Выбрать главу

Alex siadł u szczytu wagonu. Pociąg ruszył, szarpiąc.

– Jak ci się widzą aborygeni, Bies? – mruknął Alex i zerknął na tatuaż. Mordka Biesa wykrzywiła się w grymasie wstrętu. – Zgadzam się z tobą w zupełności – szepnął Alex i spróbował usiąść wygodniej na twardym siedzeniu, choć zdawał sobie sprawę z daremności tych usiłowań.

No cóż, tutaj przynajmniej jest trochę cieplej…

Właśnie zdążył pomyśleć, że może uda mu się kwadrans zdrzemnąć, podczas gdy pociąg będzie wlókł się przez peryferie, kiedy usłyszał ostry głos:

– Odejdź!

Alex odwrócił się. No proszę. Od razu po wyjściu ze szpitala nadarza się okazja do wykazania się bohaterstwem. Jak na zamówienie.

Jeden z chłopaków siedział teraz obok dziewczyny i niespiesznie rozpinał jej kurtką.

– Powiedziałam, żebyś spadał! – rzuciła ostro dziewczyna. Pozostali naturale tylko patrzyli. Raz na swojego towarzysza, raz na Aleksa.

Ciekawe, czy byliby tacy dzielni, gdyby Alex miał na sobie mundur masterpilota?

Wątpliwe…

Ale kto by teraz rozpoznał w nim speca?

Dziewczyna zerknęła na Aleksa i się uśmiechnęła. Potem spojrzała na chłopaka.

Jej spojrzenie było sympatyczne i nie pasowało do wyglądu.

– Bies, no powiedz, potrzebne nam to? – zapytał Alex. Tatuaż na ramieniu nie odpowiedział, nie umiał mówić. Wargi diabełka były zaciśnięte, pięści lekko się rozluźniły, ukazując pazury. Zmrużone oczy płonęły ogniem.

– Jesteś pewien? – westchnął Alex. Wstał i ruszył w stronę dziewczyny.

Szczeniak od razu się sprężył – nie był aż tak pijany, jak mogłoby się wydawać. Jego koledzy przycichli.

– Ona nie chce – powiedział Alex.

Chłopak oblizał wargi i wstał. Alex zauważył, że pod grubym swetrem prężą się mięśnie. Wymodelowane ciało, być może wzmocnione możliwości fizyczne. Niedobrze… A mówią, że transport komunalny jest dla naturali…

– Chce – oznajmił smarkacz. – Tylko się zgrywa. Taki zwyczaj. Jasne? Dwoje się bawi, trzeci nie przeszkadza. Rozumiesz?

Miał tak twardy akcent, że jego przemowa była prawie niezrozumiała. Chyba przy rozwijaniu muskulatury pozostałe funkcje organizmu zredukowano do minimum.

Alex spojrzał na dziewczynę.

– Wszystko w porządku – powiedziała. – Dziękuję. Wszystko w porządku.

Bies na ramieniu wyglądał na zaskoczonego.

– No właśnie! – powiedział triumfalnie mięśniak i pochylił się nad ofiarą.

– Powiedziałam, żebyś spadał – warknęła dziewczyna. – Nie rozumiesz?

Alex oparł się o wolny fotel. Przedstawienie zapowiadało się interesująco.

Chłopak zamruczał głucho – do jego nieskomplikowanego umysłu nie docierała tak prosta ewentualność, jak wycofanie się. Wyciągnął rękę i wsunął pod rozpiętą kurtkę dziewczyny.

– Uprzedzałam – mruknęła dziewczyna.

Pierwszy cios zgiął pseudonaturala wpół. Drugi – wyprostowane palce dłoni – przebił sweter; materiał w tym miejscu szybko nasiąkał krwią. Trzeci rzucił chłopaka na szybę. Szkło zatrzeszczało, pokryło się siateczką pęknięć, ale wytrzymało.

Chwilę później dziewczyna stała obok Aleksa. Koledzy nachalnego gówniarza milczeli wstrząśnięci.

– Każdy, który się ruszy, oberwie znacznie bardziej – ostrzegła dziewczyna.

Chłopak powoli osuwał się na podłogę. Jęknął, objął głowę rękami.

Alex zerknął na diabełka. Bies uśmiechał się, pochylony, jakby miał zamiar zeskoczyć z ramienia i rzucić się do walki.

– Mnie też się podobało – powiedział Alex. Pociąg zwolnił, zasyczały otwierające się drzwi.

– Lepiej wysiądź – poradził Alex dziewczynie.

– Dam sobie radę – powiedziała krótko.

– Prawie wierzę. Z policją również sobie poradzisz? Chodź. Wziął ją za rękę z pewną obawą, ale dziewczyna posłusznie poszła za nim.

Zeskoczyli na placyk, drzwi pociągu się zamknęły. Czyżby maszynista otworzył drzwi specjalnie dla nich? Naturale już ochłonęli po pierwszym szoku, jeden podnosił pechowego kolegę, który potrząsał głową i próbował iść, inny groził dziewczynie przez szybę.

– Przecież to nie ja ich zaczepiałam! – wykrzyknęła dziewczyna. – Nie zaczepiałam ich!

Strzepnęła rękę, z palców spadły krople krwi.

– Nie musiałaś. – Alex odprowadził pociąg spojrzeniem. Kolejka przyspieszyła do sześćdziesięciu kilometrów, osiągając maksymalną na tym terenie prędkość, jakby maszynista postanowił czym prędzej rozdzielić walczących. – Zauważyłaś, że chłopak też był specem?

– Specem? – powtórzyła zaciekawiona dziewczyna, spokojnie przełykając to „też”. Albo postanowiła nie negować tego, co oczywiste, albo nie zwróciła uwagi. Pociągnęła nosem, wyjęła pomiętą chusteczkę do nosa, wytarła rękę. – Tak… też tak myślę. Za szybko wstał.

Alex przyglądał się dziewczynie z coraz większą ciekawością. Chyba naprawdę miała nie więcej niż piętnaście lat… Ale jeśli uwzględnić przebudową ciała…

– Jak się nazywasz?

Dziewczyna popatrzyła na niego tak, jakby zapytał o kod jej banku.

– Ja mam na imię Alex. Spec.

– Kim… – Po krótkim wahaniu jednak dodała: – Spec.

– A to jest Bies. – Alex odwrócił się bokiem, pokazując dziewczynie tatuaż na ramieniu. – Po prostu Bies.

Bies uśmiechnął się nieśmiało. Założył nogę na nogę, schował ogon za plecami i oparł się o widły tak, jakby to była elegancka laseczka. Kim od razu spoważniała.

– On… on był inny… Widziałam!

– Oczywiście. Bies może robić różne rzeczy.

W ciemnych oczach dziewczyny pojawiła się czujność. Tak, Rtęciowe Dno to jednak straszna dziura… Mimo statusu przemysłowego centrum sektora.

– Nie bój się – powiedział uspokajająco Alex. – To skaner emocjonalny. Rozumiesz?

Kim pokręciła głową.

– To proste. Ciekłokrystaliczny ekran wprowadza się bezpośrednio w skórę. Kiedy popatrzysz na Biesa, zobaczysz, co czuję. Boję się, złoszczę, zastanawiam, marzę… wszystko jak na dłoni.

– Ale super! – Dziewczyna wyciągnęła rękę, popatrzyła pytająco na Aleksa, potem ostrożnie dotknęła Biesa.

Czart się uśmiechnął.

– Podoba mi się – zawyrokowała Kim. – A nie przeszkadza ci, że jesteś ciągle odsłonięty?

– Jak mi przeszkadza, wyłączam światło. – Uśmiech Biesa był coraz wyraźniejszy.

– Rozumiem. – Dziewczyna skinęła głową. – Dzięki, że mi pomogłeś, specu Aleksie. Powodzenia.

Zeszła na schody – lekko, bez odrobiny lęku przed dziesięciometrową wysokością czy starymi poręczami. Alex przechylił się i patrzył, jak Kim zbiega w dół, ledwie widoczna w mroku. Byli gdzieś na peryferiach miasta – wokół ciągnęły się ciemne budynki, wyglądające na porzucone. Może magazyny, a może nieczynne fabryki… a może dzielnice mieszkalne, tak ohydne, że nikt się tu nie chce osiedlić.

– Hej, specprzyjaciółko! – zawołał Alex, gdy dziewczyna stanęła na ziemi. – Nie masz ochoty czegoś zjeść?

– Jasne! – przyznała szczerze Kim. – Ale nie mam za co.

– Zaczekaj!

Alex zerknął na Biesa – ten wzruszył ramionami.

– No tak, odzwyczailiśmy się – przyznał Alex i przeskoczył przez poręcz.

Dziesięć metrów. Przyspieszenie swobodnego upadku na tej planecie wynosiło osiem i trzy dziesiąte metra na sekundę.

Przekoziołkował w powietrzu, przyjmując odpowiednią pozycję, i wylądował na ziemi z ugiętymi nogami, przysiadając i wygaszając rozpęd. Dla naturala taki skok skończyłby się złamanym kręgosłupem. Organizm Aleksa zareagował dokładnie tak, jak został zaprojektowany.