiłyby się dodatkowe trudności.
Nie do końca czuję się kompetentny, by rozważać, czym różniłaby się sytuacja Kościoła w Polsce i w świecie, gdyby Karol Wojtyła nie został papieżem. Zdaje się jednak nie ulegać wątpliwości, że w Polsce jego wybór umocnił religijność, ale zarazem nadał jej bardziej powszechny, mniej partykularny czy prowincjonalny charakter. Bez Jana Pawła II zapewne nie udałoby się tak bardzo zbliżyć do Kościoła wielu środowisk intelektualnych. Nie udałoby się wzmocnić świadomości ekumenicznej. I wreszcie - bez tego pontyfikatu nie udałoby się dokonać wielkiego kroku w przezwyciężeniu antysemityzmu przez środowiska katolickie. Zapewne też ani w Polsce, ani na Węgrzech czy w Czechosłowacji Kościołowi nie udałoby się wyjść z komunizmu z tak silnym autorytetem, gdyby Watykan nie skorygował do tego czasu swojej wschodniej polityki, w znacznej mierze pod wpływem Jana Pawła II.