Выбрать главу

Łagodna, stłumiona fala bólu przepłynęła po ciele, gdy przebudowane tkanki pochłaniały uderzenie. Alex wyprostował się i spojrzał na dziewczynę.

Kim stała w pozycji bojowej – dziwnej, nieosiągalnej dla naturala pozycji sztuki walki ju-dao. Nogi wysunięte do przodu, jakby złamane i wykręcone w kolanach, tułów odchylony do tyłu, lewa ręka przy twarzy, wnętrzem dłoni zwrócona do Aleksa, prawa wysunięta do przodu.

Pozycja obronna szóstej klasy.

– Nie atakuję – wyjaśnił szybko Alex. – Specprzyjaciółko, ja nie atakuję. Sprawdzam tylko własne ciało.

Kim wyprostowała się płynnie. Alex miał wrażenie, że słyszy lekki szum, gdy jej stawy wychodziły z trybu bojowego.

– Kim jesteś, specu Aleksie?

– Masterpilotem.

Dziewczyna próbowała ocenić wysokość, z której skoczył.

– Dziewięć metrów sześćdziesiąt siedem centymetrów – oznajmił Alex – Prędkość lądowania wynosiła…

– Zostałeś zmodyfikowany do wytrzymywania przeciążeń?

– Zgadza się. Mogę poruszać się przy sześciokrotnych przeciążeniach, a pracować nawet przy dwunastokrotnych.

– A odległość mierzysz jak radar…

– Odległość i prędkość. – Alex wyciągnął rękę. – Specprzyjaciółko, proponuję, żebyśmy zjedli kolację we dwoje. Przyjmiesz moją propozycję nie zawierającą ukrytych oczekiwań i zobowiązań?

Dziewczyna od razu się rozluźniła. Alex miał tylko nadzieję, że nie spojrzy teraz na Biesa, nie zauważy jego łobuzerskiego uśmiechu. Specjalnie zwrócił się do Kim tak ceremonialnie, przestrzegając wszelkich zasad etykiety, nie jak do dziewczynki, którą mimo cech speca przecież była, lecz jak do dojrzałej kobiety.

– Przyjmuję twoją propozycję, specprzyjacielu – odparła dziewczyna. – Nie widzę w niej nic złego.

* * *

Mówiąc „kolacja we dwoje”, Alex poważnie przesadził. We dwójkę mogliby jedynie coś przekąsić i to w najtańszej knajpce. Na szczęście Alex skorzystał z okazji i zjadł porządny posiłek, zanim wyszedł ze szpitala. Za to Kim wyglądała na kogoś, kto od dawna ma problemy finansowe.

Wybór dań w restauracji McRobins jest niewielki i doskonale znany nawet dziecku, mimo to Alex podał dziewczynce menu.

Kim wybrała piankę śmietankową, koktajl proteinowy, lody witaminizowane i dwie szklanki wody mineralnej. Bez wahania przesunęła palcem po linijkach, dotknęła narysowanego przycisku enter i spojrzała pytająco na Aleksa.

– Kawę – powiedział. – Po prostu kawę.

– Wydałam wszystkie twoje pieniądze? – zapytała Kim wprost.

– Prawie. Ale to żaden problem. Ja jestem całkowicie ukształtowany, a ty… – Alex zniżył głos -…a ty jesteś nimfą.

Twarz dziewczynki zapłonęła.

– Spokojnie – powiedział półgłosem Alex. – Spokojnie. Wszyscy przechodzą to stadium i nie ma w tym nic złego.

– Jak się domyśliłeś?

– Jedzenie. Zamówiłaś charakterystyczne składniki. Tłuszcze, białka, witaminy, minerały, woda… Nic zbędnego. Ile zostało ci do poczwarki?

– Nie wiem.

– Kim, nie jestem twoim wrogiem.

– Naprawdę nie wiem! – krzyknęła głośno dziewczyna. Rodzina przy sąsiednim stole, rodzice naturale i chłopiec spec, popatrzyli na nich zaciekawieni. Chłopcu nienaturalnie błyszczały wąskie, szeroko rozstawione oczy. Alex przelotnie pomyślał, że nie jest w stanie nawet w przybliżeniu określić kierunku jego transformacji.

– Kim…

– Nie wiem – powiedziała dziewczyna już spokojnie. – Mam zakłóconą metamorfozę. Według grafiku stadium poczwarki powinno pojawić się miesiąc temu.

Alex pokręcił głową. Niedobrze. Bardzo niedobrze. Zakłócona metamorfoza to nie żarty. Od dziewczyny należało trzymać się z daleka… ale zdaje się, że zrobił już o jeden krok za dużo.

– Masz polisę medyczną?

– Nie.

– O pieniądze nie pytam. Rodzice? Przyjaciele?

Kim milczała, zaciskając usta. Złości się na głupie pytania. Nic dziwnego.

Alex wyjął papierosy, zapalił, zerknął na Biesa.

Diabełek trzymał się za głowę, mordkę miał wystraszoną i strapioną.

– Pójdę już – powiedziała cicho Kim. – Wybacz.

– Siedź – rzucił Alex. – Niosą twoje zamówienie.

Kelner w jaskrawopomarańczowych szortach i białej koszulce z emblematem McRobins zaczął z uśmiechem rozstawiać na stole kubeczki i pojemniczki. Wyraźnie natural, uznał dziewczynę za łakomczucha, wybór produktów nic mu nie powiedział.

– Przyjacielu, czy można się tu w pobliżu gdzieś zatrzymać? W miarę możliwości tanio? – Alex podał chłopcu kartę kredytową, trzymając za ośrodek aktywujący. Kelner przesunął nad kartą ręką, bransoleta kasowa brzęknęła cicho, ściągając pieniądze z konta.

– W Hiltonie, oczywiście – odpowiedział. – Najbliższy bulwar w stronę centrum, pięć minut piechotą.

Nawet cienia pogardy czy zdumienia. No tak, inni klienci do McRobins nie przychodzą. Tylko tacy, którzy nocują w sieciach najtańszych hoteli i preferują bezpłatne środki transportu.

– Dzięki, przyjacielu.

Chłopak odszedł, wyraźnie nie licząc na napiwek. I słusznie – na to już by nie wystarczyło.

Alex napił się kawy – zaskakująco dobrej – i spojrzał na dziewczynkę.

Kim jadła.

Zaczęła od lodów i to był zły znak. Ogólnie cała ta sytuacja wydawała się niewesoła, ale wzmożone zapotrzebowanie na węglowodany było szczególnie niepokojące. Świadczyło o zbliżają – cej się metamorfozie. Gdyby było inaczej, nimfa zaczęłaby od koktajlu proteinowego. Czyli praktycznie nie mają już czasu.

Na Biesa Alex już nawet nie patrzył.

Kim potrząsnęła głową, jakby miękkie, topniejące lody z trudem przechodziły jej przez gardło. Ciemne włosy rozsypały się na ramionach. Dziewczyna łapczywie wypiła pół szklanki wody, wyskrobała miseczkę z lodami i tą samą łyżką zaczęła jeść piankę śmietankową. Sytuacja była tragiczna. Organizm dziewczyny zmagazynował już zapas białka, potrzebnego do metamorfozy. To znaczy, tak mu się wydaje, że zmagazynował. Skóra i kości… Piersi ledwie widać pod swetrem. Co się dzieje?! Specbojownik to jedna z najdroższych operacji genetycznych, obejmujących całe ciało. Zakłócić taką metamorfozę kiepskim jedzeniem, stresem i brakiem snu to tak, jakby zrezygnować z oszlifowania diamentu rzadkiej wielkości!

– Dziękuję, Alex… – Kim oderwała siew końcu od jedzenia. Koktajl proteinowy piła już z wysiłkiem. Jej oczy stały się osowiałe, senne. – Chyba właśnie tego… potrzebowałam…

Alex skinął głową. Jeszcze nic nie postanowił… a raczej bał się sam przed sobą przyznać do podjętej już decyzji.

– Dlaczego Bies się odwrócił?

Tatuaż na ramieniu rzeczywiście zmienił się zasadniczo. Czart siedział w kucki, patrząc w bok. Koniuszek ucha podrygiwał nerwowo.

– Jak na filmie animowanym – powiedziała Kim, nie czekając na odpowiedź. – To część twojej specjalizacji, czy każdy może sobie potem zrobić?

– Każdy.

– Ja też… zrobię. Takiego samego… Zaczynała zasypiać na stojąco.

– Chodźmy. – Alex wstał, chwycił Kim za rękę. Specbojownik powinien zareagować na ten gwałtowny ruch, ale Kim nawet nie drgnęła. – Idziemy, szybko!

Szła za nim jak zahipnotyzowana.

Przezroczyste drzwi restauracji otworzyły się, wypuszczając Aleksa i dziewczyną. Zimny wiatr lekko ją orzeźwił.

– Nieprzyjemnie… – powiedziała Kim z lekkim śmieszkiem. – Prawda? Czemu mnie trzymasz?

– Idziemy do hotelu – odparł Alex, nie zatrzymując się. – Musisz się przespać.