Выбрать главу

– Stacja kanału do pokładu „Lustra”. Sytuacja jest pod kontrolą. Jakiego rodzaju pomocy potrzebujecie?

Alex jeszcze raz popatrzył na obcy statek. Załoga – maksymalnie trzech ludzi. A najprawdopodobniej tylko pilot i nawigator…

– Anihilujcie tankowiec RT-28.

Pilot tankowca wrzasnął coś niezrozumiale. Stacje – a raczej ich oficer dyżurny – przez chwilę milczały.

Kosmos rządzi się własnymi, okrutnymi prawami. Statek, który stworzył zagrożenie, może zostać zniszczony. Szczególnie jeśli to frachtowiec, zaś w niebezpieczeństwie znalazł się statek pasażerski.

– Do pokładu „Lustra”: zwariowaliście?! – Oficer porzucił oficjalny ton. – Sytuacja nie jest krytyczna, wasza osłona wytrzyma!

– Do stacji, żądam ochrony. W efekcie zderzenia wchodzimy w kanał pod innym kątem.

– Odmowa ochrony, wasz kurs nie stwarza śmiertelnego zagrożenia.

No tak. Na stacjach obronnych siedzą spece nie gorsi od Aleksa, też widzą wszystkie warianty.

– Działania zalecane – dodał oficer i przed Aleksem rozwinął się wachlarz tras. – Zmniejszyć prędkość o osiem procent, podnieść pole osłonowe do maksimum, przygotować się do awaryjnego przejścia do Gatene-4…

– Nie możemy wejść w przestrzeń Halflingów! – wrzasnął Alex. – Zlikwidujcie tankowiec!

– Imperium znajduje się w przyjacielskich stosunkach z Halflingami – uciął oficer.

A na drugim kanale pilot tankowca, który odzyskał już zdolność mowy, obrzucił Aleksa wymyślnymi wyzwiskami. No cóż, jeśli to rzeczywiście nie jego wina, żądanie Aleksa mógł uważać za nieusprawiedliwione okrucieństwo.

– Alex…

Czerwony kłębek płomienia. Janet. Jego zaciśnięta pięść…

– Proszę o pozwolenie na działanie.

Ona wie, że już nie zdąża nic wyjaśnić oficerowi dyżurnemu. Lepiej niż jakikolwiek spasiony oficer dyżurny zna subtelności wzajemnych stosunków Obcych.

I nawet jeśli nie czuje cienia sympatii do Czygu, nie ma zamiaru sprawiać radości Halflingom. Tylko co można zrobić? Przecież zniszczenie tankowca jest dla niej niewyobrażalne – tam są ludzie!

– Zezwalam – rzekł Alex.

W tej samej chwili moc reaktora skoczyła w górę – albo Paul zrozumiał, czego od niego wymagają, albo Janet się z nim skontaktowała.

– Do stacji ochronnych, rozwiązujemy problem we własnym zakresie…

Alex nie zdążył dokończyć, gdy ze stanowiska bojowego w nieszczęsny tankowiec uderzył promień.

Nie tak jednak potężny, żeby zniszczyć lecący tankowiec. Janet celowała w ładownię.

Przez prawie trzy sekundy nic się nie działo, a potem odpadł stopiony kawałek korpusu.

I z wnętrza tankowca wytrysnęła potężna struga wrzącej rtęci.

To był wspaniały widok. Przedziurawiony i lekko podgrzany statek ciągle leciał, żeby przeciąć drogę „Lustru”, ale struga rtęci hamowała go, a masa tankowca spadała z każdą chwilą. Wydawało się, że tankowiec przemienił się w kometę z ognistym ogonem wrzącej rtęci.

– Odbiło wam? – wrzasnął obcy pilot. Już zrozumiał, że nie mają zamiaru go zniszczyć, ale strata ładunku doprowadzała go do wściekłości. – Zwrócimy się do trybunału!

Alex nie zniżył się do odpowiedzi. Całe zajście zbada połączona komisja związku zawodowego pilotów, administracji Rtęciowego Dna oraz śledczych wojskowych. Alex nie wątpił, że słuszność jest po ich stronie. Gdy wszyscy zrozumieją, do czego mogło doprowadzić wejście „Lustra” w przestrzeń Halflingów, wszyscy będą obwiniać załogę tankowca. A Janet może się spodziewać wyłącznie podziękowań.

– „Lustro”, proszę zamknąć stanowiska bojowe! – Oficer stacji bojowych mówił bardzo poważnie. – Następny strzał zostanie potraktowany jako akt agresji przeciwko Imperium!

No tak. Teoretycznie stacje obronne, podobne jak hiperkanały, są własnością Imperium. A w rzeczywistości są na garnuszku miejscowej władzy, której bardzo się nie spodoba uszkodzenie tankowca i zniszczenie jego ładunku.

– Rozkazuję…

Lecz oficer nie zdążył dokończyć rozkazu. W chmurze stygnącej rtęci, jaskrawymi iskrami płonącej na polu siłowym, „Lustro” weszło do hiperkanału.

Zgodnie z kursem wyprowadzającym statek przy Gammie Draconis.

Rozdział 2

Szara kiszka hiperkanału wydawała się nie mieć końca. Wyczuwało się ruch, niewielki, jeśli mierzyć go planetarnymi miarkami – dwieście dwadzieścia, dwieście trzydzieści kilometrów na godzinę. Jakby jacht zmienił się w samochód pędzący ciemnym tunelem.

Oczywiście, nie miało to nic wspólnego z rzeczywistą prędkością. Czysto subiektywne odczucia.

– Załogo, gratuluję wejścia do kanału. – Alex zawahał się. – Janet Ruello, speclekarzowi, w imieniu kompanii dziękuję za zdecydowane działania w sytuacji krytycznej.

Tym zdaniem Alex brał odpowiedzialność na siebie. Jeśli z jakiegoś powodu postępek Janet spotka się z naganą, cała wina spadnie na niego.

– Dziękuję, kapitanie – odparła Janet.

Pilot zawahał się.

– Janet, czy to była improwizacja?

– Nie, kapitanie. Szkolenie pilotów na Ebenie obejmowało również nietradycyjne sposoby oddziaływania na wrogie statki. Statki Brownie w charakterze paliwa do reaktora wykorzystują rtęć… Analogia wydała mi się całkiem na miejscu.

– Chciałbym móc podziękować twoim nauczycielom, Janet.

Kobieta prychnęła.

– Czemu nie. Za trzysta lat, gdy rozpadnie się pole kwarantannowe.

– Kapitanie, czy przygotować oficjalną skargę do związku zawodowego?

– To mój obowiązek – rzekł Alex.

– A ma pan duże doświadczenie w kruczkach prawnych? – zapytał nawigator. – Oczywiście, raport pójdzie z pańskim podpisem. Ale jak go napisać…

Alex nie wahał się długo. Zdaje się, że nawigator rzeczywiście był wśród nich najbardziej doświadczony w kwestii pisania skarg.

– Dobrze, Pak. Proszę przygotować tekst i posłać do mojego terminala do podpisu. Proszę nie zapomnieć o zaakcentowaniu kwestii, że wejście w przestrzeń Halflingów pociągnęłoby za sobą rewizję statku i wzięcie do niewoli naszych szanownych pasażerów Czygu. Morrison!

– Tak, kapitanie?

– Czas skoku do Gamma Draconis wynosi sześć godzin trzynaście minut. Weźmie pan na siebie pilotaż.

– Tak jest, kapitanie. Czy pozwoli mi pan wykonać manewry w systemie Gamma?

Alex uśmiechnął się. Lot w hiperkanale nie należał do ulubionych rozrywek pilotów i Morrison postanowił wydzierać dla siebie każdą chwilę normalnego pilotażu.

– Dobrze, Morrison. I niech pan nie zapomni wezwać mnie na mostek przed wyjściem z kanału. Załoga, wszyscy prócz drugiego pilota mogą odpoczywać. Energetyk, proszę ustawić reaktor na tryb minimalny.

Teraz, gdy statek sunął po niewidocznych strumieniach hiperprzestrzeni, nie wymagał ani sterowania, ani energii, ani osłony.

– Przejąłem wachtę – oznajmił Morrison.

Alex jeszcze się wahał, patrząc, jak gasną różnobarwne światła – to jego załoga wychodziła z systemu sterowania.

– Bądź mądry – szepnął Alex. Nie do ludzi, do statku. W odpowiedzi otuliła go ciepła fala, czule i uspokajająco. Jakby szeptała: „Nie bój się, wszystko będzie dobrze…”

Gdy w przestrzeni wirtualnej pozostała tylko zielona spirala, Alex również wyszedł.

Z miękkimi szczęknięciem rozluźniły się zamocowania fotela. Alex wstał i pokręcił głową, patrząc na ekrany. Gładka szara kiszka – druga strona przestrzeni, w środku której sunął statek. I Morrison – nieruchomy manekin na sąsiednim fotelu.