Выбрать главу

– Alex… to nie w porządku! Nie kochasz mnie?

O rany, miał ochotę się przespać, zamiast rozpoczynać nie prowadzącą do niczego rozmowę…

– Nie.

– Zupełnie?

– Zupełnie, dziewczynko.

– Ale dlaczego? – potrząsnęła głową. – Uważasz, że mam hopla na punkcie seksu? Wcale nie. Jak chcesz, mogę w ogóle się do ciebie nie zbliżać. Po prostu zauważyłam, że tego potrzebujesz.

– Kim, przecież ja jestem specpilotem.

– No to co?

– Do licha! Kim, usunięto mi zdolność kochania.

Jej twarz stężała, po chwili pojawił się na niej słaby uśmiech.

– Alex… żartujesz?

– Nie. To prawda, maleńka. Nie umiem kochać. Wszystko, co chcesz, ale nie to.

– Jak można… usunąć miłość? – Głos Kim drgnął. – To przecież tak jak chodzenie… oddychanie… myślenie… Alex! Żartujesz sobie ze mnie!

– Kim, mówię poważnie. Wszyscy wiedzą, że detektywi, piloci i inspektorzy podatkowi zostali genetyczni pozbawieni zdolności kochania.

– Ale dlaczego? Dlaczego piloci?

– My mamy uczucie połączenia ze statkiem, Kim. To… to chyba coś podobnego. Rozumiesz, to tak jak z hiperkanałem. We wszechświecie może być tylko jeden hiperkanał. Tak samo jest z miłością. Albo możesz zespalać się ze statkiem, albo kochać ludzi.

– I ty wybrałeś żelastwo?

– Statek nie jest żelastwem, Kim – powiedział cicho Alex. – To żywy, choć nierozumny organizm biomechaniczny. I to nie ja wybierałem. Nikt z nas nie wybierał. Na razie nie nauczono się pytać embrionów o zdanie.

– Alex…

Spodziewał się gwałtownej reakcji, był na nią przygotowany. Kim mogła go uderzyć, gdyby wzięły górę instynkty specbojownika. Albo wybiec z płaczem.

Ale Kim znowu zrobiła mu niespodziankę.

– Biedaku ty mój…

Objęła go z namiętnością hetery i siłą bojownika. Zmusiła, żeby usiadł, przycisnęła jego głowę do swoich małych, sprężystych piersi.

– Alex… kochany… jak bardzo musi ci być ciężko…

To prawda, było mu cholernie ciężko i niewygodnie w tej pozycji. Poza tym jego instynkty specpilota uważały taką pozycję za niebezpieczną w przypadku gwałtownej zmiany wektora grawitacyjnego. Lecz Alex był cierpliwy.

– Nie porzucę cię – oznajmiła gorąco Kim. – I tak cię nie porzucę, słyszysz? Nikt nie może amputować miłość do końca! Pokochasz mnie, słyszysz? Nauczę cię kochać, na pewno cię nauczę!

Jej skóra pachniała czymś delikatnym i chłodnym. Może to perfumy, a może naturalne feromony? Gdy zapach stał się mocniejszy i podniecający, Alex nie miał już wątpliwości, że feromony.

Uwolnił głowę i opowiedział na nowy pocałunek.

Alex nigdy nie dążył do jakichś szczególnych seksualnych wyczynów. Największym osiągnięciem w tej dziedzinie było uczestnictwo w tradycyjnej orgii absolwentów szkoły pilotów, która zaczynała się o zachodzie, a kończyła o wschodzie słońca. Ale wtedy wszystko polegało na różnorodności: cała masa seksualnych stymulatorów, środki tonizujące, zaproszone gejsze, koleżanki z roku, a nawet ekskluzywne obrazy wirtualne z kolekcji najlepszych domów modelek – złożył się na to wszystko cały rocznik. Alex nawet nie podejrzewał, że tak może go rozpalić jedna młodziutka, niedoświadczona dziewczyna.

Ale Kim bardzo się starała. Wypróbowali kilka starych, acz pociągających sposobów kontaktów seksualnych, wypili butelkę czerwonego wina z barku i znowu zajęli się seksem. Dopiero gdy Alex zaczął odnosić wrażenie, że bierze udział w jakimś męczącym maratonie, Kim odpuściła. Może doskonale wyczuwała jego emocje. A może nie zapominała o zerkaniu na Biesa.

– Nie pozwalam ci odpocząć, tak? – Kim leżała na brzuchu, gładząc Aleksa po ramieniu. Jej poza stanowiła kompromis pomiędzy kolejną próbą podniecenia mężczyzny a nieuniknioną potrzebą odpoczynku. – Niedługo idziesz na wachtę.

– Jeszcze trzy godziny siedemnaście minut.

– Bardzo dokładnie wyczuwasz czas.

– Do jednej dziesiątej sekundy. Specjalizacja.

Przesunął dłonią po jej plecach. Dzięki Bogu, Kim nie poruszała więcej tematu jego niezdolności do miłości – może uznała seks za niezłą alternatywę, a może budowała szalone plany przezwyciężenia specyfikacji.

– Masz tutaj bliznę…

Alex zerknął na swój brzuch. Tak… Blizna była cieniutka, za to opasywała całe ciało poniżej pępka.

– Przecież ci mówiłem… miałem wypadek. Rozerwało mnie na pół.

Kim skrzywiła się.

– Biedny. Bardzo bolało?

– Świadomość wyłączyła się od razu. Prawie nic nie pamiętam.

– A jak to się stało?

– Nie planowaliśmy lądowania na Rtęciowym Dnie. Przybiliśmy do doku orbitalnego i zaczęliśmy tankować. W silnikach orientacji coś szwankowało. Poszedłem do przedziału agregatowego. To również część pracy pilota, drobne naprawy systemów napędowych. A potem…

Alex zastanowił się.

– Nie, nic nie pamiętam. Wybuch… i koniec. Generator pola siłowego nie działał i plazma rozerwała pułapkę właśnie w tej chwili, gdy wszedłem do przedziału. Wyrzut energii był niewielki, więc mnie nie spaliło. Ale odłamek generatora przeciął mnie na pół. Miałem szczęście, że nasz specbojownik szedł właśnie korytarzem i usłyszał wybuch. Wyciągnął mnie, podłączył blok reanimacyjny, załadował do kutra i dostarczył na planetę, a tam zawiózł do szpitala. Mam nadzieję, że William nie będzie miał przeze mnie kłopotów.

– Kłopotów?

– Wiesz, ile kosztuje zrekonstruowanie połowy ciała? Miałem całkowite ubezpieczenie i kompania musiała zapłacić, ale podejrzewam, że woleliby zorganizować uroczysty pogrzeb.

– A nie mogli ci prostu przyszyć dolnej połowy?

– Nie mogli. William bardzo się spieszył i to mnie uratowało, ale pod ręką miał tylko jeden blok reanimacyjny. Musiał wybierać, co cenniejsze: górna czy dolna część.

Kim uśmiechnęła się.

– Górna… dolną i tak dobrze naprawili.

– Jest teraz lepsza niż była. Miałem dwa złamania lewej nogi.

– Też wypadek?

– Nie, zwykła głupota. Pamiątka z dzieciństwa… założyłem się, że skoczę z czwartego piętra. Wyczytałem, że – specpilot powinien to bez trudu wytrzymać, ale nie wziąłem pod uwagę, że jeszcze nie przeszedłem metamorfozy.

– Ja też skakałam, tylko z mniejszej wysokości, nasze kości nie są aż tak mocne.

Alex uśmiechnął się i objął dwoma placami nadgarstek Kim. Dziewczyna popatrzyła na niego w zadumie.

– Wiesz… muszę ci coś opowiedzieć.

– Kim, niczego nie musisz.

– Jeszcze jak muszę. – Kim spoważniała. – O… o tym. Wsunęła rękę pod siebie i po chwili wyjęła żelowy kryształ. Alex się nie wahał.

– Kim, to ja muszę cię o czymś uprzedzić. Jeśli ten kryształ jest poszukiwany w Imperium, muszę przekazać go w ręce organów ścigania.

– Nie jest poszukiwany – pokręciła głową Kim. – Słowo honoru. To bardzo duży kryształ, prawda?

– Bardzo. I bardzo drogi… pod warunkiem że działa.

– On nawet teraz działa.

Alex parsknął. Ostrożnie wziął kryształ z rąk dziewczyny i obejrzał go pod światło. Na krawędziach pojawiła się delikatna blada mgiełka – jeśli tylko mu się nie przywidziało.

– W takim razie trzeba go doładować, Kim. Zdaje się, że od dawna funkcjonuje autonomicznie?

– Właśnie dlatego go wyjęłam. Przecież masz tutaj rezerwowy ośrodek sterowania?

– Tak.

Kim skinęła głową.

– Terminal w mojej kajucie nie jest w stanie podtrzymać takiego dużego kryształu. A twój pewnie sobie poradzi.

Alex wstał, podszedł do terminala i odchylił panel procesora. W małym pojemniku, wyłożonym wilgotnym, podrygującym biopokryciem, już leżał jeden kryształ – maleńki, półcentymetrowy. Uchwyty dla drugiego były otwarte. Alex przyłożył do nich kryształ i skinął zadowolony głową. Pasuje. Na wcisk, ale wchodzi. Kim też zeszła z łóżka, stanęła obok i przytuliła się do Aleksa mocnym, ciepłym biodrem.