Выбрать главу

– Nie sądzę, żeby robili to oficjalnie. Ta historia brzydko pachnie.

– Służba bezpieczeństwa zwykle wybiera drogi nieoficjalne.

Alex zabębnił palcami po stole. Historia opowiedziana przez Kim była… cóż, prawdopodobna. Idiotów nigdy nie brakowało i ktoś mógł wpaść na pomysł, żeby wyhodować w wirtualnym świecie genialnego speca. Geniusz mógł oszukać służbę bezpieczeństwa. Egzaltowana dziewczynka mogła zakochać się w wirtualnym przyjacielu i zdecydować się na rajd przez całą galaktykę.

Nie podobało mu się tylko jedno – melodramatyczny wydźwięk całej historii. Alex gotów był uwierzyć w każdy zbieg okoliczności, ale gdy cały ich łańcuch zaczynał tworzyć coś w rodzaju przygodowego serialu dla młodych dziewcząt i sentymentalnych staruszek…

– Nie wierzysz mi? – zapytała wprost Kim.

– Nie wiem. Tobie wierzę. Chyba.

Kim sposępniała.

– Ale twojemu wspaniałemu przyjacielowi… Jak się z nim porozumiewasz, Kim?

– Przez sieć.

– Rozumiesz chyba, że do sieci sterowania statkiem nie mam zamiaru go dopuścić… Jakieś inne propozycje?

– Podłącz się bezpośrednio do kryształu. On ma tam dom… swój własny, wirtualny świat. Alex, porozmawiaj z nim! Od razu zrozumiesz, że to wszystko prawda!

– Tak bardzo go kochasz? – zapytał Alex.

– Tak, kocham go. – Kim obrzuciła pilota dumnym spojrzeniem. – Ale nie tak jak ciebie. Ty jesteś moim mężczyzną, a on… on jest jak brat. A może nawet jak dziecko. Jest przecież zupełnie bezbronny i wielu rzeczy nie rozumie, chociaż jest geniuszem.

– Kim, wpakowałaś się w kolosalną awanturę.

– Wiem – skinęła głową mała. – Ale nie mogłam postąpić inaczej.

Aleksowi omal się nie wyrwało, że wszystko ułożyłoby się inaczej, gdyby Kim była zwyczajnym specbojownikiem. Po przejściu metamorfozy zainkasowałaby taki ładunek praworządności, że sama zaniosłaby Edgara do hipotetycznego laboratorium.

Ale Kim nie jest zwyczajnym bojownikiem, jest również heterą. Bardzo uczuciową, namiętną, oddaną… dopóki czuje, że jest potrzebna.

I tutaj trafiła kosa na kamień.

– Moja etyka – zaczął powoli Alex – nie przewiduje ślepego posłuszeństwa wobec prawa innych planet, to byłaby niebezpieczna cecha. Dlatego muszę podejmować decyzje, biorąc za punkt wyjścia moralność ogólnoludzką. Ale… to wszystko jest bardzo skomplikowane. Kim, muszę porozmawiać z twoim przyjacielem.

– Masz neuroterminal? – zapytała dziewczyna.

– Pewnie mam.

Zajrzał do szuflady biurka i tak jak się spodziewał, znalazł tam standardowy neuroterminal służący do czytania książek, oglądania filmów oraz wędrówek po przestrzeniach wirtualnych. Opaska na głowę z wszytym mikroukładem neuroterminalu oraz miękka plastikowa macka z portem żelowym. Rzecz była tania, opaskę z macką łączył tylko cienki światłowód, lecz Aleksowi to nie przeszkadzało.

Kim obserwowała w milczeniu, jak pilot zakłada opaskę, jak otwiera panel procesora. Zasilające włókna już zdążyły się przyssać do kryształu będącego światem Edgara. Alex musiał je rozsunąć, mocując mackę na krysztale.

– Może najpierw ja? – zapytała nieśmiało Kim.

– Najpierw ja. Ty potem.

– Może się przestraszyć. Przecież nie wie nic prócz tego, że uciekliśmy z Ebenu.

– Uspokoję go.

– Pozdrów go ode mnie! – zdążyła jeszcze powiedzieć Kim, gdy Alex usiadł w fotelu i aktywował neuroterminal.

Rozdział 3

Każde wrota do świata wirtualnego otwierają się inaczej. Czasem jest to jaskrawy rozbłysk, kaskada błyskawic, wielobarwna tęcza. Czasem ciemność, z której wyłania się świat. Niezbędny jest przedsionek, przygotowanie, swego rodzaju schody, po których wchodzi się do nieistniejących przestrzeni.

Ale twórca tego świata nie uznawał przejść. Wszechświat umieszczony w żelowym krysztale pojawił się od razu.

Alex stał na brzegu rzeki, szerokiej i powolnej, prostej, jakby wytyczonej pod linijkę, leniwie toczącej przejrzyste, chłodne fale. Po pas w turzycy, po kostki w wodzie, pokrywającej miękki błotnisty grunt. Dziesięć metrów dalej zaczynał się las, ciemny, sosnowy, ciągnący się wzdłuż obu brzegów rzeki. Nad płynącą ku horyzontowi rzeką, dokładnie nad jej korytem zachodziło słońce – Alex nie wiedział, gdzie tu jest wschód, a gdzie zachód, ale był pewien, że to już wieczór.

Świat przypominał dziecięce wyobrażenia. Jeszcze chwila i wyleci smok albo z wody wynurzy się rusałka. Zresztą, jeśli wierzyć Kim, ten świat stworzyło dziecko. To nic, że teraz miało piętnaście lat – ci, którzy wiele czasu spędzają w świecie wirtualnym, dorastają powoli.

– Edgar!

Alex ruszył w stronę lasu.

Mieszkaniec kryształu powinien być w pobliżu. Skoro poczuł jego obecność – a poczuł ją na pewno – i się nie ujawnia, to znaczy, że podgląda przybysza z ukrycia i decyduje, czy odważyć się na kontakt. W swoim małym wszechświecie jest panem i władcą, mógłby po prostu wyrzucić stąd Aleksa. Ale z drugiej strony chłopak nie jest głupi, musi rozumieć, że jego mikrokosmos zależy od tych, którzy trzymają kryształ w ręku. Silne uderzenie albo mikrofalówka – i będzie po wszystkim.

– Edgar, wiem, że tu jesteś! – krzyknął znowu Alex. – Nie jestem twoim wrogiem!

Wolał na razie nie szafować słowem „przyjaciel”.

– Kim prosiła, żebyśmy pogadali! Pozdrawia cię! Edgar!

– Jestem tutaj.

Alex odwrócił się.

W swoim świecie Edgar mógł wyglądać jak chciał. Mógł być tytanem, potworem, naukowcem, wojownikiem.

Ale wybrał swoją rzeczywistą postać – jeśli ten termin ma zastosowanie do kogoś, kto został pozbawiony ciała. Piętnastoletni młodzieniec, chudy i niezgrabny, blada cera, dawno niestrzyżone czarne włosy. Stał boso, ubrany jedynie w długie, sięgające za kolana szorty, na nosie miał okulary. Ten antykwaryczny przedmiot wyglądał na jego twarzy co najmniej dziwnie.

– Nazywam się Alex – powiedział pilot.

– Wiem.

– Skąd?

– Zostawiłeś mi kanał wejściowy. Dziękuję.

W głosie chłopca nie było cienia ironii. Wdzięczności zresztą również. Takim tonem skazaniec mógłby podziękować katu za obietnicę, że topór będzie bardzo ostry.

– Dobrze, że jesteś zorientowany – uśmiechnął się Alex. Nie przyszło mu do głowy, że mieszkaniec kryształu może ściągnąć informacje z detektorów wewnątrz kajuty kapitańskiej. Cóż, teraz już nic się na to nie poradzi. – A więc już wiesz, że Kim udało się wykonać wasz plan.

– Wykonać? – Edgar uśmiechnął się krzywo. Usiadł na trawie i skrzyżował nogi. – Gdyby jej się to udało, pracowałaby teraz na jakiejś cichej planecie, nikt by nie wiedział nic o krysztale i za kilka lat dostałbym ciało.

Po chwili wahania Alex usiadł obok chłopca. Wilgotny grunt nieprzyjemnie ziębił ciało, ale od wirtualnej wilgoci trudno dostać kataru.

– Jeśli wasza historia jest prawdziwa, tak właśnie będzie – westchnął Alex. – Na statku dziewczyna zdoła zarobić więcej i szybciej niż na planecie.

– Dlaczego miałbym ci wierzyć? – spytał ostro Edgar.

– Dlaczego? Trudne pytanie. Przecież jesteś specjalistą od konstrukcji genetycznych, prawda?

Chłopiec wzruszył ramionami.

– Jaki gen odpowiada za moje cechy moralne?

Edgar uśmiechem skwitował ten niewyszukany sprawdzian.

– To nie jest jeden gen. Aktywowano ci kompleks Zeja-Matuszeńskiego, tak zwany operon Arystotelesa. Odpowiada za podwyższoną uczciwość i dążenie do prawdy. Masz również bardzo silny operon wzmacniający instynkty rodzicielskie. Podświadomie uważasz wszystkich, którzy weszli w krąg twoich interesów, za swoje dzieci, potrzebujące opieki i ochrony. I to niezależnie od ich wieku, realnych możliwości i pragnień. Za to genetyczny kompleks kamikadze, który należałoby raczej nazwać operonem Gastella, ponieważ został odkryty przez tego rosyjskiego uczonego, czyni cię gotowym do poświęceń. Jest również kilka innych niewielkich zmian, ale te są najważniejsze.