– W krysztale może być baza danych, z której korzystasz – rzekł Alex.
– Oczywiście. Więc jak masz zamiar mnie sprawdzić? Jeśli powiem coś, czego nie ma w ogólnie dostępnych bazach informacyjnych, nigdy się nie dowiesz, czy to prawda, czy wymysł.
Alex skinął głową.
– Dobrze, przekonałeś mnie. Skoro wiesz, że jestem specpilotem, musisz wiedzieć również to, że piloci nie kłamią.
– Teoretycznie nie kłamią – roześmiał się chłopiec, zerwał źdźbło trawy i zacisnął w zębach. – Ale mimo wszystko ja jestem złodziejem, a ty uczciwym obywatelem.
– Uciekłeś. Zostałeś pozbawiony ciała i to jest niesprawiedliwe.
– Ale jednocześnie ukradłem kryształ, który jest wart więcej niż tysiące ludzkich ciał.
– I co masz zamiar z nim zrobić, kiedy uzyskasz ciało?
– Odeślę do laboratorium Edenu. Pusty. Niech sobie plują w brodę.
– W takim razie nie jest to kradzież. Nie mam najmniejszych powodów, żeby cię zdradzić.
Chudy chłopiec pozbawiony ciała długo patrzył na słońce, które cały czas zachodziło i jakoś nie mogło zajść za horyzont.
– To słowa. Tylko słowa. Nie mogę ci wierzyć… nikomu nie mogę wierzyć.
– Absolutnie nikomu?
Edgar odpowiedział po dłuższej chwili:
– Tylko Kim. Przecież jestem dla niej jak brat… albo jak dziecko.
Alex przygryzł wargę.
– Nie gniewaj się na nią, mały.
– A czemu miałbym to robić? – prychnął chłopak.
– Gdy zdobędziesz ciało, wszystko się zmieni. Wiesz przecież, że ja nie umiem kochać. I będę szczęśliwy, gdy ona… gdy wy ułożycie sobie razem życie.
Spojrzenie, którym Edgar obrzucił pilota, było bardzo wymowne.
– Mam ochotę zmienić cię w ropuchę i rozdeptać.
Znowu się odwrócił, nie podejmując prób spełnienia groźby. Cholera, cholera i jeszcze raz cholera. Alex westchnął. Do wszystkich problemów doszedł jeszcze ten nerwowy, zazdrosny chłopak, uwięziony w żelowym krysztale…
– Więc zrób to, jeśli poczujesz ulgę. Przecież możesz.
– W swoim zabawkowym świecie, owszem. Ale kto powstrzyma twoją nogę, gdy będziesz chciał zmiażdżyć kryształ?
Alex wyciągnął rękę i dotknął ramienia chłopca. Edgar spiął się.
– Nie mam zamiaru się na tobie mścić. Nie mam zamiaru wyrządzić ci krzywdy. Ale nie mogę odmówić Kim. Zrozum, ona pragnie miłości. Postaram się, żeby nasze… spotkania… były jak najrzadsze. Chociaż nie będę kłamał, sprawiają mi wielką przyjemność.
– Daj jej neuroteminal – poprosił Edgar. – Dawno jej nie widziałem.
– Jeśli nie ma własnego, dam jej swój. Nie gniewaj się, mały.
– Niewolnicy nie powinni się gniewać.
Alex poczuł, że zaczyna w nim buzować złość. Nie na Edgara, oczywiście.
– Chłopcze, to, co z tobą zrobiono, to podłość i przestępstwo. Postaram się wam pomóc.
– Może i podłość. – Chłopiec powoli przesunął rękę i słońce zaczęło znikać za horyzontem. – Tylko że jednocześnie to najzwyklejsza sprawa w galaktyce. Wszyscy tworzą niewolników: mocne dłonie, bystre oko, chłonny umysł, piękne ciało… co jeszcze powinien mieć niewolnik? Ach tak, oddanie. Wzmocnić potrzebę posiadania przywódcy nie jest trudno. A ja nie potrzebowałem ciała i dlatego mi go nie zostawiono.
– Przeliczyli się.
– Tak. Oddanie, posłuszeństwo, pokora, to przedmiot reakcji biochemicznych. Straciłem ciało i dzięki temu pozbyłem się niewidocznych pęt.
Dlaczego wybrałeś sobie właśnie taką postać, chłopcze?
– Ponieważ właśnie tak bym wyglądał. Zdołałem znaleźć moją kartę genetyczną i zrekonstruować wygląd zewnętrzny.
– A okulary?
Edgar dotknął cienkiej oprawki i krótko odparł:
– Bardzo silna krótkowzroczność.
– Nikt na świecie nie nosi okularów. Poprawa wzroku to prosta korekta.
– Tylko że przedmiot korekty nie istnieje, pilocie.
Ściemniło się. Na niebie zapłonęły gwiazdy. Alex odchylił głowę, wpatrzony w gwiazdozbiory. Nad jego głową mrugał Krzyż Południa, nieco dalej Sekstans, Luneta i Delfin.
– Nie zdradzę cię – powtórzył Alex. – Kryształ pozostanie w mojej kajucie, tam jest jedyny terminal umożliwiający normalne podłączenie. Kim będzie mogła w każdej chwili wejść w twoją przestrzeń wirtualną… i poproszę ją, żeby robiła to jak najczęściej. Możesz swobodnie korzystać z informacji z sieci statku, zablokuję jedynie dostęp do wewnętrznych kamer wideo. Po prostuje wyłączę.
– Dlaczego?
– Edgarze, wierz mi, świadomość, że ktoś obserwuje każdy twój krok, jest bardzo krępująca.
– To twoja decyzja. Będę miał co robić, to potężny kryształ.
– Jestem pewien, że skompletowałeś niezłą bibliotekę.
Edgar, teraz ledwie widoczny w ciemności, skinął głową.
– Tak. Dość pokaźną.
– Rzeczywiście jesteś dobrym konstruktorem genetycznym?
Chłopak uśmiechnął się.
– Tak.
– Opowiedz mi o Kim. Ma dość dziwną specjalizację, prawda?
Edgar pomilczał chwilę, a potem odpowiedział spokojnym głosem:
– Pilocie, cały mój świat to fikcja. Wysepka zorganizowanej wiedzy, skompresowanej w quasi-żywej cieczy. Nie ma ani mnie samego, ani tej rzeki, ani tego nieba. Jedyne, co posiadam, to informacje. Dlatego bardzo ostrożnie się nimi dzielę. Porozmawiamy o Kim, jeśli tak cię to interesuje. Ale nie teraz.
Alex wstał z trawy. Spodnie przemiękły, w butach chlupała woda.
– Rozumiem cię – rzekł poważnie. – A ty zrozum, że nie jestem twoim wrogiem. I jeśli już o tym mówimy… Ja również jestem wysepką wiedzy, zgromadzonej w cieczy pod nazwą mózg. Wszystko się ułoży.
– Powodzenia, pilocie – powiedział spokojnie Edgar. Zawahał się i dodał: – Możesz mnie odwiedzać. Czasami.
– Dziękuję. Będę cię odwiedzał. Czasami.
Alex skoncentrował się i wyrwał z ciemności letniej nocy, zostawiając niezgrabnego chłopca na brzegu geometrycznie prostej rzeki.
Wirtualny świat zgasł.
Kim patrzyła na niego, siedząc w fotelu. Ubrała się już i znów wyglądała na pilną uczennicę, a nie na ponętną heterę. Alex nie wiedział, które wcielenie mu się bardziej podoba – ale tak było lepiej ze względu na Edgara, który obserwował ich ze swojego więzienia.
– I co z nim? – spytała szybko Kim.
– W porządku. – Alex zdjął z głowy opaskę. – Cały i zdrowy.
– Przekonałeś się, że nie kłamałam? – spytała Kim.
Maleńkie oko czujnika optycznego pod sufitem kajuty…
– Nie kłamałaś – powiedział Alex, wkładając w swoje słowa całe przekonanie, na jakie było go stać. – Ale on się bardzo zdenerwował.
– Dlaczego?
– Z powodu tego, co niedawno wydarzyło się między nami. Nawet teraz Edgar obserwuje nas dzięki czujnikowi kajuty.
Kim skrzywiła się.
– Edgar, to niemądre! – wykrzyknęła. – Przestań być zazdrosny!
– Kim, on nie może ci odpowiedzieć – uspokoił ją Alex. – Wiesz co? Idź teraz do niego. Porozmawiasz z nim i wyjaśnicie sobie wszystkie nieporozumienia. A ja się prześpię. Chociaż ze dwie godziny.
– Zdołasz mu pomóc, Alex? – spytała Kim.
Alex zastanowił się, zanim sformułował odpowiedź: